Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antoni Slawbicki

Użytkownicy
  • Postów

    610
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Antoni Slawbicki

  1. mokre pranie na sznurku z motylego skrzydła to się wszystko urwie i będzie brudne wszystko
  2. to jest to grze w szach czy o wojnie?
  3. to należałoby się zwrócić do kardiologa o pomoc
  4. aż tak trudno nie być złośliwym??????
  5. a bez złośliwości moge prosić
  6. wiersze moje jak dzieci ubrać, nakarmić, z domu wypuścić jam rodzic jam stwórca jam równy Bogu jam źródło miłości mam moc tworzenia nastroju, iluzji, ułudy lecz dla niej te wiersze łyżeczką do kawy przekąską w czekaniu na miłość machnięciem ręki
  7. twój uśmiech że może być może a może tak dobrze że mnie już nie trzeba sam nie wiem uśmiechnij się proszę
  8. Tylko że do wykonania wyroku potrzebny jest tak zwany kat, który staje się w tym przypadku morderca do wynajęcia. Czy ktoś mam ochotę być katem???, lub pić piwo z katem. A przecież domagając się kary śmierci wyrażamy zgodę na chodzenie katów (zawodowych morderców) po ulicach. Odpowiedzi należy szukać a Księdze Rodzaju.
  9. chciałbym w czasoprzestrzeni prawo boskie ciut przeinaczyć przeszłość zobaczyć mieć lat znów ileś szczęścia też tyle na ławce móc wyciąć serce i głupiej podpisać
  10. nic tym nie zyskasz gdy chciałem za rękę trzymać tak powiedziałaś lecz przecież ja nic więcej
  11. pytania bez odpowiedzi są głupie a odwrotnie nie mów więc że kochasz gdy cię nikt nie pyta
  12. ten uśmiech że może być może a może tak dobrze że mnie nie trzeba sam nie wiem uśmiechnij się proszę
  13. niedopatrzenie, jak to jedno nieprecyzyjne określenie zmienia sens, już poprawiłm
  14. nie tak miało być noc bezsenna kolejna minęła na torze krótki rachunek sumienia przed ruchem nogi lewą czy prawą, to bez znaczenia nic złego nie może się zdarzyć nic co mogłoby bardziej przerazić od faktu że serce wciąż bije dla kogo dla niej dla kurwy
  15. jeśli spotkałeś ją jak głos możesz rozumieć możesz wybaczać, czekać i płakać chcąc być przy niej blisko oddalam się tak boli że mam ją nie z jednym do spółki lecz słowo mam, znaczy marzenie już teraz wiem, ów głos co przez krzew przemówił, co znaczył nie będziesz miał cudzych przede mną jestem dla ciebie
  16. jak bardzo się boję że o mnie zapomni gdy przejdzie na powrót w te strony bez fleszów i wrzawy zabierze nic więcej co mu potrzeba nic więcej co jest mu bliskie po cichu by znów na krzyż go nie wzięli
  17. wybaczam Ci Boże za to zaistnienie wszak wszystko darować kazałeś cóż robić, żadnego cudu nie było odpuszczam i prosze o litość
  18. napięcia też nie ma, tylko czekanie
  19. masz trochę racji, bo nie o karty tu chodzi
  20. ja gram, ty grasz krupier karty rozdaje coś czuję że są znaczone lecz kto z nim w zmowie ja, ręczę za siebie o tobie wiem tyle żeś piękna o sobie, że ufać sobie nie mogę boś piękna król bije damę a ona waletem pomiata zanim ten królem zostanie a w puli już dobre pół życia lecz nikt nie sprawdza zbyt wiele można tu stracić posągi kamienne w siebie wpatrzone czekają czyj blef okaże się starszy czekają aż krupier światło wyłączy
  21. wiersze moje jak dzieci ubrać, nakarmić i w świat wypuścić jam rodzic jam stwórca jam równy Bogu jam źródło miłości mam moc tworzenia nastroju, iluzji, ułudy lecz dla niej te wiersze cukrem do kawy przystawką, przylaszczką do futra mój Boże, jej daruj wszystko ja, jestem zgubiony
  22. deszcz pada mała do starych, nową udrękę los mi dorzucił jak iść gdy burza grzmot niczym gniew Boga za grzechy naiwne za myśli zbyt śmiałe, marzenia zbyt jasne gdzie raj zwykłym parkiem się zdaje lecz raju bez ciebie nie będzie i uschnie drzewo poznania i nikt się nie dowie dlaczego
  23. a łąka tam będzie zielona a powietrze tak przejrzyste a ptaki, jakich nigdy nie widziałem, utworzą szpaler jakiego nikt przedtem nie widział a śpiew będzie taki... sny czasem coś zdradzą ze stułą sam Chrystus będzie
  24. witaj słońce pora dzień zacząć promiennym uśmiechem kawę dopieścić zmysły ocucić po harcach nocnych z gwiazdkami a one spać sobie poszły w lśnieniu słońca skąpane umyte, do snu ułożone w satynę wtulone o nocy następnej zapewne znów marzą z księżycem się umówiły aż do bez końca aż do zatraty przy blasku naj z nieba czegóż więcej potrzeba
×
×
  • Dodaj nową pozycję...