-
Postów
2 492 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
5
Treść opublikowana przez staszeko
-
- prosto z mostu (rozdzióbią was kruki, wrony ..)
staszeko odpowiedział(a) na bronmus45 utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Święte słowa — pieniądze są korzeniem wszelkiego zła. ? ? ? -
Pozycje seksualne (+18) Na śpiocha
staszeko odpowiedział(a) na Marek.zak1 utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Pozycje seksualne (+50) na lenia Kiedy obydwoje się nudzą Gimnastyką w łóżku się nie trudzą Leżą na sobie bez ruchu znużeni Czekając na trzęsienie ziemi -
Piosenka (Przy Tobie się czuję ładniejsza)
staszeko odpowiedział(a) na beta_b utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Niełatwo napisać taki niebanalny tekst; skomponować do tego równie ładną muzykę i byłby przebój lata bez radia. ?? -
@Dag Tak, ciężkie jest życie mężczyzny na emeryturze: wyczerpany kochanką musi wracać do żony i jeszcze po drodze coś na dobieg... a viagra drożeje z dnia na dzień. ? Dziękuję za ten przepiękny dwuwiersz. ?
-
Do mojego wczoraj
staszeko odpowiedział(a) na Wędrowiec.1984 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Fajne, bo wydobywa uniwersalne treści tkwiące w każdym z nas. ? -
@Rolek Tekst jest idiotyczny, dlatego nie należy go brać serio. ?
-
Koszmarne życie ma Twój bohater: zaczyna od bomby, kończy na delirium. Pozdrawiam. ?
-
Prosta złożoność sytuacji
staszeko odpowiedział(a) na Leszczym utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przewrotny z pozoru tytuł, ale faktycznie: możliwa jest w złożoności prostota, żeby uniknąć komplikacji. Te kilka krótkich myśli można podsumować: wiem, że nic nie wiem. Nieuchronnie wracamy do tych słów. Warszawskie Stegny — mieszkałem niedaleko, na Sadybie, ale to było dawno, dawno temu. Pozdrawiam. ? -
@Leszczym Bardzo fajny komentarz, dziękuję. ? @Radosław Rzeczywiście: zawód - zawiódł się, trafne zestawienie słów, choć nie wpadłbym na to bez Twojej pomocy. A co do małżeństwa, usłyszałem niedawno taką opinię: małżeństwo jest najnudniejszą formą rozwiązania potrzeb seksualnych mężczyzny. ?
-
Przy odrobinie wyobraźni wszystko dookoła jest jak... w wyobraźni. Czuć żywość uczuć w tym wierszu. ?️?
-
@Marek.zak1 Cha, cha, podoba mi się taka interpretacja ? Pomysłu dostarczyła mi sytuacja wzięta z życia: Żona zarzuca mężowi, że nie potrafi znaleźć źródła dochodu, jest bezrobotny, nie zajmuje się domem i tak ogólnie nie nadaje się do niczego, a on na to: Jestem mężem, moją pracą jest małżeństwo. Miałem napisać na ten temat opowiadanie, ale zostawiłem tylko tę myśl (żeby nie zabierać czytelnikom cennego czasu). ?
-
@Marek.zak1 W systemie angielskim wszystko jest management, każdy jest manager, nawet bezrobotny, gdyż wciąż musi zarządzać sobą: co wypić, co ukraść, itd. Dziękuję za obszerny komentarz do tak krótkiego tekstu — to chyba największy profit jaki można uzyskać z pseudo poezji. ? @violetta Fajny komentarz, dziękuję. ?
-
@Jacek_K To miało być dłuższe opowiadanie, ale poszedłem za dobrą poradą, że opowiadań nikt nie czyta i ścieśniłem do strawnej formy. ? Nic sobie nie biorę do serca, gdyż go nie mam. ?
-
@violetta Zostałabyś... żeby tęsknić przez resztę życia. ? Dziękuję za przeczytanie, a z drugiej strony współczuję, bo czas to pieniądz i zamiast czytać, mogłabyś zbić fortunę. ??
