
Piotr Rutkowski
Użytkownicy-
Postów
754 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Piotr Rutkowski
-
Dziewczyna z zapałkami.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rowicki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Słabiutkie, mimo, że nie jestem w tej złotej dziesiące posiadaczy twojej książki i nie należę do twojego interklasowego fanklubu to wiem, że pisałeś już lepsze rzeczy. To jest słabe, zaryzykuję stwierdzenie, że nie w twoim stylu. -
Dotrwam
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
bla, bla, bla, bla bua bli bla bla blibla...tak odczytałem twój komentarz i nic sobie z niego nie robie nieczytelna metafora? to sie nauczycz czytać i niekoniecznie oczyma... On zrozpaczony, załamany po komentarzu... -
Dotrwam
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Stracę na ważności, lecz dni nie rozliczę, gdym młodym był błaznem i za chwilą ganiał. Nie powie mi życie, że czas mnie postarzał, zmarszczki dorysował i niewinnosć zabrał. Dotrwam takiej chwili, gdzie godzina wieczna, spojrzy na minutę i sekundą będzie. -
Krótka opowieść o śnieżce
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Marcin Gałkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
koniec z głaskaniem po główce i szczerzenia ząbków...nie wiem co napisać, trafiło to do mnie jak ta śnieżka w twarz...pomijając moje ulubione pytanie po co? musze przyznać, że się zamyśliłem...cholera smutne to opowiadanie ... -
nie gustuje w takim klimecie, ale lubie sceny wojownicze, rycerzy, miecze, kusze, męstwo itp. Gladiator był ekstra... niestety słaby ten opis, popracuj nad tym, graficznie tekst jest nieczytelny, i pełno w nim błędów... Nara
-
to ci akurat nie grozi, możesz być tylko lepszy. Spieszysz się - to oczywiste dlatego żyć przez rz połknięcie liter, jeszcze coś tam było, ale jest git...jest historia, jest dobry styl, fantastyczne zdania, czasem udaje ci się całe akapity utrzymać w ryzach, i wcale nie są one przegadane czy patetyczne, historia, którą opowiadasz wymaga wyniosłości. Masz zajebiste porównania (ten wiatr co rozszarpuje...jak pies ogarnięty żądzą niszczenia) niezłe epitety, starannie dobrane,przemyślane a nie jak czasami "tu" bywa wepchnięte na siłe bo nieźle brzmią w zdaniu, i wiesz o czym i co piszesz. Ale po co ja to wszystko pisze, sam dobrze o tym wiesz. Powodzenia. Najlepsze opowiadanie jakie przeczytałem tu od niepamiętnych czasów.
-
Nareszczie przeczytałem coś konkretnego...stary , nie zwalniasz tępa, dajesz na całego, Niepotrzebne tylko wprowadzenie. Według mnie powinien się zacząć od zdania Dziewczynka z zapałkami konająca na środku ulicy w swojej imaginacji buduje raj. Swoją drogą to zdaniejest przecudowne, fantastyczne zdanie!!!. albo to : "Wiatr szalał na ulicach miasta. Niczym wariat cieszący się niespodziewaną ucieczką na wolność zza nieprzebitych murów więzienia. Miotał się od budynku do budynku, wyrywał gazety za stalowych ram reklamowych i rozszarpywał je jak pies ogarnięty żądzą niszczenia. " - ja pierd... Poniższy fragment czytałem kilka razy i wciąż do niego wracam i to nie przez bezsenność. Ból i rozpacz wstrząsnęły światem zakochanego, jedyna luka w murze odgradzającym go przed niemiłosierną egzystencją zapchała cegła kolejnej porażki. Miłość nie istniała, istniała seksualność i popęd. Poczuł swoją ułomność, ujrzał ją teraz w całej jej wielkości. Był słaby, kruchy, nie nadawał się do istnienia. To nie był świat dla niego. Szukał, otwierał się, a życie w odsłonięte miejsca wpychało mu włócznie teraźniejszości. Żyć w zamknięciu. Rzyć w zamknięciu. Uśmiechnij się do życia, a dostaniesz w zęby z bezczelność. Łzy stanęły mu w oczach. Cha cha, dorosły facet i ryczy. Był niczym. A co najśmieszniejsze, myślał o sobie, jak o ofierze, której świat nie rozumie. Prawda była taka, że to on nie mógł zrozumieć rzeczywistości. Pieprzony marzyciel. - Taka właśnie jest prawda. Całość - Wielka wielka klasa! Jestem twoim wiernym czytelnikiem od dziś...
