
HAYQ
Użytkownicy-
Postów
8 235 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez HAYQ
-
o przepraszam "takie tam" nie było ;)
-
no właśnie - kij w mrowisko ;))
-
bo nigdy nie wie co z tego wyniknie
HAYQ odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
nie wyciąga ręki by nie spłoszyć sygnałów więzionych w zielonych jabłkach bez odbioru a może jednak ciągły dylemat - czy może jednak nie ma się co piętnować odwagi nie po trzeba :) Ładnie Stasiu, pozdrawiam. -
...masz tu ode mnie chuja w podzięce
HAYQ odpowiedział(a) na M._Krzywak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
właściwie, to nie wiem, co napisać. Ta forma... A może, chociaż to zupełnie inna bajka, że skojarzyło mi się z tym: www.youtube.com/watch?v=oidh5oH0Y_U Pozdrawiam. -
sorry nAzGuL22, sam narozrabiałeś ;)
-
A malowałeś kiedykolwiek jakiś obraz Lecterze? Mogę się założyć, że tak. Nie za bardzo rozumiem to pytanie i do czego jest Ci potrzebna moja odpowiedź, bo rzecz o którą pytasz, nie jest chyba dla nikogo żadną tajemnicą. Wystarczy zaobserwować rysujące/malujące dziecko. Co jakiś czas wyprostowuje się na krześle i ogląda swoje dzieło. Ale to nie wszystko - przekręca głowę to w jedną, to w drugą stronę, od czasu do czasu zmruży oczy... i zasuwa dalej. :) To, co w tym momencie wpadło mu do głowy, zaczyna nabierać kształtów. Tak je to wciąga, że zaczyna w pewnym momencie wystawiać z buzi język, gdy nagle słyszy: - Joasiuuu... i wyprostuj się, dobrze? - Oj mamooooo... ... i dalej, z naburmuszoną miną, z błyskiem w oczach (język już schowany) wypracowuje jakiś drobny szczególik, koloruje misiowi futerko... i już. Skończyła. Podbiega do mamy i podkładając jej swój rysunek, 10 centymetrów od twarzy, pyta: - Ładnie? (i co robi mama?) - Ładnie - mówi, a potem oddala rysunek na odpowiednią odległość i podziwia... Ale to nie wszystko. W pewnym momencie stawia rysunek przy ścianie odchodzi krok, potem dwa, trzy kroki do tyłu i stwierdza: - Ale mam zdolną córeczkę! :) Ot i cała tajemnica. Podobnie wygląda to u mnie, z jedną różnicą - nikt mnie już tak ładnie nie chwali, nie podziwia świetnie zachowanych proporcji, światłocieni, gry kolorów, skrótów i przeno - śni, różnorodności faktur... itede, itepe. Jednak, niemal wszyscy - drepczą. To w tył, to w przód, mrużą oczy, Tych, co przekręcają do góry... rogami, wypraszam - ignoranci ;p Do miłego. Odpowiedziałeś trochę " obok " mojego pytania - " obraz złożony z przedziwnych kształtów ", to jednak nie to samo co " jednorodna spójna całość " - nie wiem czy to jest misio i jakiego koloru ma futerko... : ) No dobra już cię nie męczę - do miłego, Hajku. : ) A co tam, odpowiem Ci na to. Przedziwne kształty, to "parzące się sznurówki", "zawinięty jak ślimak paznokieć" i choćby te niesamowite "buty, upstrzone kilometrami". To są dla mnie "przedziwne kształty" Lecterze. Przedziwne z "winy" Autora oczywiście, który tak fajnie je "ubrał". I z tych właśnie szczegółów wydobywa się owa "jednorodna, spójna całość" w postaci obrazu śmierci - równie dziwnej i niesamowitej, bo w szczegółach "jednorodnie" współgrającej z resztą: - "korpus. Wciśnięty między zamki z piasku prowokował walkę grabi z łopatkami." Hey.
