adolf
Użytkownicy-
Postów
2 741 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez adolf
-
Śmierć poprawności politycznej (po współczesnemu?)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No racja wiersz jest nie pełny. Zapomniałam tej ch*jowej książeczki propagandowej rozdawanej do niemieckich szkół :PPPPP Uśmialibyscie się pozdr. Cel nie uświęca środków. Sam się zmień na lepsze ;p A co do wiersza - pierwsza część jest kosmiczna a druga archaiczna. W ogóle nie wiem jak do tego podejść. Pozdro. Pierwszy część: bolączka naszych czasów Druga część: wieczny problem Stąd taki styl Ależ moja zmiana nie pomoże ;)) Poezja też nie. Ani idea... CVzytaj i poznasz moje zdanie Odtąd w przestronnym milczenia kościele, Po brukowaniu się przechodząc płaskiem, Nie jej ja depcę grób... lecz po tych dziele Stąpam, co cmentarz wyrównali piaskiem. Aż się zamyślą myśli niszczyciele, I grom zawołam, by uderzał z trzaskiem, Wiedząc, iż ogień dla bez ognia ludzi, Choćby w krzemieniach spał, w niebie się zbudzi[;' -
Śmierć poprawności politycznej (po współczesnemu?)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No racja wiersz jest nie pełny. Zapomniałam tej ch*jowej książeczki propagandowej rozdawanej do niemieckich szkół :PPPPP Uśmialibyscie się pozdr. -
Na pożegnanie... (nie was ;))
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Obosiecznego się miecza dwie strony Iskrą z ogniska wzajem zgodnie ostrzą, Jeszcze się pali ogień niewzruszony Kwitnie kwiat jego, cienie wszelkie płosząc. Lecz drwo się kończy... i łza-iskra pada - Na obręczy kamienie.! Listek płomienny, ponad lasem lata - Zapomina o świetle! I cień przychodzi, ogrzać się w popiele, W tych prochach blasku, tarza się i biega Zdmuchując wszystek, czerniąc chmury w niebie I noc farbuje, co przed dniem ucieka Gdzie teraz jestem, tu wśród nocnej ciszy? - W czerń się z cieniem świat zlewa Kiedyś był zamek, był i księżyc wbity - Tam! - na wierzchołku drzewa Czy wspanialszym być cokolwiek tu może, Niż światło, które, zapomniało świecić, Czy biec, wraz z nocą i przegonić noce - Stanąć między dni i Słońce im wskrzesić? Powoli mdleją, igiełki sosnowe Tak więc włosy z nich splatam W niebo już lecą, duchy wyzwolone Koronę mą im podam Bo oto księżyc, zasnął jak i ogień - Więc darmo szukam, mi znanego świata O czym śnią oni? Ja wiem.... wam nie powiem Bo ich mi się sny ziszczą kiedyś w blaskach Drzemie więc jasność, spala się do wewnątrz Plecie sny z po-blasku Wszelki dziś ogień, chrapie ziemię ciemniąc I śni o ziarnku piasku z gwiazd -
Śmierć poprawności politycznej (po współczesnemu?)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A wszystko zaczęło się niewinnie, zwyczajnie- sala lekcyjna, znudzone biurka swym zużyciem, staniem wdychające zapachy niewchłoniętej wiedzy, nudy i zdrętwiałe od wiszącego nad wszystkimi ciężaru dnia przedferiowego. Nic się nie chce... Nauczycielka policzkuje karty dziennika pióro myśli, że jest bolidem i ślizga się pod stopamu noga - jak kret - chce wkopać się w podłogę, a podłoga jak gad o łuskach - parkiecie, drze się, skrzypi i pluje brudem nieuprzątniętym przez sprzątaczki. Pani Kacha - bo zwać się miała Kasia, ale litera S jako symbol węża diabelskiego musiała zostać zastąpiona pięknym małżeństwem c i h (choć złośliwi krzyczeli: chuj! chuj! ale chuj to z łaciny, a zresztą teraz mówi się pyta) jak silnik samolotu wydycha powietrze i czeka aż odleci, słowa grzęzną w kawałkach sałaty na zębach, ledwo słychać: rolnik miał 22 kilo jabłek, 40 kilo chałaty (giń chatanie!) i 22 kilo gruszeczek (broń Panie Boże Allachu Buddo Makaronie Ateisto Rozumie nie obrażając wprowadzono wspólne boskie imię) bo trzepać można dywan (nigdy gruszkę!) I pyta się odpowiedź brzmi? Nikt. Nikt. W końcu się poderwała ręka, jakby Się od ciała oderwać chciała i uczeń powiedział… „Chyba.. tak… chyba… 88!” I się zaczęło. Mowa przeszła w krzyk, krzyk dotarł do domu, a tam, poniesiony przez drut przemienił się w prasę. Bulwersująca propaganda w szkole! Zrozpaczony rodzic wezwał koło rodziców, to senat, Ten parlament a ten Radę Wszechświata, która się odbyć 14-nastego nie mogła i przy składzie 168 posłów 1 marszałek też (ponoć to jakieś pod teksty miało) więc trza było wszystko zmieniać na anty-liczby.