Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mariusz Polakowski

Użytkownicy
  • Postów

    184
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Mariusz Polakowski

  1. Ładne i dobitne. Całość, ale szczególnie pająk w kościele, fast love i puenta. Tylko to "my" wprowadza niepotzrebny patos. Proponowałbym wrzucić peela w środek tej sytuacji. Na razie to on jest prorok, co stoi na skale i opisuje co widzi. Wizję? A tacy wszystkowiedzący nie wzbudzają już zaufania. pozdrawiam :)
  2. Panom Wojtkęs&Wojtkęs Bezcelowość to brzmi zachęcająco, wobec tego idziemy, z przestrzelonego dnia uchodzi światło (...) więc pobrzękiwać drobną resztką sił, zachować ten grymas a la Dumas, mrzeć jak Gwardia, bez podania tyłów i powodów, gdy bryki przypuszczają atak środkiem Traktu, nagły swąd i podmuch rani setki osób (...) asasyn z Testarossy, łowca dup i dusz, nie oszczędza nikogo i na niczym, przejeżdża się i po nas, przestrzelony dzień wyjeżdża na noc (...) co poza tym kadrem? warstwa nieprzejrzystej folii, która łączy klatki filmu, nocny upał wciąż wyje na jedną nudę, rtęć tańczy na pointach (...) więc obrywać czas, niedojrzałe owocki minut, pruć pestkami z parku (ławeczka, karzełki huśtawek, szum skręca objazdem w Tamkę - przyp. aut.) wtedy właśnie poczuć, że w każdym z nas jest od początku Trzech: niemowlę, umrzyk oraz ten środkowy [napastnik], ten bez dobrej nazwy, bez wyrazu (...) i jest to przez chwilę myśl dnia lub pomysł nocy, powód pobytu, lekki lek, transfuzja trefnych spostrzeżeń, zanim pofruniemy jako wersja imago (ten pomocny świergot słownika!) z opcją wspomagania biegu bez celu, byle dalej od bezpieczeństw doby.
  3. Ja kupuję pierwszą zwrotkę i klepanie kołder. Prawie dotykalne "coś pogrzebowego". Gdyby reszta trzymała ten poziom, to byłby sukces! Aha - i tytuł kupuję. Życzę dalszego nazywania rzeczy po imieniu w ten sposób. PS. Wiersz opisuje tzw. "codzienność", więc siłą rzeczy spodziewamy się po nim tzw. "autentyczności". Jeśli nie znajdujemy odpowiednio wysokiej jej dawki - marudzimy:( To zrozunmiałe:)
  4. Panie Marku, mamy tyle na ile się czujemy. Ja się czasami zbliżam do siedemdziesiątki ;)
  5. I w sprawie czytania i pisania nic lepszego nie mogłeś wymyśleć. Jedynie do serca należy dodać warsztat. "Ćwiczyć serce?" Hmm... czemu nie. Pozdrawiam.
  6. Mnie z kolei wpadł w ręce, jeszcze w liceum, malutki tomik perskiej poezji, coś jakby epigramaty. Zrobiło to na mnie duże wrażenie. Chociaz nie od razu. Teraz wspomina mi się dużo lepiej niż mi się czytało. Tak, teraz załuję, że oddałem komuś ten tomik... To był mój jedyny kontakt. Wiem jeszcze tylko tyle, że kiedy Persowie pisali te swoje gazele i dywany (czy nie wspaniałe nazwy dla wierszy?), to nasi do wężów się modlili w kampinoskiej puszczy, która się zaczynała pod Szczecinem, a kończyła koło Górnych Ustrzyk. Biorąc pod uwagę powyższe - uwagi Pana, Wurenie, tem bardziej miłe :)
  7. Podział pozostał po poprzednim wcieleniu tego wiersza, który nosił wtedy tytuł "Pocztówki znad krawędzi" (zerżnięty). Idea była taka, żeby podział tekstu był "pocztówkowy" (mozna go nawet w praktyce wypisac na pocztówkach i wysłać), ale jednocześnie, żeby pocztówki zachodziły na siebie, jakos się ze soba komunikowały. Długofalowo miało to dać obraz holistyczny, co jest moim zdaniem głównym wyróznikiem i możliwością tekstu lirycznego. Alem siem pomondrzył... Pozdrawiam!