-
Biała Wielkanoc, czyli świąteczne jaja
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Marcin Gałkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Co sądzę : albo inaczej moja wiedza na temat "feliotonów" została zamieszczona na samej górze. Co do treści wypowiedziałem się też poprzednio: ale w skrócie, zamiast paplać i narzekać zrób coś pożytecznego. KTO CI KAŻE OGLĄDAĆ REKLAMY? KTO CI KAŻE WPUSZCZAĆ KSIĘDZA DO DOMU? KTO CI KAŻE OGLĄDAĆ M JAK MIŁOŚĆ? wyrzuć telewizor przez okno,i tak lecą te same, kiepskie filmy w telewizji, zabierz żonę(dziewczynę) lub chłopaka na świąteczny spacer przygotuj kolację wigilijną ( to wcale nie jest takie proste,nawet przy odrobinie zdolności kulinarnych) , zaproś na nią rodzinę, cokolwiek ale nie narzekaj bo nie chce się tego czytać. "Na początku autor snuje rozważania natury ogólnej tudzież bardziej świątecznej. Niecierpliwi czytelnicy mogą pominąć ten akapit, co jest wysoce zalecane." zalecam autorowi zmianę słowa akapit na - cały tekst." mimo wszystko wesołych świąt. melisa napisała - lubię taką dziennikarską pisaninę... ja chyba śnię, niech mnie ktoś obudzi...chociaż pisanina to dobre określenie Nie podobało mi się... -
Wigilia profana
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Marcin Janik utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Obraziłeś mnie tym tekstem. Piszesz w drugiej osobie a tak się składa, że ja nie robię tych wszystkich głupot więc o co chodzi? Skąd wiesz jak ludzie spędzają święta? "Święta męczą!" - przepraszam bardzo, że co? "Czyścisz, myjesz, szlifujesz, latasz i tak dalej, a przede wszystkim na potęgę wydajesz pieniądze" - i co z tego? Co to znaczy latasz i tak dalej, szybujesz w przestworzach nieustannie? styrany, nażre, do roboty wracają, - interesujące słownictwo, aleto już jest poniżej pasa: "Są jednak takie miejsca. Tam właśnie czuć prawdziwe święta. Spotykamy się tu co roku – taka tradycja. Choć nikt nie wygłasza życzeń, nikt nie śpiewa kolęd - dobre myśli niosą się niedostrzegalnie przez roześmiany tłum. Słychać je w stukocie kufli. Da się je wyczuć w zapachu papierosowego dymu. Unosi się wokoło atmosfera jedności - braterstwa niemalże. Siedzisz wśród ludzi, których może nie do końca lubisz, ale tej nocy jest ci najzwyczajniej w świecie – dobrze. Odcięty od tego wszystkiego masz czas na prawdziwą zadumę. Wszyscy to czują. Nawet zwykle nieprzychylne spojrzenia dziś zmieniają się w coś innego. Spotykasz tu przyjaciół, znajomych i nieznajomych i wszyscy oni mówią niemal ludzkim głosem. Wracasz z takiej pasterki o wiele za późno ledwie ocierając się o trzeźwość. I najnormalniej w świecie masz gdzieś całe te święta. Patologia z górnej półki? Może, ale w tym też są święta i na dzisiejsze czasy, to jedna z lepszych ich części." No może Wy spotykacie się tam co roku ale nie ja. Zastanów się co napisałeś człowieku? "Wracasz z takiej pasterki o wiele za późno ledwie ocierając się o trzeźwość" - Jest wiele dni w roku, a ten jest szczególnym przypadkiem, w którym nie piję. "I najnormalniej w świecie masz gdzieś całe te święta" - bez komentarza. Wiem co chciałeś powiedzieć, ale napisałeś to w taki sposób, że ten tekst śnił mi się będzie po nocach i za każdym razem budzić będę się spocony. Fatalnie -
Moja lewa noga...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Malwina Tyżyk utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Od czasu do czasu pojawiają się takie rzeczy tu. I zawsze zastanawia mnie Po co? Ludzie przecież to strata czasu! Co chcesz przez to udowodnić, że umiesz pisać? Że lubisz układać wyrazy w kolejności i poprawności językowej. Co mnie obchodzi twoja lewa noga? To jest ślad twojej wrażliwości, gustu? Nie ma w tym historii, nie ma jakiś zajeb...przemyśleń, innego spojrzenia , jest tylko lewa noga i nic więcej... -
