
Michał_Zawadowski
Użytkownicy-
Postów
1 159 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Michał_Zawadowski
-
Pączek rozmarynu
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Mary Rose utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
napisane raczej poprawnie, aczkolwiek brakuje mi czegoś w zakończeniu. może jednak sam pomysł na tekst wymaga pewnego poszerzenia, skonkretyzowania. pozdrawiam -
Pianista
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
myślę, że nie będzie dalszej części. Trochę urwane, bo w zamierzeniu miało być krótkie. sposób napisania rzeczywiście był zamierzony, w powiązaniu z sensem tekstu. skoro się podobał, bardzo mi miło:) pozdrawiam -
Pianista
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No co ty, super, może zbyt szkicowe, jak scenariusz na etiudę, ale bardzo mi się podoba. Trochę za mało o muzyce, taka jednostronna wizja kariery wymuszonej okolicznościami, ten festiwal szopenowski taki tylko gazetowy, ale ponieważ odebrałam całość jako szkic to mi w lekturze nie przeszkadzało. Pozdrawiam no tak, muzyka jest tylko tłem. całość jak napisałaś - to raczej szkic na przełamanie złej serii ;) pozdrawiam i dziękuję za zajrzenie -
Pianista
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
wiem, pewnie trochę prymitywne. ponieważ jednak ostatnio nic innego nie potrafię, napisałem tylko tak. -
Pianista
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Sekunda za sekundą. Minuta za minutą. Dzień za dniem. Nie patrzę na wskazówki zegarka, ale mam świadomość jak się przesuwają, wciąż krążą. Bez końca, bez przystanku. Nie lubię czuć upływu czasu. To przynosi wręcz fizyczny ból. Trzeba wtedy ciężej pracować. Wytężać siły. Klapki na oczy i do przodu. The winner takes it all. Niech inni stoją w miejscu. Nie patrzeć na boki, ale walczyć. Nawet w tak niewymiernej dziedzinie jak moja. Bo to przecież praca. Tylko praca. W czasie podróży zawsze czytam. Senekę ostatnio. O ulotności czasu. O szczęściu. Tak, Senekę lubię. Mądrala pisał, żeby nic nie mieć, a sam codziennie rano mył ręce w złotej misie, przyniesionej przez niewolnika z Tracji. Tak, zadbać o siebie potrafił. Tyle, że koniec dopadł go niewesoły. Podciął sobie żyły na rozkaz cezara. Takie życie. Przynajmniej miał odwagę. Podczas lotu nie słucham absolutnie niczego. Używanie słuchawek mogłoby zaburzać delikatną równowagę moich bębenków. Trzeba dbać o siebie. Nie wkładać sobie w uszy źródła dźwięków. Talent trzeba pielęgnować. „Zbliżamy się do lądowania. Proszę zapiąć pasy”. Ten sam co zwykle ton z głośnika. Beznamiętny. Wschodnie wybrzeże już pod nogami, wiele setek metrów pod stopami, ale to już nareszcie koniec wyczerpującego lotu przez Atlantyk. * * * – Karolku, podejdź proszę. Przedstaw się. Karolu, bądź grzeczny i nie uciekaj. – Mamo nie pchaj mnie. Mamo. Łzy. Czego chce ode mnie ta ruda, stara pani, o takim dziwnym uśmiechu. – Jak masz na imię, dziecinko? – Ka-karol. – Miły z ciebie chłopiec. Jestem ciocia Bożena. Pokaż cioci rączkę. Miękka dłoń ściska moje chude palce. – Widzisz te pudełko? To pianino, Karolku. Chciałbyś grać na pianinie? * * * – Mamo, nie mogę już, ręka mi drętwieje. – Ćwicz Karolku, przecież chcesz być pianistą. – Ale nie mogę już. Mamo! – Ale przecież chcesz? Tak Karolku? – Chcę. Nie mogę już. Mamo. – Łzy w oczach. – Nie mogę. Nie mogę. Mamo proszę. Jutro. – Nie płacz słoneczko, dostaniesz batona. Pamiętaj, musisz dużo ćwiczyć, tak powiedziała pani Bożenka. Pamiętaj, synku. * * * Duża aula Akademii Muzycznej zapełniona. Na podwyższonej płaszczyźnie z drewna fortepian. Z prawej pod łukiem ściany, w trzech rzędach zgromadzeni profesorowie uczelni. Zapomnieć o osiemnastu raptem latach i z podniesioną głową podejść na środek, do instrumentu. Tylko spokojnie. Ukłonić się, usiąść. Popieścić palcami klawisze. Przyzwyczaić nogi. Potem zagrać tak, jak potrafię. Tak. Burza oklasków. W jednym z dalszych rzędów, pod oknem, czarne duże oczy wpatrzone we mnie wżerają się w moje myśli. * * * Znowu wieczór z Anną. Może nie znowu. Nie mamy dla siebie wiele czasu. No, niech będzie. Ja nie mam. Spokojnie, przy kawie. Neony miasta. W tle delikatnie brzmi classic jazz. Przy barze paru facetów. My siedzimy przy stoliku przy oknie. Widok na Chmielną. Kocham to życie. – Wiesz Karol. Chciałabym, żebyś zagrał dla mnie. – Mam ważny koncert za tydzień, muszę ćwiczyć. Wiesz, mogą mnie wysłać na konkurs chopinowski. Ten słynny. Nie cieszysz się? Błysk oczu dziewczyny. – To wspaniale. Ale zagraj dla mnie, proszę. – Po koncercie będę grać tylko dla ciebie. Obiecuję. * * * Dwanaście lat wytężonej pracy. Tysiące godzin za pianinem, fortepianem. Dzień, when the dreams come true. Zdjęcie na pierwszej stronie gazet. Informacja na samym początku w telewizji. Łzy dumy i szczęścia w oczach rodziców. Telefon i gratulacje od Anny. Laureat międzynarodowego konkursu chopinowskiego. Ja i moja ciężka praca. Warto było. Warto jest. Kocham, kocham życie. Do góry. Patrzeć na cel. * * * – Tak kochanie, muszę pojechać. Kupimy ładny duży dom z ogrodem. Zawsze chciałaś mieć dom z ogrodem, prawda? – Wiem, że mnie nie ma ostatnio zbyt wiele w kraju, ale muszę jeździć na koncerty. – Oj, chłodno. Zresztą Helsinki to już całkiem daleka północ – Tak wiem, nie zapomnę o szaliku. – Nie, wszystko załatwione, hotel zarezerwowany. – Muszę już kończyć. Kocham cię, słońce. * * * Nie lubię czytać recenzji po występach. Po ostatnim koncercie w Carnegie Hall jakiś głupawy krytyk napisał: bez ducha. Perfekcjonizm bez ducha. Jak robot. Niepokój. Co jeżeli ma rację. Odwróci się karta. Najgorzej być upadłym aniołem, zdetronizowanym królem. Już lepiej przestać istnieć. * * * – Widzisz Pawle. Rozumiem twój lęk. Coś w tym jest. Widzisz… Tego nie uzyskasz w dzień, to rośnie gdy wsłuchujesz się w piękno, chwila po chwili, dźwięk po dźwięku. Musisz odpocząć, poszukać dystansu. Poszukać perspektywy. Nabrać głębi, oddechu. – Profesorze, ale to może jednak nieprawda… Przecież wygrywam konkursy, przecież nagrywam nowe płyty. Przecież wszyscy mnie słuchają. – Wsłuchaj się w siebie. Słońce tak samo odległe ze szczytu i podnóża. Kwiat tak samo czerwony. Dobranoc Pawle, muszę już kończyć. Do usłyszenia. * * * – Tato, mieliśmy pójść obejrzeć mecz dzisiaj wieczorem. Spędzić wieczór razem. – Nie mogę dzisiaj. Jutro mam nagrania. Zapłacą kupę kasy i muszę być w formie od samego rana. Kupię ci fajną koszulkę Barcelony. W piątek może? – W piątek masz przecież koncert w Londynie. – Rzeczywiście. Zapomniałem. Dobra, Pawełku, kończę już, odezwę się jakoś później. Ucałuj mamusię. * * * Grudzień. Kolejny grudzień z życia. Dzień umyka za dniem. Kartki z kalendarza umierają w śmietniku pod biurkiem. Mebel ze starego dębu, rzeźbione nogi i przepastne szuflady.. Tradycja, konserwatyzm. Rzeczy, które odzwierciedlają osobowość. Tak samo jak ten fortepian w salonie. Ten zadbany ogród. Pokazują, kim jestem. Dbam o siebie i swój czas. I wciąż idę do przodu. Te rzadkie chwile wytchnienia spędzane z Anną i Pawełkiem. To moja duma. Nagrania dla słuchaczy z Japonii i Niemiec. Występu w Carnegie Hall, Mediolanie i Londynie. Zostawić coś po sobie, mój sens, moje przesłanie na każdy dzień. * * * Hilton. Dwudzieste czwarte piętro. Ósma rano. America, America. Kraj możliwości, kraj dla mnie. Dzisiaj trzeba podjąć decyzję, czy podpisać kontrakt na kolejne nagrania dla Ralfa, głównego producenta Sony Music. Sam nie wiem. Zewsząd ogarniające zmęczenie daje o sobie znać. Ile to już lat. Piętnaście minęło od tego wspaniałego konkursu. Półtorej dekady życia w biegu. Tak trzeba. Mój czas jest krótki. Tylko wytrwali wygrają. Ja i moje życie. Sztuka. Być artystą. O tak, jestem artystą. Gdybym zapieprzał całymi dniami nad cyframi bym zwariował. Tak jest to samo, ale przynajmniej odróżniam się od reszty. Telefon. Anna. Cholera. Miała mnie nie rozpraszać dzisiaj. – Tak, kochanie?. – Karol... – Tak, słucham cię. – Brakuje mi ciebie, kiedy wrócisz? Mieliśmy wyjechać na wakacje. – Wiem, na razie myślę, jak to będzie. Wiesz jak jest z czasem. Ciężko. – Karol, odpocznij trochę. W ogóle nie bywasz w domu. Proszę. – Dobrze, kocham cię. Muszę już kończyć. – Proszę. – Tak, słońce. Niedługo będziemy mieli dużo czasu. Dam sobie spokój z nagraniami. Odpoczniemy. Zobaczysz, będzie wspaniale. Już muszę kończyć. Do zobaczenia. Przycisk rozłącz. Nie mam teraz siły na ciężkie rozmowy. Powoli podchodzę do okna. Piękne słońce na zewnątrz. Nowy Jork, kochany Nowy Jork. To miasto jest jak ja. Idące do przodu. Obejmujące ogromem ambicji wszystko. Z tyłu ciche kroki. Pewnie Ralf. – Przepraszam. Mistrzu, to jak, podpiszemy nowy kontrakt? – tak, to jego cichy i śliniący się nadzieją na dobry interes, głos. Powolny odwrót głowy. – Tak oczywiście. -
Szulmierz - oddalony bają od wuja Błażeja.
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Messalin_Nagietka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
wolę messkład. Jeżeli chodzi o regionalizmy czy archaizmy, szanuję je i uważam, że trzeba pielęgnować, dlatego jest ważne to, co piszesz, Messa. Sam jednak nie miałem z nimi do czynienia i stąd nie zawsze je doceniam. Miejscami przypomina mi to - może zaskakująco, bo to przecież prozaik - narrację Myśliwskiego. pozdrawiam zm -
Ogólnopolski Konkurs Poetycki im. Jacka Bierezina - nominacje ??
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Marian Koń utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Twój pies przegrałby nawet z moim Kotem. to jest prawdziwy Kot Homer. -
Uluca Cmentarna
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Dżin utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
oj, aj, nie podoba mi się. zupełnie i całkowicie. wszedłem tylko ze względu na tytuł, kojarzy mi się z "cmentarną bramą" nagłego ataku spawacza:) luźny zbiór ładnie brzmiących (oddzielnie, nie w tym mało uzasadnionym, nieprzemyślanym zestawieniu) słówek. pozdr -
cz. 2 – 005 – messkłady słoneczne
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Messalin_Nagietka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
mam sentyment do słowa rzaz, odkąd mialem okazję tłumaczyć z ang. pewien katalog narzędzi do cięcia drewna:) całość interesująca, co prawda wolę widzieć punkt odniesienia w postac konkretnego tytułu, ale tak też jest ok. jak to widzę wszystko (całkowicie subiektwnie)? każda część wiersza w jakimś stopniu podkreśla koniecznosć zamknięcia, poszukiwania pełni (zbioru domkniętego), do której powinny się zbiegać rzeczy proste - i "najmniejsze z nieprostych": w pierwszej jest to kapsuła w drugiej - ramy, lasso, szubienica. w trzeciej - zwarty szereg liczb w czwartej - "domknięta" niemoc, ziemia okrągła w ostatniej - kapsułka. każde z tych powyższych wyobrażeń ma wyraźną granicę od reszty wszechświata, własny unikalny mikrokosmos. dobrze się czyta, bo ciekawy język, co cieszy czytelnika. pozdrawiam zm -
metamorfozy
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Regina Misztela utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
tekst miesiąca :-) dobrze, że to nie jest głos za całą płeć piękną (jak ufam) :) -
Pasażer
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
tak, Asher, to felieton, rzadko piszę coś innego, miło że wpadłeś. Barbaro, skoro plusika, to miło. pozdrawiam wszystkich -
Pasażer
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
ta, kluczowa literówka. -
co sobie czytam, co sobie piszę /Jola Stefko/
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Iza Smolarek utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
ludzie to idioci, nie pokazując palcami którzy i nie wyłączając mnie. -
Pasażer
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zajęcia z socjologii powinny być przeprowadzane w komunikacji miejskiej. Autobusy, metro, pociągi. Codzienne piekło masowego transportu. Ludzkie typy. Rozmowy, bełkot, wrzaski. Niezależnie od pory i miejsca, zawsze można usłyszeć coś o alkoholu. Półalkoholicy, trzeźwi po ostatniej nocy czekają na następną. Sens życia ukryty na szklanym dnie. Maszyny śmierci z parasolkami i laskami walczące o wolne miejsce. Wylewające się cielska rozwalone na dwóch siedzeniach. Czasem przyciśnięty bokiem do szyby myślę, że powinni od nich ściągać podwójną opłatę. Dzień świra na żywo. Ludzie krążą pomiędzy siedzeniami, a to od okna, a to od wejścia. Tu za ciepło, tu za zimno. A tam wieje. - Czy mógłby pan zamknąć te okna? - Udusimy się, paniusiu. - Ale ja będę chora. Wzruszenie ramion. - Gbur. - Stara jędza. Agresja. Frustracje. Ja i ty z zaciśniętymi pięściami. Spójrz na wykrzywione twarze. Dwie wrogie grupy: ci, którzy siedzą i ci, którzy stoją, przestępując z nogi na nogę z grymasem męczeństwa. Folklor miejskiej komunikacji to nocne. Są puste, krążące o 3 nad ranem po Ursynowie, jednak czasem nie da się do nich wsiąść, jak do tych jeżdżących w kierunku Wawra i Międzylesia. Wybieram się czasem w pełni trzeźwy na przejażdżkę 608, najlepiej koło trzeciej, gdy zwykle nie jest zapchany. Autobus płynie przez noc. W środku kilka-kilkanaście par przytulonych na siedzeniach, ze trzech frajerów zalanych w trupa. Obok mnie dwie gówniary sączą redd’sa wracając z imprezy. Staję na samym końcu, przy otwartym oknie. Podmuch owiewający twarz. Pusta ulica i ja wpatrzony w ciemnoszare