-
Postów
466 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez BPW
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 19
-
Tańcowała w polu zbóż, Białe sukna zwiewały, Jako brzózki stary rósł, Tu jej skórę larwy żarły. Kołysała i bajdała, To do owcy lub sosny, Raz i dłoń wyciagała, I tańcem głucho rozniosły. I ciągała za łachmany! Z żył chusty tkała, Jej melodie upijały, Nikt nie ustał do rana.
-
https://youtu.be/Bx51eegLTY8
-
Nie jestem pewien co do tego fragmentu, liczę na wasza opinię. :) Rzuciłam plecak pod łóżko i siadłam na krawędzi twardego materiału zakrywając twarz. 'Dlaczego zawsze ja?' Zapytałam siebie głęboko w myślach mając nadzieję na jakąkolwiek odpowiedź, lub znak. Przez palce widziałam starą zarysowaną podłogę. Panele nie były w najlepszym stanie, ale w znakomity sposób określały mój stan psychiczny. Brzydkie zniszczone coś czego każdy używa i po tym chodzi. Na przeciwko miejsca moich rozmyślań stała przeszklona szafa. Co prawda nie była znakomita i idealna, ale kryła w sobie przewspaniałą zawartość. Znajdowały się w niej książki, które przeczytałam. W każdej z nich przenosiłam się do innego świata, a gdy już kończyłam, to liczyłam, że zostanie wydana jeszcze kolejna część. I tak bym jej nie kupiła, bo nie mam za co. Pan Pieniążek nie jest moim gościem zbyt często. A jeśli mnie odwiedza, to jest wypraszany przez moją matkę. Kiedy dłużej się przyglądałam tej starej szafie, dojrzałam w odbiciu szkła szczupłą, bladą nastolatkę. Wpatrywała się we mnie z upojeniem i melancholią. Brat często mówił że 'odbicie szkła z kredensem książek, jest odbiciem duszy'. Nie miałam siły ciągnąć ten nic nie znaczący kontakt wzrokowy, więc przerwałam go, zmieniając pozycję na leżącą. Lekko zmrużyłam oczy, już nie myśląc o tym, że mam wiele zaległych prac domowych, zasnęłam. *** Po krótkiej drzemce siadłam przeciągając się na krańcu łóżka. Sięgnęłam po mój telefon z kieszeni i zerknęłam na godzinę. - Już druga w nocy? - zapytałam zaspanym głosem drapiąc się po skroni. Po krótkiej chwili niedowierzania i przeciągania odłożyłam telefon na zszarzałą pościel i wstałam do toalety. Uchylając drzwi, naturalny satelita wpuścił trochę bladego światła na korytarz. Coś tu nie gra stwierdziłam krótko, lekko opierając się o niewiarygodną krzywą ścianę. Pomagało mi to utrzymać równowagę, bo podłoga też nie była w idealnym poziomie. - Idziesz? - usłyszałam męski głos zza drzwi wyjściowych. - Że co?! - krzyknęłam odbijając się od ściany, ale gdy wykonałam krok, podłoga zmieniła kąt. Ja natomiast straciłam równowagę i zsunęłam się pod przeciwległą ścianę, razem z komodą, która przygniotła moją dłoń. - Cholera! - syknęłam z bólu starając się uwolnić kończynę z opałów. Bezskutecznie próbowałam za pierwszym razem, ale w końcu udało się odkopnąć ciężki mebel.
