Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

anna_rebajn

Użytkownicy
  • Postów

    1 430
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez anna_rebajn

  1. Kawałek nieba tylko sobie chcę zatrzymać sufitem domu go odebrać innym oczom by oprawione w stare ramy ślepych okien podglądać nocą w muzyce sennej pustych ulic zgubić oddech jak szary gołąb zwinąć skrzydła poszarpane by się rozpłynąć tak jak kropla w studni nieba jak nocny grajek i być i nie być w jednej chwili i przestrzeni zgubić i znaleźć swoje miejsce tak po prostu i nie czekając że się wszystko wokół zmieni wciąż szukać mostu kawałek nieba taki mały jak stokrotka pachnący wiatrem co ucieka w świat przed słońcem chcę chronić w sobie tak jak dom gdy tuli dziecko skulone w kącie i wiem że więcej niż potrzeba nie ukryję przed inną dłonią co już sięga po swój fragment że można tyle w sobie zmieścić i zatrzymać ile się pragnie
  2. Dziękuję marti. Wprowadziłam drobne poprawki. Z pewnością jeszcze poprawię, bo za każdym razem kiedy czytam ten wiersz jeszcze się o coś potykam. Ale cieszę się z twojego komentarza, bo mobilizuje mnie do poprawienia tekstu. Anna
  3. Nie zaglądaj w szare okna moich oczu kiedy z deszczem wypłakując słabość chwili przemoknięta wypatruję na chodnikach śladów zimy która dotnie pejzaż smutny pojesienny kryształową delikatną ścieżką palców i przemieni tak jak malarz martwe płótno w obraz parku daj odpocząć na alejkach pełnych liści które dla nas ktoś w witrażach zaczarował i odnaleźć nieskończone źródło ciszy i w nim schować nie pytając dajesz więcej niż potrzeba tylko oddech zdradza myślom że tu jesteś które przystań tak jak statki odnajdują w twoim swetrze między nami trochę światła i przestrzeni w bladej szybie z której czytać można wiersze gdy oddaje z wczesnym świtem spokój zimy w nasze ręce
  4. Spodziewałam się, że wiersz się nie spodoba, bo to pierwszy jaki napisałam bez rymów. Czyli w formie całkiem dla mnie nowej. W takim razie bardzo się cieszę. anna
  5. Dotykam teraz świata inaczej niż kiedyś nie umarłam choć śmierć przeszła obok i nie żyję jak dawniej jak wczoraj zaledwie nie tęsknię za sobą stare wnętrza otworzyły się na nowo odkrywając przed oczami nagie ściany w pajęczyny ubierając widok z okien jak świat w ramy przyszłość widzę dziś wyraźniej tylko bliższą pięciu palcom którym dotkąć się pozwala więc dotykam delikatnie jak klawiszy by wciąż grała nie chcę jeszcze się zatrzymać i oglądać w lustrze widzę tylko teraz i za chwilę więc odbicia będę szukać tylko w oczach póki żyję
  6. Przekroczyłeś granicę gdzie dotyk nie boli a boli milczenie bliższy teraz niż kiedyś jak nigdy daleki *** Widok z okna twojej kuchni się nie zmienił rok już minął tylko karmnik chyba umarł razem z tobą garstka wróbli nie chce wracać już do domu zbyt pustego by zatrzymał choćby zapach ziaren chleba trawnik budzi się do życia tak po prostu jakby wiedział że czas nigdy się naprawdę nie zatrzymał może tylko rozmawiamy teraz częściej kiedy słuchasz jak tęsknotę zmieniam w ciszy długie wersy
  7. Dziękuję za komentarze. Wiem, że daleko mi jeszcze do poezji, ale cieszę się, że wiersz się spodobał. anna
  8. Tylko raz się zatrzymam by posłuchać jak śpiewasz w starym mieście latarniami przygasłymi w cieniu ulic wymiecionych już z kamieni spojrzę w niebo które nocy się nie boi pozazdroszczę szarym kotom ciepłych dachów z dachówkami szczertniałymi ze starości potem pójdę krętą ścieżką krawężników szukać echa co zniknęło tuż za rogiem nie zobaczę nietoperzy w pustych bramach drzwi zamkniętych zimnym kluczem srebrnej klamki nie ucieknę jeśli tylko mi pozwolisz z płaszczyzn murów sciągnąć księżyc z bladym światłem
