Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wstrentny

Użytkownicy
  • Postów

    1 287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wstrentny

  1. skoro mostek to raczej rzeczka? jakoś niezgrabnie brzmi na przykład mostek na Wiśle a przecież to stosunkowo niewielka rzeka :) Hm....Wiesz, jest wiele rzek, które w niektórych miejscach są stosunkowo wąskie, znam takie, przez które przechodzę drewnianą kładką na drugi brzeg, a w innym miejscu przez tą samą rzekę przejeżdżam samochodem przez most:) Ale dzięki serdeczne za odwiedziny:))) ale tam gdzie jest kładka to jest rzeczka, struga, potok. trudno nazwać to jeszcze rzeką. nie czujesz tego? Twoja sprawa :) pozdrawiam
  2. jak znalazł na strajk nauczycieli! Tusk jak przeczyta da ile będą tylko chcieli :)
  3. lepiej na odwrót - wypisz wymaluj poeta Bronisław Maj o tej porze :)
  4. skoro mostek to raczej rzeczka? jakoś niezgrabnie brzmi na przykład mostek na Wiśle a przecież to stosunkowo niewielka rzeka :)
  5. pewnie jadą na prawo?
  6. mnie też się nie chce. tylko ja nie muszę liczyć żeby wychodziło... 11 sylab powiadasz? takie rzeczy powinno się słyszeć. proponuję na początek jeść mniej cholesterolu :)
  7. Mnie proza bardziej kojaży się z Josephem Conradem albo Paulo Coelho niż z encyklopedią... czyli taka poetycka proza. I tutaj coś takiego występuje. A całość przypomina mi w formie coś jak "Dom Filozofa" Cz.Miłosza czy inne jego takie pośrednie formy w tomikach. Lubiłem i lubię je czytać... bynajmniej wole je od haiku :P Pozdrawiam. masz rację, że jakaś pośrednia forma wyszła. jakby nie prozy i prawdopodobnie nie haiku :) pozdrawiam
  8. jakoś mało rozumiesz. przecież pisze co i jak, więc sobie przeczytaj albo zapłać jakiemuś studentowi, żeby wytłumaczył czy się dokopał
  9. pewnie tak samo wyglądasz na gębie :) Proszę mnie nie obrażać. sama/sam się obrażasz. nie przeszłaś u mnie testu na inteligencję bo nie dość że produkujesz to jeszcze popierasz tandetę szkodząc tym co naprawdę mogliby się czegoś nauczyć.
  10. pewnie tak samo wyglądasz na gębie :)
  11. zapis prozatorski, poza tym raczej niewiele to ma z prozą wspólnego. czy w ten sposób można napisać np. notkę w Encyklopedii? no dobra, powiedzmy że coś pośrodku :) tak jak te haiku nie będące nim. pozdrawiam
  12. raczej implozja ;) pozdrawiam
  13. o, wypraszam sobie! proszę mnie w to nie mieszać.
  14. a u Ciebie? ciekawe, czy kiedy nic się nie dzieje to źle czy dobrze? nie musisz odpowiadać - raczej sam siebie zapytałem przy okazji ;) pozdrawiam
  15. Tak właśnie sobie pomyślałem: napiszę haiku na papie! Wstrentny --- To dlatego mam dziś chłopcy, ten tatuaż na plecach, a raczej niewyraźne gryzmoły i spójrzcie no tylko - już na pierwszy rzut oka widać, że nie są to tylko trzy linijki. Ten sadysta przekroczył nawet zasady pisania haiku, aby tym bardziej mnie zranić! Zresztą, przeczytajcie sami: Kuternoga, rozbitek rybackiego kutra szósty miesiąc siedział na wysepce wystającej z oceanu niczym połówka orzecha kokosowego na szczycie którego długi, palmowy włos zakończony baldachimem liści kłaniał się przelotnym wiatrom. Kuternoga żywił się latającymi rybami, czasem zmęczone albatrosy lądowały na maleńkiej plaży i ciężkie, niezdarne samce szły odlać się na prawo a kurduplowate samiczki znikały za piaszczystą wydmą po lewej. Mańkut Kuternoga łapał samiczki w rozgorączkowaną od tropikalnego słońca silną rybacką rękę i wyciskał z nich słodką wodę do musztardówki wygrzebanej pierwszego dnia swej katastroficznej niewoli z piasku. Każdy normalny człowiek na jego miejscu poddałby się, zwątpił i zeszkielecił w tropikalnym słońcu zielone morze - w tropikalnym słońcu krew jubilera - tymczasem ten dzień w dzień grzebał w piasku zrozumiawszy, że jedyną szansą ocalenia było dokopanie się do jednej z hiszpańskich galer powracających tędy setki lat temu do macierzystych portów ze złotem Inków i atakowanych w tych okolicach przez sztormy i korsarzy. Niestety, do tej pory kiedy to czytacie, wykopał tylko wspomnianą musztardówkę i bursztynową komnatę z której zrobił sobie sracz o jakim zawsze marzyła jego kobieta. Uszkodzony, a zresztą i tak niepojęty statek Obcych i, wyjątkowo samotnego dnia - kolubrynę, którą