-
@staszeko niezmiernie mi miło. Co prawda na razie mam ten fragment i prolog, (i plan wydarzeń), ale nie spocznę dopóki nie skończę. @sam 🤩 dzięki ✨
-
- Yhyym yhyym. - Usłyszałam po chwili pokasływanie starszej kobiety. Raczej nie wskazywało ono na panującą grypę w okolicy, ale złość. Belfer była wkurzona, że mi się przysnęło. Ta wykwalifikowana persona z tytułem magistra nie zważała na fakt, iż to ósma godzina lekcyjna, na dodatek biologia. - Młoda damo - dodała wrogo nastawiona nauczycielka, a po klasie rozległ się cichy szmer chichotów na temat mojej osoby. - Tak proszę pani? - westchnęłam zaspana, a echo śmiechów ponownie dobiegło mi do uszu. Robiłam z siebie głupka, ale tylko w ten sposób potrafiłam dostrzec szansę wyjścia z tej kałuży. Kałuży rozmiaru Morza Kaspijskiego. - Jak już śpiąca królewna jest zaspana, to może by poszła spać do domu? - zainicjowała podniośle. - A jeśli już śpi to niech to robi podczas okienek, lub na innych lekcjach! - dodała spontanicznie wbijając swój wzrok jak sztylety. Nie byłam w stanie nawet podnieść wzroku. - Przepraszam bardzo, więcej to się nie powtórzy. - pod wpływem emocji spuściłam głowę jeszcze bardziej. Nie lubiłam gdy ktoś krzyczał oczerniając mnie na całą klasę. Z resztą... nikt chyba tak nie lubi. A jak ktoś lubi, to niech pierwszy rzuci kamieniem. Najlepiej w tą raszplę. - Cicho tam chłopcy! - Wychyliła się nauczycielka. Zmieniając swój obiekt kpin na krótki moment, aby potem wymachiwać mi palcem i mówić, że zajmie się mną wychowawca. - Zajmie się tobą wychowawca! - powtórzyła któryś raz z rzędu. Nagle rozbrzmiał magiczny dzwonek oznajmiający, że czas szkoły minął. Wszyscy spakowali się z prędkością światła i zaczęli opuszczać pracownie biologiczną. Kątem oka widziałam jak poszczególne osoby na mnie zerkają, gdy próbowałam dyskretnie wytrzeć chłodną łzę. Miałam wrażenie, że palę się ze wstydu i jestem cała czerwona. Próbowałam na siebie nie zwracać uwagi rówieśników, więc wyszłam z opuszczoną głową i nie nawiązywałam z nikim kontaktu wzrokowego. - No to ci się pospało! - zarzucił któryś z chłopców prędko przeskakując po kilka stopni schodów. Ignorując to całe zajście prędko zeszłam po schodach, starając się uniknąć większej ilości wstydu. Jednak to nie był koniec przykrych doświadczeń na ten dzień. Gdy tylko dotarłam do zawsze zatłoczonej szatni, napotkałam Kylie i Olivie. Tytułowe "Wredne dziewczyny" nie dorastają im do pięt. Nikt inny nie potrafił być tak wścibski jak te dwie szmaty. - Allison! - podskoczyła Kylie z zamiarem docinki. - Podobno na biologii padłaś... - zaczęła niepewnie Olivia. - i byłaś AllisOFF! - dokończyła, śmiejąc się ze swoją bestie. Gdy próbowałam dostać się do swojego wieszaka przecisnęłam się przez te dwie idiotki. W zemście jedna z nich mnie popchnęła. Z moim nieszczęściem nie upadłam na podłogę, lub na jakąś dziewczynę, która w miarę tolerowała moją osobę, ale... Na chłopaka. A wszyscy chłopcy są tacy sami. Przynajmniej miałam takie podejście, aż do tej chwili, ponieważ oparłam się o tors brązowowłosego starszaka. - Przepraszam - zaczęłam dławić się powietrzem. - Ja tylko... Jestem niezdarą, nie mającą szczęścia, bo w dniu moich narodzin na mnie popatrzyło i uciekło. Nic nie potrafiłam powiedzieć, ale w głowie układały się całkiem logiczne zdania. Machnęłam mu niezdarnie kurtką przed oczami gubiąc więcej słów. Patrzył na mnie z lekkim skrępowanym uśmiechem - Spoko, nic nie szkodzi. - Niby cztery słowa a tak wiele dla mnie znaczyły, utwierdziły mnie one w fakcie, iż nic nie zrobiłam jemu torsowi. To znaczy... 