HAYQ
Użytkownicy-
Postów
8 235 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez HAYQ
-
Nie, nie mogłem, niestety, bo z rana Shark roz-sharpał mi dwa kolana. Zresztą jego już żarły orki, a z orkami...no wiesz, to sorki... Więc i tak chyba nie miałbym szans. Jak, bez kolan? Kurde balans...?
-
"w wierszu tym dokonuje się ciekawa polemika między determinizmem, a indeterminizmem." Kiedyś slyszałem pewną historię. W Paryżu został zorganizowany konkurs, przez bardzo znanego marchanda, człowieka utytuowanego, zajmującego się sztuką - w każdym wymiarze, a w środowisku artystycznym cenionego za wkład jakiego dokonał w tej dziedzinie. Do konkursu zaproszono śmietankę artystyczną z całego świata, wybrano jury, spośród najznamienitszych osobistości parających się sztuką......i wyznaczono termin nadsyłania prac. Nad całością czuwał oczywiście główny pomysłodawca i sponsor tego - malarskiego (bo o tym jeszcze nie wspomniałem) festiwalu. A problemów miał sporo, bowiem nie wszyscy zaproszeni do udziału w tym chwalebnym konkursie (dzieła miały, po przyznaniu nagród, być zlicytowane na aukcji, a cały dochód przeznaczony na jakiś szlachetny cel) mieli ochotę, mówiąc najprościej - zawracać sobie tym głowę. Jednym z tych opornych był światowej sławy abstrakcjonista (nazwiska nie podam z prostej przyczyny - opowiadał mi to ktoś, kto nie wdawał się zbytnio w szczegóły), który jedynie mając wzgląd na osobę organizującą to przedsięwzięcie...po długich namowach, w końcu zgodził się na uczestnictwo. Ale jak to bywa z artystami...szalone życie, zamówienia, wernisaże...itp, itd., - czas mijał, a praca nie została przez niego nawet rozpoczęta. W końcu, gdy pozostały ostatnie trzy dni na dostarczenie dzieła - szalony artysta wpadł na diabelski pomysł, że zakpi sobie ze światowej miary krytyków, marchandów...i całego tego napuszonego środowiska. I podobno w kolejnym tzw. "w pijackim widzie" wysłał ...swoją paletę do mieszania farb, wcześniej oprawiając ją w dość wyszukane ramy. Debaty na temat przyznania pierwszych nagród trwały bardzo długo, bo komisja nie mogła się zdecydować, kogo uhonorować I-szym miejscem. Wszystkie toczące się na ten temat dyskusje nakręcono oczywiście, w formie reportażu, który po rozstrzygnięciu konkursu miał zostać wyemitowany w TV. I ukazał się, ale już po fakcie, kiedy odkryto całą tę mistyfikację ( zapewne domyślacie się, kto wygrał). Dlaczego to napisalem? Z przekory....i również dlatego, że dyskusja, która toczy się tutaj ma bardzo podobny wymiar. Tam poważny konkurs zamieniono w groteskę, a tutaj...? Jest dokładnie...to samo. Bo to, co chciał powiedzieć autor...i tak wie tylko On ( jeśli wogóle miał coś do powiedzenia). A sprawa wartości dzieła, to wrażenie na tyle subiektywne, jak sprawa gustu - a o tym się nie dyskutuje...podobno. Dzieło wiekopomne obroni się samo, bo wartości , jakie zawiera przemawiają z reguły do wszystkich - bez względu na wykształcenie, podejście intelektualne, czy inne mniej lub bardziej wartościowe cechy oceniającego. Jak to się mówi..."śpiewać każdy może", ale nie zawsze to robi, żeby zdobywać laury. Może po prostu to lubić... Pozdrawiam. P.S. Z góry przepraszam autora cytatu, którego użyłem na wstępie. Nie jest to zmojej strony żadna złośliwość. Po prostu wkleiłem pierwszy z brzegu, i jakoś pasował do całości.