Szwedzi ostrzeliwali niegdyś klasztor w Częstochowie wysadzoną przez imć Kmicica. Niepojęte... wysapał Kuternoga i już następnego ranka, ledwie słońce rozlało się jak sadzone jajo po ocenie rozpoczął dalsze grzebanie w piasku. Jego zdumionym oczom ukazał się Excalibur tkwiący w wielkim kamieniu. Niestety, nie potrafił go z niego wyciągnąć więc ominął ten no problem i wykopywał dalej: a to garnek z talarami zakopany przez niemieckiego junkra pod Dęblinem, to znów, dobrze pod wieczór, piłkę na aut w meczu Polska - Albania (1:0). Już całkiem w nocy, Kuternoga dokopał się do świetnie zachowanego szkieletu wielkiego dinozaura występującego w zamierzchłych czasach na terenach dzisiejszej pustyni Gobi. Ale dopiero, kiedy jego rozszerzonym niczym szyna kolejowa w słońcu oczom ukazał się wierzchołek nieznanej dotąd piramidy egipskiej, pomyślał po raz pierwszy, że coś nie jest tak, coś mu się tu kurwa nie zgadza? Zaczął wracać myślami do dnia katastrofy, a choć szedł tyle samo dni ile przedtem kopał, to przecież w końcu doszedł na miejsce: Przez burtę fale. Śmierć w żaglach! Cóż zdarzyć się jeszcze może w chwili, co straszna tak i nagła, gdy słowo ostatnie ma morze? O matce - myśl pierwsza i cicha, co czeka niepewnie na brzegu. Druga, że miła z nią wzdycha i trzecia - zaopiekuj się nimi, Jezu... O matko... zastękał Kuternoga - zaczynam wszystko rozumieć... Jestem podmiotem lirycznym jakiegoś walniętego Autora! Będę tak kopał do końca świata i wykopię wszystko co mu tylko przyjdzie na myśl, tylko nie galerę hiszpańską w dobrym stanie którą można wrócić do domu! O to właśnie mu chodzi - zająć mnie jak najdłużej za te kilka wymyślonych naprędce latających ryb dziennie i sok zmęczonego albatrosa. Próżno próbowałem dopisać już na papierze, jak to Wstrentny znalazł skrzynkę z burdelem w środku pełnym panienek. Nikt tak jak ja nie mógł wiedzieć, jak bardzo lubił takie rzeczy, jak chętnie rzucał się w takich razach na którąś i chędożył nieprzytomnie do rana pozwalając mi usnąć spokojnie. Ale nie tym razem - Wstrentny przestał kopać! Mój podmiot liryczny odmówił posłuszeństwa. Nie powiem, żeby obrócił się niczym Golem przeciwko mnie, chyba że tyłem, prezentując opalone po półrocznym pobycie na Karaibach plecy i tyłek. A jednak było mi niezmiernie przykro Po raz pierwszy zrozumiałem, że moja wyobraźnia ma jednak swoje, teraz już własne, granice.
  16. potrzebny? tak, mam wrażenie, że Tobie. jak i - "Bóg Niewierzących", choć książka ma już kilkadziesiąt lat, ciągle ktoś musi przez nią przejść. podobnie przez "światło w tunelu" i "Życie po życiu" Moody`ego. a jednak filozofia streszczana w wersach nie stanowi o poezji, raczej o tym, co ktoś akurat czyta. stwórz odrębny świat w wierszu, bądź Autorem, Bogiem jedynego, własnego Peela to porozmawiamy :)
  17. masz rację. równowaga, której... nie cierpimy (czyż nie wybieramy co tydzień najlepszych "Tancerzy", "Milionerów", szczęściarzy w "Szansie na sukces"?). stąd zacytowałem przysłowie chińskie: "Najlepsza wiadomości to brak wiadomości" a potem stworzyłem wierszyk o Kielcach - jak się okazuje, najważniejszym miejscu na świecie :) pozdrawiam
  18. Łódź bo miasteczko Ł. ale w wierszu mowa o miasteczku nadmorskim, powiedzmy Łebie. horror? tak, bo mgły i nic się nie dzieje co (skoro nadmorskie) może oznaczać nadejście jesieni i koniec sezonu. brak turystów, brak sensacji ale przede wszystkim brak... środków do życia. horror, który trzeba jakoś przeżyć zaciskając pasa do wiosny. co do miejscowości w której mieszkasz.. cóż, nieraz te w których wydawałoby się, że nie ma sensu w nich żyć nabierają nagle światowego znaczenia. ba, żeby tylko światowego: Ktoś szepnął komuś na ucho: Na łące widziałem UFO! A potem się wszyćko wydało i ludzi przylazło niemało. Więc z Chin trzydzieści osób (Chińczyków pominąć nie sposób) Spec Służby pewnego państwa (nie będzie z tego draństwa?) persona jakiegoś kościoła (kto wie, Kto do nas zawoła?) artyści, pisarze, aktorzy - profesjonalni i amatorzy, a nawet Murzyn (bravo! bravo!) że niby on też ma prawo! I tak czekają, czekają, czekają wszyscy ciekawi wielce bzzz... grrryy... ....iemia? pi pi... tu ...osmos! ..rr, wrr, pi pi... prosimy pozdrowić KIELCE!