  9. I nic że nie po równo nogi wszystkim dane z piętami gładkimi jak dziecinna piąstka że zginać się nie chcą chociaż ledwie wczoraj pokonały przecież cztery duże schody że popatrzeć z góry nie da się na mrówki kiedy wokół widać równe brzegi nieba a przecież mówili że to świat się zmienia a to tylko ciała różne perspektywy że ze świtu na świt słońce jakby bledsze gasi lampki w oczach zamiast je zapalać i że ptaki ciszej z dnia na dzień śpiewają bo uszy nie słyszą że pora umierać dawny atłas skóry jak zniszczona mapa coraz więcej ścieżek ze sobą krzyżując maluje wciąż obraz wszystkich dni minionych z mimiki i gestów odczytując przyszłość nic że nie po równo dane żyć umierać kiedy palce drobne jak wierzbowe witki jeszcze chcą rozdawać dotyk drżący wiatrem który czas z zegara tak jak szyszki strąca
  10. Nie musisz przecież się odzywać wyczytam pośpiech z gestu dłoni i w siatce zmarszczek znajdę ciebie choćbyś się nie wiem jak w nich schronił znamy się chyba już za dobrze ścieżki uśmiechu bruzdy zmartwień stworzyły dla nas obraz twarzy i odcisnęły w oczu mapie czasem spoglądam tak po prostu by sprawdzić ile znam na pamięć słów co zniknęły pod powierzchnią ciszy w spokojnym oceanie małe pająki zawsze będą w milczeniu sieci dla nas plątać więc tak jak wtedy pierwszym razem jak w lustrze w tobie się przeglądam uśmiechasz się choć ust kontury nie drgają nawet o milimetr kiedy połówki myśli tworzą księżyca znaną dobrze bryłę i tylko może chleb na dwoje nie całkiem równo połamany mógłby powiedzieć o nas więcej niż dziś o sobie wiemy sami
  11. Nie chcę być tylko twoim cieniem ćmą która wspina się do światła i choćbym znała wszystkie nuty nie będę tańczyć jak mi zagrasz kamieni z drogi nie usunę choćbyś potykał się co chwilę chodników z trawy nie wysieję pod poranione stopy żwirem w kątach nie będę szukać myśli kiedy się ukryć chcą przede mną ze świecą w dłoni nie podejdę jeśli ci bliższa będzie ciemność i może raczej będę obok nie całkiem blisko nie daleko byś po mnie sięgnąć mógł półgłosem jak co dzień sięgasz po chleb ręką i może będę tylko domem ciszą jak słomą zadaszonym z drzwiami jak okno otwartymi na wszystkie cztery świata strony i może kiedyś bez wysiłku zapomnę siebie tak po prostu by nad przepaścią wokół orbit odnaleźć przestrzeń pełną mostów i będę wiosną zimą latem jesienią szaro-koralową może lecz nie wiem nie na pewno dzisiaj masz tylko mnie i słowo
  12. Nasza wiosna tak dawno za nami w prostej sukni z uśmiechów najczulszych co dojrzały jak ogród z wiśniami i przylgnęły szczęśliwe do duszy cóż że sierpień się skończy za chwilę dłoń się zmniejszy skurczona od zmartwień zobacz jesień już cieszy się na nas gdy zrywamy z kolejnym snem kartkę choć kalendarz wciąż mniejszy i mniejszy plecy proste a jakby nie nasze a my wciąż się widzimy wśród wierszy co się złotem w nas mienią jak piasek jeszcze plażę zdążymy usypać w cudzysłowach zamkniemy kalendarz i znikniemy a wraz z nami wyspa którą dzisiaj jest dane nam zwiedzać
