
Lobo
Użytkownicy-
Postów
619 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Lobo
-
Perła nieokiełznana
Lobo odpowiedział(a) na Adam Witkowski utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
...No, niestety, przykro bardzo. Na ten "wiersz" miejsce jest, moim zdaniem, dla początkujących. Nawet nie w piaskownicy, bo się nic z tego nie wykrzesze. Rymy - częstochowskie. Ciągnięte na siłę tak, że aż trzeszczą. Całość napisana tak patetycznie, tak nadęta, że zaraz pod sufit poleci. Nie. -
wieczorem cienie się wydłużają
Lobo odpowiedział(a) na Lobo utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
niebo na zachodzie jak przypalona cegła. ziemia po deszczu pachnie żelastwem, zastygłym odorem rdzy. nie, to chyba taki posmak w ustach. metaliczny smak przegranej. żarówka oszukuje noc, wyrzuca ją poza okna pokoju, w którym siedzi. oswojone sny mniej bolą. widzi je, przycupnięte w kącie, najbardziej szkaradne, jak zwykle pierwsze. samotność kłuje w oczy, zmusza do nerwowego, niepotrzebnego mrugania. zawsze bał się spać sam, pozostałość z lat, które odeszły. marzenia, jak rozpryśnięta szklanka, walają się bezładnie po pokoju, lśnią złośliwym blaskiem, drwią cichutko, gaworzą między sobą. przegrana boli, jak razy na plecach z miejsc, gdy był mały. na ścianie zdjęcie z lat dziecięcych. starszy człowiek siedzi w milczeniu, papieros skwierczy w palcach. rzut oka na zdjęcie, z poczuciem winy. czas sprzed wieków. życie przed życiem. chłopczyk ze ściany patrzy trochę zaskoczony, nie tak to sobie wymyślał kiedyś. lata przewalają się z łoskotem między ścianami, powietrze drży od emocji, które przyniosły ze sobą, zwalając jak wór z węglem pod nogi. podnosi się powoli z fotela, skupione zmarszczki powtarzają za głosem. jeszcze raz, mały, jeszcze jedna próba. słaby uśmiech, pół gestu, salut do siebie, trochę do zdjęcia, ostatni papieros, spać. jutro. coś dla dziecka, które miało być kim innym. -
...No, przeczytałem. Wszystko, niestety. Tak to już jest, że jak ARTYŚCIE się wydaje, że wystarczy złożyć do kupy parę bezsensów, żeby potem już tylko czekać na Ochy i Achy, to czasem brak najbardziej elementarnej ogłady w odnośnikach do komentarzy. Ech....
-
jazzjamboree
Lobo odpowiedział(a) na Messalin_Nagietka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
...Chylę czoło z pokorą, MN...;-)))...Przepyszny...;-))) -
Zielona makatka na ścianie. Nad nią figurka, w skupieniu wpatrująca się w swoje i nasze brudne nogi. Izba maźnięta błękitem, identyczny front babcinej chaty, ostatniej chyba strzechy. Chabry w ogrodzie, rozsiadłe na grządkach, kłujące w oczy pysznym rozrastaniem. Dorośli zajęci młócką. Zboże zestawione w snopy zwożą drabiniastymi wozami, szeregowo podają na maszynę podłączoną do końskiego kieratu. Kobiety szykują obiad przed domem, spocone, biegające w kółko, jak stado gęsi, głośniejsze od nich. Obiad suty, połączony z kolacją wieńczącą dzień pracy, zakrapiany sowicie kupną wódką, z miasta. My, dzieciaki, umorusani jak młode diabły, chciwie wsłuchujemy się w męskie, mocne rozmowy, zapamiętujemy słowa, którymi będziemy chwalić się przed dziewuchami, w szkole, po wakacjach, dodając sobie lat. To było wtedy, gdy zginął Głupi Franek. Przejechał go samochód, jeden z trzech, które tu widywali.
-
No comment.
-
...Byłbym zapomniał...;-))...Sformułowania i zwrot użyty w pierwszej zwrotce jest ogólnie znany i zgrany do granic możliwości - to "oddychanie trucizną", nic tu świeżego i nowatorskiego, a ostatni ze stawaniem w "omdleniu na wadze", jest, po prostu śmieszny.