  8. Jeśli miałoby być tak, że poezja=życie, to chyba tym razem wyszło: żyję, żyję i nie mogę przestać... Bardzo się cieszę. Pozdrawiam!
  9. Ja, kiedy go czytam, to gubię się w ostatnim wersie drugiej strofki ;) Ale pisało się zupełnie łatwo. Teraz nie wierzę nawet, że to ja machnąłem. To się kiedyś nazywało "natchnieniem", a teraz "niezłą jazdą" czy jakośtak. Pozdro!
  10. Wiersz naprawdę ciekawy, chociaż Geneta nie czytałem. Przywołanie go w tytule i treści zawęzi Ci krąg odbiorców, albo poszerzy krąg odbiorców przywołanego. Ryzyk-fizyk... Tak więc wiersz ciekawy, tylko, czemu tak niedbale zapisany, porzucony przez autora w pół drogi? Da się z niego zrobić lepszy. Poskrobać... Powodzenia :)
  11. No jeśli absynt powrócił na rynek, to mamy szansę stać się bohemą pełą gębą ;) E viva l'arte!
  12. Istotnie, bardzo hermetyczne wyznanie. Stąd sprawia wrażenie bełkotu.
  13. Jedna sroka - to sukces. O ile wiem, łapiąc siedem, zazwyczaj nie łapie się żadnej. Druga strofka rzeczywiście niejasna. Drożdżówki - znowu sukces. Niektórzy (w tym niżej podpisany) łykają drożdżówkę w biegu do fabryki, a spacer, zwłaszcza rano to dla nich abstrakt czysty. Czwarta zwrotka to stacja początkowa erotyku. Czy puści pan go w trasę? O piątej - to co o drugiej. Czajnik jest zwycięzcą w dzisiejszym konkursie, na Wujka "Dobra Rada". Skorzystam w wolnej chwili i też sobie pogwiżdżę... Pozdrawiam!
  14. "Jak kocha to popisze", że sparafrazuję ludowe powiedzonko. A to "ciepełko" (które udało się autorowi sprowokować mimo całego patosu, którego zakochanemu samcowi trudno jest w wierszu uniknąć) to... to dla autora największy komplement :)
  15. I Tysiąc ogrodów czeka na nas w tym mieście przyklejonym do szyby, wskoczymy na peron? do szalup? po tej stronie? mamy spore szanse przeżyć ten upadek nieziemsko, osiąść miękko, trafić na przypływ czereśni, agrestowe tsunami, deszcz na miejscu, jakikolwiek cień? pytam z nadzieją w ustach, och rovigo nie bedeker, ale zawsze, II wiersze? mocne/słabe, jakbyś piła herbatę, trasę znasz na pięć, z drugiej strony miasta wyświetlają morze, na plażę wracają rok w rok stare stada, człowiek w czapeczce szefa nie tłumaczy, jak tu nawigują z odległych żerowisk, pewnie nie wie, wywiesza białą flagę, patrzy, skacze, mors-bałtyk pozuje dziś nago, III przez szklistą skórkę sierpnia doskonale widać przyssaną do drugiego brzegu Ruś, bałtycka flota czesze włosy zimnej zatoki, zapina horyzont na szare marynarskie guzy jak na boje, moją nadwagę zwraca kształtna babka, bałtka? jej akwen! może mare nostrum... nie? jest słuchaczką IV kursu Jak zostać Nie-łotyszką, Nie-liwką, fińskim mistrzem fitness, stąd ta slowfoodowa figura, imię pieska to Patria (lub Pati), trendy są papużki, mówiące własne imię w umarłym języku, drętwieje, zwija się, zawodzi oko i ucho przyklejone do puchowej muszli, ostatni podryw, start z mokrych ręczników, V liznąć ostatnie kupki smaku, jutro tysiąc ogrodów odjeżdża punkt szósta, punkt na mapie, zegarze, trasę znasz na sześć.
