Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

macte poema

Użytkownicy
  • Postów

    399
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez macte poema

  1. Dziękuję za uważną opinię. Zalezy mi na takich - mam miejsce, by zostać przy swoim. Pytania w wierszu są formą buntu - jak to jest; dlaczego tak mało ludzi zna odpowiedź. Rymy wbrew pozorom są, choć mało konsekwentnie. Dzieki Tobie, mój imienniku, zastanowie sie jeszcze nad utworem. Pozdrawiam
  2. Obie wersje są dobre. Jedna bardziej ogólna (Roman Bezet), druga - konkretna, prosto, bez owijania w bawełnę (Jacek Sojan).
  3. Dobra zmyła. Dzięki!
  4. Duża odpowiedzialnośc na barkach losu. Wiersz bardzo się podoba.
  5. Oto kamień lub kamyczek bryła nieprzenikniona ścisła, zimna, otoczona przez świat, lecz nie osamotniona kamień na kamieniu obok niego kamyk o rzut kamieniem łatwo sie obrazić chleb skamieniały wyrzucić, zapomnieć historia w kamieniu ostro rysuje ślady maluje całe epoki rozświetla jaskinie krzyczy i zapomina twarz z kamienia posąg grecki! klasyczny, niedokończony kamień obrócony los skamieniały czas struchlały człowiek zapomniany miłości krzyk stłumiony
  6. Ciekawa refleksja, ładnie wydobyta, szlachetna. Mam pytanie: która kobieta jest zachodząca? Byc może zachwycającaca, albo przechodząca. Pozdrawiam
  7. Czy szaleństwo jest chorobą a choroba zgubą czy morderstwo unicestwia kto rozjaśni smugi cienia Co ratuje przed utratą myśli, bytów, całych światów kto powołan, kto stracony kto wybawi z nieistnienia Jak przeniknąć otchłań czasów i zaufac prostej wierze ile szczęścia jest do wzięcia gdzie i kiedy, w którym wieku Młodość, starość, kształt dojrzały co się godzi myśleć, robić czy postawa zdobi ciało czy duch w ciele jest ponad to Jak pogodzić ludzkie byty oto dobre jest pytanie skoro nadal, o tym nie wiesz Szukasz szczęścia, szukasz siebie czynisz wiele, aż zbudujesz miłość, dobroć, sprawiedliwość uśmiech dziecka Twoją siłą tyle znaczy żeś człowiekiem Więcej wiedzieć zaś nie trzeba by odnaleźć wspólne słowa nawet w kręgach zła nad przepaścią na granicy tego wiersza i realnego świadectwa Twojego, życzliwego słowa
  8. Kilka zmian. Czy to ktoś jeszcze obserwuje?
  9. Dziękuję Adamowi. Stanę w obronie słów o pianiście, bo sam tak mówię. Nad dialogami jeszcze pomyślę. Pozdrawiam
  10. Dziękuję! Bardzo lubię to opowiadanie. Pozdrawiam Gosię - miło czasem usłyszeć to imię. Czekam na następne, być może bardziej krytyczne opinie - mp
  11. Naciągany,mdły i jeszcze przesłania ... słowa "skrywa ranę" wyrzuciłem z wiersza.
  12. Proszę o komentarze na temat słów zawartych w wierszu. Myslę nad sformułowaniem "skrywa ranę" - czy pasuje do treści, czy też to tylko naciągany rym. Pozdrawiam
  13. Dziekuję za opinię. Wiem, że nie mam lekkiego pióra. Dowiedziałem się o tym w liceum i na maturze. Byc może dlatego zaczałem pisanie od wierszy (może nadal trudno je zrozumieć). Chciałbym sie jednak rozpisać ...
  14. Przyciągnał mój wzrok fragment opisujący Huberta - zrobił wrażenie. Po lekturze całości - bardzo płynnie się czyta - nadal podoba mi się najbardziej opis tej osoby. O to chodzi!
