Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mr._Żubr

Użytkownicy
  • Postów

    2 177
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mr._Żubr

  1. Zaczęło się od tego, że napisała mi smsa. A w tym smsie, że przyjebała w balet do jedenastej rano i że czuje się, jak to się dziś mówi, jak piece of shit. No i że jutro nie ma czasu, ale że chce pogadać i że zadzwoni. Fajnie, pomyślałem, niech dzwoni. Choć nie spodziewałem się niczego dobrego po gadce z nią. Wiedziałem, że zacznie mi nawijać o swoim ni to byłym, ni to nie byłym, który jest gdzieś daleko, na jakimś egzotycznym pipidówku. Który był jej pierwszym i jedynym, i ciągnie się to już latami. Byłem pewny, że nie dowiem się niczego nowego, a tylko utwierdzę w przekonaniu, że nie wie, czego chce. Że sama nie wie, kto ją osrał. No, ale cóż poradzić, życie. Czekałem na telefon od niej. Kiedy w końcu zadzwoniła jakoś po południu i już miała zacząć wkręcać dziwne gadki, przerwałem jej. Zapytałem, czy jednak znajdzie chwilę wieczorem, bo mój nagle okazał się być wolny. Ona na to, że być może da radę. Spoko. Nie jest źle. Spotkaliśmy w pubie niedaleko od miejsca, w którym mieszka. Tym razem nic, zero dziwnej gadki na poważne tematy. Jedno piwo, drugie, jak minął dzień, średnio, chyba ujebałem studia. Ona też, tylko, że jest na tyle ustawiona w życiu, że może sobie na to pozwolić. W końcu nie każdemu starzy kupują na dzień dobry mieszkanie na Woli. Trzecie pękło, idziemy do niej. Kurwa, nie wierzę, że napisałem już tyle tekstu bez partii dialogowych, a jej gadka po tych browcach zrobiła się już dość wyluzowana. Mało waży, dużo nie potrzebuje. Kiedy weszliśmy do jej mieszkania i pozbyliśmy się okryć, wyciągnęła zajebistego, włoskiego winiacza. Wspominałem już, że jest ustawiona? Winiacza, który w naszym pięknym kraju kosztuje dobre dwie stówki. Ona ma tego w chuj, od ojca. Z zagranicy. Bo ona jest z zagranicy. To znaczy w połowie jest Polką. W połowie przejebane. Było wino, były kieliszki, zaczęliśmy pić. Najchętniej wypierdalałbym każdą lampkę za jednym przechyleniem, ale chuj, nie tym razem. Pełna kultura i stosunki międzynarodowe. Po drugiej butelce tego rarytasu miała już poważne problemy z błędnikiem. Ułożyłem ją na kanapie, przykryłem kocem i wyszedłem. Chciała pogadać, nie wyszło. Wróciłem po godzinie. Poszedłem do sklepu po zieloną herbatę z marokańską miętą. Akurat nie miała w mieszkaniu. Kiedy już zalałem wodą, usiadłem w fotelu przy kanapie, na której spała. Popijając w jej mieszkaniu herbatę w środku nocy, myślałem o platformach wiertniczych. Cóż, ciekawa perspektywa pracy na okoliczność wyjebania ze studiów. W dużym skrócie wygląda to tak, że zapierdalasz, zapierdalasz, zapierdalasz. Po roku zapierdalania masz hajs, jaki normalnie zarobiłbyś w kilka lat. Tylko co ja mógłbym kurwa robić na platformie wiertniczej? Druga herbata, trzecia, czwarta. Jebać fantazmaty. Zaczęła się niespokojnie poruszać. Za oknem było ciemno, dochodziła piąta. Poczekam tu do szóstej, żeby wrócić do siebie pierwszym lepszym dziennym autobusem, pomyślałem. Przewracała się z boku na bok, chyba się przebudzała. Miasto straszyło zza okna, choć widok z mieszkania był niekiepski. Kiedy wreszcie się uspokoiła stwierdziłem, że pierdolę, i że nie chcę tu być, kiedy się zbudzi. Zbierze jej się jeszcze wreszcie na poważne rozmowy, a tego nie chce mi się słuchać, zwłaszcza nad ranem. Dzienne autobusy jeszcze nie pewnie nie jeżdżą, ale wypierdalam stąd. Miło było, ale do widzenia, dziękujemy za wspólne ćwiczenia, przepraszamy za zakłócenie spokoju. Pogadamy sobie kurwa, kiedy indziej. Narzuciłem na siebie kurtkę i wyszedłem. Już na klatce zapaliłem papierosa. Nie jarałem prawie przez całą tę noc; w jej mieszkaniu się nie pali. Słuszna