  19. właśnie przeczytałem po raz czwarty (pomyśl: Rodacy razy cztery równa się... Dobrobyt!). wierszowi brak intensywności, nie można zawrzeć życia niezwykłego w sumie człowieka w kilku wersach, a jego śmierci określić tuzinkowym "światełkiem w tunelu". "Wojaczek" w tytule niszczy wiersz, sorry, ale wręcz oznajmia, że ktoś a`la Marianna przeczytała na wyrywki parę jego wierszy i spróbowała ad hoc ustosunkować się do nich. to przykre. teraz poważnie: ćpałeś coś? robiłeś sobie przynajmniej sznyty? próbowałeś być w jakiś sposób po tamtej stronie? ja na przykład zrozumiałem Wojaczka w szpitalu, kiedy rodzina zbierała się już na pogrzeb. dlatego nie komentuję jego wierszy, bo były niedojrzałe, pisane na wyrost... szyi
  20. fajnie Hayq, że znów mogłem Cię spotkać. a co do tego, co napisałeś, wiesz jaka jest prawda? to ja tyle razy zazdroszczę Tobie i wielu Innym wierszy, tego, jak potraficie coś widzieć albo coś przekazać. wydaje mi się, że uczę się od Was a każdy mój wiersz wygląda tak: czy tak mniej więcej to właśnie czujecie, czy dobrze zrozumiałem? pozdrawiam
  21. nieprawda! w Łodzi jeszcze bardziej nic się nie dzieje (całe szczęście, że wiatr wieje i przynajmniej dzięki temu kojarzy się to z szerokim światem (tu: Częstochową)). teraz poważnie: wiersz Bernadetty dostarczył mi bardzo ciekawych przemyśleń. no bo mamy: "horror w miasteczku" bo nic się nie dzieje. a ile jest takich miasteczek, miejsc, małżeństw, wierszy, piosenek? każdy wie, więc niech sobie sam policzy. i teraz sic! - jak ma się wobec tego chińskie przysłowie: "Obyś nie dożył ciekawych czasów"? czy też "Dobra wiadomość to brak wiadomości"? proszę zauważyć, jak wobec tych przysłów (które są ponoć mądrością narodu a tego jest w Chinach że ho ho) wygląda "horror w Ł.)
  22. Nikogo nie zamordowali, nikt się nie powiesił zrozpaczony kochanek nie rzucił się do morza. Jak zawsze mewy z samego rana podkrążały uśpione oczy ulic a ludzie mijali się i mówili sobie tylko dzień dobry. Nic nie stało się dzisiaj w Ł i to właśnie było najgorsze. inspirowane wierszem Bernadetty1 "taki sobie opis" www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=76459#dol
  23. tak :) jeśli nie wierzysz, to zastanów się: gdyby nie istniała książka telefoniczna - czy tekst oparty na słowach telefon i numer mówiłby cokolwiek czytelnikowi? na przykład kilkaset lat temu w trzecim rozdziale Don Kichot sięga do kieszeni (ciekawe, czy już były kieszenie?) i wyjmuje Nokię żeby zagłosować na "Taniec z szablami". czyta o tym jakiś doża wenecki i wrzeszczy: ale ło co chodzi, ło co chodzi?! podobnie i Ty używając słów: Bóg, Potop, Niedziela (w domyśle), ofiara (w kontekście stosu) nawiązujesz do terminów znanych z Biblii. ale, jako że każdy inaczej interpretuje powyższe słowa, więc tym bardziej nie można sprecyzować Twojego przekazu który się na nich opiera. pozdrawiam
  24. naprawdę masz ciekawe pomysły. ale np. małe miasteczko - po co małe? wystarczy miasteczko. resztę grzechów znajdź sama :) natomiast warto pochwalić próbę uchwycenia czegoś, czego nie warto uchwycić. to co maluje takie miasteczka gdzie nic się nie dzieje, nie wyróżnia. natomiast po tym, że ktoś zauważa takie coś czego nie widać, rozpoznaje się talent. i teraz, gdy dzięki Tobie też to zauważyłem, gdybym miał ten wiersz przełożyć na swoją percepcję, to jakoś tak: Horror w nadmorskim miasteczku Ł. Nikogo nie zamordowali, nikt się nie powiesił zrozpaczony kochanek nie rzucił się do morza. Jak zawsze mewy z samego rana podkrążały uśpione oczy ulic a ludzie mijali się i mówili sobie tylko dzień dobry. Nic nie stało się dzisiaj w Ł i to właśnie było najgorsze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...