(właściwie nie-liczby) I orzekli: tak być nie może, wolność ma być ponad wszystko, równość też! Przyjęto ustawę „Żeby było miło i była wolność” A jej postanowienia brzmiały: - wystrzelać orły - usunąć krzyże (bo jak się złamią?) - pomalować wszystkich ludzi na zielono - wprowadzić do chrześcijaństwa Córkę Przenajświętszą - z liter dużych i małych zrobić jedną: literę średnią - zamiast cyfr posługiwać się określeniami dawno, dużo, mało, i ogólnik: dupa Na wniosek Rady przyjęto też Traktat Normujący, ażeby na urwanie jednemu palca 7 miliardom urwać ten palec nadmiarowy, ażeby wszystkim stawał tyle samo razy i tak samo często Ażeby pogodzić barszcz biały z czerwonym, żeby USA kolejnych rezerwatów nie stawiała i Żeby słone mogło być słodkim, a słodkie gorzkim! Ale to nie koniec: człowiek jest cwany, wprowadzono więc wolnobozy, Tj. obozy równości, dzięki którym równości miało stać się za dość. W których był tylko jeden kolor, tęcza była nazistką ( pamiętacie czasy gdy Była pedałem? ach te czasy, ach obyczaje) w końcu tak minęło dużo czasu (nie mogę podać ile, bo sekundy zyskały wagę godzin, a razem z nimi wagę lat, a potem wieczności) I uznali, że tak się nie da. Trzeba w końcu to równo zakończyć, bo teraz to równo nie jest (a żeby równo było to nie mówił tego jeden, tylko wszyscy) wiec nic nie dało się usłyszeć. I wiecie? Zaostrzyli warunki w obozie, usuwali wyłamujących się, a na koniec: z wielką radością Się zagazowali -- ale było równo. A wniosek? Obłuda nie zna swego imienia – Obłudzie ciągle prawdy jest brak I jak sierota błądzi nieszczęsna Chcąc znaleźć cichy, spokojny dach. Jak ona pragnie, wreszcie być sobą I znaleźć swoją straconą twarz, Jest w świecie jakby – osób osobą I z wiatrem lata ścigając czas. Na każdym kroku, ach jakże blisko I w każdej cząstce, i w każdym z nas Wciąż łamie światło – by jaśnić wszystko I swymi łzami zmywa nam twarz. Jakże by ona chciała być prawdą wiedzieć, że sama istnieje w sobie stanąć przed lustrem, jakby przed wiarą i krzyknąć żyję oraz tu stoję. Ale ją ludzie wciąż przetrzymują I w złote cienie stroją na bal Mówią, że piękna – lustra zdejmują Że jest cudowny jej fałszu szal. Lecz ona w fałszu nie chce żyć wiecznie Jakże by chciała tak się o-budzić! I w prawdzie kwitnąć, poznać ją wreszcie! Nucić pod nosem hymn serc.. nie ludzi! Chce latać wiecznie, wśród kwiatów - gwiazd Lecz czarne serca, co niczym klatki Nie dadzą biednej prawdziwą się stać – Bo wtedy zwiędną – ludzie: ich płatki. -
gniocik nr.3 zostaję poetą gniocikowym :PPPP
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ta strofka fajnie wyszła w twoejje wersi -
Po prosże jeszcze jeden dzien i będę pewny co do interpreetacji. Jutro napsiz.e Teraz wypsze, co mi isę spodobąło: wiersz płynnie się czyta, gładko, obraz jest Wydźwięk tego framentu strasznie mi się podoba że muszę uważać by przypadkiem czegoś nie napisać za takie na przykład dwanaście tysięcy opadających szeleszczących parasolek pozzdr. Do jutra ;)
-
gniocik nr.3 zostaję poetą gniocikowym :PPPP
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ciekwe. Też tak mogłoby być. Widze, usnięcie paru zwrotow na rzecz nagłośnienia drugich. Zastanowię się ;) Dzięki zawgląd, koment i rpopozycję pozdr. -
spokojnie; pojawił się przecież klon pana i.:) a. jednym słowem alleno: Umarł Król... Niech żyje Król! :)))
-
spokojnie; pojawił się przecież klon pana i.:) a. jednym słowem alleno: Umarł Król... Niech żyje Król! :)))
-
gniocik nr.3 zostaję poetą gniocikowym :PPPP
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ale nie z tym portalem ;PPP pozdr. -
gniocik nr.3 zostaję poetą gniocikowym :PPPP
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ale nie z tym portalem ;PPP pozdr. -
i wam się chcew robić kiedyś tak teraz już nie - za stary jestem:( zresztą nie ja robiłem tylko senior, ja tylko kibicowałem i degustowałem:) w sumie to noże i fajne, ale trzeba (przynjamniej jeden) żeby umiał ;P pozdr.
