Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pan Ropuch

Użytkownicy
  • Postów

    2 304
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11

Treść opublikowana przez Pan Ropuch

  1. chciałem być artystą najlepiej pianistą jazzowym grać w Trio albo kwartecie rapsodio-melodię od serca metronomem odmierzać kwintę samotności na dwoje znaczyć kolorami emocje biało-czarne klawisze później już z górki łapać się na pytaniu kochała mnie trochę czy mnie nie kochała
  2. jeszcze stygnie w nas kurkuma rozmazany na opuszkach tusz leżysz bezwiednie obok łóżka nie siepczesz szukasz tchu na szampańskie moce nie masz głowy ni recepty wirujesz w rytmie disco tnąc na pół kolejną noc uciekasz gdzie popadnie od zapachu cudzych ciał a wiśniowa pomadka za nic nie chce zejść
  3. wymyśliła sobie to będzie kieszeń tam zamieszkam już na zawsze owinąłem ją nawilżoną chusteczką niech żyje z upodobaniem tak pomyślałem w mgnieniu uśmiechu żywiła się poezją bez umiaru i przystanku zupełnie jak świnia odwdzięczała się jadem przy pierwszej sposobności oddałem ją w prezencie w zakrwawionej nawilżonej chusteczce wiła się rytmicznie jakby była sercem
  4. przypomniało mi to scenę z tego filmu tak gdzieś na 1:43:00 nielicznym przyjdzie umrzeć świadomie po cichu i otoczonym najbliższymi...
  5. @Czarek Płatak poetyczna gibkość bije po oczach, to się dobrze czyta za każdym razem. pozdrawiam ropuszy
  6. @Sylwester_Lasota czasy są iście śmiertelne... słupki rosną bardziej a ludzie czują coraz mniej... kiedy powiemy dosyć?
  7. chyba jak będę przejazdem w stolicy to wybiorę się na Stegny chyba jest tam wyczuwalny filozoficzny klimat. może i mi się udzieli. pozdrawiam ropuszy
  8. nie wydaje mi się że myślę bardziej narodowo, na pewno mniej niż kiedyś to mogę zagwarantować. Wiem też że bycie w porządku i dobrym kosztuje o wiele więcej zachodu niż kiepskim, gnuśnym i nikczemnym. Cierpienie znacznie bliższe człowiekowi. ropuszy
  9. przecież mój brat siostry rodzina cała w tym ja nikogo nie mordowałam z tym przeświadczeniem na ustach równym krokiem szedłem można by rzec maszerowałem w obozie śmierci w Auschwitz Birkenau nie wytykałem w życiu Żyda cmentarz żydowski i synagogę z szacunkiem poważałem przy klazmerskiej melodii uniósł się mój niezręczny lament gdy znów przywiodła mnie myśl na mój dziarski równy marsz w obozie śmierci w Auschwitz Birkenau w Łodzi, Krakowie i w Warszawie... ulica krochmalna kamienica niczyja jak można było dopuścić by tak opustoszały czyjeś marzenia i czyjeś sny nie nie ripostowałem przecież jak Kain na Abla maszerowałem w obozie śmierci w Auschwitz Birkenau
  10. uśmiecham się łagodnie na nasz wspólny niedokończony biznes myślisz umrę w ascezie zapomnienia nie zadrży więcej pod stopami ziemia szybka zmiana klimatu spływa makijaż po policzkach ta zwiewna sukienka namokła oplotem ołowianych żołnierzyków a każdy kolejny spazm staje solą w gardle ty znasz tę niezręczność na pamięć czy wypadałoby podziękować przeprosić a może zmilczeć na amen
  11. panierowane w pryzmacie przeszywające myśli jedna po drugiej byle nie dać się ponieść kolejnej krucjacie przeciwko złu dobra energia kołysze ostatnia koi nerwy poszargane odcina od podeszwy degenerata i potwora cokolwiek uczyniłeś przeciwko maluczkim dozgonnieś mój wróg
  12. dwurzędówka i aktówka kilogram parówek zawijanych w papier mleko w szklanej butelce koniecznie pół litra żytniej trochę szynki sera i chleb tu nie ma miejsca na wiersz szkiełkami wspomnienia skórzana aktówka zamyka na zatrzaski mieszcząc wszystko a krówka w ustach ciągnie się w nieskończoność
  13. odpuszczę i odpuszczam 👍