konwersacje z samotnością 2
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Tali Maciej utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
fatalny styl, przemyśl to jeszcze raz na spokojnie, ubierz ten pomysł w jakąś formę, bo beznadziejnie się to czyta, nie do przejścia...napisz to jeszcze raz od nowa. Taka moja sugestia z punktu widzenia czytelnika...tytuł do dupy -
Panki Rokko i Hipergloria (fragment 2)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Tomek Zając utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Utrzymać tak długi dialog w napięciu, sprawić by nie był tylko zwykłą paplaniną i śmieszył do łez to umiejętność godna dobrego scenarzysty. Niestety nie ma zdań które by mnie zwaliły z nóg jak w pierwszej części...zamiast tego kilka krótkich blisko siebie, które nudzą i są zwykłym opisem wykonywanych przez boha czynności, ale powtórzę się: rozmowa z królikiem wielka klasa...szczególnie ten fragment: - Mam mrówki w nogach. – mówi. Przestaję się śmiać i pytam z niedowierzaniem: Co znowu? Zdrętwiały ci nogi? Może masz za ciasne łapy. - Nie, mam mrówki wpuszczone do butów włożyli mi specjalne pojemniki, chcieli żebym skakał cały czas, och te kurwy mnie gryzą. Jestem u kresu sił, rozwiąż mi ten pieprzony kombinezon, o Boże one chyba przeżarły mi stopy i złożyły tam jaja. - Nie da rady mówię po oględzinach przebrania – Solidna robota, zamek zakończony jest jakąś specjalną nakładką zamykaną na klucz. Ciekawe kto produkuje takie narzędzia tortur. -
Po pierwsze drodzy "panowie" to wasz tekst zachacza o plagiat. Kabaret moralnego niepokoju maw swym repertuarze podobny skecz( tyle, że ich skecz w przeciwieństwie do tego "czegoś" bawi i rozśmiesza) i pewnie wasza kreatywność i błyskotliwość umysłu skupiła się na próbie kopii. Nie udało się. Po drugie panie Jay Jay, gdyby pan Kapuściński (którego cenię niezmiernie) zajrzał na tę stronę to pewnie dostałby zawału serca, widząc swoje nazwisko pod tym pod czym się podpisujesz. Swoją drogą trzeba mieć czelność...chyba, że to zbieżność nazwisk jest ale mimo wszystko to zobowiązuje. Po trzecie śmieć - bo tam jest jego miejsce. Wśród innych odpadów.
-
buhahaha, fajnie , że czasem można się "tu" pośmiać. Nie mam nic do zarzucenia...przeczytam jeszcze raz...dobre.
-
Po prostu byłaś obok...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Moje uwagi: 1) Byłem dla niej zbyt uparty, nie chciała wiecznych dyskusji na każdy temat. BEZSENS. Nie można być upartym dla kogoś. Co to znaczy ? To zdanie nie ma sensu. Nie chciała wiecznych dyskusji na każdy temat ...rozumiem, ale to nie jest wynikiem tego, że ktoś jest uparty. To po prostu różnica poglądów , zdań . Zmień to. 2). Leżałem więc w samotności, rozmyślając nad sensem własnego życia. - ta myśl wymaga rozwinięcia koniecznie, bo bez tego brzmi banalnie. 3)- Nie obrażaj się, tylko pakuj z powrotem do wyra , chyba pakuj się do wyra? i to takie prowincjonalnie chamskie lepiej brzmi:wracaj natychmiast do łóżka. Pakuj się do wyra to powiedziała by zgorzkniała matka do syna. 4) Masz - wyjęła z torebki termometr, a potem jeszcze parę innych pakunków. - Co tam jeszcze masz? MASZ - MASZ... fatalnie brzmi 5)- Nie twój biznes. Zmiataj - w tym momencie moja sympatia do tej postaci wygasła. Dla mnie jest to jakaś stara, wstrętna baba, która wpadła na moment i pastwi się nad chorym, biednym człowiekiem. 6)To co się działo nie było wcale snem! Tylko nie rozumiałem tego wcale... Dlaczego przed chwilką byłaś taka miła??????????? -ja chyba też tego nie rozumiem. PODSUMOWANIE: To o czym piszesz jest piękne, miłość, która rodzi się z przyjaźni. Wiem, bo sam to kiedyś przeżyłem, ale ja tej twojej bohaterce kompletnie nie ufam. Jest zimna, OKROPNA. Kiedy ta druga osoba w końcu zaczyna do przyjaciela( który jest w tej osobie zakochany) czuć coś więcej, nie przechodzi to do porządku dziennego tak od zaraz jak pstryknięcie palcami, a już na pewno nie kończy się wyznaniem miłości, jak w twoim opowiadaniu. Proces przekształcania przyjaźni w miłość jest o wiele dłuższa i może powinnaś rozbudować ten wątek, albo następnym razem coś o tym napiszesz. Mój sympatyczny kolega proponuje Ci Maupassanta ja natomiast odeśle Cię do czegoś lekkiego. Jest taka książka Anioł Stróż Nicolasa Sparksa ( to ten od Jesiennej Miłości, Nocy w Rodanthe, Pamiętnika, Listu w butelce, czy Na zakręcie.) . Facet (amerykański powieściopisarz. melodramatyczny mocno :) ) potrzebował 300 stron, by pokazać nam moment w którym ludzie pojmują fakt, że ta najbliższa nam osoba, która każdego dnia jest gdzieś obok , staje się tą jedyną. Przeczytaj koniecznie. Co jeszcze? Fajnie, że chciałaś tej opowieści nadać wigilijny klimat. Faktycznie, dzień, kiedy ludzie na moment stają się życzliwie sobie, jest najlepszym momentem do tego by w końcu zrozumieć. Ale coś tu się u Ciebie posypało. Jakiś zwrot. Już było blisko, już tuż tuż, było wino, nastrój i nagle nic. Szybki przeskok i potem nagle cyk! Kocham cię i już. Tak nie może być. Może w życiu ale nie w literaturze czy filmie. Moja sugestia: Przemyśl, wszystko , popracuj nad tym, może moje wskazówki do czegoś Ci się przydadzą i napisz coś dłuższego może nowelkę? I zmień charakter tej pani, bo naprawdę trudno w niej się zakochać. Chętnie przeczytam. Pozdrawiam. Podobało mi się. p.s : wiewórki zimą nie skaczą po drzewach? Ja tez mam pomysł na podobną historię...samotna kobieta z dzieckiem,późna jesień, mewy, szum morza, opuszczona nadmorska miejscowość, i facet z furgonetką, który jej pomaga. Rodzi się między nimi coś fajnego do momentu, gdy w mieście pojawia się intelektualista, który uczyć bedzie jej chorego synka ale psssssttttt....nic juz nie mówię pa! -
Panki Rokko i Hipergloria (fragment większej całości)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Tomek Zając utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
...k...a ale się ubawiłem, niesamowite... i to co lubie u Ciebie, ten twój antyklerykalizm "na wesoło" bez chamstwa i tanich uszczypnięć, zmysł sytuacyjny i dialogowy ...i wreszcie mogłem poznać odrobinę toku myślowego T.Z. co tam siedzi w tej głowie...ciekaw jestem co na to interklasowi "Groteskowicze" ehehe ale tak: 1) chciałbym wiedzieć co robił twój bohater w gigamarkecie (ja kupuje przewaznie w małych sklepach ale wiem, że z prowincji dzieciaki jeżdżą do Blue City na wycieczki..także ) i krótkie zdania hamują odbiór minimalnie, ale ja też uwielbiam krótkie zdania.. Witaj na forum i mam nadzieję, że bedziesz tu zaglądał od czasu do czasu. Świetne!x3 -
farsa? słodki jezu...:))) no to faktycznie stary, dużo pracy przed tobą
-
niedobre dialogi...bardzo nie dobre dialogi są...:) Co byłbyś w stanie dla mnie poświęcić? - przeczytaj to sobie na głos... brzmi mniej więcej tak jak : "co ty do mnie rozmawiasz?"... Podobno ja piszę mdło o miłości, ale tu jest takie nasycenie elementów melodramtycznych , że aż się żygać chce...litości, momentami przypomina to telenowele (niestety brazylijską) a nie to pewnie chciałeś osiągnąć Co do zamieszczania tego typu tekstów w tym miejscu, mogę ci doroadzić, że to strata czasu, ale jeśli chcesz sprawdzić opinię ludzi to wklejaj. Jeli piszesz scenariusze, bo z tego tekstu tak smiem przypuszczac, to proponuje scenario lub stopklatke, ale tam poziom też nie jest zbyt wysoki, zeby nie powiedzieć żenujący. Konkursy, konkursy, konkursy...to jedyna droga i kontakty. Nie podobalo mi sie: Powodzenia.