'JEMU'. Wyszłam z jeansową kurtką z tłoku, aby ją założyć samotnie, i aby przypadkiem nie wybić komuś jedynek. Miałam dosyć dotychczasowych incydentów. Chociaż... pewnym osobom bez jedynek by było do twarzy. Śledziłam wzrokiem wychodzącą Kylie i nadganiającą za nią Olivię. Odczekałam pewną chwilę, aby nie iść za nią całej drogi do domu. Los zechciał, że mieszkamy całkiem niedaleko siebie. *** Kiedy już opuściłam ten zakład karny dla nieletnich spostrzegłam, że idę za grupką chłopców. Pomimo, że dzielił ich rocznik utrzymywali całkiem dobry kontakt. Widać tam było świętą trójce z naszej klasy. Jeremy, Ethan i Alex nie znają granic introwertyczności. Głośne debaty na nieznane mi tematy powodowały u nich wiele frajdy. Niespodziewanie wyminął mnie brązowowłosy na którego upadłam w szatni. Podbiegł do grupy i zaczął czochrać ich po łbach z kolejna. Grupa wybuchała śmiechem kilka razy. Jednak paczka w pewnej chwili poszła wzdłuż chodnika, ja jednak zeszłam z niego i udałam się dłuższą drogą przez park. Chciałam mieć pewność, że nie będę mieć styczności z Kylie. Kiedy miałam pewność, że zostałam tylko ja i jesienna atmosfera pozwalałam sobie na pewne głupstwa. Założę się, że każdy chociaż raz w życiu nadeptywał specjalnie na liście, aby usłyszeć ten charakterystyczny dźwięk chrupania. I założę się, że chociaż raz, każdy się zawiódł, gdy domniemany liść jednak nie wydał żadnego dźwięku. Dziś po przelotnych deszczach liście rzadko wydawały dźwięk, więc bardzo często się rozczarowywałam. Osuszone już liście nie tylko chrupały pod podeszwą, ale tańcowały i kręciły oberka. A niektóre wpuszczały się w pogoń za pędem powietrza i kończyły pod kołami auta. Lekki świeży podmuch powietrza nikomu nie zaszkodzi. A w zupełności mi. Kiedy Słońce przypieka, chłodny wiaterek to świetna opcja. *** Podziwiając jesienne dzieła matki natury, przede mną wyrósł szary i brzydki blok mieszkalny. Dotarłam do celu. Powitały mnie stare skrzypiące drzwi mieszkania. A z za nich wyczułam tanie wino. Znowu się upiła i spała na sofie. Obiecywała setki razy, że już przestanie, ale już straciłam wszelką nadzieję, że tego dokona. - Czy to ty Allison? - zapytała półprzytomna z bełkotem. - Tak. - Szepnęłam i zamknęłam się w pokoju.
-
TAKIE SOBIE WYPOCINY, MOŻE WAM SIE SPODOBAJĄ (przepraszam a wszystkie literówki) Nim wzięłam z jej upiornych dłoni kopertę, moją uwagę przykuł uśmiech. Był on nadwyraz sztuczny jak usta cioci Beti. Na moje nieudolstwo w końcu otworzyłam i wyciągnęłam zdobiony list. - Wy jeszcze tego nie czytaliście? - zapytałam sarkastycznie z jak zawsze kamienną twarzą. - A jeśli to nie jest miła wiadomość? - przerwałam kładąc z impetem pustą kopertę na kawowy stolik. - A co jeśli będzie napisane, że dziadek Gerwazy zmartwychwstał? - podniesłam wzrok na moje ofiary. - Nie! - krzyknęli równocześnie ojciec z babcią, z lekka podnosząc się. A ja już miałam kolejny szantaż na języku. - Albo wezwanie do wojska. Ups! Czy ja to powiedziałam? Chyba tak, bo Pugsley spadł z sofy i zaczął się miotać. Tak jak zawsze dostawał wstrząsu na tę myśl. - Tylko nie wojsko! - krzyknął w opętaniu, drapiąc co popadnie. A ja drapałam struny nerwowe matki śmiejąc się głęboko w jednej komórce mózgowej. - Nie chcę znów na Sybir! - nie dawał nikomu do siebie podejść. - Weź głęboki wdech Pugsley! - zainterweniował wujek Fester. - Po prostu czytaj. - Odparła Matka, wskazując swoim długim palcem poskładaną kartkę papieru. Tajemniczą kartkę, która jest powodem mego niezadowolenia. Chyba muszę otworzyć puszkę Pandory. - A więc, - rozłożyłam list i zaczęłam czytać. - To zaproszenie. - zdołałam oznajmić przełykając ślinę. - Czytaj. - kazała. Pugsley popatrzył na mnie ze świeczkami w oczach. Wujek Fester poklepywał go po plecach. Kocham znęcać się nad nim psychicznie. Jednak zaproszenie nie może tyle czekać, prawna opiekunka chyba też. Zaciskała swoimi szponami krawędź wygodnej staroświeckiej sofy. A w diabelskim wzroku odbijał się płomień z kominka. Zaczęłam bez żadnego zaangażowania. - Dnia roku pańskiego, 20 grudnia 2022 roku, odbędzie się 139 zjazd rodzin Addamsow na gwiazdkę. - W głowie zaświtała