-
Ech, ryby mi tylko spłoszyło... A potem się utopiło, bo zapytało - "jak bioro", to pokazałem kikuty i odrzekłem...że sporo.
-
Pewien znany cieśla z miasteczka - Upsali Wybudował dom z sekwojowych bali Jeszcze nie ochłonął Gdy dom całkiem spłonął Bo jemu robota… tak się w rękach pali.
-
Koprofilne tu się wdały Strofy...i nie wiedzieć czemu Dziwny poklask uzys-kały, Czyżby trend ku "smierdzącemu"? Nic, co ludzkie – obce nie jest, Jednak czasem powoduje, Że gdy wejdzie…nie w ten rejestr, Wtedy człowiek zwymiotuje. Wena, lubi figle płatać, Bowiem też ma wymiar ludzki. Czasem więc, miast w chmurach latać Zadrwi z nas – pozycją „w kucki”. Kończcie zatem dywagacje... Lepiej z seksem łączyć pupę, A poza tym, jem kolację... I roboty mam wciąż...dużo.
-
Przeczekać...trzeba zdradę A w miłości...choćby na zagładę
-
A dlaczego "oszołomek"? Przecież szoł, to on im robił. A tym, że go zakrył członek ...pewnie rekord świata pobił.
-
No to żal takiego chłopa... (cały nakrył-był się tym?) Będą baby kląć jełopa, bo po takim...nie ma z kim.
-
Skaleczyłem palec, broczę krwią po trzcinach Nagle? Ostre branie! W mordę! Mam rekina! Noga ciągle krwawi Rzucam się więc w nurt A może tym razem trafi mi się hurt?
-
jak bańka mydlana znikła nim dojrzała i tylko kropelka tęsknoty łza na szyi mala
-
nasze himeryki- powiedz co masz w swojej szufladzie
HAYQ odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Limeryki
Starą War....siawą z lekka powiało... Nieprawdaż Sta...Złociutka? Mam lepszy pomysł - na Mariensztacie zrobimy bal u Ziutka! Szkoda mi będzie trochę tej Jadzi... ...po co chojraka zgrywać... Kazek w pepitkę łeb znowu wsadzi, by Jadźkę tam podrywać. Imprezka będzie niesamowita, będą kajdanki i bicze… Bez brody będzie i z brodą – kobita… Na koniec zapłoną znicze. A jak dotrwamy w zdrowiu do rana, każdy we własnym ciele... To, proszę…Stasiu …bez Mariana Przyjdź może…też … w niedzielę. -
nasze himeryki- powiedz co masz w swojej szufladzie
HAYQ odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Limeryki
Oj,... chciałbym taką Jadzię, bo miałbym ją w zasadzie dla siebie w tej szufladzie. Niestety, w tym wykładzie o rzecz mi inną "jadzie"... Lecz o tem - powiem potem, bo teraz chcę jeszczeraz, (skupiony jak Banderas) pomarzyć, że w szufladzie, w okropnym tym nieładzie rzeczoną spotkam Jadzię. -
Dziękuję za odpowiedź droga Stanisławo. Myślałem, że o plagiat jestem podejrzany. Tymczasem, faktycznie z tą uliną sprawą Problem jak widzę wciąż nierozwiązany.
-
Cóż to za zagadka - limeryk uliny? Czy to jakiś zarzut, a "he, he", to kpiny? Czy mi tę szaradę pomożesz ciekawą rozwiązać szanowna Zak Stanisławo?
-
U sąsiadki, w jej ogródku zgraja wścibskich ufoludków gały wybałusza. Widać, też ich rusza widok tak ponętnych sutków. Cieć z parteru, do swej budki wciąż czymś zwabia ufoludki. Tam zawija je w gazetę i z zagrychą tą – na metę gna po bimber lub litr wódki. Żona ciecia, pani Lutka wprost uwielbia żabie udka. Lecz jak zmusić babę… by złapała żabę? Łatwiej – ufoludka Pewien ufoludek goszcząc na stołówce nie mógł wprost się oprzeć : śledziom i grochówce. Wszystko pięknie zjadł, lecz ze wstydu zbladł, bowiem bączek z jego pupy, zdławił żar w świetlówce.
