
Dominika Iks
Użytkownicy-
Postów
665 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Dominika Iks
-
ławeczka w ogrodzie (od strony zachodniej)
Dominika Iks odpowiedział(a) na Dominika Iks utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
wieczór pod klonem dotyk skrzydeł komara bąbel na udzie -
Cienia u mnie pod dostatkiem (strona zachodnia domu), poza tym pod jabłoniami zawsze można hamaczek. Tylko igły z iglaków rosnących pod nimi wbijają się w pupę. Z ławeczką gorzej,ale jest leżaczek, przesuwany w pogoni za słońcem, no i fotele. Ale jest coś jeszcze- kawałek nieba, w sierpniu z widokiem na Wielki Wóz. Dzisiaj bezchmurne.:)) A wspominałam o komarach?
-
No, przemysł spirytusowy równeż gnębi konkurencja,więc wszystko trzyma się kupy. Logika jest, nawet ta pokrętna.
-
W ogródku to mi najlepiej rośnie klon , papierówki i chwasty. Jak była pora pielenia, to nad grantem siedzialam i nie mialam czasu walczyc z chwastami. A teraz to nawet mi z nimi dobrze. Podkosi sie raz na jakis czas i jest to nawet bardziej zielone od tego,co kiedyś trawą się nazywało. Poza tym mam bardzo dobrze prosperującą hodowlę ślimaków. Są też śladowe ilości jakiegoś kwiecia. Wyjątkowo wytrzymale okazy, bo i z chwastami i moimi ślimakami doskonale dają sobie radę. Zatem przeprowadzam naturalną selekcję gatunków. Do tego kilka świerszczy (nieźle dają w nocy) i jakieś jeże (tranzytem).Jak widać jest dość spory tłok. Dzisiaj podejmuję próbę bez skarpetek...he he. Ociepliło się.
-
A ja od 2 nocy śpię w skarpetkach..ha ha...marznę i jako ciepłolubna straszecznie wyczekuję słońca. Może to przez zbyt małą warstwę izolacyjną. U nas wietrznie i chytba ciągle zimno. Chociaż dzisiaj rano,jak wyszlam do ogrodu, to (o dziwo !) nie miałam gęsiej skórki!
-
No tak, masz zapewne na myśli stan alfa. Pamiętam noc, kiedy co 5 minut podbiegałam do laptopa,aby cos zapisac. Potem ponowny odpływ i znowu pani Agnieszka uruchamia urządzonko. Ale potem stwierdziłam, że to straszeczny gniot. I to z zakalcem! Ale ja, jako diabelny kinestetyk, myślę w ruchu. Chadzam z problemami. W żadnym razie nie robię tego siedząc za biurkiem.
-
Nie wiedziałem, że do bizonów strzela się z ambony? Do tego jeszcze tytuł: "Bezradność"... chyba, że o to chodzi: płacz na ambonie - na na celowniku bizon ale rolniczy Pozdrawiam :) Taaa, ta wersja zdecydowanie pyszniejsza!
-
Heh... :) Połechtałeś mnie deczko, co ja mówię, bardzo bardzo! Taaaa... Kupuję! A wiesz... jak jest flauta, wtedy cudnie się leży na łódce, nosem zadartym w chmury i odpłyyyyywwwwaaaaa. Najwyżej powrót na pagajach :)chyba, że pod silniczkiem,ale to dyshonor dla prawdziwych żeglarzy. Chyba sama sięgnę znowu do haiku.
-
Heh...jesteś dla mnie niezwykle łaskawy! Żeby nas nie posądzono o to, że prawem kolesi tworzymy Towarzystwo Wzajemnej Adoracji :)) Mam ADHD, i uwierz, walczyłam ze sobą, żeby akcji zbyt nie popychać do przodu. A zakonczenie jest zaskakujące, to obiecuję. W końcu kobiety to istoty wielopłaszczyznowe :))Nawet z dupy wołowej można zrobić kobietę wampa. Ale Ania ma rację..chyba za bardzo się pospieszyłam, przecież ja ten tekst, ku uldze zwierzyńca i dziecka ,ukończyłam w minionym tygodniu zaledwie. Jeszcze dzisiaj dom odgruzowywałam po tym kilkudniowym zapuszczeniu.