  13. Nie usypiaj mój syneczku szkoda łez do poduszek w drobnych dłoniach je przytulać spójrz jak księżyc się uśmiechnąć bardzo chce chociaż czoło jeszcze marszczy w ciemnych chmurach jeszcze wspomniesz te warkocze uplecione z słów co nocą się wkradają tak uparcie w sploty ciszy co złączyła nas jak dłonie wykręcając aż do bólu wszystkie palce nie usypiaj kiedy noc ci jest straszniejsza niż ocean hardym wiatrem potargany a pokażę Ci syneczku obraz nieba wciąż na nowo bladym słońcem malowany i nad brzegiem stanę z tobą wszystkich światów które łączą się na chwilę w jeden ranek jak ziarenka wewnątrz żywej piąstki maku chwilę później tak swobodnie rozsypanej nic się nie bój a twój portret przygotuję z pędzlem życia który ciężki jest od farby byś spokojnie później zmieniał w nim kontury oprawiając tylko w nieba jasne ramy jeszcze chwilę tu postoję jeszcze moment w cieniu myśli uspokoję tylko oddech i odejdę zostawiając wszystko tobie tak daleko jak potrafię i jak mogę
  14. Stanęłam w miejscu wiem na pewno w znaczeniach słów zgubiłam myśli a wokół ciemno tak i pusto że chociaż jestem wszyscy wyszli nie widzi nikt i nikt nie słyszy melodii głuchej niespokojnej co zamiast śmiechu chce do bólu ogarnąć ciało nieprzytomne ktoś mówi cisza taka w tobie że możnaby się w niej zatopić a ja już nie wiem nie rozumiem dokąd w pośpiechu niosą kroki w przestrzeni świata tak małego że z garścią ziemi dłoń pomieści świtem rozpalam knot nadziei żeby rozjaśnić wnętrze pięści która wpisuje mnie w zwyczajną historię życia przemijania z ludźmi co kręcą się i tańczą jak ćmy motyle w czasu ramach kiedyś założę okulary żeby dokładniej widzieć wszystkich którzy wtopili się w mój pejzaż w odcieniach życia zanim wyszli jak wierzba byłam jestem będę cień pochylając coraz bardziej by się rozpłynąć zniknąć w ziemi tworzącej myślom tło w obrazie
  15. Dziękuję za pozytywne uwagi :-),ale aż się boję, że jak tylko się odezwę, zaraz nożyce się odezwą (czyt. K.A.M.) ;-)). Pozdrawiam ciepło. Anna
  16. List do przyjaciela Nie na darmo ktoś poplątał nasze ścieżki pokrzyżował proste drogi przeznaczenia one tylko połączyły się na chwilę by pomieszać w nas refleksje o marzeniach czas nie zdoła całkiem zgasić wszystkich iskier co zostaną w tobie we mnie jak wspomnienie może kiedyś twarz pochyli się nad twarzą żeby sczytać wspólne wersy zrozumieniem może aury takiej jasnej wcale nie ma w ciele ludzkim aż do szpiku aż do kości przesiakniętym zwyczajnością dni podobnych głodnym wiary i nadziei i miłości spokój myśli kiedyś zniknie budząc burzę żeby sztormem zmienić kursy naszych sterów inne porty bedą czekać na powroty i poginą wspólne drogi pośród wielu strach ma oczy takie wielkie bo się boi że zrozumiesz jak go zniszczyć można łatwo więc nie lękaj się przemierzać oceanu bo on zawsze będzie pełen czyichś statków czas zatacza wielkie koła nad głowami osaczając zbyt gwałtownie gdy opada jak kurtyna co zamyka dla nas teatr by tańczyła przed oczami smutna prawda
  17. Pozwól mi ogrzać się od siebie rozpalić płomień z kilku iskier w kominku myśli go rozniecić niech płoną wszystkie pozwól oglądać twoje ślady na łąkach śniegiem malowanych zeskrobać z trawy łzy zmarznięte i tańczyć dla nich pozwól bez słowa się omijać z chodnika zebrać kształty cienia w muzyce słów go odnajdować i w nuty zmieniać pozwól mi płonąć tylko w ciszy jak o zachodzie płonie słońce które przelewa w studniach jezior swe łzy palące ja przecież kiedyś cię podniosę w okruchu chleba płatku liściu by zbudzić śpiące jeszcze wiersze co śnią w ukryciu pobiegnę drogą wprost przed siebie nie znając miejsca przeznaczenia żeby napatrzeć się do syta i nie oceniać wyprzedzę cię tuż nad przepaścią by w progu zgasić czas zatrzymać żeby obejrzeć się nim zniknie ta jedna chwila pozwól