-
The look of ...
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na agnieszka sm utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no dobrze, wszystko się zgadza tylko po co? i co ma do tego ten tytuł? -
Powiedz coś.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
* Chciałem umrzeć. Naprawdę postanowiłem ze sobą skończyć. Przed wyjściem do pracy zdążyłem jeszcze wysłuchać byłej żony, która nagrała się na automatycznej sekretarce: - W sobotę wybieram się do fryzjera więc przyjedź po Emilkę wcześniej niż zwykle i przywieź mi w końcu moje płyty. Ciągle zapominasz. Cześć. Wsiadłem do mojego Volvo, położyłem głowę na kierownicę. Dźwięk klaksonu rozległ się po sennej jeszcze dzielnicy jak krzyk samobójcy - nieudacznika błagającego o pomoc tuż przed śmiercią. W windzie biurowca, w którym spędzam siedem dni w tygodniu zaczepiła mnie Arleta. - Stary jest wściekły na ciebie. - Chuj mnie to obchodzi. - Błagam cię Tomek. Wiem, że ostatnio masz wszystko w dupie, ale proszę cię, przygotuj te analizy, bo nas wyśle na Alaskę. - Jest wyjście z tego problemu. - Jakie? - Alpinus. - Nie żartuj sobie. Ja mówię poważnie. - Za godzinę przyniosę ci je osobiście do przejrzenia. - Dzięki Winda zatrzymała się na siódmym piętrze. Arleta złapała mnie za krocze. - Wynagrodzę ci to dziś wieczorem. - Wątpię. Wysiadła. Ja pojechałem na samą górę. Wszedłem na dach schodami przeciwpożarowymi. Wiał szaleńczy wiatr. Podszedłem do samej krawędzi i stanąłem na gzymsie. Spojrzałem w dół i zachwiało mną. Nie macie pojęcia co człowiek myśli w takim momencie. Wystarczy tylko przechylić ciało do przodu i pofrunąć jak ptak, ale ja nawet na to nie mam odwagi. Nie potrafię ze sobą skończyć. Nie mogę. Zszedłem z gzymsu, usiadłem na dachu i rozbeczałem się jak mały dzieciak. Wieczorem schlałem się prawie do nieprzytomności w barze u Turka. To taka speluna, gdzie zbierają się nieudacznicy i opowiadają sobie historie niby z własnego życia, nie mające nic wspólnego z prawdą. To poprawia im nastroje. Zawsze siadam przy barze by nie słuchać tych bzdur. Mój przyjaciel , młody, zdolny scenarzysta czerpie materiał z takich opowieści. Lubi siadać gdzieś z tyłu i podsłuchiwać. Ja nie potrafię. Siedziałem więc przy barze i słuchałem jak pewien doktor w telewizorze tłumaczył teorię Darwina. Mówił , że człowiek od małpy pochodzi lub coś w tym stylu. Nie pamiętam dokładnie. Chciałem się skupić na tym co mówił, ale cztery szklanki Red Labela utrudniały mi skutecznie zadanie na dodatek barman wyrzucił mnie z knajpy. To jeszcze nic. Na zewnątrz stanąłem przed samochodem i nie mogłem znaleźć kluczyków. Nie wiem czy to wina wiatru czy whisky ale chwiało mną dosyć poważnie. Gdy je już znalazłem wyleciały mi z dłoni i wpadły do studzienki kanalizacyjnej. Musiałem wracać do domu metrem. - Kolejny przystanek: Centrum – Mam trzydzieści lat. Jestem księgowym. Pieprzone cyfry, podatki, analizy, przychody, dochody. Rzygam tym wszystkim. Nie chce mi się żyć! Kurwa!!! - Przystanek Centrum – Drzwi się otworzyły. Wyszedłem z pociągu. Było pusto i cicho. Tylko jakiś gołąb zawieruszył się między torami. Ruchomymi schodkami wjechałem na górę. Przeszedłem przez bramkę i wyszedłem na zewnątrz. Po lewej stronie, pięły się ku niebu warszawskie wieżowce, upośledzony umysłowo człowiek grał na krześle. Wyrwał sobie z drewnianego krzesła oparcie i wystukiwał idealnie rytm uderzając jedną belką o drugą a czasami uderzał