czerwona dioda, wykrywająca kłamstwo. Bardzo dużo kłamstw. Kontynuowałam. - Wiedząc, że wasza rodzina zawsze odrzuca propozycje zaproszenia, prosimy o niezwłoczną odpowiedź czy i w tym roku też tak będzie. Podpisano, Ebenezer Addams. - skończyłam z zamiarem podarcia tej kartki, ale rodzicielka ostrożnie wyjęła ją z moich dłoni patrząc oczami chciwości. Na ten moment przychodzila mi tylko jedna myśl, a raczej słowo. Słowo na ten moment to CHIENA. - Nie, nie odrzucamy w tym roku zaproszenia. - podyktowała i napisała na odwrocie kartki. A ja udałam się w powrotną podróż po schodach. - Nie chcesz wiedzieć? - zapytała patetycznym tonem. - Tak, chce wiedzieć. - odwróciłam się. - I się dowiem 20 grudnia. - zakończyłam ciszą, stąpając do swojego pokoju. Pokój Wednesday: - Co robisz? - weszłam do swojego przytułku jak zawsze. Rączka zaczął nieopamiętanie klepać o krawędź wydrapanego biurka. - Ja cię nie straszę, tylko wchodzę do własnego pokoju. A ty masz ten przywilej przesiadywania w nim i ... - zerknełam na okładkę magazynu. - i masz przywilej przeglądania magazynów z kremami do dłoni. - Dokończyłam z rozczarowaniem w głosie. Dłoń zaczęła stukać palcami naprzemiennie w harmonijnym stylu. - Niczym się nie martwię. - Usiadłam na twardym łóżku o on przestał stukać. - Naprawdę niczym się nie martwię. Po prostu jestem lekko zdezorientowana. - stuknął serdecznym palcem. - No bo moja rodzicielka zepsuła mi plany na te święta. - wstałam, a rąsia sobie klepnął. - No jak to jak? Normalnie w te święta wyjeżdżamy. Szczerze powiedziawszy nie wiem gdzie, ale wiem po co. Wyjeżdżamy na mdławe rodzinne spotkanie. - rączka przewrócił się na drugą stronę. - Co proponujesz? - rąsia wstał. - Że niby ja mam ten nudny bal ożywić? Przecież wiesz, że ja jestem na wpół martwa, a cyrograf podpisałam w wieku trzech lat. - Z kim tak rozmawiasz? - usłyszałam zza drzwi Pugsleya. Stanęłam na środku mojego nadpalonego dywanu. - Z moimi jaźniami. Wszystkie zgodnie żałują, że nie zrzuciły cię z balkonu gdy miałam 4 lata. - odparłam patrząc się na Rąsie. - Acha. - ruszył się spod drzwi. - A ty co? ... Przeglądaj te swoje magazyny. - wskazałam na stos papieru. Rąsia coś tam machnął i się odwrócił tyłem. Życie jest zbyt uporczliwe, aby żyć. Grzebałam w szufladzie rozmyślając. Nie mam pojęcia czego tam szukałam, zawsze z uporczliwymi myślami pomagało mi grzebanie. Jednak szuflada pełna syfu nie jest w stu procentach odzwierciedlić zwłok kota. Gdybym wiedziała gdzie to jest poczytałabym o tym miejscu, i przygotowała się psychicznie. A może.. - Muszę się dowiedzieć gdzie to jest. - rąsia nawet nie drgnął. - cena jest wysoka. - dodałam a on nachylił się w moim kierunku. - Zrobię ci pedicure. - dłoń powolnie klepnęła trzy razy. - Nie szantażuj. Bo zrobię wszystko sama, a ty pedicure nie będziesz mieć. - określiłam granicę. Rąsia wstał, zeskoczył z biurka i popędził obrażony za drzwi. - Cholera. - popatrzyłam na otwarty katalog, który przed chwilą czytał Rączka. - A zatem muszę udawać dobrą córkę, aby uzyskać informacje. - zabolało. Z moimi relacjami międzyludzkimi to może być trudne. Nie lubię być lalką rodziców, lalki są słabe i ucina się im głowy. Co do czego, nie chce stracić głowy, bo to słaba śmierć. Podczas śmierci trzeba cierpieć, bo to śmierć. Rąsia wszedł i podał kartkę z napisanym adresem. Zaskoczona nie dowierzałam, że jest taki naiwny i za jeden pedicure jest wstanie tyle dla mnie zrobić. - Skąd to wziąłeś? - machnął - Tajemnica? Jak sobie to czytam to brzmi jak jakaś północ Kanady. - Rąsia stuka. - Mówisz że to jest północ Kanady? Przecież tam będzie noc polarna. - Rączka stuknął małym palcem o posadzkę. - Już ci robię te pedicure. - westchnęłam z niezadowolenia idąc po potrzebne przybory. Tak, mam przybory do pielęgnacji swoich paznokci. To, że jestem Addamsem to nie znaczy, że mam chodzić jak fleja.