  15. Na koncert w filharmonii wybrał sie całkiem obojętny. Muzykę poważną najchętniej słuchał w domu, na kilkunastoletnim zestawie hi-fi, rodzimej produkcji. Poszedł do świątyni muzyki, by zapomnieć, lub aby zatrzeć w natłoku uporządkowanych dźwięków i wytwornych strojów przykre rozmowy i zdarzenia oraz by zgubić w kunsztownych wnętrzach wyniosłego gmachu, wzorowanego na klasycznych budowlach, próżność codzienności. Na koncert zaprosił dobrą znajomą, poznaną na internetowym czacie. Miała na imię Anna i bardzo polubił to imię. Nie przeszkadzało mu, że jest bardzo popularne. Czuł się wyróżniony jej obecnością, choć nie był pewny niczego. Po prostu spotkali się przed filharmonią i dumnie przekroczyli jej progi, zapraszani przez uprzejme bileterki. To było wydarzenie. Kto dzisiaj chodzi na koncerty ten wie, że magia muzyki rośnie w dużych wnętrzach, przy spełnionym warunku dobrej akustyki. A w tym budynku odpowiadał za nią mistrz Kleiber i założyciel orkiestry filharmonicznej Andrzej Szwalbe. Nie trzeba lepszej rekomendacji. Dzieło odtwarzane w takich warunkach, w klasycznym gmachu, z marmurami i specjalnym gatunkiem drewna, przestrzenią godna królewskich rezydencji, poruszane jest przez ducha tego miejsca, wyrytego w trudzie budowniczych. Ludzie zebrani na koncercie, wchodząc po niewielkich schodkach do wyznaczonego rzędu, mogą zaprezentować przed całym światem arystokratyczną swobodę i grację. Tylko czy z tego korzystają? To kwestia drugorzędna. Każdy widz podnosi rangę wydarzenia i ma szansę przeżyć coś wielkiego. Na dobrych miejscach, kupionych okazyjnie, usiadł razem z Anią i w rozgardiaszu przed koncertem mógł chwilę porozmawiać. Zadał konwencjonalne pytanie: – Jakie wrażenie robi na tobie to miejsce? – Super, nie byłam jeszcze w filharmonii – głos Ani zdradzał zaciekawienie. – Blisko nas siedzą ludzie związani z kulturą. Trzynasty rząd uważany jest za najlepszy ze względu na akustykę. Niektórych nawet rozpoznaję. – Co dzisiaj grają? – Kilka utworów fortepianowych Bacha i Beethovena. Ale to w drugiej części. Teraz usłyszymy 40 symfonię Mozarta. Jaką muzykę lubisz najbardziej? – chciał wiedzieć, coś więcej o jej gustach. W sumie nie wiedział o co zapytać. – Rzadko słucham klasyki, ale czasem mi się podoba – powiedziała z lekkim uśmiechem. Muzycy orkiestrowi zaczęli wchodzić witani brawami. – Siedzimy z lewej strony, więc dobrze będzie widać pianistę i to co gra, jego ręce. Bardzo lubię patrzeć, jak mistrz fortepianu wydobywa z niego melodię. Z wszystkich instrumentów najbardziej lubię dźwięk klawiszy. Ale to w drugiej części. Artyści zasiedli na swoich miejscach i zaczęli dostrajać instrumenty. Każdy grał coś innego, nie było dyrygenta, a jednak już można było poznać talent i zgranie orkiestry. Czekaliśmy na maestro, który połączy wszystkie ludzkie siły w kolorową symfonię muzycznej uczty. Kto zliczy liczbę wykonań przedostatniej symfonii Mozarta? Tak była popularna i uwielbiana przez melomanów na całym świecie. Arcydzieło. Napisane 200 lat temu, a jeszcze nie wybrzmiało do końca i gromadzi pełną widownię. – Zobacz, sala jest pełna gości. Tobie też się spodoba. Czterdziesta symfonia uwodzi dźwiękiem. – Znajomość