- 7 odpowiedzi
-
- opowiadanie
- wspomnienia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z zawodu jest mężem jego praca to małżeństwo ✽✽✽
-
@[email protected] Przynajmniej jeden szczery komentarz. Doceniam. ?
- 7 odpowiedzi
-
- opowiadanie
- wspomnienia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@[email protected] Nie lubisz tak ogólnie, nie podoba ci się temat, sposób pisania, czy coś innego? Umieram z ciekawości. ?
- 7 odpowiedzi
-
- opowiadanie
- wspomnienia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Droga do Wanaki wiodła przez pustynną równinę Mackenzie. Otaczały ją ze wszystkich stron górskie szczyty, lecz sama równina pozostawała płaska jak stół. Dwadzieścia pięć milionów lat temu było w tym miejscu dno oceanu. Za dwadzieścia pięć milionów lat prawdopodobnie wszystko to będzie znowu na dnie. Dlatego droga do Wanaki jest drogą tymczasową: skrót, który natura stworzyła do czasu, kiedy nie wybuduje nic lepszego. Jody prowadziła spokojnie i z wyczuciem. Błękitny Ford Fairlane to był bardzo obszerny sedan. Na przednim siedzeniu, obok kierowcy mogło podróżować wygodnie dwoje pasażerów. Siedzieliśmy daleko od siebie i nie mogło być mowy o przypadkowym kontakcie. Jody nie czuła zmęczenia, więc nie było powodu zamienić się miejscami, choć zostawiliśmy za sobą szmat drogi: dwie lub trzy osady bez nazwy, większą ilość przydrożnych szop pokrytych falistą blachą i kilkaset kilometrów pastwisk rozciągniętych wzdłuż dwupasmowej, niezbyt szerokiej, za to znakomicie utrzymanej szosy. A może Jody udawała, żeby zachować fason przed nieznajomym, którego poznała zaledwie kilka dni temu? Na dworze się ściemniało i Jody instynktownie dodała gazu. Chciała zdążyć do domu przed północą. Zaraz za krzyżówką w Fairlie zapaliła się na tablicy rozdzielczej na czerwono jakaś lampka. — Co to może być? — Wskaźnik oleju, nic poważnego — starałem się ją uspokoić. Zatrzymała jednak samochód, a wtedy zapadła wokół nas absolutna cisza; okolica sprawiała wrażenie wymarłej; żadnego śladu życia. Tylko w niektórych miejscach z pola wysokich, płowych traw przyglądały się nam tajemniczo jakieś drewniane budki. Nic dziwnego, że miód jest tutaj tańszy niż dżem. Pszczoły pracują na okrągło cały rok, tak jak Jody. — Staniemy w Omarama. Mam tam znajomego mechanika. Nie chcę ugrząźć w śniegu, gdzieś w górach. Mechanik uciął sobie drzemkę, ale klakson samochodowy poderwał go na nogi, a gdy rozpoznał kierowcę, przypomniał sobie momentalnie od czego ma ręce. Pogmerał coś pod maską, klasnął w dłonie i wykonał taki gest, że gdyby nie on, to byśmy umierali na tym pustkowiu. Rozejrzałem się dookoła: kilkanaście parterowych domów rozrzuconych wzdłuż skrzyżowania, gdzie nasza droga odgałęzia się do Oamaru nad Oceanem Spokojnym. Pośrodku stacja benzynowa, już zamknięta, supermarket, obok niego pub, jedyne miejsce skąd dochodziły nikłe oznaki życia, tłumione monumentalną panoramą szerokiej doliny, której dna nie mogłem dojrzeć ze względu na panujące ciemności. Dochodził stamtąd miarowy szum potoku spływającego zapewne z widocznych w oddali górskich grzbietów, pokrytych wciąż śniegiem. Pięknych, lecz zimnych i surowych, jak twarz kobiety, od której nie można oderwać oczu, ale pokochać się nie da. Nic, tylko wyć nocą do księżyca. Jak ten naród się rozmnaża w tak