-
-
1
-
@anima_corpus tak sobie trochę o nim poczytałem, a teraz muszę stwierdzić, że raczej tak. :)
- 2 odpowiedzi
-
- nic trzy razy
- nic dwa razy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czemu ty się smutne życie, Dobrej chwili lękasz? Jesteś, a więc ona minie, Minie, a więc to jest smętne.
- 2 odpowiedzi
-
1
-
- nic trzy razy
- nic dwa razy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Boleśnie mi Maryjo! Mimo, że chylisz, Pomimo cudów zsyłanych na Ziemię, Ku dzieci z paciorkami żegnających, Modlą sumiennie. I, że którzy żyją pomrą z nadzieją, Boleśnie mi, boleśnie Maryjo!
-
"Nie daj Boże czego byśmy nie zrobili, to i tak zostanie to zapomniane"
-
Kiedy idzie sama z ciszą, Kiedy szelest cicho siedzi, Skacze przez mrowisko, Robi widowisko. Krętą dróżką wśród jabłoni, Szept stwierdza że sie boi, Oddech teraz jest w agonii, Cichą łezkę roni. Sama siedzi pod owocem, Okryta smutku kocem, Teraz myśli o przyszłości, Z nadzieją o wątpliwości.
-
1
-
Dzieci by miał spokojne głowy że nie śpią z jakimś robactwem pod poduszką, :D A gdyby chmura spadla na ziemię?
-
bufet
- 5 723 odpowiedzi
-
- dla dzieci
- zabawa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Poprzez łąki nasze, Gwiazdy zaranne. Słońce już nie ognistsze, Ozdabia fontannę. Mówili żywioł twój to woda, Teraz przy niej piję kawę. Wmawiając sobie że to ugoda, Jednak mi to sensu nie daje. Miłość szczera i jednostronna, Gdzie indziej czuję ranę. Jesteś jak róża bezwonna, Niby zbędna ale pragnę. BPW
-
Dąb (fragm. "Okolice" - własnego autorstwa)
BPW opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
DĄB Jest to stary dąb. Pomimo, że rośnie tu 82 lata to nie jest duży i jego korona nie jest szczególnie rozbudowana. Jednakże historia, która dotyczy tego drzewa jest ciekawa, dlatego nie warto jej pomijać. Tego dęba zasadził chłopiec w szarej koszulce kiedy miał na oko i szkiełko 7 lat. Zrobił to całkiem nieświadomie, bo albowiem wtedy żołędzie były uważane w młodzieńczym wieku za kruszec warty transakcji, i chcąc schować jeden przed swoimi rówieśnikami zakopał go oto w tym miejscu, przed sklepem galanteryjnym znajdującym sie na rogu skrzyżowania koło kamienicy. Można by rzec że to dobra skrytka, jednak coś wyrosło z tego skarbu po jakimś czasie. Zazwyczaj zbędne krzewy były usuwane przez mieszczan, jednak tym razem nikt nie chciał "usuwać" dęba z skrawka trawy na jakim dano mu rosnąć, bo albowiem ten nosił tytuł drzewa honorowego - miejącego "styl". Przez rok sobie tak rosnął. Jednak odrastał wielkością od swoich przyjaciół z lasu, ponieważ gleba tam nie była żyzna. Ziemia była ubita po tym jak układali kostkę brukową. Panienka najświętszej pamięci schyla lekko głowę spod kamienicy i spoglądała na dęba przez te wszystkie lata. Jednak gdy zaczęła się wojna został uszkodzony i jedna gałąź została oderwana przez jadący czołg z zawrotnie szybką prędkością w stronę frontu. Drzewo niosącego tytuł symboliczny wytrwałości oraz swego rodzaju męskości rosło w bardzo korzystnym miejscu dla naszych przeciwników, ponieważ po następnych 40 latach wojny, przez drugie tyle