Gdy szlam tak lekko
wieczornym chlodu plaszczem otulona,
w wirazu doznan zamknieta
lekko zawstydzona,
zapach blekitu poranka
z soczystym smakiem czerwieni ust spleciony
w lekkiej zadumie uspil
tesknoty wzrok zamglony.
A wtedy ciezka fala oddechu
zgubiona w slonym i szerokim lez odmecie,
dotarla tam gdzie z biciem serca
splata sie chwili szczescia poczecie.
Czy to byl moment...moze chwila?
...
Swiat gdzies tu przysiadl ,lekko zmeczony
wkladajac na ma glowe dumnie
swietlisty blask nadzieji korony...