-
zaskakujący finał i bardzo ciekawie napisany tekst. Tak groźnie. :) Zastanawia mnie, co w tych czerwonych ustach nie podobało się Kasi, bo mnie jak najbardziej pasi :) Pozdrawiam. P.S. No, może przestawiłbym tylko kreseczkę: na przejrzystych bluzkach w żyłach gęstnieje smolisty atrament na ustach kły - czerwonych ustach
-
a do brzasku jeszcze tak daleko
HAYQ odpowiedział(a) na teresa943 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
strasznie i mrocznie Krysiu tu u Ciebie. Mam wrażenie, że tym razem trochę jednak tego za dużo - niepokój, zwątpienie, wyjałowienie, sfatygowanie, rozchwianie. Do tego pierwszą strofę kończy - odmierzanie monotonii. Druga już lepiej, niemniej wrażenie pozostaje nieco wisielcze. Przykro mi, może następnym razem. Pozdrawiam. -
Wszystkie ciekawe Almare, ale ten środkowy chyba najbardziej mi się podoba. Sorry, trochę poprzestawiałem mebelki :) Pozdrawiam. szepty ze mną twórz senne rozmarzenie w oceanie burz zimnych ocaleniem będą portem ciepłych dreszczy mów do mnie szeptem, mów szeptem mów serdecznym
-
Dobrze, to Twoja wizja, nie mam nic przeciwko. Ja to widzę inaczej. I mam do tego prawo, tak jak inni. Nie mówię o sytuacji, gdzie ktoś udaje, że widzi i chrzani zupełnie od rzeczy ;) Nie zgadzam się tylko z tym, że jedna wizja jest tą "jedynie słuszną". Odstępstwo może, ale nie musi, dotyczyć tylko Autora. Bywa przecież, że to, co się zakłada na początku, ginie gdzieś po drodze, albo tworzy się coś zupełnie innego i odchodzi od pierwotnej koncepcji. Jeśli efekt jest 100% - towym odzwierciedleniem pomysłu - wtedy jest właśnie ten jeden przypadek, gdzie to autor ma jedynie rację. A może i tu się mylę? Nie wiem. Wiersz u mnie wyzwolił poczucie uczestnictwa w powstawaniu/oglądaniu świetnego obrazu, złożonego z przedziwnych kształtów: (...)zawinięty jak ślimak paznokieć, brudne stopy, rana po wycięciu ścięgna achillesa. Jego buty leżały sparzone sznurówkami kilka metrów dalej. Upstrzone kilometrami próbowały uciec przed oczami gapiów. (...)nikt nie przyjechał pochować resztek z jego śniadania. wygrzebywane, wciąż śladowo współistnieją na palcach, przyciągając coraz większą rzeszę smakoszy spod ziemi. (...)Najłatwiej poszło z dłońmi. Ich śladowa ilość została rozesłana pocztą pantoflową, gdy przeszukiwano mu kieszenie spodni. Problem stanowił korpus. Wciśnięty między zamki z piasku prowokował walkę grabi z łopatkami Jest tu taki natłok szczegółów (zgoda, realistycznych, ale ja napisałem przecież też o "jednorodnej całości") że patrząc na wiersz, jak na obraz zaczynasz się cofać do tyłu, żeby to wszystko objąć wzrokiem. To jak oglądanie "Bitwy pod Grunwaldem". z bliska byłoby czystą głupotą, nie mówiąc o impresjonistach (no, chyba że ktoś chce koniecznie zobaczyć pociągnięcia pędzlem) - nawet szczegóły są wtedy tylko plamami. Efekt widać dopiero po ogarnięciu całości. No cóż, jeśli Ty nie widzisz w tym obrazie "improwizacyjnej swobody" - tylko "śmierć kloszarda na żywo ", to już nie moja wina. A może i moja - w końcu czasem korzystam z okularów :) Jeśli chodzi o wiersz mogę też powtórzyć, dokładnie to, co Ty - oczywiście, że On to uczynił, Autor. Ale żeby zaraz tam gwałt. Pozdrawiam. Ani mi w głowie podważanie twojej wizji, tym bardziej, że przedstawiasz ją w sposób sensowny i klarowny ale też, nie rezygnuję ze swojej... : ) Kiedy piszę, że jestem nieco zaskoczony wrażeniami innych, to nie jest to negacja tych wrażeń, tylko autentyczne zdziwienie takim " rozrzutem " interpretacyjnym. Tak z ciekawości spytam, mówisz o powstawaniu świetnego obrazu - co na nim widzisz, kiedy oddalisz się na dystans pozwalający na ogarnięcie całości ? Co do gwałtu, decydujące zdanie należy do " ofiary "... : )) A malowałeś kiedykolwiek jakiś obraz Lecterze? Mogę się założyć, że tak. Nie za bardzo rozumiem to pytanie i do czego jest Ci potrzebna moja odpowiedź, bo rzecz o którą pytasz, nie jest chyba dla nikogo żadną tajemnicą. Wystarczy zaobserwować rysujące/malujące dziecko. Co jakiś czas wyprostowuje się na krześle i ogląda swoje dzieło. Ale to nie wszystko - przekręca głowę to w jedną, to w drugą stronę, od czasu do czasu zmruży oczy... i zasuwa dalej. :) To, co w tym momencie wpadło mu do głowy, zaczyna nabierać