Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Lefski

Użytkownicy
  • Postów

    612
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Lefski

  1. góry, moja druga miłość, której nie zaznałem zbyt, choć na chwilę, choć na krótko, choćby jeden zdobyć szczyt... obudziłaś wspomnienia Pani. Pozdrawiam - lef...
  2. Gdy mnie kochać przestaniesz przypadkiem, delikatnie - najbardziej, jak umiem - pocałuję twoje usta gładkie i odejdę, i zniknę gdzieś w tłumie. I zapłaczę, i krzyknę podchmurnie, że aż całe niebo zadrży echem i wyrzucę moje serce durne szarodziennym ludziom na uciechę… I zapłaczę, i krzyknę podgwiezdnie, aż się z mlecznej drogi kurz posypie i wyrzucę serce niepotrzebne, jak pęknięte pudło starych skrzypiec… Gdy przypadkiem kochać mnie przestaniesz, z żalu - bardziej nad sobą niż światem - na rozstaju dróg w polu przystanę i zapłaczę i odlecę z wiatrem. luty 1998
  3. Nie cierpię naszych wieczorów. Są, jak stado potworów, w oparach ciemnej szarości, szamoczące się w złości, w smutnej nieświadomości nieporozumień... Tęsknię do naszych poranków, kiedyśmy parą kochanków, jeszcze w objęciach senności, marzymy już o miłości, wszechmocy i o jasności wzruszeń i zdumień. Lefski
  4. ależ nie. absolutnie. to bez zwiątku z Pańskim komentarzem. raczej samokrytycznie. poydr. lef...
  5. jeszcze raz się kłaniam, dziękuję za słowa Lef...
  6. ukłony dla żon(y) Lef...
  7. Dziękuję
  8. jeśli serce, to jest ono to serce - rodzaj nijaki Czasami wydaje mi się,że właściwie nie wiecie, co wyrazić chcecie...
  9. . [sub]Tekst był edytowany przez lefski dnia 18-08-2004 16:16.[/sub]
  10. aż chciałoby się coś o tym napisać...że takie... że dech zapiera... ale, jak to grafomanowi przypisano, lepiej zamknę mordę w zachwycie... lef-ski
  11. Jedzą, piją i cmokają, a że ciągle jest im mało, "Danon" dać, "Danon", wołają - deserów im się zachciało! Stare żonki, pomarszczone, wylizują w kącie rondle, a panowie małżonkowie węszą wokół, niby kondle. Tu kelnerka, tam kasjerka, lub samotna, młoda wdówka, smaczny kąsek dla majsterka, byle dobrać pięknie słówka. Starą żonkę na kolację niech zajada sąsiad drogi, ja w tym czasie mam libację i deser na cztery nogi. Lecz deserku, to pamiętaj: ty masz męża, ja mam żonę! Dziurką służysz mi od święta, w dni powszednie - zabronione. Nie uskrzydlaj się zanadto, bo usłyszą skrzydeł łopot, w ścianę łbem walniesz ponadto i dla wszystkich będzie kłopot... Ej, deserku, ty kochanie, lepiej już cię wąchać z dala i omijać, bo lizanie... nie dokończę tralalala. zgryźliwie -niestety- Lef,ski Le,fs,ki
  12. aj! aj! oj! czego?! zaraz miotłą po głowie wali. przecież z przekąsem dla "śmichu" napisał. kiedy na wieczorku poezji w chicago poczytał wszyscy się szczerze uśmiali ;-))). a taki jeden Lechu z Torunia nawet piosenkę z tego zrobił. Lef-he-he-fski [sub]Tekst był edytowany przez lefski dnia 16-08-2004 07:19.[/sub]
  13. Pójdę sobie do jesieni, do czerwonej wzgórz zieleni, do liliowej wrzosów gracji. Pójdę... zaraz po kolacji. Będę smętny, jak gitara, bo już idzie zima stara, siwobroda, szaroczarna, śnieżnopłodna, mroźnogwarna. Srebrnym śniegiem nas przysypie, mrozem będzie w butach skrzypieć, upstrzy pola w czarne wrony, porozwiesza sopli szpony... Wtedy stanę się radosny, pójdę szukać nowej wiosny... W ustach kwiatów, w oczach dziewczyn, nad strumieniem, pośród leszczyn. Aż zielenią świat wybuchnie, motylami w niebo gruchnie, lampki chabrów pozaświeca. Wyjdzie lato z swego pieca, zamiesza w słonecznym garnku, uplecie mleczowych wianków, radość życia w pot przemieni, więc znów pójdę do jesieni...