  14. @any woll ortografia jest moją piętą achillesową plus spierzłe :DDD = spierzchnięte dzięki za refleks pozdrawiam ropuszy
  15. byłem głodny czterdzieści dni o wodzie po troszkę po łebkach od szpilki znikał głód i nie dostrzegłem gdy nie było już go wcale byłem spragniony trzy dni bez wody spierzchnięte usta a trwoga spustynniała w sercu i rozum nie mógł móc już dalej byłem bez miłości bez pytań bez drogi zamumifikowany pustką byłem bez pragnień i nieludzki a wszystko pierzchało na sygnale
  16. @jan_komułzykant strofa pierwsza zbałaganiła się bo oddechem tuż posprinterskim jest przerywana ;) byłem w tej chwili cały biegiem... z trudem, łapczywie - oddech pierś rosła do samej stratosfery rozlałem się w tym momencie bez początku i końca przeciągnięciem cienciwy szybuje strzała w nieznane pozdrawiam ropuszy
  17. byłem w tej chwili cały biegiem z trudem łapczywie oddech pierś rosła do samej stratosfery rozlałem się w tym momencie bez początku i końca przeciągnięciem cięciwy szybuje strzała w nieznane już wiesz nie dokąd i nie po co rozchodzimy ten krąg do zawsze
  18. egzystencja do szpiku nafaszerowana krzykiem tak przeraźliwym jakby każdy i jeden z osobna mógł i go usłyszeć pokora ta to dopiero potrafi się nagłośnić nie spogląda do góry pozwala wyszumieć się przyklaskującym cienkopisom tam gdzie mój umysł wyraźniej spogląda w kierunku bólu nieskazitelnego jesteś i ty - rzetelny kompan bez sukcesów lecz kolejnego podarowania
  19. kolejny poeta odszedł dopadła go nadwrażliwość żachnął się przechodzień najczęstsza dolegliwość gryzipiórka wierszowego smutno mi... inaczej być nie może mówią z dwudziestym wierszem znów poczujesz radości wenę w upływie czasu utopisz smutki zaczniesz od nowa znalazłem rarytasa nad rzeką wspomnień by chwilę potem zgubić coś bezpowrotnie smutno mi
  20. Becia TY się już nie wygłupiaj lepiej proszę :) - za życia ścielić sobie trumnę, bo się pogniewam. ...a już nawet jeśli i tego sobie życzysz to nie nieśmiało proś, a żądaj. Pozdrawiam ropuszy
  21. nie poszepczę zaklęć szafranowo-truflowych nie uderzę w stół milczeniem nożyc myślisz... umarł romans - byle do lata gdy skwar zrobi swoje rozgrzeje myśli pootwiera konfitury słoje pajęczyną splącze kwiaty w falującym zbożu nas omami *** opatulona rosą drgasz jeszcze dnieniem zimnym oddechem na policzku skraplasz - wieczny niedosyt *** myśli... opadają bezwiednie jak płatki rozkoszy ... a romans ma się świetnie
  22. na końcu języka go już miałem/ dobrze mu się tam przyjrzałem/ ot przyszedł do góry nogami wszystek powywracał/ nie dał się policzyć/ sylab też nie skracał po prostu - mój najwiersz tylko… znów wytykany bo o sobie samym/ a interpunkcja kompletnie i do bani/pointa ta to dopiero zupełnie nie z tego świata/ skoro to mój najwiersz to koło tyłka mi to lata/ dziś już wiem umrę spełniony a każdy nowy dzień to bonus mi dany gdy mam już za sobą mój najwiersz
  23. pomylić wznoszenie z upadaniem najlepiej doświadczyć pierwsze by później upragnione to drugie przecież to niewypowiedziane spotęgowane do minus nieskończoności uczucie jest odpuszczaniem nieskazitelnym upadkiem utracić ego wiarę przekonanie popędy pragnienia moralny kręgosłup wszystko i po kolei by coraz niżej coraz głębiej wytyczyć kolejne dno…
  24. cel to szczytny byle dzisiaj nie strollować legnie w gruzie już w kilku następnych słowach sprobuj sam nie sterfować na pisuar w każdej damskiej toalecie dyniowe pieprzowe latte w cenie kosmosu by dopelnic zaklocen trio jeszcze przebłagalne nie skrollowac chociaż dzień jeden i jeden dzien jestem po niemożliwej stronie frontu by polec naszpikowany w niezrozumiale słowa - interpretacje interpretacji
×
×
  • Dodaj nową pozycję...