-
Jak podewrwać faceta - Szkic !
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zajrzę, potem :) -
Wiem, pierwszy fragment jeszcze mało wyjaśnia. Ale uwierz, miałam o czym napisać. Poczekaj do końca! Będzie tego kilka odcinków. A poza tym liczyłam na większe baty :))
-
To był ciężki, pracowity dzień. Pośpiesznie zaparkowała na podjeździe, nie zważając na to, że znowu wpakowała się na rabatkę z cyniami. Cholera, pomyślała, po co je tutaj nasadziłam! Powinny wyżej rosnąć, nie mam czasu na precyzyjne zabawy w parkowanie. Wysiadając z auta poczuła ulgę. Duszno jak diabli, a w samochodzie jest jak w piekarniku. Nie lubiła włączać klimatyzacji. Wyjęła z tylnego siedzenia wiolonczelę. Spojrzała w niebo. Z obawy przed zbliżającą się burzą zasunęła szyby i wybiegła na schody prowadzące do jej domu. Otworzyła drzwi. Wchodząc do wnętrza powitał ją przyjemny chłód oraz dwa wilgotne nosy plus pełen wyrzutów miauk wygłodniałego persa. - Czekajcie, tylko zbiorę myśli!- zagaiła do swych pupilów. Wiolonczelę postawiła w salonie i już mogła zająć się podopiecznymi. W kuchni napełniła dwie emaliowane miski suchą psia karmą. Do trzeciej nalała zimnej wody. Nie musiała już wołać nosów, same rozdzieliły pomiędzy siebie zastawę. Jeszcze należało zająć się łaszącym i ocierającym o jej nogi czarnym futrem. On już nie płakał, on żądał natychmiastowego zajęcia się jego pustym brzuszkiem. - Jonatan, już, moment! Jakaś kolejność musi być!- otworzyła lodówkę. - Cholera, pusta!- zaniepokoiła się- nawet ludzkiego żarcia nie ma! Jutro muszę zrobić zakupy, bo zginiemy z głodu, albo ja was będę musiała zjeść- zaśmiała się, zwracając do kota. Ten jednakże nie zrozumiał powagi sytuacji, był głodny. Na szafce znalazła jeszcze jedną puszkę karmy, której kocur nie lubił. Niepewnie sięgnęła po nią i otworzyła. Brązową papkę włożyła widelcem do płaskiej miski persa. - Trudno, albo zadowolisz się tym, albo przerzucasz się na psią karmę. Wybieraj! Na otarcie łez mogę zaproponować ci deep z wytrawnego wina, może lepiej ci pójdzie. Postawiła miskę na parapecie. Kot niewiadomo kiedy, już tam się teleportował. Zanurzył pyszczek w misce i ze wstrętem potrząsnął nim. Potem z wielkim wyrzutem spojrzał na swoją panią. Natychmiast wyprostował się, a z jego ryjka wydobyło się pełne pretensji miauczenie. Mrauuu! - Szybko jedz! Musisz jeszcze zaliczyć ogródek, ja nie mam dzisiaj czasu. Twoich skarg i wniosków wysłucham innym razem! Kot nadal patrzył się na nią wzrokiem pełnym żalu, jakby mówił „Przecież wiesz, że jeśli czegoś nie lubię, to nie jem!” Ona jednak zignorowała to wymowne spojrzenie. Wyżły właśnie skończyły swój posiłek. Wypuściła je do ogrodu, który znajdował się na tyłach domu. Rzuciła okiem na ogród. Rosnące w nim rośliny za bardzo się rozproszyły tworząc chaos. Było ich zdecydowanie za dużo. Nikt ich w tym roku nie pilnował i porozrastały się walcząc wzajemnie o przestrzeń. Trawnik zdecydowanie wymagał już strzyżenia. Jutro poproszę chłopaka z sąsiedztwa- pomyślała, zdejmując sporych rozmiarów ślimaka z krzewu róż. Krzew kusił czerwienią swych kwiatów. Pochyliła się nad jednym i delikatnie zanurzyła w nim twarz. Nie pachniał. Był tylko piękny. Zostawiając otwarte na taras drzwi pobiegła na górę. Odkręciła kurek z ciepłą wodą, zatkała korkiem wannę. Po chwili zmiana decyzji. Nie ma czasu, tylko szybki