  14. Nie budźcie żony panowie, nie budźcie, gdy żona śpi. Co wam też chodzi po głowie? Szacunku nie macie krzty! Komputer macie szalony, gazety, sportowe gry, nie budźcie panowie żony, nie budźcie, niech żona śpi. Pijecie zbyt dużo piwa, papieros pchacie do ust... gdy żona śpi - odpoczywa, nie łapcie żony za biust! Nie budźcie żony panowie, gdy się nie wyśpi - jest zła i biedny ten biedny człowiek, co spotka ją tego dnia. Nie właźcie do łóżka rano - po to jest wieczór i noc, nie łapcie jej za kolano... macie kanapę i koc. Każdy z was w siebie wpatrzony, myśli, że wielki jest zuch... nie budźcie panowie żony, nie łapcie żony za brzuch, lepiej napiszcie przysłowie, fraszkę lub wiersz, może tren... nie budźcie żony panowie, gdy w błogi zapada sen. Lef - rozwiedziony
  15. Słowa, słowa, słów setki, słów tysiące, jak oderwane z lica gór kamienie, słowa ostre i twarde, kaleczące, zadawają ból, niweczą istnienie... ...milczenie Słowa, słowa, słów setki, słów tysiące, jak motyle stubarwne ponad cieniem, słowa ciepłe i czułe, łagodzące, dają wesołość i uspokojenie... ...westchnienie Słowa, słowa, jak rzeki, jak powodzie, jak krające skałę wartkie strumienie. Pianą huczące kipiele na wodzie zatapiają w otchłani na stracenie... ...milczenie Słowa, słowa, jak kwiaty, jak ogrody, jak kwitnące kolorami przestrzenie. Teczą promieni kuszące przygody, niosą oczekiwane serca drżenie... ...marzenie
  16. Wiem, że są dwa rodzaje dnia: dzień dobry i dzień z rabarbarem... i obiad czasem też się ma - frytki i "jajka na parę". Konwalie wyszły (?) pytasz mnie? czy stwierdzasz fakt po prostu? Czy to czas przyszły, siostro? Nie, ja walę prosto z mostu. Ja się za bardzo nie przejmuję, obcinam czasem włosy, a na konwaliach namaluję błyszczące krople rosy. Po siedemnastej odgrzewana kappo-ppuczczino kawa-awa. Włosy odrosną jej, kochana, i z nożyczkami znów zabawa. On wyszedł. Wróci znów o świcie. Deszczowe tańce kręci z panną, ale... to przecież samo życie. Sonatę zagra prysznic z wanną. Potem znów obiad, kawa, ciasto. Dziś szkoła, jutro nie ma szkoły. Może wyjdziemy w deszcz na miasto, a może dzień będzie wesoły.. i dostaniemy bukieciki konwalii. Rozmawiać nie będziemy. Z nikim!
  17. Pozdrowienia ni stąd, ni z owąd, pozdrowienia gorące czasami. Pewnie powiesz, że mam coś z głową, bo dlaczego? Bo co między nami? Rozrzuceni po całym świecie, między nami i lądy i wody, czasem trudno tak, że nie wiecie... a wiatr w oczy, a pod nogi kłody. Bez powrotu i bez wyjątku, rozpoczynamy podróż codzienną, bez powrotu do dnia początku, w dzień posępny i w noc bezsenną. Jedni mówią do mnie "kochany" łucznik nazwał mnie skurwysynem. Czy to zagoi jego rany? Czy to oddali jego winę? Nieważne, zatraciłem wątek, bo miało być ni stąd ni z owąd. Czy to niedziela, czy to piątek? Już nie wiem, chyba mam coś z głową.
  18. Nic robić nie potrafił, więc został działaczem, pomyślał: tu usłyszę coś, a tam zobaczę, jakoś to dobrze będzie w tej polskiej krainie, gdzie miód i mleko rzeką wprost do ryja płynie. Tym szepnę do lewego, tamtym do prawego, temu rękę uścisne - jak się masz kolego ? A gdy się uda kogoś wypchnąć poza siebie, to przy korytku miejsce zagrzeję, jak w niebie. Tak sobie myślał cwaniak, sukinsyn bez twarzy, lecz nie przewidział tego, co mogło się zdarzyć. A zdarzyło się wiele - wiecie dobrze sami - i los, choć ślepy nie raz, nie dał się omamić. Nie wszystko się powiodło tak, jak było w planach i wielu odnalazło schronienie tu, w Stanach. On też przyjechał, a co ! W głowie mu nie zmącą. Tam zaczęło się robić przy dupie gorąco, a tu znów się zakręcę, kilka haseł rzucę, że dziłacz, Solidarność, dobrym wszak w tej sztuce. Lecz jednak się przeliczył cwaniak twardogłowy, bo tutaj wszystkim zwisa, tu świat dolarowy. Chcesz żreć, to dalej chamie, zabierz się do pracy, nas nie nabijesz w balon ! Myśmy też cwaniacy. I musiał, dostał nawet „piątkę”($) na początek. Chodzi też na angielski, choć nie dają piątek, a do rodziny pisze listy z wielkim płaczem, jak ciężko w Ameryce być byłym działaczem... 1987
  19. Polsko, Ojczyzno moja, ty straciłaś zdrowie, jak ciebie leczyć trzeba, ten tylko się dowie kto próbował ci pomóc. Nikt w obecnej dobie nie ma mocy, by walczyć przeciw twej chorobie. Matko Boga, co nigdy nie opuszczasz głowy i mocy twej żadnymi nie wyrazić słowy, miej litość nad twym wiernym, umęczonym ludem. Jak niejedno z twych dzieci uzdrowiłaś cudem, biedną Polskę przygarnij pod swoją opiekę, a wrogowie niech martwą opuszczą powiekę. Bądź z nami, a gdy nogę postawim na wrogu, będziemy wszyscy razem dziękowali Bogu. Ci, co niszczą Ojczyznę, niechaj ogniem spłoną, zrzuć więzy krępujące ziemię utrudzoną, nie pozwól stracić bogactw Polsce przeznaczonych, w głębi ziemi, na ziemi, w morzu zgromadzonych. Oczyść naród zbrudzony śmieciem rozmaitem, niech się wreszcie czerwona noc zakończy świtem. Niech zabłyśnie nadziei nam jutrzenka biała - tak cię prosi twój naród, twoja Polska cała... i kiedyś tak się stanie, o czym dobrze wiedzą łobuzy i służalcy, co na stołkach siedzą napisane w 1987
  20. drugi tytuł podtytuł: żeby się może pośmiali, bo wszystkie co i raz lubiom siem pośmiać (jak mówił pan majster do Jasia), bo tera to wszystkie takie poważne i te wiersze to takie piszom, że człowieka aż żal w dołku ściska... Siedzę tak sobie i myślę - czasem i mi się to zdarza - jak wiele rzeczy w umyśle kłębi się i przetwarza ! Jedne są głupie bez reszty - przykre to ale prawdziwe, mam jednak też takie teksty, że aż sam sobie się dziwię ! Przechwalać się – to nie lubię, choć cenię słowa uznania, zbyt często jednak się gubię w dzieleniu prawdy od łgania... Cóż, rozum niepolityczny, brak werwy, inteligencji, zbyt często bywam liryczny i serce ma mnie w ajencji. Nie w tym jednak sedno sprawy, czy znam się, czy mi się zdaje. Przyczynić się do zabawy, ot co! Wymyślić coś z „jajem”! Weźmy na przykład samolot: bezmyślne to bydlę, głupie, oj przydałby mu się polot... żeby tak przysiadł na słupie, jak wróbel skrzydłem pomachał, poćwierkał ćwir, ćwir, zjadł muchę, poskakał trochę po dachach i natchnął człowieka duchem... To nie! On ryczy i wyje, smrody wyrzuca w powietrze, do przodu wyciąga szyję: dalej i szybciej i jeszcze! A czasem, gdy mu odbije z dystansu kilku tysięcy, babka ze strachu się wije i krzyczy: „O Jezu, Niemcy”... I tym optymistycznym akcentem zakończę moją próbę czegoś napisania, bo widzę, że zanudziłem was ze szczętem - o! kolega już ułożył się do spania. [sub]Tekst był edytowany przez Lefski dnia 14-08-2004 07:32.[/sub]
  21. Gałczyński... mistrz nad mistrze. Aż kusi człowieka, żeby coś napisać... ale pewnie zakrzyczeliby, że plagiat. Pozdrawiam Pana Jacka Lef...
  22. Pokłon z uśmiechem - Lefski
  23. Coś w moim guście: czemuś lato takie głupie... 5+ Lef...
  24. Ależ Panie Jacku, akceptuję przeprosiny, choć nieoczekiwane i nie żądane. Dziękuję jeszcze raz za komentarz. Pozdrawiam - Lef... ps. zechciał był Pan ciekawie skomentować mój traktat drobny na rzecz wierszów rymowanych, więc może by tak pokusić się tam o ciąg dalszy L.
  25. Dziękuję panie Klaudiuszu i odwzajemniam szacunek. Pisane ani według wzoru (bo gdzie go by znaleźć) ani też jak leci. Najpierw wpadł pomysł, po czym wzięte z listy, w miarę możliwości nie pozmieniane (z pewnymi wyjątkami) tytuły ułożyłem w taki sposób, aby stworzyła się swego rodzaju treść pozornie zawierająca jakiś sens. Ale powtarzam: to szarada, to żart. Pozdrawiam - Lefski
×
×
  • Dodaj nową pozycję...