-
tylko surowy, prosto z krzewu czy jak mu tam z ziela :) i wam się chcew robić
-
z picia z gwinta na plaży i zapijaniu spritem gwoli ścisłości :P pozdr.
-
kurcze dobre to ;) Podoba mi sie ;PP Te fragmenty najbardziej urzekły: w gardzieli wodospadu opierając się o ścianę zbieram w sobie echo porannych kropli wczorajszych obietnic przeczuwam inny świat choć nie wierzę sam sobie nie płacz dotykam cię korzeniami A całość cieakwy dialog, inersujący nienużący i bardzo obrazowy. Zancie mnie :PP lubię budowanie obrazów, w którym się rpzemyca sens. Tu jest to chyba szczera rozmowa i rozprawa o podejściu do miłości. Pan peel eksponuje swą miłość, ale peelka uważa że to chwilowe obietnice. pozdr.
-
górskie wędrowanie
adolf odpowiedział(a) na teresa943 utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
ale się rozmarzyłem. Ładny, najbardziej spodbała mi się ostatnia zwrtoka. Ta źdźbła chłodzona. Ma swój skryty urok, stonowany, nienachalny, czasem rymy (świerszcze-poowietrze) nadają mu spontaniczności oraz gładzą. Omawiać nie muszem, bo kto ma oczy widzi obrazek, w który siewtapia para(?) czy znajomi i chcielby się na nim utrwalić jak na obrazku ;) Podoba sie. pozdr. -
gniocik nr.3 zostaję poetą gniocikowym :PPPP
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Wierszyk niezbyt ambitny, mi się wogóle nie podoba, napisany jako pożegnanie z portalem X (lae nie tym!) , szybko niechlujnie, trcohę poprawiony,. bez większej ambicji, ale jednka, trzeba rpozyznać że chybacoś ma (choć ejst brzydki) to już4 gniocik :PPP Na pożegnanie... Obosiecznego się miecza strony Iskrą z ogniska wzajem zgodnie ostrzą, Jeszcze się ogień pali niewzruszony Kwitnie kwiat jego, cienie wszelkie płosząc. Lecz drwo się kończy... i łza-iskra pada Na obręczy kamienie. Listek płomienny, ponad lasem lata Zapomina o świetle I cień przychodzi, ogrzać się w popiele, W tych prochach blasku, tarza się i biega Zdmuchując wszystek, czerniąc chmury w niebie I noc farbuje, co przed dniem ucieka Gdzie teraz jestem, tu wśród nocnej ciszy Świat się w czerń z cieniem zlewa kiedyś był zamek, był i księżyc wbity tam - na wierzchołku drzewa Bo oto księżyc, zasnął jak i ogień - Więc darmo szukam, mi znanego świata O czym śnią oni? Ja wiem.... wam nie powiem Bo ich się mi sny ziszczą kiedyś w blaskach Drzemie więc jasność, spala się do wewnątrz Plecie sny z po-blasku Wszelki dziś ogień, chrapie ziemię ciemniąc I śni o ziarnku piasku (z gwiazd) -
:)) Ciesze się, że się spodobało ;)
-
fajnie ;)
-
Kosowo jest SERBSKIE CZ.1
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Któż to po nocy głos pusty rwie brukom - któż się przechadza po przeklętym grodzie ? To Serbski jest krzyk, z ust wyrwany ludziom Zamarły w boleści, i w modlitwy słowie. On opowiada, nocą… jakże cicho O śnie mieszkańców wypędzonych z domów [co] zawisł nad miastem, nad tą zjawą zimną I zamrożonym wziął kształt gwiazd z ich zbiorów. Wśród huku air-busów, co nad nim latają (któż w samolocie, wie, że to Kosowo?) Przy map drapaniu paznokciem szturchają (Ta kropka właśnie, to jest miasto owo) Niech się za-myśli, i wyjdzie przed-myśli Ten, który widzi, nie barwę a cienie Że oto w złotej serca szacie skryli I ziemię-świętość rwą jak dzikie zwierzę CDN. // zamarażam sen w gwiazdę// -
Kurwa poznania . taki szajsik ;) /
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dokładnie. Dwa problemy a) wulgarnosci codziennej b) wulgarności ogólnej (ironiczne, że człowiek zawsze jak się cieszył, to sobie mówił kurwa pod nosem, czyli, że obudowywał wulgarność w piękniejsze śłowa nei wyzbywając się co prowadizło do rozkąłdu atakze obecnej sytuajci patrz punk a) dzięki zawgląd pozdr. -
puenta zgrywa ten iwersz w intrygująca, ale mocną całość. Dobry pomysł i fajne wykonanie, obraz buta jako stan emocjonalny peelki :) podba się.