idea. Suszyło mnie nieco po tych wypitych z nią piwach i winie, zaszedłem więc do nocnego po jakąś colę. W drodze z buta do domu odebrałem telefon od Kumpla i tu pojawi się wreszcie pierwsza partia dialogowa. - Siemano – zaczyna Kumpel. - No kurwa witam – odpowiadam. - Co tam, jak tam? - Rzucam studia. - No nie pierdol! Albo czekaj, czekaj… Dobra, rzucaj, a ja składam wypowiedzenie w pracy i wypierdalamy na platformę wiertniczą. - Spoko – mówię – a co poza tym? - Albo kontenerowiec. Wrócimy po roku jako wilki morskie, cali zarośnięci. Będziemy mieli tony atomowej zimy i wtedy zacznie się balet. Albo jeszcze inna opcja. Wypierdolimy do Emiratów stawiać wieżowce. Tylko będziemy musieli pracować z Kurdami, a to są arcykurwy, co nie lubią ludzi Jezusa. Słucham go, myśląc, że to zajebiste opcje, w końcu odpowiadam: - Do Jezusa to mamy niewiele bliżej, niż oni. - Im tego nie wytłumaczysz. A wiesz co? W ogóle, to trzeba było do zawodówki iść. Bardziej by się nam teraz opylało. - Serio kurwa? Dzień dobry. - No jasne. W takim Dubaju dla przykładu, to poszukują teraz samych mechaników. I patrz, mógłbyś mieć zajebistą fuchę w wypasionym klimacie. A jeszcze jakbyś przeszedł na ichnią religię, to mógłbyś napierdalać swoją żonkę po pysku i nikt nic by ci za to nie zrobił. Wiesz, normalnie gasisz kurwę strzałem w ryj. Myślę. Mówię: - No, to bez kitu trzeba było iść do jebanej zawodówki. Ale człowiek kurwa miał ambicję. Ale stary, po chuj tak naprawdę dzwonisz do mnie o tak kurewskiej porze? - Wiesz, jakiego murzyna przed chwilą urodziłem?! Kurwa stary, Jah-Jah normalnie.
  2. Nieporadne. Chuj pisze się przez ch. Zawsze.
  3. Dymka na dwa serca... ; ) Da się przęłknąć. Nie wypluwać!:)
  4. Ten 'wiersz' już tu kiedyś chyba był, tylko pod innym nickiem. Zachowanie to samo. Widzę, że mamy powrót na orga. No i bardzo dobrze, przynajmniej będzie weselej.
  5. klei się do mnie dym dym jest w biedronce na mokotowie i w metrze na stacji wawrzyszew widziałem twoje konwersy ale to był tylko kurz ze śniegiem więc konwersacja wykluczona klei się dym klei się dym czerwona kartka w kolejnym z rzędu i same ubytki pomysłowości
  6. Ta, ale chyba nie dziś. Zwłaszcza emotikonicznie. Zaraz wrzucę wiersz na bloga, przyjdzie mój kolega i powie, że smęcę.
  7. klei się do mnie dym dym jest w biedronce na mokotowie i w metrze na stacji wawrzyszew widziałem twoje konwersy ale to był tylko kurz ze śniegiem więc konwersacja wykluczona klei się dym klei się dym czerwona kartka w kolejnym z rzędu i same ubytki pomysłowości
  8. Kocham takie tematy, kocham:)
  9. Taka sobie... fraszka. W pamięci raczej nie zostanie, ale napisane sprawnie, sprawnie pomyślane. Spoko.
  10. Podpisałbym się pod "Do nieba wzięci" i "Gdy zostajesz...". Moje ulubione teksty Grabarza. Na chwilę obecną. Choć to się chyba nie zmieni, bo również nie słuchałem już hohooooo, albo i dłużej.
  11. niemal sto lat temu tak samo mówiono gdzieś w okolicach Krakowa ;) ech. "Niech przemycę trochę warszawki pod językiem. Naucz mnie pisać o miłości z dystansem i cynizmem." i co ja mam powiedzieć?? znam osobiście jednego cynika. jest typowym przykładem farszafki - Warszawiak napływowy. te Bugi i Narwie aż rwą się do nas. albo i porywiste Wisłoki... popieram Messę. /b To dobrze, na pewno jest mu teraz cieplej na serduszku.
  12. Ja też, po tyskim. a ja po kawie :( pozdrawiam Żubra i ostatnią zwrotkę :) Żubr też. Zwrotka - nie wiem.
  13. Moim zdaniem temat w miarę poważny. A czy utwór również, to już inna sprawa.
  14. Przepraszam, Michale, ale strasznie zabawnie czytasz:)
  15. Nie, to tylko nabijanie się z Messalina, ten 'luzizm'.
  16. Czytałam, dziś... po/okocim ;l Ja też, po tyskim. Królewskie wolę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...