istnienie doprowadzone do absurdu , dobrze że nie jestem juz Koalą, alkoholizm jest beznadziejny, Niedźwiedziem chyba jestem, ostatecznie
w owady się nie bawie
zawsze mówisz moja sprawa
albo kobiece sprawy
ktoś wymyślił że to cykle, gorzkie gody
ja juz nie wiem
nie upieram się przy tym zapachu
tylko mięso by nie uciekło z talerza
piżma chcesz chyba albo ryba
aluminium polecam bez powodzi
jak to sobie poukładałaś?
zastanawiam się czyś nie wilczycą...
symestaza, żelazo pod skórą błekitne
dla niektórych koniec świata
może wolisz byc wilkiem?
dla mnie krew to kwas mrówkowy
pozdrawiam aluminiowo
bestia czerwona 666 zjedzona
wyczerpany temat
w języku powściągliwych gwiazd
aby nieruchomo jak dzieło sztuki zniknąć
bez rozdrażnienia
świat róży ominąć
i zbytniego chciejstwa pokusę
biorąc pod uwagę moje przeżycia to wszystko to kit, ale wierzę od nowa nim się stanie, boję się choroby w lustrze, lustro to czasami jedyna wskazówka, punkt przemian
wszyscy zamieszani
...
w rzeczywistość
jak zjeść szklaną zupę
tak by się nie poparzyć
i żeby ona nas nie zjadła
łamigłowka
wszyscy zamieszani
w rzeczywistość
ból przypadkowy wielki
stacza mnie w piekła otchłanie
nie wiem w którą stronę iść
z bólu nabruździłbym tym diabłom "boskiej władzy"
przekląłbym i sponiewierał na wieki
zaszczuci w kolebce , powstają potwory
przeklęte niech będą te praktyki,
przeklęte a nawet przeklęte
nie mam czasu na psychozy
juz suchych liści trochę
nim zieleń pójdzie spać
kilka dni ciepłych jeszcze
nie lato i nie jesień
słońce nie pali żarem
zboża zżęte, ugorem pola
pyliste drogi w nieznane złote baśnie