-
Ogólnie podboa się ma soj urok i subtelność oraz nutkę romantymzu. Wyłania się fajny obrazek, ciekawy. Jedyne co ja bym zmienił, to tak jakoś mi isę widzi w ten asposob pierwsza strofa: w ciepłych dłoniach zamknij wieczorną bryzę podaruj mi raz jeszcze słoneczne pomarańcze plażę na morzem i marzenia pozdr
-
Epitafium dla Czarnego Ryśka
adolf odpowiedział(a) na Mr._Żubr utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
podoba się ;)) takie pseudoNorwidowe? Do mnie przemawia ;) pozdr -
Gruzini, konacie (poprawione, dużo zmian)
adolf odpowiedział(a) na adolf utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Część I: „Taniec” „Otworzyłem okno z drżeniem szkła, Że aż gmachem wstrzęsła moja siła: Z kandelabrów jedna spadła łza - - . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ale i ta jedna - z wosku była!” Po Balu – C.K Norwid Nie zadrży więcej! Nie zadrżał świat wcale, Gdy się osunął Rosyjski lód nagle! I się oberwał, spadł w Gruzinów ziemię Dźgnął serce igłą, zmroził lud swym cieniem. Nie zadrżał świat? Nie! Nie chce zadrżeć wcale! Gdzie płacz? Łzy mrożą! Tuż przed złotym balem! Tu pocisk nagle z czołgu wystrzelony -- Szampana korek - szampan jest wyborny. Gruzjo, Chrystusie! Szaty twe rozdarli Prochem i stalą, teraz kości rzucą! Chociaż upadasz wyraz twojej twarzy Wielce surowy! Oni cie nie wz-ruszą! Dziś w zaciszonych przestronnych pokojach (Pokojach! Ludzie! Nam jeden by starczył) Ze- zło-ceni snem, śnią w papieru zbrojach - Paktów i umów, co legną na tarczy! Bo chociaż sale pełne są tancerzy Takt im wybija wór pełen pieniędzy Nie starczy nuty, skrzypce się zadławią Gdy krzyknie śpiewak: "Gruzini... powstają!" Jak to? - się spyta szlachta papierowa - A nasze złoto, a nasza poezja? Jak trup Gruzina śmie powstawać z kolan? Śmiał się zaśmiać, sir ! A poezja... jest piękna! Bo chociaż sale pełne są tancerzy Takt im wybija wór pełen pieniędzy Nie starczy bogactw by ducha przekupić Gruzję odduszyć, do pokory zmusić! Przeklęci bądźcie słudzy-diamentowi Jak Atlas Ziemię państwa podnosicie Lecz na bogactwie a wbrew Chrystusowi! i ciała własne wpychacie na krzyże! Wtem górski łańcuch wzburzony pociskiem jak struna zadrżał: „Gruzja - ona - ginie! Podniosły [się] karki, jak szable złociste Ostre i cięte: więc walczmy za Gruzję! Bo oto matkę, kolebkę kościoła Chce Barbarzyńca w włosiennice odziać I w swym haremie na wieki uwięzić. Dziś broń podnieście plując trupiej bieli! ............................................................. ............................................................ ............................................................ ............................................................ Gdy krzyki starców, z krwią się zlały młodych I w Gruzy Gruzji padły święcąc groby Węgier - król Francji, car choć bez korony- Wzięli [się] za ręce. Taniec będzie nowy! Ja was przeklinam - dziś choć w karty gracie Za ludzkie życia, jutro wam instrument Nastroję straszny - nastroję na gardle I pociągniecie szubienicy strunę! Część II: Złoty Bal "Moskwa w powietrze blade zasłuchana, W czepcach złocistych jak matuszka stara, Słysząc to rzekła: "Albo śmiech szatana, Albo też pękło czarne serce cara". J. Słowacki. „Śmierć…” Wtem bal się zaczął, a tuż pod oknami (sala na piętrze była tak wysokim!) dwa korowody tańczące