odludnym miejscu? Nieplanowany postój sprawił, że dotarliśmy do celu z kilkugodzinnym opóźnieniem. Było zbyt ciemno, żeby się rozejrzeć po okolicy. Jody zaprowadziła mnie do gościnnej sypialni, gdzie zwaliłem się do łóżka jak kłoda. Nazajutrz moim oczom ukazał się spektakularny widok: gęsty, sosnowy las za oknem, w dole jezioro, nad jego taflą górskie szczyty, wysokie na kilkaset metrów, jakby wyrastały prosto z wody. — Będziesz mógł rankiem zjeżdżać na nartach, wieczorem kąpać się w jeziorze. — A resztę dnia? — Będziesz pracować. Dla mnie. Praca w tym kraju to temat delikatny, rzadko poruszany, a jeśli już, to bez słów: za ile? W Wanace budowali się ludzie zamożni, przedsiębiorczy, żeby spędzić resztę życia przyjemnie na zasłużonym odpoczynku. Sezon świąteczny za pasem, trzeba myć okna, porządkować ogród, ale kto w tym wieku ma do tego siłę? — Zaczniesz jutro, kiedy przyjadą Ian i Frank. Przyjechali następnego dnia w towarzystwie dwóch innych handymen i natychmiast zabraliśmy się do roboty. Frank wyrwał mi z rąk butelkę z płynem do mycia szyb i zdarł z niej etykietkę. — Nie możemy zdradzać naszego trade secret. — Ale przecież taka obdarta butelka może zawierać cokolwiek — zaprotestowałem. — No właśnie, to jest nasz największy sekret! Domów było wiele, okien jeszcze więcej, lecz kiedy przychodziło do zapłaty, sprawa się komplikowała. — Stawka w ogłoszeniu jest za zwykły dom — wyjaśniała Jody. — A pański to rezydencja. Trzeba wchodzić na dach, wspinać się po drabinie… No i te okna na samej górze, wąskie i długie, jak witraże w kościele. Chłop spadnie, nogi sobie połamie, a nieubezpieczony, bo to zwiększa koszt. Liczymy od metra, nie od domu. Za mniej, nikt okien tu nie umyje. Ekipa Franka wypoczywała po pracy zawsze w tym samym lokalu: motelu Bella Vista nad jeziorem. — Jedliście już obiad? Ian w odpowiedzi postawił przede mną butelkę Lion Red. Zacząłem przeliczać na system metryczny… Dwie takie butelki mają pojemność standardowej butelki do wina; tuzin to galon. — A co do żarcia? Postawił następną butelkę. — Ach tak, piwo dla was to odżywka… Jęczmień, chmiel, minerały… — Wiesz co — przerwał Ian — ty, Pole, lepiej się napij! Polubiłem to miejsce. Wymarzona przystań życiowa. Urzekający krajobraz, a spokojnie jak u Pana Boga w garażu. Tylko ziemia nie do ugryzienia. Musiałbym pracować piętnaście lat, składać grosz do grosza, nic nie jeść, żeby kupić najskromniejszy choćby dom. Pierwszej niedzieli pożyczyłem od Jody forda i wyruszyłem drogą wzdłuż jeziora, prosto przed siebie, bez konkretnego celu. Przejechałem zaraz za miastem most na rzece i podążałem szosą w kierunku gór. Po kilkunastu minutach jazdy dotarłem nad brzeg innego jeziora, które wydawało mi się jeszcze piękniejsze niż to w Wanace. Domów mniej, ale te co zdążyli postawić na pewno nie kosztują fortunę. Może tutaj się pobuduję? Nie miałem pojęcia, że za dziesięć lat będą kręcone w tej scenerii sceny do jednego z najdroższych filmów w historii światowej kinematografii, a czasy tanich domów miną bezpowrotnie. Jednego wieczora Jody wpadła w prawdziwą furię. — Gdzie jest Frank i reszta? — Tam gdzie zawsze, w motelu nad jeziorem — odrzekłem zdziwiony jej pytaniem. — Już ja im dam motel! — krzyknęła ze złością. — Jutro trzeba umyć sześć domów, a oni będą chlać tam do rana — i