jak drzewa gałęzie
trwają w niedoczasie
tu błysk, tam ciemność
mruganie,
łza...troszkę soli dla ptactwa
trwałość świadomości
szlachetne zdrowie
i kiedyś wyjście z organizacji żywych
dla świata tajemnej fizyki
sen
metabolizm rzeczywistości
byt
zostań jeśli możesz
stop lód gwiezdnym światłem
nie wiadomo skąd
konfunduje wstrząsem
jak piorun
nic już nie jest takie jak było
rodzi się zawziętość
wstręt
niechęć
i inne krwiste demony
niewybaczalne
na zawsze przeklęte
wybuchowe
mówisz masakra...cóż to zmienia...
między fizyką a duchowością
w gąszczu możliwości
przechadzam się myślami
zło ma różne oblicza
jak opaska na oczach
ukrywa istotę-nieśmiertelność bytu
cierpienia koję pustką prapoczątku
w macierzy istnienia pulsuje życie