prysznic- pomyślała. Spuściła wodę w sedesie i po całym domu rozległy się głuche dźwięki wydobywające się z rur. - A niech to! Coś z tym trzeba zrobić. Chyba rury nie powinny tak grać. Trzeba będzie poszukać jakiegoś hydraulika, albo innego magika od rur. Wiedziała, że te sprawy wciąż ją przerastają. Konserwacja, naprawa wszelakich urządzeń w domu, to była jej pięta achillesowa. Nie miała zielonego pojęcia jak szuka się hydraulika, albo czy po kominiarza się dzwoni, czy też sam przychodzi. Podobnie było z wszelkimi sprawami finansowymi. Na parapecie w sieni piętrzył się stos pism urzędowych: banki- jakieś oferty lokat, kart kredytowych, pisma z firm ubezpieczeniowych. Raz na jakiś czas dawała ten stosik Joannie. Ta, jako agent ubezpieczeniowy, przeprowadzała selekcję. Wskazywała, co wyrzucić do kosza, czym i jak należy się bezwzględnie zająć. W swej bezradności kompletnie poddała się. Nie czyniła żadnego wysiłku, aby jakoś samodzielnie to okiełznać. Liczyła na pomoc innych. Spojrzała pośpiesznie na zegarek. Osiemnasta. Mam jeszcze godzinę czasu- pomyślała. Zrzuciła z siebie ubranie i wepchnęła do pojemnika na brudną bieliznę. Teraz szybki skok pod prysznic. Początkowo jej głowę zaprzątała niezliczona ilość myśli. Jednak przyjemne strugi gorącej wody sprawiły, że odprężyła się i zatraciła w stanie niemyślenia. Nie czuła upływu czasu. W pewnej chwili ocknęła się. Ojej- pomyślała- przecież muszę jeszcze wysuszyć włosy, ułożyć je, umalować się! Wyskoczyła spod prysznica i zabrała za czynności pielęgnacyjne, których nie lubiła, bo w jej poczuciu pochłaniały za dużo czasu. Nie lubiła operacji, które wymagają precyzji. Wszystko robiła szybko. Po wyjściu z łazienki, podrasowana, pobiegła do sypialni. Bez namysłu wybrała obcisłą, podkreślającą jej szczupłą sylwetkę, krótką, lśniącą grafitową sukienkę, w której czuła się bardzo kobieco. Jeszcze tylko wybór odpowiedniej bielizny. Otworzyła szufladę komody i bez namysłu sięgnęła po grafitowe pończochy. Zmiana decyzji- za gorąco- pomyślała. W końcu na dworze jest duszno, a nogi ma wystarczająco opalone. Pogładziła się po łydce, sprawdzając, czy dobrze jest wydepilowana. Zamknęła oczy. Dotyk… Usiłowała sobie przypomnieć dotyk Jego dłoni muskających delikatnie jej uda i łydki. Szybko otrząsnęła się z tego snu na jawie. Teraz nie, nie ma czasu. Jeszcze tylko rzuciła wzrokiem w kierunku wiklinowego kufra, stojącego w rogu sypialni. Sięgnęła po naszyjnik z czerwonych korali. Z trudem zapięła go lekko nadłamując paznokieć. Małe zapięcie sprawiało, że zawsze potrzebowała Jego pomocy. „Zawsze będziesz potrzebowała mnie”- przypomniała sobie Jego słowa, które ze śmiechem wypowiadał, kiedy prosiła go o pomoc przy nałożeniu naszyjnika. - Cholera!- powiedziała głośno i z wyrzutem- Ja ciągle potrzebuję Twojej pomocy! Czas się odpępowić. Jestem kompletnie bezradna, słyszysz?! Przyjrzała się swoim dłoniom, paznokciom. Jest dobrze- pomyślała, sięgając po pilnik i wyrównując lekko nadłamane obrzeże zawsze wypielęgnowanych paznokci. Spojrzała w lustro. Naszyjnik za bardzo kusił swą głęboką czerwienią. Uznając go za zbyt wyzywający pośpiesznie rozpięła go. Pośpiech sprawił, że przyszło jej to z wielkim trudem. Tym razem paznokieć był cały. Otworzyła szkatułkę z biżuterią. Nie było tego zbyt wiele. Nie lubiła tandety, tanich błyskotek. Zawsze długo