repertuaru dodawała mu odwagi, chociaż był trochę spięty. Anna zaś z naturalnym wdziękiem cieszyła się z wieczoru w filharmonii. – Chętnie posłucham. Skąd tyle wiesz o tej muzyce? – Mozart kojarzy mi się z mieszkaniem mojej babci, do którego przyjeżdżałem z Warszawy. Jedną z pierwszych płyt kompaktowych mojego młodszego brata, było nagranie tej symfonii. Przegrałem sobie na kasetę i często słuchałem. Już początek, pierwszy temat kołysze i uspokaja. Orkiestra zamilkła i zrobiło się zupełnie cicho. Na widowni było niemal tysiąc słuchaczy i wszyscy weszli w nastrój oczekiwania na jednego człowieka. Tylko on mógł poruszyć całe to wydarzenie i na koniec zebrać entuzjastyczne oklaski, a przez większość wieczoru, mając w ręku tylko symboliczną pałeczkę – batutę, miał możliwość zachwycania widowni genialną muzyką, harmonią dźwięków uporządkowanych, pulsujących rytmem i barwą zapracowanych instrumentów docierającą, jak światło słoneczne, do najdalszych zakamarków duszy. W tej chwili wyłonił się dyrygent i zanim stanął na czele orkiestry, ukłonił się publiczności, bardzo nisko, zebrał pierwsze oklaski. Następnie odwrócił sie w kierunku zespołu, uniósł obie ręce i zastygł, jakby chciał rzucić zaklęcie. Widownia wstrzymała oddech. Anna patrzyła, zachwycona tą sceną. Spojrzał na jej twarz, zasłuchaną w blasku przygaszonego światła i rozległy się pierwsze dźwięki symfonii.
  16. Dwa razy z uwaga przeczytałem. Czy nie powinno być zza horyzontu? Bardzo ciekawy temat. Najbardziej podoba mi się tęsknota, ocierająca łzy. Czy zasłużona? Dobry wiersz.
  17. Jak nie wolno, to szybko. Dużo samotności w tym wierszu i odrzucenia. A ja wierzę w ludzi ...
  18. Wyrównałem wersy i śpiewność wiersza - zmiany kosmetyczne, choć obawiam się, czy wszystkie nowe słówka pasują. Starszej wersji nie prezentuję, nie poczuwam się do takiego obowiązku.
  19. Dziękuję za ciepłą opinię. Poprawiłem śpiewność wiersza i mam nadzieję, że nie zepsułem. Pozdrawiam biedroneczki
  20. Spojrzałem w Twoje oczy młodościa wzburzone rozpromienione słońcem, w chmur tęczy wyśnione jak horyzont na linii wzgórz, Ciebie ujrzałem zginąć na każde Twoje pragnałem wezwanie Mój zapał nie zwycięzył smoków i tytanów by Twych rzęs był godzien, wdzięków krytych szalem włosów słonecznych pukiel nie stał talizmanem blisko serca nie spoczął, nie zapamiętałem Ja tylko zapatrzony, olśniony widokiem kreślę słów krajobrazy, z gwiazd krzeszę marzenie zagasły niekonieczne, zbierając zwątpienie Myśli wicher spłoszonych, jak stepowe rumaki przed burzą, czujną strażą, galopem natchnionym okiem dumnym, zamglonym wstrzymuję na wodzy
  21. Gratuluje poczucia humoru!
  22. Zmieniłem pierwszą zwrotkę. Dopiero zaczynam dostrzegać złożony problem rytmicznych interwałów wiersza. Pozdrawiam
  23. Nie lubię słówka wreszcie - za bardzo niecierpliwe. W wierszu wyróżniam trzy zwrotki: pierwszą, trzecią i czwartą. Z niewielkimim poprawkami te tylko bym zostawił. Pozdrawiam
  24. Z porzyjemnością przeczytałem i co nie co zrozumiałem. Wiersz rzeczywiście urwany, jakby bez pointy.
  25. Zrobiło mi się ciepło - wróce jeszcze do tego wiersza.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...