kontury za szybą. Ostatnio w sobotnie popołudnie w tramwaju widziałem zjawiskowego dziada, pijanego w trupa już koło 16. W niewiarygodnej pozie uczepił się poręczy i zwisał z niej przez jeden przystanek. Potem wytoczył się na chodnik i tam padł bezwładnie. Chciałbym czasem wniknąć na jeden dzień w jego mózg. O czym myślał, gdy wstawał rano, gdy zbierał na alpagę, gdy nawalił się tak, jak większość osób przez całe życie się nie upije. Główny temat rozmowy jaki słyszę w autobusach to „stary ale się wczoraj najebałem”. Czterdzieści milionów ludzi, a co drugi pijany. W przedziałach bagażowych podmiejskich pociągów już od rana na rauszu, do Ursusa, do zakładów na Olszynce. Od rana piwo. Wojak. Tatra. Tatra Mocne. Dobrze i tanio. Aluminiowe puszki znaczą zwycięski pochód siły roboczej narodu. Kto jeździ cały czas samochodem, traci kontakt z miastem, społeczeństwem, narodem. Prosta droga do alienacji grup społecznych. Prywatna szkoła, dziecko dowożone i odbierane samochodem. Zamknięte osiedle. Później dojrzewają jednostki o stępionej empatii. Jedyne co ich łączy z szarym przechodniem z zaułków Stalowej, Jagiellońskiej czy Ochoty to kolor skóry. Inne twarzoczaszki po prawej stronie Wisły, ordynarne, spłaszczone czoła i grube ręce, a jednak to w metrze spotykam największe bydło. Pod krawatami, w żakietach pchają się do wolnych miejsc. Te złe mordy, te wystające łokcie. Ta młoda dziewczyna w czarnym komplecie, pewnie na praktykach w Ernst&Young, czytająca książkę o inteligencji emocjonalnej na siedzeniu koło wejścia. Naprzeciw niej stoi mocno zgarbiony starszy facet, dłonią z drzewem niebieskich żył z trudem utrzymujący się przy szybko ruszającym wagonie metra. Dziewczyna na chwilę podniosła wzrok i spojrzała na niego. Potem wróciła do lektury. Empatia w praktyce. Na siedzeniach naprzeciwko mnie pseudointeligenci, którzy w najwyższych odruchach kultury czytają Dana Browna, Grishama i Coelho. Potem rozprawiają o tych dziełach na piętrze w korporacji, na przerwie na papierosa. Powiedz im, że to co czytają to jak Mission Impossible albo Fast and Furious w wersji książkowej, a wyjdziesz na matołka nie na czasie. Rzut oka w lustro. Plakietka z napisem „elita narodu”. Wszystko co definiuje inteligenta, to oddanie głosu na tę, a nie inną opcję. A przecież tylko zgniłe ryby płyną z prądem. Pasażer. Płynę dalej przez miasto w pięć dwa raz. Od Szczęśliwic na Pragę Południe. Na cholerną Pragę, która przyciąga podmuchem wschodu. Przystanek przy Stadionie Dziesięciolecia, wsiada pięciu przyjezdnych zza wschodniej granicy, dwóch nigeryjskich handlarzy herą. Kanar podchodzi od razu do tych z akcentem z Ukrainy. Papier nigdy się nie zgadza. Przygoda życia to przejazd z grupą hoolsów Legii wracających do Wawra, Falenicy i Aleksandrowa. Turyści jadą w kierunku Grochowa. I cały pojazd tańczy. Miasto jest nasze. Wysiadam w czwartek z metra Świętokrzyska. Już dwudziesta. Wolnym krokiem człapię na górę. Obok mnie przemykają zmęczeni dniem ludzie, z myślą o kolacji i wieczornej TV. Wjazd schodami. W powietrzu „Cztery pory roku”. Vivaldi. Dźwięki tak dziwnie brzmiące w tym zamęcie wieczoru, w półmroku jesiennego zmierzchu. W całym zabieganiu i zmęczeniu dniem. Młoda, niezbyt ładna dziewczyna o zbyt wyrazistych rysach twarzy zaciętym wzrokiem patrzy w ścianę, wywijając smyczkiem. Poniżej niemal pusty pojemnik na drobne datki. Kilkanaście minut później aleje Jerozolimskie, niemal naprzeciwko metra Centrum.. Z okna autobusu widzę mamę lat trzydzieści trzy, dziewczynkę sześcioletnią, która bawi się na chodniku skakanką. Tak dziwnie wygląda ten widok obok ludzi biegnących przez środek stolicy. Zmysł obserwacji ocala. Nadaje dystans. Otwarte oczy w dżungli miasta rejestrują niewiele znaczące zjawiska. W niedzielę wędrówka po przestrzeniach wśród zielonych drzew. Trzy głębokie oddechy. Wyrobić w sobie współczucie. Być miłym, być miłym, zanim krew zaleje mózg w ataku apopleksji. -