zastanawiała się, zanim coś nowego, odpowiedniego dla siebie znalazła. Wtedy cena nie grała roli. Wybór padł na naszyjnik z oksydowanego srebra z misternym drobnym wzorkiem, ozdobionym maleńkimi cyrkoniami. Piękne wzornictwo, rozpoznawalny przez jubilerów producent. Do tego w komplecie miała bransoletę. Uznała to za najodpowiedniejszą biżuterię. Klasyczna, skromna elegancja. To lubiła najbardziej. Umieściła bransoletę na przegubie dłoni i przypomniała sobie o perfumach. Chanel nr 5. Piątkę lubiła najbardziej. Znowu klasyka! Spojrzała w lustro. W dołku ściskał ją głód. No tak, nic jeszcze nie jadła. Teraz była zbyt zdenerwowana, żeby cokolwiek przełknąć, poza tym i tak lodówka była pusta. Przypomniała sobie o kocie. Zbiegła na dół, do kuchni. Kot siedział na oknie tyłem odwrócony do miski. Na jej widok rozległo się głośne mrauuu! Miska była pełna. - Czemu jesteś taki uparty?! – na jej pytanie kot odpowiedział wymownym mrauuu i rzucił w jej kierunku pełne pretensji spojrzenie, po czym odwrócił się do niej tyłem machając z niezadowoleniem swym wiewiórczym ogonem. Zerknęła na zegarek. Zostało jej niewiele czasu. - Postawiłeś na swoim! Poczekaj chwilkę, szybko skoczę do sklepu. Chwytając kartę płatniczą wybiegła z domu do pobliskiego sklepiku. Przy wejściu powitał ją duszny zapach nie wietrzonego pomieszczenia bez klimatyzacji. Zapragnęła jak najszybciej opuścić ten lokal. Podbiegła do kącika z produktami dla zwierząt. Ulubionej kociej karmy nie było. Leżały na półkach tylko puszki z karmą, którą Jonatan pogardził. Na dziale garmażeryjnym zaczęła patrzeć na wędliny. Rzut okiem na kaszankę. Nie! Za to byś mnie zlinczował, znam cię draniu!- pomyślała. Wybrała pasztet drobiowy, polędwicę i pieczeń. Coś mu z pewnością przypasuje- zdecydowała pośpiesznie. W kasie podała kartę. - Gotówką!- odezwała się opryskliwym tonem otyła kasjerka. Na jej twarz spływały przetłuszczone pasma włosów. - Nie mam! Przecież można u was kartą!- odparła błagalnym tonem, czując upływający czas. - Tak, ale dopiero od dwudziesztu złoty. Pani za mało kupiła!- poczuła na sobie władczy wzrok kasjerki. - Pani zakupy są warte dwanaszcie złoty- odpowiedziała pośpiesznie postukując grubymi palcami o obudowę kasy fiskalnej. Z jej paznokci emanowała ostra czerwień. - To poproszę jeszcze te mentolowe papierosy i zapalniczkę- Odparła, wskazując na cienkie damskie papierosy. Nie miała czasu wracać do domu po gotówkę. Na dodatek drażniła ją niepoprawna wymowa kasjerki. - Dwadzieszcia jeden pięćdziesiąt!- odrzekł ton władcy- Teraz może być kartom. Ciekawe, jak ona mówi trzydzieści- pomyślała uśmiechając się do siebie i uciekła ze swą zdobyczą do domu. Wrzuciła zakupiony misz- masz do kociej miski i poszła z papierosami do ogrodu. Dłonią sprawdziła czy fotel jest czysty, siadła na nim i zapaliła papierosa. Zaciągnęła się dymem i na chwilę odpłynęła w rozmyślaniach. Na dworze było coraz bardziej duszno. A z sąsiedniego ogrodu dochodził zapach potraw pieczonych na grillu. - Fiona, bon apetit!- dobiegł piskliwy głos sąsiadki, która w Polsce spędzała tylko lato. Psa karmi żarciem z grilla?