najcieplej jest w cieniu obietnic
gdy słowa nie rażą niemocą
jaskrawe od tęsknot tajemnych
grożące niespełnień ślepotą
nie zszyjesz z powrotem szczerości
gdy potargana w uśmiechach
niepewna od słów w nieważkości
rozchwiane są tutaj i teraz
najzimniej w promieniach słodyczy
w złudzeniach podszytych nadzieją
bo duma złych skarg nie wykrzyczy
niech same się słowem wyścielą
zanim się w twojej głowie na nowo doprzestrzenię
i w myślach zadomowię jak zbłąkany wędrowiec
przebaczeniem omiotę każde cierpkie spojrzenie
pośród pytań zakwitnie wyczekana odpowiedź
między cieniem a światłem gesty widzisz najpełniej
nie zapalaj od złości słów co wolą niepamięc
wpisac chciałam się w życie ciągle szerzej i głębiej
czym jet wobec miłości to niewinne czekanie
kredensiku popraw błąd-niechciane razem;)a tak poza tym-ja bym ten motyw zegara odrzuciła...taki wyswiechtany mi się wydaje.To cieniem musnęło czy słońcem?;)