kształtów. Tak je to wciąga, że zaczyna w pewnym momencie wystawiać z buzi język, gdy nagle słyszy: - Joasiuuu... i wyprostuj się, dobrze? - Oj mamooooo... ... i dalej, z naburmuszoną miną, z błyskiem w oczach (język już schowany) wypracowuje jakiś drobny szczególik, koloruje misiowi futerko... i już. Skończyła. Podbiega do mamy i podkładając jej swój rysunek, 10 centymetrów od twarzy, pyta: - Ładnie? (i co robi mama?) - Ładnie - mówi, a potem oddala rysunek na odpowiednią odległość i podziwia... Ale to nie wszystko. W pewnym momencie stawia rysunek przy ścianie odchodzi krok, potem dwa, trzy kroki do tyłu i stwierdza: - Ale mam zdolną córeczkę! :) Ot i cała tajemnica. Podobnie wygląda to u mnie, z jedną różnicą - nikt mnie już tak ładnie nie chwali, nie podziwia świetnie zachowanych proporcji, światłocieni, gry kolorów, skrótów i przeno - śni, różnorodności faktur... itede, itepe. Jednak, niemal wszyscy - drepczą. To w tył, to w przód, mrużą oczy, Tych, co przekręcają do góry... rogami, wypraszam - ignoranci ;p Do miłego.
-
z węgrów? ;p pa :) z tej patyny się rozumie... ech, trzeba chyba zademonstrować :) znów nie przeczytałam, muszę znikać pa ;) fotki przyślij z demonstracji :)
-
wiem i do srebra... :) Pozdrawiam. to fajna robota jest...o! J. (:płoniaście wiem, robię :) - ogniście
-
- Z gazdą... ? Żono!? Żuj! - A huba, ja... - ... ja po pile! - I pała? - A łap i Eli popa. - Jaja... buhaju! Żono? ... Żądza, gzy...
-
E... (cela 32) - ja posyłam i nic !!! - I Wani? I na wici ni ma? Pa... J-23. - A... lece...
-
te, i "nu pagadi" zabył, kwasa toże, jabcoka
-
O i SU, teraz? Alo... daj Iwana!
-
to ja dziękuję :)
-
ja, ja mówiłem - o malowaniu z improwizowaniem... poczułeś się zgwałcony? e tam, nie wierzę. :) Hajku,to nie jest gra dziwnych skojarzeń, malarska wyobrażnia, improwizacyjna swoboda - to śmierć kloszarda " na żywo " - w tłumku gapiów, w dużych realistycznych zbliżeniach. Mam uczulenie na owo hipnotyczne, bezmyślne gapiostwo ( o tym jest mój " Malewicz od do " ) i rzeczywiście musiałem się przełamać... On to, autor, uczynił czyli zgwałcił... : )) Dobrze, to Twoja wizja, nie mam nic przeciwko. Ja to widzę inaczej. I mam do tego prawo, tak jak inni. Nie mówię o sytuacji, gdzie ktoś udaje, że widzi i chrzani zupełnie od rzeczy ;) Nie zgadzam się tylko z tym, że jedna wizja jest tą "jedynie słuszną". Odstępstwo może, ale nie musi, dotyczyć tylko Autora. Bywa przecież, że to, co się zakłada na początku, ginie gdzieś po drodze, albo tworzy się coś zupełnie innego i odchodzi od pierwotnej koncepcji. Jeśli efekt jest 100% - towym odzwierciedleniem pomysłu - wtedy jest właśnie ten jeden przypadek, gdzie to autor ma jedynie rację. A może i tu się mylę? Nie wiem. Wiersz u mnie wyzwolił poczucie uczestnictwa w powstawaniu/oglądaniu świetnego obrazu, złożonego z przedziwnych kształtów: (...)zawinięty jak ślimak paznokieć, brudne stopy, rana po wycięciu ścięgna achillesa. Jego buty leżały sparzone sznurówkami kilka metrów dalej. Upstrzone kilometrami próbowały uciec przed oczami gapiów. (...)nikt nie przyjechał pochować resztek z jego śniadania. wygrzebywane, wciąż śladowo współistnieją na palcach, przyciągając coraz większą rzeszę smakoszy spod ziemi. (...)Najłatwiej poszło z dłońmi. Ich śladowa ilość została rozesłana pocztą pantoflową, gdy przeszukiwano mu kieszenie spodni. Problem stanowił korpus. Wciśnięty między zamki z piasku prowokował walkę grabi z łopatkami Jest tu taki natłok szczegółów (zgoda, realistycznych, ale ja napisałem przecież też o "jednorodnej całości") że patrząc na wiersz, jak na obraz zaczynasz się cofać do tyłu, żeby to wszystko objąć wzrokiem. To jak oglądanie "Bitwy pod Grunwaldem". z bliska byłoby czystą głupotą, nie mówiąc o impresjonistach (no, chyba że ktoś chce koniecznie zobaczyć pociągnięcia pędzlem) - nawet szczegóły są wtedy tylko plamami. Efekt widać dopiero po ogarnięciu całości. No cóż, jeśli Ty nie widzisz w tym obrazie "improwizacyjnej swobody" - tylko "śmierć kloszarda na żywo ", to już nie moja wina. A może i moja - w końcu czasem korzystam z okularów :) Jeśli chodzi o wiersz mogę też powtórzyć, dokładnie to, co Ty - oczywiście, że On to uczynił, Autor. Ale żeby zaraz tam gwałt. Pozdrawiam.