się starły - wpuść Ty nas Królu, lub rzuć chociaż… okiem! (Nie rzucił… nie wpuścił, ponoć nie z-rozumiał) Ja się wdarłem! Ja fala z morza ludu! "Z dołu nie widać, powiedz mi o Królu: Korek szampana, gdy ja go wystrzelę Zabije nam króla, czy wolności wenę?" Król zamilkł - dziwne - a czarna korona - Mówią mi błaźni czarna bo to ropa, Co serca czerni - spadła na podłogę! O Królu padnij i podnieś koronę! ( Rzucił… i spadła, patrz o Władco przez okna!... i okiem!) Gruzinów serca, tak karmazynowe Biją zamiast kul - artyleria wiary! Król padł do kolan, chce podnieść koronę A ta się topi! Bal to będzie… czarny! Część II: Uwertura kresu Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie I zmienił go w straszną, okropną pustelnię... Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem I kwiaty kwitnące przysypał popiołem, Trawniki zarzucił bryłami kamienia I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia... Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu Położył się na tym kamiennym pustkowiu, By w piersi łkające przytłumić rozpacze, I smutków potwornych płomienne łzy płacze... L.Staff „Deszcz jesienny” Wersalu sala w takt broni zadrżała Lustra z ram wyszły szkląc z ciała posadzkę I w dal spojrzały - łza odpadła szklana Łza odbita w łzie: szkło jęknęło strasznie. „Na pięciolinii z autostrad splecionej Są nuty-czołgi, ciała jak pół-nuty I człowiek płacze nad wojny wrzecionem Na którym przędzie kir dla świata-trumny! A pośród gruzów stoi Bóg-błądzący I się zapala, a to znowu gaśnie Lecz Go nie widać, bo skryły neony Czernią tak jasne, że przy ich poświacie Zda się, że Chrystus ledwo białą mrówką Że sam nie może wybić się tak znacznie By lud zobaczył, że złamanym usnął! Na nic gniew Nieba, czerwone pioruny Choć biją mocno, walą znacznie słabiej Niż broń współczesna, którą krwiste smugi Mniej poruszają niż atomu znamię! Gdzieś pośród pyłu z którego się nowe Próbują zrodzić obłoki nieziemskie Pod którym pnie się, ziele, co na wojnę Iść zapragnęło...W niej zyskało ciernie! Gdzieś było źródło, co aortą górską Wytryskiwało diament upłynniony. Lecz dziś stanęło bo kamieńców wojsko Padło pod siłą: krwi i ludzkiej wojny. I tylko szczęściem, że są chmurne liany Aż tak wysoko, że nijak pociągnąć: Bo gdyby nagle Niebo na dół spadło I się roztłukło... świat by w szkle utonął Wtem nad wszystkimi śmiech się rozległ straszny Z banknotów króle poczęli uciekać Bo oto rycerz, potężny żelazny Zdeptał krzyż święty przyłbicę otworzył Na szczycie świętym - na karku Golgoty! Z klatki wylęgło srebrników się morze Był paladynem - wielki sejf zbrojony” I wtem się lustro zadławiło twarzą człeka, co stanął przed jego stanął obliczem I z przerażenia silnie grom-szkło trzasnął: lustro przetrwało - rozbili się ludzie! Część IV: Przebudzenie Przebudzą się kiedyś, ze snu swego kwiaty – Co dziś własną wonią zabójczo się mamią Podniosą kielichy, poprowadzą trawy I zanim przekwitną, wpierw świat sobą zbawią. Powstaną laurowe listki dziś związane W te więzienia-wieńce, jak gniazda dla chwały Lecz tylko cień orła, na nich pozostaje - A prawdziwe światło gaśnie w czerni zjawy. Czekajcie, aż pieniądz, kwiat człowieka myśli Legnie przed potęgą płatków stronic Bibli – Że się treść tej pieśni, zakłamie w ich świetle – I krzyknie wieszcz: "Gruzja – wolna będzie wiecznie"