  18. Cały czas nad tym pracuję. W porównaniu do moich wierszy sprzed roku, ten jest o niebo lepszy, w porównaniu do tych, które mam nadzieję, napiszę za 10 lat, będzie nijaki. Wszystko jest względne :-). Myślę, że wiele się sprowadza do sposobu formułowania myśli - moje wiersze nie są nowoczesne, ale też nigdy nie będą, bo po prostu dobrze się czuję w tym, archaicznym trochę, stylu. Dzięki za komentarz. Anna
  19. Ponieważ niespecjalnie mnie skrytykowaliście, więc na razie nie mam się do czego odnieść i dziękuję zespołowo - i każdemu z osobna - za przeczytanie wiersza i komentarze. Pozdrawiam serdecznie. Anna
  20. Mogę być kamieniem na zielonym polu albo śmiać się tęczą w filiżance z rosy lustra jezior pieścić kielichami lilii lub zmienić się w gałąź wiecznie chwiejnej brzozy mogę być i nie być córką siostrą matką zapowiedzią dębu pośród różnych nasion z których kiedyś róże storkrotki i chabry wyrzucone w ziemię z małą piachu garścią wszystkim jestem niczym między ziemią niebem przenikając słowo co z listu wypadło patykiem rozgarniam okruchy pamięci żeby odkryć siebie którą byłam dawno co trzeba do startu zostało już dane początek dla wszystkich tak samo gotowy mogę świat odgadnąć w bujanym fotelu albo zostać w miejscu przemierzając drogi świat poskładać z ludzi nigdy nie mijanych lub ominąć wszystkich dzieląc niby słowem ręce pokaleczyć stawiając wciąż ściany które przecież nigdy nie staną się domem mogę się uśmiechać nie śmiejąc się wcale wypłakać ocean nie znając rozpaczy mogę żyć na niby żeby nie umierać wszystko wokół widzieć i nic nie zobaczyć
  21. Nasze światy zginą z nami ślady w śniegu się roztopią może buty tylko będą dłużej wierne naszym stopom kilka starych fotografi na dnie szuflad pozostanie także martwych coraz bardziej bo i w nich zastygnie pomięć małe światy pełne ludzi przez przypadek spotykanych słów co padły niepotrzebnie kroków w kadrach zatrzymanych pełne myśli zawstydzonych nieodkrytych nigdy pragnień budowane z drobnych zdarzeń co dla kogoś były ważne małe światy architektów nieudolnych nieuważnych nigdy nie dość doskonałe by je w porę zauważyć.
  22. I właśnie po to tutaj jestem, żeby wychwycić błędy, których sama nie zauważam. Przy następnym wierszu będę to miała na uwadze. Ostatnio przeglądam poezję, żeby zobaczyć jak językiem posługiwali się uznani poeci, ale z reguły nie wczytuję się głęboko, bo boję się kalkowania stylu. Jestem dopiero na początku, więc może kiedyś uda mi się odnaleźć absolutnie własny styl, chociaż myślę, że w poezji trudno nie znaleźć podobieństw używanych środków. Dziękuję za komentarz. Anna
  23. W zakamarkach niepamięci nietoperze starych wspomnień skrzydła dawno potraciły, by nie wrócić nigdy do mnie. Strach utonął w oceanie pełnym mroku tak gęstego, że oplątał liczne chwile, nim je wydobyłam z niego. Pytasz czasem, czy pamiętam, że nam było niecudownie, z zachmurzonym niebem domu, jakby na nas złym ogromnie? Czy pamiętam oddech ciszy, która szarpiąc mrok nad nami, w koc niepokój zawijała, żeby budził nas nocami? Los wygładził później taflę, wyprostował linie zmartwień, by nie wracać już do niego, żeby było trochę łatwiej. Nic, że było niecudownie. Nietoperze śpią na strychu. Pośród łez niewypłaknych, co utknęły w niemym krzyku. Oczy widzą najjaśniejsze, spośród szaroburych wspomnień, by rozświetlić nimi inne, których nie da się zapomnieć. Kilka monet pozostało, co wartości nie straciły. Czas ucieka coraz szybciej... Chodź, pochylmy się nad nimi.
  24. Dziękuję! Cieszę się, że Ci się podobają. Pozdrawiam ciepło. Anna
  25. Też bym taką chciała, ale wątpię czy taka w ogóle istnieje. Może spróbuj sam ją napisać, czego życzę Ci serdecznie. Anna.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...