-
ja, ja mówiłem - o malowaniu z improwizowaniem... poczułeś się zgwałcony? e tam, nie wierzę. :)
-
i [quote]kłamię zbędna już mi jest pamięć razem następnym zapomniałem pytał wciąż wiedziałem wiedziałem wszystko Oczywiście, że ma sens Trochę na siłę, ale ma. :) To jakby następny etap kłamania - wyrzuty sumienia powodują zadawanie sobie "razów", ale i coraz silniejsze zagłębianie się w kłamstwie. A wszystko z przekonania o bezsensie podjęcia, choćby prób naprawy. No cóż, tym razem powiem prawdę - niezamierzone. A szkoda ;) Tak się teraz zastanawiam - przypadek, czy podświadomość? Dzięki za tak dogłębną analizę. Przy następnym wierszu pomyślę - może wyjść całkiem ciekawie. Pozdrawiam.
-
kłamczucha ;))
-
Bardzo dwojakie to patrzenie. Po pierwszym przeczytaniu... ok. Nawet sobie wyobraziłem ten pędzący pocig, a wnim dziecko wpatrujące się w postać na pustym i zielonym, po horyzont polu. Drugie czytanie i już nie ok. i ten pociąg dość obrzydliwy To jest świetne, bez smucenia zdrowe podejście. Pozdrawiam.
-
No tak, ale nie do końca, bo "w gruncie rzeczy" są zupełnie czymś innym od "prawie", które już różnicę robi ;) I bardzo dobrze, bo o czym byśmy gadali, gdyby każdy myślał tak samo? A tak, mogę Ci np. powiedzieć, że dla mnie wbrew naturze jest np. wstawanie o 6:00 rano do roboty, ale o 3:00 na ryby wynaturzeniem już nie jest. :)
-
minimalistyczna mówisz? Bardzo lubię minimalizm :) Często wyraża więcej niż wypasione dzieło. "Kłamię", jako stwierdzenie (oczywiście wg. mnie, lub jak wolisz - tego, co założyłem) wypełnia sens całości. Bez tego wiersz byłby pusty. Taka sytuacja np. w sklepie zupełnie tu nie pasuje. Bo tam raczej się nie kłamie, kiedy zapomnimy, co kupić. :) To byłoby bez sensu udawać przed kimś, że wszystko jest w porządku i nakłamać, żeby kupić "cokolwiek", po to, by nie wyjść... no właśnie, na kogo? Zapominalskiego? ;)) "Kłamię" - rozpieprza ten cały, skrzętnie wypracowany, zakołtuniający się mechanizm, który... sprowadza całą tę sytuację do poziomu, na jaki zasługuje. No właśnie - groteski, tragedii? Na dobrą sprawę to też jest "sklep", ale trochę innego rodzaju. Bo tu ty się sprzedajesz (dobrze - masz podpisane) Źle - czeka cię "następny raz" (tu zajrzyj do komentarza Magdy) Jest jeszcze inna możliwość interpretacji słowa "kłamię". Wiersz nie zawiera znaków interpunkcyjnych. A gdyby tak postawić na końcu znak zapytania? Prawda, że trochę inaczej to wygląda w połączeniu z resztą? Z puzzlami masz rację. Co prawda trochę inaczej bym je rozłożył, ale to szczegół. Dzięki, pozdrawiam.
-
Ma mety buhaj. Jeż, y... woli maki. Luz.