Skomplikowane, nieco zawiłe, trochę "incepcyjne" ;) - to atmosfera, którą rozumiem, acz niekoniecznie "dźwigam" w całości. Ale jest, i tyle z tego dla mnie, że jak nie z tej strony, to może ogarnę istotę utworu...
I tu się przyznam - jestem trochę zagubiony, pomiędzy unoszącymi się duszami zmarłych (tej masy, co jeszcze nie w niebie, ale w drodze i na poziomie chmur), a niekoniecznie zdrowymi na ciele i umyśle białkowym bytami przyspawanymi do tej złej ziemi. Obie frakcje chyba walczą ze sobą i niestety są ślepe - daremny ich trud powstrzymania tego, co nieuniknione, bo żadna aktywność, żaden energetyczny wkład i forma nie powstrzyma entropicznej sprawiedliwości... Zatem, czy strach ma rację bytu, kiedy prawdopodobieństwo wykonuje i tak swoje zadania, młyny mielą, przyczynowość jest nie do zatrzymania? To pytanie w domyśle, bo narrator stwierdza krótko - "bać się można"... ja pytam - a może nawet trzeba?
PS. A może jebać to? Za to przepraszam, to się samo wczytało podczas kontemplacji końcówki ;)
Rozpisałem się :) Czasami tak mam jak jakaś fraza wpadnie w oko. Tu kilka takich znalazłem. Dziękuję.