Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

amandalea

Użytkownicy
  • Postów

    590
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez amandalea

  1. ulicami miast idą mijając witryny obojętnym spojrzeniem rzucają dokoła wypełnieni próżnością niedosłyszą wołań podążając potokiem ludzkich kroków bystrych w nieustannej pogoni zatracają myśli nienawiścią skażeni wiedzą kiedy kopać aby cel swój osiągnąć nie żałują słowa wyśpiewując peany albo ganiąc wszystkich nie rozumiem dlaczego perzem rośnie zawiść zagłuszając najmniejszy odruch życzliwości z przyjemnością niezwykłą potrafimy ranić gdzie jest ufność gdzie wiara czemu milczy słowik co się stało z pełnymi czułości gestami czyżby złota kreator zapomnieniem spowił 15/16.11.06r.
  2. może pamiętasz obraz tego lata rozedrganego jak struna w gitarze gdyś nie przestawał krótkich włosów głaskać ze zrozumieniem patrzeć słowa strumieniem płynęły nocami niosąc na przyszłość pełne snu ławice gdyśmy w ramionach mogli wspólnie marzyć w tunelu światło widzieć nie ma przystani fale niszcząc brzegi płoszą jaskółki solą żłobią twarze dłonie opadły nie mogąc nic zmienić samotnie idę dalej aż po horyzont lodowa pustynia w polu wiatr hula wpychając do gardła co chcę powiedzieć jego tylko słychać deszcz nie przestaje płakać 04.11.06r.
  3. urodziłam się gdzieś na przełomie znaków jako dziecko wypełnionego obowiązku miałam oboje rodziców ojciec ukochał taką smukłą panią co to pozwalała zapomnieć dla mnie wybrał imię matka łatała rajstopy i dziurawy budżet bez słów wiążąc makramę lat ciepło pozostawiając kaflowym piecom żyję rozważając najlepsze sposoby zmęczona własną donkiszoterią choruję na chroniczny brak ust 28.08.06r.
  4. Witaj Stasiu :) Dziękuję za Twoją wizytę pod moim wierszem i ciepły komentarz :) Pozdrawiam Lidia
  5. Dziękuję Bartoszu za Twoją wiarę w moje umiejętności :) i przepraszam, że nie odpowiedziałam w kolejnosci ale coś mi komp zaszwankował i nie pojawiła się moja wcześniejsza odpowiedź dla Ciebie. Pozdrawiam :) Lidia
  6. Witaj kolarko :) No cóż trudno ten wiersz nazwać obrazem jest to raczej "makatka" właśnie, a że kojarzy Ci się z SDM :)... Jeśli chodzi o "mordowanie poezji", to doskonale wiesz, że piszemy zupełnie różnie i równie dobrze twój sposób pisania mogłabym w ten sposób nazwać, a nie nazywam tylko dlatego, że każda z nas ma swoich czytelników, którzy właśnie ten, a nie inny sposób preferują dlaczego więc pozbawiać ich tej przyjemności?? pozdrawiam Lidia
  7. już dawno żaden gołąb nie przyniósł zielonej siadając na ramieniu moje niebo opuszczone przez jaskółki szaro ścieka w rozpadliny lśnią diamenty wspomnień obrysowując owal twarzy plotą radość ze smutkiem i tęsknotą rozkołysana malaga próbuje wyprzeć smak goryczy a w blasku świec skamieniały cień 09.08.06r.
  8. :) Dziękuję Stasiu :))
  9. ...bo też i ciepło było ;) Dziękuję za wizytę i komentarz :) Pozdrawiam
  10. Dziękuję Leszku ale wiem, że jeszcze wiele muszę się nauczyć ;)... Pozdrawiam serdecznie :)) Lidia
  11. Co do samolotu, to musiałabym doradzić się fachowca w tej dziedzinie ;)...cieszę się,że całość trzyma się "kupy" :D Pozdrawiam :) Lidia
  12. Nie jest tak źle skoro przeczytałeś...poświęciłeś swój czas...dziękuję za wizytę. Jak znajdę trochę więcej czasu obiecuję zajrzeć do Twojej twórczości. Pozdrawiam Lidia
  13. Miło mi i dziękuję za wizytę i komentarz :) Pozdrawiam...Lidia