  16. Myślę, że jeśli wiersz nam się nie podoba, to komentowanie tego wiersza służy tyleż autorowi, co komentatorowi. Opisywanie (nazwać=poznać) defektów uczy czegoś ich obu. Autor fabrykujący defekty stymuluje komentatora do zastanowienia się nad nimi. Komentator rozpoczyna dyskusję, w której obaj wypowiadają sądy, odkrywają nawet pewne "prawdy", do których w pojedynkę, bez stymulacji szarych komórek, nie mieliby szansy dotrzeć. I na swój sposób mogą odkryć Amerykę... Bez sporu nie ma postepu (niektórzy mówią dobitniej - że bez wojny...). Pozdrawiam. mp
  17. Natomiast Koleżanka von Maahn leje po prostu miód na me serce (jako, że Koleżanką jest, a nie Kolegą), dając dowód na to, że i wśród płci pięknej zdrowe podejście do tematu powyższego wierszyka jest obecne. Więc jeszcze nie wszystko stracone :)
  18. Zdrowa reakcja Kolegi lunatyka pozwala mieć nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone! Dziękuję Wam, Kolego. PS. Oczywiście przez ha ta hodowla. Pozdrawiam.
  19. Ja myślę, że student agronomii właśnie skojarzy warchlaka jednoznacznie - z hodowlą. Ale to chyba istotnie rzecz gustu. Mnie warchlak kojarzy się tylko i wyłącznie pozytywnie - ten hodowlany i leśny. Widzę warchlaka i jednocześnie mam go ochotę schrupać i przed schrupaniem obronić. Taka ambiwalentna gorączka... jakby PS. W płynnym przeczytaniu też tkwi niebezpieczeństwo - pośpiechu. Ideałem jest chyba wiersz, który jest "trudny"(a więc który trzeba przeczytać kilka razy, żeby cały przekaz odebrać), ale który jednocześnie przyciąga uwagę, jest ciekawy, sugestywny - co przesłania nam trudności w lekturze. I w rezultacie wracamy do wiersza wiele razy. Przynajmniej ja tak lubię :)
  20. Podoba mi się: wyrafinowany bezsens (definicja dekadencji?), parafraza cienia, podręczna czereśnia, topografia zdarzenia, ostatnia zwrotka. Nie podoba: że obraz mi się rozpada, rozkleja, rozprasza uwagę. A powinien skupiać. Poza tym c z y n i e n i e jasnowidzenia, unijne powiązania kończyn (eurokończyny?;)), wywroty ust. Pieśń bezruchu - a to z kolei ładne:) W skali od 0 do 69 ocena: 44,02. Pozdrawiam, mp
  21. Odbiór porodu, hmmm... trąci mi Freud'em. Co autor komentarza miał na myśli - nie wiem. Sonatina, nim wybrzmi, gania mi po głowie jak mucha. Że nie do mnie syczy, lecz do siebie, to wiem, dlatego "stójki" nie ćwiczę na sobie. ps. Za każdym razem, gdy pokazują w tv film Zaprudera, czuję jakbym oglądał kanał sportowy, sporty ekstremalne. Zwłaszcza teraz, kiedy nadchodzi czas łowów na białego człowieka... Czy ziarnko tego czasu nie hibernuje też gdzieś w nas? Czy możemy się wyprzeć Oswalda, skoro robimy stójkę na widok wyświetlanego kolejny raz - niczym mecz - zamachu? Skoro wlepiamy gały w to samo błoto zła, do którego kto inny przyłożył rękę... Spór o ubrudzone części ciała - to nasza jedyna odpowiedź na zarzuty. Umywamy ręce.
  22. No i dużo witaminy Bzz (tej odpowiedzialnej za dobry humorek):)
  23. Ten telewizor nie działa jak należy, przynajmniej na mnie, po pierwsze kolory - krwistoczerwony zaledwie czerwony, niebiański błękit nawet nie niebieski, dźwięk? ma zagrania, ścieżka zmienia bieg, pogrywa na wstecznym (miał być szok na bank), i szum, ten nieustanny szum, z tym też coś zróbcie, obraz: niejasne zawsze tło, kamera spekuluje jak skalpel, co ją to obchodzi, bokiem, opłotkami, zza których zabija się prezydentów, no więc! kiedy już go sięgną, to chciałbym dociec do kawałka czaszki, ledwie ujść przed wspaniale ukrwionym konduktem, widzieć swoje, mieć ładny widok na przedśmiertną maskę samochodu, oswalda i resztę, na stójkę zaprudera, wrosnąć tam jak on, z luźną wargą, śliną lęku, poczuć całkowitą satysfakcję, jak wczoraj, gdy przypadkiem odpadł z rozgrywek nasz team, właściwie po czasie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...