pognała ich szukać. Patrzyłem na jej drobną postać, a w głębi się zastanawiałem, jak dziewczyna, która nie była w stanie skończyć ogólniaka potrafi prowadzić twardą ręką biznes i budzić respekt nawet u takich pijusów. Była już w posiadaniu kilku nieruchomości, również na północnej wyspie. Sprowadzała meble z Włoch, kafelki z Amsterdamu. Samo usunięcie starej, azbestowej rudery na jednej z niedawno zakupionych działek kosztowało ją dwadzieścia tysięcy. Rozwijana z rolek trawa dziesięć tysięcy. Ogrodzenie drugie tyle i to nie jakaś misterna metalurgia, ale zwykły krowi płot: jedna belka w pionie, trzy belki w poprzek. Świetny kumpel, jeszcze lepszy partner do biznesu, ale jako kobieta? Dopiero ostatniego dnia odkryłem do kogo należało serce Jody: przed dom zajechał biały lexus, z którego wysiadł chłopiec w wieku ośmiu lub dziewięciu lat, uderzająco podobny do mojej szefowej. Historie wszystkich ludzi są tak banalne, a jednak w każdej z nich jest jakiś epizod, którego nie sposób upiększyć. Odwróciłem się, żeby ostatni raz popatrzeć na jej wypogodzoną twarz i ośnieżone szczyty gór, przeglądające się milcząco w lustrzanej toni jeziora.
- 7 odpowiedzi
-
3
-
- opowiadanie
- wspomnienia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wieczorny spacer
staszeko odpowiedział(a) na M_arianne utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
chodnikiem przy ulicy schodzi jakaś kobieta wpatrzona w swój telefon jadę za nią rowerem i się zastanawiam: zadzwonić, czy nie zadzwonić? jeśli zadzwonię to się przestraszy i uskoczy w bok nie wiadomo który... jeśli nie zadzwonię to w nieuwadze może wejść pod rozpędzone koło upadniemy na betonowe płyty lecz przynajmniej się zagrzejemy a wtedy zapytam: czy lubisz cyklistów?- 4 odpowiedzi
-
1
-
- wiersze gotowe
- szczegół
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Trzeba mieć dużo fantazji, żeby napisać coś równie fajnego. Pozdrawiam. ?
-
Szkoda, że tak mało tych porzeczek. ?
-
Inne spojrzenie, część 51
staszeko odpowiedział(a) na Corleone 11 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To chyba część większej opowieści nawiązującej do wojen gwiezdnych. ? Poprawiłbym w kilku miejscach kolejność słów, zwłaszcza tam gdzie przyimki sterczą na początku zdania, np.: — Zgadza się, Mistrzu — odparł z lekkim zakłopotaniem zagadnięty. Ogólnie ciekawie napisane, ale jestem zbyt leniwy, żeby szukać pozostałych części. Szkoda, że nie ma listy odnośników do wszystkich części u dołu tekstu. Wydaje mi się, że dłuższe opowiadania są niestety rzadko czytane w całości, ponieważ czytelnicy są zajęci pisaniem i nie mają czasu na nic innego. ⏲️ Pozdrawiam. ? -
Żona zbieracza
staszeko odpowiedział(a) na Stary_Kredens utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Fajne, bo nietypowe: żona najczęściej to zbieraczka, on: myśliwy. Przedmioty miały służyć ludziom, a jest odwrotnie. ? -
Szał kosmicznych uniesień
staszeko odpowiedział(a) na Trzygracje_ utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zwierzenia nastolatki? ? -
Podszepty Diabełka Piszczałki.
staszeko odpowiedział(a) na Rolek utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
@Rolek Niestety nie oglądałem Diabełka Piszczałki, ale po przeczytaniu tego wiersza chyba wiem o czym ten film jest. ? @Rolek O, znalazłem, bardzo fajniutki: