Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Do tej pory nie komentowałam tego wiersza, bo - prawdę powiedziawszy - nie bardzo wiem, co konstruktywnego mogłabym tu powiedzieć. Jest fajny, śmieszny, pogodny, sympatyczny - i tak chyba należy wspominać naszych wybitnych przodków, nawet jeśli oni sami byli sztywniakami czy ponurakami. A Miłosz chyba był - tak wynika z tych jego utworów, przez które udało mi się przebrnąć. Na pewno był bardzo wykształconym człowiekiem, cenionym na całym świecie za duży wkład w rozwój kultury i nauki - i za to dostał Nagrodę. Ale też i za to, że był odrzucony przez polskie władze komunistyczne jak wszyscy poeci z przedwojennych kresów i z tamtejszej szlachty; wykształconych ludzi wielu na świecie, a Nobla dawało się tym, którzy zostali wywaleni z demoludów, bo ta Nagroda stała się chwytem propagandowym przeciwko komunistom. Natomiast poetą i prozaikiem to Miłosz był... takim średnim. I widzę, że większość osób w tej dyskusji podobnie odczuwa. Co nie znaczy, że nie przysłużył się do rozsławienia Polski na świecie i że możemy sobie o nim zapomnieć - nie, źle by to o nas świadczyło. Mamy za co być mu wdzięczni, stawiać pomniki i pisać epitafia (byle wesołe, bo dość już naszego narodowego napuszenia i ponuractwa, zwłaszcza w dziedzinie pamięci o sławnych rodakach).
  2. Ładny wiersz. Nie mówi nic nowego ani też w specjalnie jakiś nowy sposób, ale po prostu mówi ładnie jeszcze raz o naturze miłości. Tej sentymentalnej, dobrej, wygładzającej zmarszczki, prowadzącej do przedsionka marzeń. Bo są też inne miłości. O takiej innej mówi romantycznie i - według mnie - wcale nie gorzej wiersz Dżina (jeszcze w tabeli, nieco poniżej). Warto porównać te dwa wiersze. Pozdrawiam Autora.
  3. O, teraz dopiero wyświetliło mi się wszystko! No niech to gęś kopnie! - widzę, ze jestem sporo spóźniona w odbiorze wiadomości! Chyba powinnam wywalić przez okno ten choleryczny komputerek! Wiem, Panie Romanie, że Pan także jest kuloodporny. Bardzo dobrze. ;-) Ja także pozdrawiam wszystkich serdecznie.
  4. Dormo, wczoraj Ci odpisałam, ale zdaje się, że to się nie wgrało (w każdym razie nie widzę wpisu w moim komputerze, a on często robi mi jakieś kawały). Więc na wszelki wypadek piszę jeszcze raz. A więc Ty też jesteś ciało pedagogiczne? :-) Roman Bezet nazwał Cię lekarką zapewne dlatego, ze - jako pedagog społeczno-opiekuńczy - jesteś trochę terapeutką okaleczonych "dusz". Jesteś więc głównie pedagogiem i trochę lekarzem, a nie odwrotnie, jak myślałam. Bardzo miło mi to wiedzieć! Jeszcze jedna pokrewna dusza. Rzeczywiście nasz zawód chyba zdominował to Forum! ;-) (Ale oczywiście w zawodzie lekarza też nie ma nic a nic złego, w innych zawodach również nie i niech nikt nie pomyśli, że ja tylko nauczycieli lubię i cenię jako rozmówców, ależ nie! :-) Pozdrawiam serdecznie.
  5. Nie wiem, czy dobrze rozumiem ten wiersz: jesteśmy skazani na to, co przekazują nam uszy i oczy, a one są niedoskonałymi narzędziami do wychwytywania fal, które w dodatku ulegają dyfrakcjom i interferencjom, zmianom barw, zatracaniem ich, rozmazywaniem ostrości obrazu i dźwięku - i innym zniekształceniom. W pamięci pozostaje nam "błędny" (indywidualny) obraz tego, co widzieliśmy i słyszeliśmy - i ta pamięć jest ostateczna, niezmienna jak kamień, choć oczywiście nieobiektywna. Czy tak? Dla mnie bardzo trudny wiersz. Ale robi wrażenie; jakkolwiek bym go nie odczytywała, czuję, że w jakiś sposób dotyka nieskończoności. Pozdrawiam serdecznie.
  6. Taaa... wszyscy jesteśmy zegarkami nawyków i przymusów biologicznych, jeśli tak rzec można. Bardzo jest mi bliskie takie odczuwanie wewnętrznego przepływu czasu, nieco innego dla każdego "zegarka". A ja mam w zanadrzu inny wiersz zegarkowy - o budziku. Jest na ukończeniu, czeka w szufladzie na późniejsze, świeże spojrzenie i ostateczne doszlifowanie. Jest inny w nastroju: znerwicowany, krzykacki, nieugrzeczniony... Ale nie będę dalej uprzedzać faktów. Pozdrawiam serdecznie.
  7. Do Dormy: Acha, czyli Ty również ciało pedagogiczne w całości, że się tak wyrażę! Bardzo miło mi poznać, coraz lepiej się czuję na tym Forumie. Bezet pewnie miał na myśli to, że - po pedagogice społeczno-opiekuńczej - jesteś swego rodzaju terapeutką, leczysz okaleczone osobowości trudnej młodzieży. :-)) A więc pedagog + trochę lekarka, a nie odwotnie, jak myślałam. (Choć oczywiście i w zawodzie lekarza nie ma nic a nic złego). Ja też teraz nie pracuję w zawodzie, bo brakuje godzin nauczycielskich w szkołach, a i pensje niżej krytyki. Cóż, czekam na lepsze czasy, ciągle czekam, z uporem maniaka... Pozdrawiam serdecznie.
  8. Przypomina mi się taka ludowa piosenka warszawska z przedwojennego Czerniakowa, wznowiona w latach bodaj 60-tych przez S. Grzesiuka: "Apaszem Stasiek był, wkrąg znały go ulice w zaułkach, tam, gdzie czarne życie wre. Kochanką jego była zwykła ulicznica, co gdzieś na rogu sprzedaje ciało swe. Pomimo to Stach kochał swoją Hankę, choć nieraz zbił, skatował aż do krwi! Gdy potem znów przepraszał swą oddankę, to czule szeptał jej ciche słowa te: Hanko, o tobie marzę wśród bezsennych nocy, Hanko, ja bez ciebie nie potrafię żyć. Tylko bym się wpatrywał w twoje ocy i przy twym boku ja tylko pragnę śnić. Hanko, twe ciało miękko pręży się, przegina, Hanko, daj usta, niech przeminie ból i żal. Gdy w oczach łzy, to wiem, że moja wina, lecz życie płynie wśród tak burzliwych fal." A potem zamordował swoją Hankę, bo uciekła od niego z innym. I rozpił się z rozpaczy. Tak przed wojną śpiewała warszawska granda. I jeszcze przypomniał mi się jeden z moich ulubionych filmów: Fellini'ego "La Strada" - droga twardego, zgorzkniałego, gburowatego igrcy ulicznego oraz jego niedorozwiniętej acz pełnej ciepła cyrkówki, bez której w końcu ta droga okazuje się niczym. Dwa całkowicie różne utwory, opowiadające dwa warianty tej samej miłości. I Twój wiersz, Dżinie, znów opowiada to samo, tylko bardziej nowocześnie. Podoba mi się. Na mnie robi wrażenie. Mam słabość do tej tematyki, zresztą w naszym dzikim kraju znów jest ona coraz bardziej aktualna, a i język wiersza do mnie przemawia. Ja na tak. Zdecydowanie. Tylko popraw ten "okrótny" błąd i podwójne "na" przy koronkach i tiulach.
  9. Tak, mnie się też bardzo podoba tylko do tego momentu: "miarą bezwiar / zostałam dziewczyną za drzwiami" - to jest puenta i więcej nic nie trzeba. Reszta do wyrzucenia albo do innego wiersza. (Raczej jednak do kosza). Pozdrawiam.
  10. Dormo, Messalinie, Romanie Bezecie! Zgadzam się z tym, że krytyka (rzeczowa i poparta argumentami) jest konstruktywna, a samo głaskanie po główce nie uczy samokrytyki, która jest konieczna do pracy nad sobą. Zgadzam się też z tym, że nie każdy ma talent poetycki i niektórym może należy to uświadomić (choć niekoniecznie, ponieważ osoby nie mające zdolności na ogół same szybko się nudzą tym, co nie jest ich powołaniem, natomiast każdy może spróbować swoich sił na tym forum, czemuż by nie?). Chodziło mi tylko o to, żeby nie dokuczać nikomu, nie naigrawać się z młodych ludzi, bo to może wyrządzić im krzywdę. Można powiedzieć absolutnie wszystko, ale nie w każdy sposób; jak to określiła Dorma: strzeżmy się, by nie pisać np. jak Tera (to do tego typu "komentatorów" adresowałam swoją piosenkę - nie do Was, Panowie, nie stawiam Was w jednym rzędzie z Terami, ani z tego forum, ani spoza niego!). I - Panie Romanie - absolutnie nie miałam zamiaru Pana zdołować. Być może zresztą jestem nadopiekuńcza, to niewykluczone. Być może reaguję dość histerycznie, jeśli chodzi o wyrządzanie przykrości młodym, nieodpornym jeszcze ludziom. Mnie też się tu oberwało na wstępie, a przecie żyję; no, ale ja już jestem kuloodporna od dawna. Jeśli chodzi o zdominowanie tego Forum przez nauczycieli, to - prawdę powiedziawszy - podejrzewałam tak od początku. ;-) Bo mimo, że oberwałam tu zdrowo - jak wspomniałam - to jednak cały czas dobrze się tu czuję, i to dzięki określonym osobom (dzięki Wam po prostu), jak wilk między wilkami - no cóż, swój do swego ciągnie, a wilka do lasu... ;-))) Niektórzy lekarze są też nauczycielami; Dormo, kto i dlaczego wpaja Ci skłonności pedagogiczne? - czy Ty jesteś nauczycielką od seksu? :-) Szalenie ciekawy przedmiot, zaniedbywany w polskim szkolnictwie, a skutki tego żałosne, o czym Ty jako specjalistka wiesz pewnie najlepiej. Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie. Joanna
  11. Jacek Sojan zacytował i skomentował moje stwierdzenie: >. E tam. Wiem, że wszystko jest podważalne. Wiem, że nic nie wiem - i tak dalej. Pamiętam o tym. Ale z tym zmartwychwstaniem... Hmm... Chyba nie można takiej wiary przyjmować zbyt dosłownie? No bo jak by technicznie rozwiązać dosłowne zmartwychwstanie ludzkości? Nie pomieścimy się na naszej planetce, ba, już się nie mieścimy, choć jeszcze sporo chyba zostało do zmartwychwstania! A gdyby znów powiększyć Ziemię - no to przyciąganie byłoby tak wielkie, że spłaszczyłoby nas, zaś ciężar atmosfery wbiłby nas w glebę i beton! Poza tym w jakiej swojej postaci każdy z nas miałby zmartwychwstać? W wybranej przez siebie? Wieczna młodość? A ci, którzy nie dożyli młodości? Dzieci, niemowlęta, płody?... Poza tym nie chciałabym być w równym wieku z moimi rodzicami, dziadkami i innymi wychowawcami - to byłaby dla mnie tragiczna zmiana, nie przyzwyczaiłabym się! Zresztą gdybyśmy mieli zmartwychwstać, to po co w ogóle umieramy? Po co się zmieniamy, dorastamy, starzejemy?To bez sensu (jeśli zmartwychwstanie przyjąć dosłownie). No i wreszcie: w kontekście ewolucji i dążenia wszystkiego ku coraz wyższym formom - zmartwychwstanie czegokolwiek byłoby regresem, zatrzymaniem procesu rozwoju, zahamowaniem lub wręcz cofnięciem. To tak, jakby z ptaka ponownie zrobić jajko - "zmartwychwstać" je. :-))) A tak poważnie, odnośnie wiersza Lobo i tego, co powiedział o emigracji Broniewski: zgadzam się z tym, że ludzie, przeszczepiając się na grunt obcej kultury, tracą zawsze jakąś cząstkę siebie. I uważam, że niestety ta część osobowości umiera bezpowrotnie. Emigranci zyskują coś od obcej kultury, biorą z niej coś dla siebie, ale płacą za to obumarciem części własnej tożsamości. Nie jestem pewna, czy ta cena nie jest zbyt wysoka za to, co tam dostają. No, koniec mądrzenia się, proszę mi wybaczyć tę tyradę i traktować ją troszeczkę z przymrużeniem oka. Pozdrawiam.
  12. Bardzo dziękuję Wszystkim za przeczytanie piosenki i miłe (na ogół) komentarze. Muszę powiedzieć szczerze, iż nie spodziewałam się tak sympatycznych głosów akurat pod tym tekstem, sądziłam raczej, że zostanie "zjechany" jak walcem asfalt! Tym bardziej miło jest mi, ciepło, jasno i radośnie! Jeszcze raz dziękuję, Kochani! PS. Dormo, dziękuję za poinstruowanie mnie co do e-m-e-m-a, dzięki temu nie będę dalej popełniać gaf wobec niego. :-)
  13. To do mnie? Na pewno?... A czy tu na pewno chodzi o te nieistniejące wąsy? O pomyłkę w domniemaniu płci autorki? Myślę, że taką rzeczą akurat nie można tu nikomu wyrządzić przykrości, bo przecież się nie widzimy i na ogół nie znamy. Messalinie, lubię Twoje wiersze i Twój humor, i Twój rodzaj inteligencji. Ale po co u licha przyłączasz się do tego piekielnego "chóru wujów", którego celem najwyższym jest zawstydzanie i zniechęcanie młodych ludzi do pisania wierszy? Nie musisz w ten sposób bronić się przed ewentualną przyszłą konkurencją - nie Ty akurat! Jeśli stajesz się dla kogoś autorytetem i wzorem poety, to postaraj się być dla niego raczej nauczycielem, a nie niszczycielem i szydercą! Albo nie mów nic, kiedy uważasz, że nie warto. Po co? Szkoda tych dzieciaków, po prostu; niech nie płaczą, niech się bawią słowami jak umieją, niech sobie piszą i uczą się języka. Z doradztwem mistrzów czy bez. Jestem nauczycielką, więc może zbyt silnie odzywają się we mnie uczucia - że tak powiem - pedagogiczno-opiekuńczo-dydaktyczne. Ale to dlatego, ze wiem - bo niejednokrotnie widziałam - jaką krzywdę można zrobić młodemu człowiekowi wydrwiwaniem jego twórczości, publicznym ośmieszaniem go. Czasem to powoduje trwałą wyrwę w osobowości, na całe życie, a czasami - w zmasowanej, intensywnej formie - nawet może doprowadzić do samobójstwa. Dlatego nienawidzę tego typou szyderczości, jak dr Dorma nienawidzi wina. Obie widziałyśmy najgorsze skutki trucia młodych osób tymi dwoma środkami. No, już, wywnętrzniłam się. Nie do każdego bym to wszystko napisała. Pozdrawiam.
  14. To racja. Niestety nie każda wrażliwa "dusza" się hartuje. Niektórzy wykpieni po prostu czują się jak idioci i na zawsze przestają pisać.
  15. Jakie "fuj!"? Co budzi zgorszenie? Bronię młodych ludzi, którzy stawiają pierwsze kroki na tym Forum i od razu "starzy" próbują ich zniszczyć, roztrzaskać, wyszydzić, nauczyć chamstwa zamiast poezji. Bronię nie tylko Rhiannon, Romanie. Wyrządzanie komuś przykrości, kpienie z jego uczuć (czy choćby z próby artystycznego wyrażenia tych uczuć), nie jest krytyką konstruktywną, ale jak najbardziej destruktywną. Niczego dobrego nie uczycie takimi wystąpieniami, a sprawiacie innym niepotrzebny ból. No właśnie. Do kogo to?... Ja też tak uważam, tu się zgadzamy. I spróbujmy stosować tę zasadę w praktyce. Pozdrawiam.
  16. To znaczy: podoba się czy się nie podoba? Dlaczego akurat ten fragmencik jest najzabawniejszy? Miło, że wpadłeś/aś i przeczytałeś/aś (przepraszam, ale trudno mi wyczuć płeć po nicku). Pozdrawiam.
  17. Do Izy Alter Net: niektórzy sądzą, że teksty piosenek to nie poezja, dlatego dodałam to wyjaśnienie. Absolutnie nie chciałam Cię urazić. Moja "Piosenka czystkarzy" jest dlatego tutaj, iż adresuję ją także do czystkarzy buszujących właśnie tu, na tym forum. I jeszcze jedno wyjaśnienie: miłych i grzecznych krytyków nie nazywam czystkarzami, więc Ciebie do nich nie zaliczam. Pozdrawiam.
  18. Czy to jest nostalgiczne, czy tylko mnie się tak jakoś nostalgicznie robi?... Zegar z kukułką, meble, drewno... Moja babcia i mój dziadek... Boże, jak to dawno było!... Ładne, oczywiście, jakże by inaczej. Pozdrawiam.
  19. Podoba mi się, jak zwykle, ale w moim odczuciu ta "turystyka" to jest tak straszliwie smutne!... Broniewski stwierdził, że "wyjechać - to jakby trochę umrzeć". A co umrze, to już nie zmartwychwstaje. A przecież wszędzie jest tak samo, "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma", a "pogoda wszędzie taka sama"... Nie ma dość usprawiedliwień, żeby wiać. W moim odczuciu. Pozdrawiam.
  20. To nie jest limeryk. To piosenka. Zaś działu piosenek tu nie ma. Ale chyba pisać je i publikować tu wolno? Teksty piosenek to też gatunek wierszy, pisali je także niektórzy najwięksi, np. Osiecka, Okudżawa... (To nie znaczy, że stawiam się w Ich rzędzie). Dzięki za przeczytanie i koment. Pozdrawiam.
  21. Wiersz mi się podoba. Ale szczerze mówiąc, nie rozumiem ostatniego wersu. Nie pasuje mi do całości. Co mają brukowce do przerażenia porzuconego człowieka, który powoli zaczyna wariować i podejrzewać siebie o chorobę psychiczną? Ale wiersz świetny, nawet jeśli źle go zinterpretowałam.
  22. Pierzemy, pierzemy, pierzemy na tarce, wieszamy na sznurach, suszymy w suszarce, a przedtem kręcimy, kręcimy w wirówce, a potem żelazkiem gorącym po główce. Sprzątamy, sprzątamy, po cichu i na głos, zbieramy, zbieramy, co tylko upadło, zmiatamy, zmiatamy, zmiatamy popioły, do pieca, do pieca, szatany, anioły! Ścieramy, ścieramy, i kurze, i pyły, i już odkurzacze na alarm zawyły; milczymy, milczymy, aż boli nas gardło, chowamy, chowamy, co tylko umarło! Nareszcie świat wokół umyty, uprany, że strach aż oddychać na uszy, na ściany, ni śladu po wichrze, po ogniu, po wodzie, i nagle... o zgrozo! - coś znowu się rodzi! Więc znowu pierzemy, pierzemy na tarce, wieszamy na sznurach, suszymy w suszarce... (itd.).
  23. Słuchajcie, czy Wy wszyscy musicie być zawsze tak strasznie napastliwi dla każdego, kto pierwszy raz publikuje coś na tym Forum? Ja tam widzę wartości tego wiersza. Mnie też wkurzają i rozśmieszają zdziecinniałe staruszki "moherowe berety". Na pewno nie jest to utwór na poziomie Sokratexa "Modlitwa ateisty" (czy jakoś tak), ale uważam, że nie jest najgorzej napisany. A Wy tu zaraz z kubłem zimnej wody na łeb, żeby człowieka przerazić i zmieszać od razu na dzień dobry! Pozdrawiam Autorkę i Wszystkich.
  24. Podoba mi się ten wiersz. Jest smutny i chyba wybija z niego brak wiary w przyszłość, w lepsze jutro. Ja też coraz częściej na to zapadam. Ale pocieszmy się, że w historii bywało już znacznie gorzej... Widzę jeden błąd językowy: "nikt kogo byłaby wina" - powinno być: nikt czyja byłaby wina. Pozdrawiam.
  25. Całe szczęście - jesteś więc ocalony!... ;-))) A co ratuje chwiejną, infantylną i naiwną filozoficzność kobiet? :-D I ja pozdrawiam (odwzajemniając w pełni adorację męskiej połowy ludzkości).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...