-
nasze himeryki- powiedz co masz w swojej szufladzie
HAYQ odpowiedział(a) na zak stanisława utwór w Limeryki
A w mojej szufladzie... Jak na autostradzie ciągły ruch panuje, albo coś się kluje O!....Wykluło się...i jadzie! -
Historia to całkiem na nowo spisana, w której, to Pani... ginie z ręki Pana. I choć Pan pośrednio maczał w tym palce (z kochanką na kocu, z żoną na wersalce) Niestety, wynikiem jest - zamordowana. Więc, Wysoki Sądzie, prawdę tu wyłuszczę, jako prawnik...głównie - Panu, krwi upuszczę. Zapłaci mi słono - winien, czy niewinien... Bo mnie, płacą wszyscy... i on też powinien, ... a zabił, nie zabił....niech ciekawi tłuszczę. wniosek: Gdy twoja chęć mordu nie spotka się z oporem, wiedz, że jednym z wielu...stałeś sie potworem.
-
Moja "kotów nie odkręca", Bo już się w tym gubi. Czasem, siankiem się wykręca, bo na sianku...lubi.
-
Obraził się na mnie Szpatułkonosy. Śmierć mnie nie lubi, bo drwiłem z kosy. Wnnetou także - ech...(przez Lenina*). Nigdy mandatu nie dał mi glina. Do woja jakoś - nie powołali... Coś im odbiło... może olali? Ksiądz, nawet winem się ze mną dzieli. Żona też kocha... (wciąż łóżko ścieli). Lecz gdy tak czasem rozmyślam sobie, to dla tradycji... ja nic nie robię! Nie urodziłem się w innym kraju, nie mam też więcej, niż inni mają... Dlatego dzisiaj,... se ponarzekam, jak każdy Polak - zdrów, czy kaleka. Bardzo to swojskie jest... jakieś takie, jak, Himilsbacha role z Maklakiem. Dziś powiem kumplom, że "jakoś leci", lub - "stara bida" i będę "przeciw". Powymachuję ostro szabelką, by być prawdziwym, nad miarę wszelką, takim wzorcowym obywatelem, co bija żonkę... chla, a w niedzielę jako "baranek" - na sumę chodzi, potem w amoku bachory płodzi. I wciąż narzeka i ciągle kwęka... Na przemian: bije, chleje i klęka ... bije, chleje i klęka... bije, chleje... i chyba jeszcze się zastanowię... A tradycyjnie: - za Wasze zdrowie... * - "sorry Winnetou", barrrrrdzo stary kawał.
-
To raczej zwykłe były padalce , (wybacz mi to - o, szlachetne zwierzę) Bo nawet padalec, gdy jest w walce Ma większy honor - w co święcie wierzę.
-
Popatrz trochę niżej bo tam właśnie Stasia pragnie mnie przerobić w ten-tego kochasia. O solidarności - męskiej pomyślałem. Nie zaś ...(o wciórności) ...ale się uśmiałem... Faceci przecież... muszą, trzymać swoją stronę, By babki "kręcąc kota" nie zwiodły nas ...ogonem.
-
Nie wiem kim jest ów bu Ani po co czek mu Tu, dwóch drabów Pana Jabu Z gwinta żłopią se...do snu.
-
Nikt tego nie powie. Pewny bądź, kolego. Wszak, krew - darem życia Zwłaszcza przy...ten-tego...
-
Tak to jest, gdy człowiek niechcący przeoczy, jak chcącym - zawiścią, błyszczą czasem oczy. A kopać nie muszę, sami się wkopali, bo w walce - nawzajem się ...pozagryzali. Firmy już nie ma, a ja (tak nawiasem...) na jakimś forum skrobnę cosik czasem.
-
Od nie-chcenia można, popaść też w kłopoty... Mnie "chcący" szybciutko wygryźli z roboty...