melodramatyczne wargi,
podtrzymują, by nie upadł,
by zatrzymać maleńką cząstkę,
część drugiego wersu w liście.
jak zrodzone niegdyś dziecko,
tak On trzyma się matczynej piersi,
pełen nostalgicznych obaw,
symuluje błogie szczęście.
po cóż tobie Rodzicielko,
tyle mąk niepewności niesie?
czego boisz się Boże? Tyś jest!
Ty na polu chwały będziesz!