nimi o krzesło. To się nazywa kreatywność. Przyglądałem się mu chwilę gdy zaczepiła mnie młoda dziewczyna. Brudna, w starej ,wojskowej kurtce, wełnianej czapce, glanach i śmierdzących na odległość dżinsach. Wyciągnęła dłonie żebrząc. Olałem ją i ruszyłem na przystanek. Dogoniła mnie i powtórzyła rytuał. - Czego? – wrzasnąłem. Nie odpowiedziała. Miała takie błagalne oczy. Szukałem drobnych ale nie znalazłem. – Jesteś głodna? Potaknęła głową. Była głodna. Wciskała wielkie kęsy kebaba, którego kupiłem jej w tej Tureckiej knajpie na śródmieściu, w takim tempie jakby nie jadła od tygodni. - Jestem Tomek – przedstawiłem się. Spojrzała na mnie, ale znów nic nie odpowiedziała. Gdy skończyła jeść poczęstowałem ją papierosem. Na schodach przed Pałacem Kultury papieros smakuje całkiem nieźle. - Powiesz coś ? - spytałem. Kiwnęła przecząco głową. Zdziwiło mnie to troszeczkę. – Dlaczego -? Wtedy otworzyła szeroko usta i zobaczyłem, że dziewczyna nie ma języka. Wszystko stało się jasne. - Masz gdzie spać? – Znów zaprzeczyła kiwnięciem głowy. Otworzyłem drzwi od mieszkania. Weszliśmy do środka. - Nie krępuj się, czuj się jak u siebie w domu.... ------------------------------------------------------------------ p.s Co wydarzyło się potem opowiem następnym razem. -
Mała refleksja na temat 1 listopada.
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
* Jesienną alejką pokrytą czerwonożółtymi liśćmi spacerują zakochani. Są szczęśliwi. Trzymają się za ręcę, czasem patrzą sobie w oczy. Nie czują chłodu bo ich serca grzeją największą mocą. Idą wolno, nie spieszą się nigdzie. Czas płynie dla nich tu i teraz. On postanawia pocałować ją namiętnie i robi to spontanicznie. Ona uśmiecha się delikatnie, zamyka oczy. Ręką wyposażoną w wełnianą rękawiczkę gładzi jego policzek. Języki tańczą w rytm miłosnych melodii. Tworzą jedność. Tuż obok młoda dziewczyna klęczy nad grobem.Jej głęboki szloch przerywa pocałunek zakochanym. Jakub Grzela żył lat 26. Zginął śmiercią tragiczną. - Chodźmy stąd - prosi go dziewczyna. -------- W święto zmarłych umieramy wszyscy spowici prochami nieśmiertelności przodków. Odwiedzamy groby, wracają wspomnienia, obrastamy w korzenie. Dopiero tam, w tym dniu, dociera do wielu ludzi świadomość, że przecież życie to tylko sen na drodze do życia. Most do prawdy. Co roku obserwuję ich twarze. Skupione, smutne bez wyrazu. Z większej odległości, z perspektywy przemijania i marności ludzkich istnień są nierozpoznawalne jak rzędy mogił. Wtym dniu rozumieją, że nic nie trwa wiecznie. Wezmę córkę na spacer. Zrobię kilka zdjęć, zatrzymam czas na chwilę, odwiedzę cmentarz wieczorem a wy nie zapominajcie o tych co odeszli. Wkrótce śmierć zapuka do naszych drzwi i przecież też chcielibyśmy aby o nas pamiętano. Zawsze. -
z mostu, czyli ars moriendi
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na j.renata utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pięknie Jolu, zdecydowanie wolę twoje wcześniejsze teksty, ale ten nic nie stracił...masz dziwną tendencję do ubarwiania tekstu nasilaniem epitetów, czasami to nudzi, chociażby z tego powodu, że niektóre są nietrafione...ale całość jak najbardziej trafiona, solidnie napisana, jedni trafiają milony inni umierają , a wszystko spowite cieniem jednej chwili, to tyle. -
Kochanie... (wiem, że gdzieś jesteś)
Piotr Rutkowski odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no i to mi się podoba. Tak trzymaj.