wieszano tam ludzi. Biorąc pod uwagę stan sumienia powieszonych, można by ich nazwać męczennikami. Ale Hitler miał przecież doskonały plan eliminacji żydów, więc wieszanie było ich rzadkością. Raczej to był wymysł tych szarych ludzi którzy wykonywali tą czarna robotę i robili już to bez sumienia dla zabawy. Ale pomimo że powieszono przez 40 lat tam około 37 zwykłych ludzi, to nie postawiono tam po wojnie żadnego krzyża. Zapewne było to przyczyną zamknięcia tej otóż uliczki dla zwykłych osobistości miasteczka i nikt nie wiedział tego jakich zbrodni dokonywano na tym drzewie. Niektóre rzeczy mogą być niezrozumiałe bo to początek drugiego rozdziału. Pierwszy rozdział na wattpadzie. ? BPW-
1
-
Dziś ukończyłem pierwszy rozdział w książce pt. "Okolice - jest ich wiele". Dopracowywałem go bardzo długo, jednak ostatecznie (moim zdaniem) było warto. ? A o czym ta książka? Można powiedzieć, że co okolica, to ploteczka. A ta książka właśnie zbiera takie ploteczki dotycząca miejsc znanych i tych mniej. Pierwszy rozdział to nosi nazwę "Kamienica", ożna się już domyśleć że to właśnie w tym rozdziale ploteczki będą dotyczyć tegoż oto budynku. Jednak mogę wam obiecać że nie tylko kamienicą książka będzie żyła. ? Zostało mi tylko życzyć miłego czytania. Nie byłbym też sobą gdybym nie wkleił jakiegoś fragmentu na przekąskę.? "[...] Mówią że "jeden poszedł, ale nie wrócił." Słowa te wypowiedział staruszek uważany w gruncie rzeczy za alkoholika i menela. Jednak nim nie był. To bardzo inteligentny człowiek był przed 60 laty. Wojnę pamiętał i był więziony w Auschwitz Birkenau. Był narodowości żydowskiej. Pierwszego dnia kiedy dotarł do tego miejsca owianą złą sławą, zamarł. Kto nie przeszedł pod drążkiem zamocowanym na metr pięćdziesiąt wysokości tego kierowali do pracy. Kto zaś był niższy trafiał wprost do komory gazowej. W ten okrutny sposób stracił swoja jedyną pociechę życia. To była jedyna pamiątka jaką pozostawiła żona, a mianowicie stracił tak syna. Nie powiedział nic złego, że z kamienicy nikt nie wrócił, miał nawet rację. [...]" Zapraszam serdecznie: Okolice - Kamienica ?
-
Użyteczność
- 5 723 odpowiedzi
-
- dla dzieci
- zabawa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bigos
- 5 723 odpowiedzi
-
- dla dzieci
- zabawa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@oleksja - troszkę mnie to zakręciło, le w ten negatywny sposób. Nie martw się jeszcze nas przerośniesz i będziesz tu guru. Masz zadatki.??
-
Przy tobie szczęśliwy, Jednak z oczu pada deszcz. Świat ci ubarwiłem, Ale farbą nazywasz mnie. Twój aksamitny głos, Uszy moje żre. Piękna jak lotos, A boli mnie. Przez to że jesteś, Nie ma mnie. Zostawiłaś znaki, Nie ostrzegły cię. Moja ścieżka pusta, Twoje uczucia też. Nadzieja mnie musnęła, Teraz się ciesz.
-
1
-
"Granicą jest wyobraźnia" - Sanah -
-
Pat i Mat (sąsiedzi)
- 5 723 odpowiedzi
-
- dla dzieci
- zabawa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zboczeniec
- 5 723 odpowiedzi
-
- dla dzieci
- zabawa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ortopeda
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 19