  14. dla ciebie krzyk nocy choć usnął puchacz i sosny tańczą leciutko tną powietrze śmigła gdy język poznaje tajemnice rozgrzanego ciała w tej jednej chwili z blaskiem uśmiechu wzlatują latawce chowając się między piórami szybują ku ciepłym krajom na kolana rzucając smutki gdyby tak wróciły pukając głośno pod żaglami płynąłby okręt 30.07.06r.
  15. Bardzo mi miło :) i dziękuję za wizytę i komentarz :) Pozdrawiam :) amandalea
  16. Dziękuję Messa za wizytę ;) Pozdrawiam Lidia
  17. Dziękuję Ewo za wizytę i komentarz :) Pozdrawiam serdecznie :)) amanda
  18. jeszcze wczoraj niecierpliwie biegłam księżycowym pomostem chwytając ważki słów wiedziałam jesteś kryjąc tęsknotę szykujesz kosz pięknych chwil ognisty szaman tańczył rozświetlając zmęczone źrenice jemioła błogosławiła ustom spod kontroli wymknęła się nadzieja rozpalając tysiące marzeń pomagała brnąć w codzienność dzisiaj nad ranem zderzyłam się z piorunem wypalając wnętrze rozrzucił popioły ból założył obrączkę samotności 16.07.06r.
  19. Leszku dziękuję bardzo,że pod moją nieobecność "broniłeś" wiersza tłumacząc co i jak ;) Pozdrawiam serdecznie :))) Lidia
  20. Dziękuję Piaście :))... Pozdrawiam serdecznie amanda
  21. :) ależ Bartoszu wcale się nie gniewam :))...miło mi, że wiersz zatrzymał...że poświęciłeś mu tak wiele czasu, a błędy??...któż ich nie popełnia ;)...jak mawiała moja babcia "całe życie się uczymy i głupi umieramy"... Pozdrawiam serdecznie :)) amanda
  22. Jaro Sławie, czy ja coś wspominałam o średniowieczu?? A tak swoją drogą, to czasem żałuję,że nie jestem mężczyzną ;) szczególnie tu na orgu... Pozdrawiam nie mniej serdecznie :)
  23. Witaj Messa :)...dziękuję za Twoją wizytę i komentarz..pozdrawiam serdecznie :)
  24. gdy północ bije na zamkowej wieży budzą się zjawy w mrocznych korytarzach jeśli nie boisz z przeszłością się zmierzyć stare zamczysko w ciemną noc zaprasza skrzypią boleśnie nadwątlone schody wtem jakaś postać z murów się wynurza ruchem nieznacznym prosi by z nią kroczyć a wokół cisza napięta i głucha pewnie prowadzi do małej komnaty niewielkie łóżko lufcik pod sufitem myślisz co tutaj mogło się wydarzyć kroki i głosy zaczynasz już słyszeć kobieta obłok przy biurku usiadła woń tuberozy drażni wszystkie zmysły pisze coś szybko na pożółkłych kartkach że jej przeszkadzasz zaczynasz się winić ale ciekawość jest jednak silniejsza ulotnej damy poznać chcesz sekrety idziesz przez pokój po zmurszałych deskach by z tajemnicą nieznaną się zmierzyć lecz nim doszedłeś jak mgiełka nad ranem zniknęła pani pusty sekretarzyk dotykasz dłonią z ukontentowaniem widząc rzeźbienia epokę kojarzysz wtem coś szczęknęło ukryta szufladka skarby schowane oczom ukazuje paczuszka listów wstążką przewiązana pierścień do laku zasuszony bukiet czytasz ostrożnie poznając przeżycia pięknej dziewczyny co tu uwięziona przed wielu laty powolutku nikła godziny trawiąc na próżnych tęsknotach wtedy ród żeński nie miał prawa głosu więc gdy nie chciała woli ojca przyjąć zamknął w komnacie krzycząc boży dopust z córką co myślą kieruje się bystrą z nagła dźwięk jakiś gaśnie świecy płomień ostatnie strony z rąk się wysuwają jaki był koniec teraz się nie dowiesz dusza z obawy zadrżała jak zając zgęstniała ciemność skryły chmury księżyc nie wiesz gdzie wyjście błądzisz po omacku szukając drogi krążysz wzrokiem tępym dość już przygody wydostać się z zamku 15.07.06.
  25. Przez cały wiersz uśmiech nie schodził mi z buzi ;)...baaaaaardzo mi się podoba i dusza i wiersz :))
×
×
  • Dodaj nową pozycję...