*** (ciężko uwierzyć w mój ciąg dalszy...)
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Anna_M. utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
czekałem ;) jak zwykle całość stanowi osobiste wyznanie peela, zapis stanu ducha oraz przebytej drogi. stwierdzenie "to niewiarygodne że można tyle czasu szukać drogi prowadzącej do źródła" łączę z zakończeniem. Powrót do natury, prostoty, tego co "jest naprawdę", przy jednoczesnym nie zapominaniu o bagażu dotychczasowych doświadczeń (bez picia wody z Lety). "żywioły, trzeba się im powierzyć" - czasem można tylko przyjąć wydarzenia, przeciwności takimi, jakie są, ze spokojem poddać się. Zachować zawsze pogodę ducha i - może przede wszystkim - nadzieję. Musi cieszyć więcej czasu, większy nacisk na "nocnogwieździstą poezję", niech owocuje kolejnymi utworami:) Podoba mi się, jak zwykle zresztą. Z drobiazgów może niemiłe zestawieni "wierzę" - "powierzyć" Pozdrawiam serdecznie:) -
Nagroda Nike - szmatława statuetka kółka wzajemnej adoracji
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Chyba rozumiem. Pozdrawiam. Fanaberka. pewnie nie :-) pozdrawiam -
czekam z niecierpliwością na moją niedzielną dawkę humoru. pojedynek na prozie dostarczył mi jej, mam więc nadzieję, że tu nie będzie gorzej.
-
Nagroda Nike - szmatława statuetka kółka wzajemnej adoracji
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
no widzisz. a to moje pokolenie, wszystko moje, począwszy od syfu na ulicy, wietnamskch handlarzy i warszawskiego hiphopu w słuchawkach mojego mp3 playera, a skończywszy na badziewnym języku z mojego podwórka, mojego bloku i mojej szarej pragi pólnoc, a i tak niedobrze mi się robiło, jak przeczytałem kilka wyrywkowych stron (całość mnie przerosła). po prostu nie widzę w tym nic odkrywczego. -
to nie chamskość
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Messalin_Nagietka utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
e? nie jestem w temacie, to w związku z czym? -
Nagroda Nike - szmatława statuetka kółka wzajemnej adoracji
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
isn't it? -
Nienawidzę siebie nienawidzę
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na divna malarka utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
hmm, Malarko;) nie podobało mi się. teksty w tym stylu zostawiam w szufladzie, bo nie mają większego przesłania, sensu, satysfakcji mniej lub bardziej intelektualnej dla czytelnika. pozdrawiam -
Soundtrack
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
witaj Malarko. Masz ogólnie rzecz biorąc rację. ten tekst to trochę szkic, jeszcze wymaga dopracowania i - przypuszczalnie - wyraźnego rozszerzenia wątków. bardzo się cieszę, że "dość fajni" itd;) pozdrawiam zm -
Soundtrack
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
no tak, tekst z pewnością nie jest dopracowany. wkleiłem go raczej na gorąco, po napisaniu, bez większych refleksji nad detalami. będę jeszcze poprawiać i dopracowywać. "wczułem się w Twój tok";) właśnie tak, zagubienie, brak schematów, brak algorytmu przetrwania. dziękuję za przemyślenia na temat tekstu pozdr. zm -
Z pamiętnika scenarzysty (1)
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
w trakcie tekstu wyraźnie się rozkręcasz, aczkolwiek mogło być lepiej. Czy powinno być subtelniej? niekoniecznie. zabrakło rozwinięcia historii, czegoś więcej. idzie nieźle, ale przydałoby się coś dołożyć. jeżeli chodzi o fakty - sam krytykuję to, o czym piszesz, a chwilę później przypuszczalnie sam staję dokładnie w tej samej roli pajaca, może tylko w nieco lepszej sytuacji niż on, bo niektórych rzeczy nie muszę udawać. nie wszystko więc jest takie, na jakie wygląda. parę drobnych błędów, aczkolwiek to nie należy do meritum, więc je pomijam. pisz więcej, popraw nieco styl, bo pomysły na pisanie chyba masz. najważniejsze są obserwacje, wzsystko się sprowadza do reality, przelanej na klawiaturę. pozdrawiam zm -
Soundtrack
Michał_Zawadowski odpowiedział(a) na Michał_Zawadowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
krótki tekst. zamierzam go kiedyś rozbudować, będę wdzięczny za ewentualne wrażenia ogólne.