- pomyślała. Podeślę jej kota, może też się załapie. Podbiegły do niej psy łasząc się do jej nóg. Oba sprawiedliwie obdzieliła czułościami: poklepała po grzbiecie, podrapała za uchem. Spojrzała na stopy. - Boże, mam na nogach klapki! Buty, muszę włożyć odpowiednie buty! Zagoniła psy do domu i podeszła do szafki z butami. Z trudem otworzyła ją. - Cholera, coś w środku blokuje! Pewnie za dużo butów tam napchałam! Wybrała delikatne, czarne, na niewielkiej szpice. W sam raz na upał- pomyślała patrząc na delikatne paseczki ozdobione małymi szkiełkami udającymi cyrkonie. Siadła na schodach prowadzących na górę i zaczęła zapinać pantofelki. - Nie idź tam! Po co ci to? Zostań! Spojrzała w kierunku nadchodzącego głosu. Na wprost niej siadł kot oblizując płaski pyszczek swym czerwonym szorstkim języczkiem. - Nie wymądrzaj się, tylko zmiataj do ogrodu, bo chyba na ciebie pora!- chwyciła ciężkie futro za kark, wyrzuciła na taras zamykając pośpiesznie drzwi. Spojrzała przez szybę na kota. Ten otrząsnął się i rzucił w jej kierunku pogardliwe spojrzenie. Następnie zabrał się za dalszą część toalety. Prześladował ją zapach i niesmak nikotyny. Pognała do łazienki. W pośpiechu umyła zęby. Ostatni rzut okiem w lustro. No tak, usta!- powiedziała głośno do siebie. Konturówką zaznaczyła kształt swoich ust. „Masz piękne usta, lubię, kiedy pokrywasz je karminem”- przypomniała sobie Jego słowa. Podkładem pokryła wargi, poczym sięgnęła po karminową pomadkę. To jest to!- pomyślała. Jeszcze tyko delikatnie korektorem zatuszowała niewielką wypukłość na skroni, poprawiła kosmyk loków opadających na czoło. Uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze. Była gotowa do wyjścia. Spojrzała na zegarek. Dzięwiętnasta! A niech to, musze jechać autem, inaczej będę jeszcze bardziej spóźniona!- krzyknęła sama do siebie. Do wieczorowej, małej czarnej torebki przerzuciła dokumenty, portfel i kilka niezbędnych drobiazgów. Za dużo brać nie mogła. Ograniczały ją małe rozmiary torebki. Wychodząc chwyciła świeżo nabyte papierosy i zapalniczkę. - Pilnujcie domu! Nie dokuczajcie kotu!- krzyknęła w kierunku wyżłów i wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi. Zapalając silnik uprzytomniła sobie, że kot został zamknięty w ogrodzie, a w każdej chwili może spaść deszcz. Da sobie radę, lufcik do piwnicy jest otwarty- pomyślała i szybko zaczęła wycofywać auto spod podjazdu, uważając jedynie, by nie najechać ponownie na nieszczęsną rabatkę z cyniami.
-
Jak podewrwać faceta - Szkic !
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zatem zajrzę jutro na stronkę z Twoim opowiadaniem. Przy czarnej bagiennej. Dzisiaj już zmęczenie daje mi w kość. A co do spędów..też nie lubię. A na święta uciekłabym najchętniej w góry, np. na narty, lub tam , gdzie jest tzw. święty spokój. Z wielu powodów... Nie tylko za sprawą narzekających osób, ale i sztuczności sytuacji. -
Żal Erosa
Dominika Iks odpowiedział(a) na Szymon Cedro utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rozumiem, tam gdzie głęboki ładunek emocjonalny, tam trudno o dystans i myśli wyłącznie o warsztacie. Sama mam kilka takich wierszy, za ktore objechano mnie tutaj, a ja nic w nich nie chcę zmieniać, bo...właśnie, mają dla mnie większą wymowę ,niż semantyczną. Może to grafomania... ale nawet Miłosz walił kawałki w stylu literackiego disco-polo. Co tam, każdy może!..trochę lepiej, lub trochę gorzej :)) -
bez tytułu
Dominika Iks odpowiedział(a) na Dominika Iks utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie wykluczone, że masz rację. -
Jak podewrwać faceta - Szkic !