-
Szanowny Autorze ! Stwierdzenie, że jakiś komentarz jest niedorzeczny, to jest dopiero niedorzeczność...Wynika z takiej uwagi bowiem kilka wniosków : - albo Autor jest na 100% przekonany, że stworzył arcydzieło i wtedy żaden komentarz nie jest za dobry – w takim przypadku co i prędzej należy takowe wystawić na pomniku, najlepiej własnoręcznie zbudowanym, bo ktoś inny z pewnością spieprzy, lub - opatrywać każdy tekst uwagą : „NIE KOMENTOWAĆ - PODZIWIAĆ !!!” tekst, szanowny Autorze, to przekaz dla innych, w przeciwnym razie jest dla niego jedno miejsce – szuflada. Jeśli jest to przekaz dla innych, to należy to zrobić tak, żeby inni nie mieli wątpliwości co do ważkości przekazu i porównań, czy metafor w nim zawartych. Tu tego nie ma. Nie wystarczy wrzucić do tekstu COKOLWIEK, aby było tylko niezrozumiałe i oczekiwać, że im bardziej zagmatwane, tym lepsze, bo nie świadczy to o głębi przenośni, a raczej o ich płyciźnie. Założenie, że jeśli czytelnik nie zrozumie przekazu, to tym bardziej będzie podziwiał dzieło jest błędne z założenia. Odnoszenie się zaś w ten sposób do komentarzy jest wystawieniem sobie samemu odpowiedniej laurki. Początkowo sądziłem, że pod nickiem TERA kryje się kobieta. Widzę, że jest to wyraz potoczny od TERAZ ( chyba). Czyżby, idąc tym tokiem, należało oczekiwać, iż Autor chętnie widziałby swój nick jako TKJ – parafrazując słynne powiedzenie braci Kaczyńskich, ze zmianą końcówki z „my”, na „ja”..???
-
...No, nie bardzo..." bezgłośnie oddycham, trując organizm powietrzem", hmmm...Spróbuj przestać, zobaczymy jak sobie bez tej trucizny ciało poradzi. Nielogizmy wewnętrzne są nie do przyjęcia w jakimkolwiek tekście, co dopiero tak skondensowanym, jak wiersz. Stawanie na wadze w stanie omdlenia grozi śmiercią, lub kalectwem. Kłaniają się elementarne przepisy BHP.
-
Gdy ją brał...
Lobo odpowiedział(a) na Anula Szczeblowska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
...Bardzo dobrze...;-))...Ma tę magię, wymaganą od wiersza...;-)...Może w trzeciej zmieniłabyś na "uciekała"..??...Da to sugestię, że nie raz, takie niedookreślenie...;-) -
W pewnym kraju, co pragnął był wyróżniać się zawsze - wiecznie cierpiał na łzawy mesjanizm, żyją ludzie, jak wszędzie, ale zgoła inaczej (tu spróbuję wyjaśnić mechanizm). W dawnych czasach potężni, z marzeniami wielkimi o swym państwie od morza do morza, w gębach pełni zadęcia i morałów przeróżnych (do dziś z resztą w ten sposób gaworzą). Rozdrapani przez wieki między wraże mocarstwa jedną rzecz sobie wbili do głowy, że, nieważne, kto rządy swe sprawuje - kto władza, każdy pluć bowiem na nią gotowy. Gęby pełne frazesów, rodem z Radia Maryja, pomagają się wbijać w wybory, jedna banda za drugą do rządzenia się wpycha wygadując pierdoły, jak chory. Biedak, których wciąż więcej, w zadziwieniu przystaje odczytując bezmyślne traktaty, bo wszak aż niemożliwe, aby każdy u władzy na jedyną, na prawdę miał patent. Tak się toczy w kółeczko życie w kraju dalekim gdzie i głup świętszy jest od Papieża. Przystań czasem w zadumie, spojrzyj bystro dokoła, zobacz, w mordę, do czego to zmierza...
-
...Tak. jeszcze żyjemy, jeszcze umiemy marzyć. Oby jak najdłużej...;-))
-
...No, to jesteś osioł...;-)))...Traktowanie CZEGOKOLWIEK jak ostatniego, najlepszego i jedynego jest błędem u zarania. Proponuję to jak najszybciej przemyśleć. Są jeszcze szczyty do zdobycia...;-)...A jesteś wart tych szczytów. Miałem to samo, kiedyś, znam problem. Duży chłopak jesteś, do przodu zapraszam...;-)))
-
...Spoko, Kocie...;-)))...Przeżywałem takie stany...;-))...Będzie dobrze, oby tylko nie zsunąć się w rutynę..;-)...Ładnie oddne...;-)
-
Masz takie miejsce. Niedotykalne. Są godziny lepkie bezkształtem. Czas nie tyka, przecieka między, głuchymi plaśnięciami sekund. Wtedy wyczuwasz najmocniej. Coś. Cień schowany wewnątrz cienia. Skulony w swoim bezokreśleniu, w głębi ciebie. Rzut kątem oka do środka rejestruje ruch. Na czubku głowy, między włosami, mrowi. Dłużej patrzeć nie możesz – ginie rozmazany, a i tak nie, bo przenika lękiem wysuszającym przełyk. Przełykasz herbatę, badasz dalej, wbrew sobie. Więc - rzecz osobliwa, jak nanosekunda Big Bangu. Obszar bezdotyku. Promienieje nienawiścią tak zwyczajną, jak błysk kłów. W pobliżu czujesz się, jak na skraju Czarnej Dziury. Zasysanie. Lepiej nie podchodzić bliżej. Kończysz swoją ekwilibrystykę tym samym, co zawsze, uczuciem spadania w odchłań bez dna. Wracasz. Krzesło odzyskuje kształty, nadkształty, uwiera. Stół rani łokcie. Kontury wracają powoli, oddech, łyk herbaty, papieros nieco drżącą ręką. Odchodzisz do siebie. Ono tam jest. Będzie zawsze. Twoja druga połowa, ta ze smugi cienia. Z mroku.
-
...A na koniec nawet Małym Księciem powiało...;-))...Ładnie...;-)
-
Odrobinę się wczoraj pochlało... Odrobinę nie czuję się dzisiaj, przeto błagam by ze mną została ta, me uszy kojąca wręcz, cisza... A tu wróbel tuptaniem przebrzydłym w mózgu wierci mi dziury jak w serze... Kot gdzieś miauczy, paskuda przeklęta... Kto w mą mękę mi dzisiaj uwierzy ? Mam już dosyć ! O ciszę upraszam ! Co ukoi me nerwy zszargane... To przypomnę se może, com robił a nie to, żem powrócił nad ranem... No, do jutra... Lecz dodać tu muszę, że, choć ledwo się snuję w tej ciszy, może znowu wieczorkiem wyruszę raz w kółeczko obrócić kieliszek...
-
...Się dołączam. To będzie 4:1. ...;-))
-
Łączę się z tobą delikatnie w rytmie wspólnego podniecenia twoje ciało przemawia wszystkimi językami na raz zamierają powoli gdy staczamy się ze szczytu naszego Babilonu na skłębioną pościel dyszącą i mokrą
-
...Dzięki...;-)...A to sformułowanie zostawię tak jak jest - miałem ma myśli " w głębi ( siebie)", traktuję tu rzekę jak żywą istotę...;-)
-
Poranek rozświetla, skrapla się rosą. Rzeka wije wianki meandrów, gaworzy z brzegami, podgryza piędzi ziemi. Na zwalonych drzewach bulgocze gniewnie, zagląda do pokoi bobrom. Niechętnie oddaje ryby. Chowa je w głębi, zazdrosna jak stara panna o uśmiech kierowany do innej. Miejsca takie, jakby opuszczone wieki temu, chwile, jak ta, sama w sobie, jak centrum wszechświata, obraz zatrzymany na siatkówce oka: pomarszczone oblicze nurtu, zajączki światła w szaleńczej zabawie w berka, brzany furkoczące na płani, wszystko dla mnie, dla ciebie, w tym jednym zastygłym ruchu, pulsie, drgnięciu. Jedyne na co stać teraz, to bezgłośne westchnienie, gest pokory, pochylenie głowy, myśl wszechogarniająca, przez eony, w olśnieniu.
-
Późnojesienna szeleszcząca szarość
Lobo odpowiedział(a) na Jacek_P. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
...Brawo za zabawę słowem...;-))...A z sugestią Kota tym razem się nie zgadzam ( pierwszy i ostatni oby, a może nie??).;-))...Czterowiersz ( czterowers ??) od "buk stoi prosto..." do"...nie ma czym" ma inny, swój rytm i ten rytm jest OK, moim zdaniem ofkors...;-) -
....Obstawałbym jednak, dodając jeszcze coś, mianowicie, w ostatnim wersie powtórzenie "nie ma takiego numeru", ze trzy razy, jakbyś odsłuchiwał automat telefoniczny, wtedy zgubi się ten "za prosty rym", a na dodatek wiersz "popłynie" w końcówce...;-))...No, luźne dywagacje, nie mój cyrk...;-))...A wiersz tak, czy siak znakomity...;-) ..Pozdrawiam..;-)
-
...Rozumiem doskonale zamysł....;-))))...Ależ, Szanowny, miej litość nad czytelnikiem...;-))...A co będzie, gdy za jakieś głupie 100 lat wierszyk ten, w rocznicę Twojej śmierci, na specjalnej akademii deklamować będzie urocze dziewczęcie..???...Toż język sobie połamie, a przyda jej się jeszcze do bardziej, hmmm, wzniosłych celów...;-)))) ,,Pozdrawiam.;-)
-
MOTTO : w latach 1977 – 1995 służyłem w wojsku. To poniżej, to migawka z tego okresu, spisana teraz (która to? 10.34. 21.10.2004). Jak widać, do wszystkiego trzeba nabrać odpowiedniego dystansu...;-) (Lobo) Kasyno pięknie udekorowane jak na tamte czasy. Wzięli do woja jakiegoś rzemiechę, zrobił cymesik (dali mu urlop). Zbroje i kopie i hełmy, i lance, wszystko na ścianach i szable, i tarcze. Jedyne miejsce w tym garnizonie, ba, w całym mieście pachnące jako-taką kulturą praktyczną. Piwo - w kuflu, wódka - w kieliszku, śledź i tatar zwyciężany na talerzu. Tam toczyły się boje i potyczki do rana. Od rana. Przoduje Dowódca przed szereg nie wychodź ! Więc pierwszy – Oby nam się, Panowie ! picie bez toastu to pijaństwo Następne lecą /leją/ - Byle nie pasliednij ! W ferworze walki tatar traci oko na dywanie. Na pohybel mu !”Polska Armia Jest Zwycięska !” Animusz i werwa rośnie w miarę. Łzawe opowieści o zagonach ułańskich, przeplatane odgłosami głowy uderzającej o fałdy wykładziny, podczas ciągnięcia za nogi umarł Maciej! Do umieralni z nim ! A ty tam kelner masz go wskrzesić w godzinę ! Chrystus miałby się od kogo uczyć Ech ułani !!! Dziatki nasze... Na koń, na koooń !! Krzesła pod siebie, przodem do tyłu siadają, na oklep jadą. Każdy oparcia się trzyma, oparcia szuka, bo jazda bez trzymanki niebezpieczna i pod paragraf podpada no jakże to bez..? Szable i lance i kopie, i zbroje, i hełmy ze ściany - fruuu !! Szable w dłoń !! Naaaaaaaprzód !!!! Na czele cwałuje skroś dużej sali (bankietowej) Dowódca przed szereg nie wychodź !!! Mundur rozwiany w pędzie, krzesło rży radośnie - bitwa !! Za nim konnica bezładną zgrają, krzesła pod sobą dzierżąc, narowiste trochę, ale przecie do okiełznania, w galopie przez bankietową na schody – powrót - brak paliwa. Brak wroga – pobity. Szczęśliwy Dowódca, szczęśliwa Victoria !! On - metr pięćdziesiąt – taka sama wojna... W kącie kelner jak chochoł – trza sprzątać... Jutro kolejna batalia.