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wchodzę w ten poradnik. Coś mi juz nawet chodzi po głowie ;) Kobiety mnie za to zlinczują, faceci pewnie też. Chwilowo rozpaczam, bo złamałam pazura grając w kręgle...he he. A obiecany hals będzie i to z jakim rozmachem! Ale nie mówię przed czasem, coby nie zapeszyć. Dzisiaj niedziela, więc do wieczora wchodzę w rolę stadnej istoty- jakiś spędzik rodzinny. Pozdrówka! -
Jak podewrwać faceta - Szkic !
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Poradnik, dla większych chłopców? Heh...może, może...aczklowiek...no, pomysle :) A ja mam nie tyle niemoc twórcza, co ciut bardziej zajeta jestem towarzysko-spontanicznie i sportowo..no niech tak sie to zowie. Jakiś jazz na Starówce, basen, itp itd. Młody w spółkę nie wejdzie. Gardzi tematami damsko- męskimi. Kiedys zauroczony był pewną małą skrzypaczką z jego klasy. Miłość dluga i bolesna. A że sam gra na klarnecie, to jakos duetu nie stworzyli. Chodzi za mna małe haiku...jeszcze niech dojrzewa. Lecę, pewnej uroczej pięcioletniej damie obiecałam hulajnogę. Muszę wygrzebać ją z piwnicy i doprowadzić do stanu używalności. -
Aniu, ja dokładnie tak , jak Ty sugerujesz, zrozumiałam przesłanie ekstu: ludzie nie chcą znać prawdy... Wiesz, ten tekst chodzi za mną...I chyba o to chodzi.
-
lokator potrzebny od zaraz
Dominika Iks odpowiedział(a) na Mała Kiki utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dla mnie deczko chaotyczne i...hm, nazwijmy to bardzo poetyckie, co w prozie ciut trąci myszką. Ale ja prostaczka,więc może i czyniąc te słowa czynię je błędnymi. Ale coś przykuwa moją senną jeszcze uwagę. PS Bardzo oszczędzasz czcionkę. -
Antymitologia (6)
Dominika Iks odpowiedział(a) na Ilionowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejną część. Tekst dowcipny, błyskotliwy. Polska pisownia obcojęzycznych wyrazów mnie akurat nie drażni. Szkoda, ze kolejne 6 dni musi uplynąć do przeczytania dalszej części. -
Jak podewrwać faceta - Szkic !
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Marku, masz jak w banku! Oj, będzie się niosło! Po całym Krzywym i okolicach. Zwłaszcza wieczorem, kiedy jezioro pustoszeje, i tylko w maleńkich zatoczkach widać pojedyncze jachciki, lub zaszytych w krzakach wędkarzy. Najwyżej WOPR mnie pogoni. -
Boskie Kalosze, pocieszę Cię- była flauta! A jezioro, po którym pływałam było krzywe! Ale i tak było miło!
-
Kompletna abrstarkcja,jak u Brzóski- Brzóskiewicza. Ale kupuję. Jestem blondyna, wiec kumam inaczej.
-
Jak podewrwać faceta - Szkic !
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Marcepan, spoks, mam dystans do siebie. Od Was wszystkich się uczę, chociaż nie zawsze zgadzam. Patrz : fenomen kiczu w wydaniu Rubika...zawsze znajdzie się odbiorca na tak i na nie. Cenię krytykę! -
Żal Erosa
Dominika Iks odpowiedział(a) na Szymon Cedro utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
E tam! Każdy jakoś zaczyna, więc na początku dostaje po nosie. Sama wiem,jak spokornialam, po pierwszym okrutnym komentarzu. Ale nauczyłam się jednego:- im prościej, tym lepiej, nie motać, nie nadużywać frazeologii. A poza tym... ... de gustibos non est disputandum...