Stoimy przed dziwnym zamkiem.
Wiszący zegar,
dla każdego jest różny.
Potęgujemy myśli,
wrota otwierają się.
Przed nami komnata;
raz jaśniejsza, raz ciemniejsza…
Wróżka trzyma różdżkę z wierzby.
Przywołuje ona żywioły:
Ulewy, gradobicia, burze, tęcze…
Śpiew ptaków, szemranie strumyka, świst wiatru…
Różne spawki ludzi i obcych…
Obok wróżki stoi zaklęty poeta.
Przy zwyczajnej gwieździe jest żywa planeta. Lecieliśmy w jej kierunku. Minęliśmy Saturna z jego drogimi pierścieniami. Są one znakiem. Jednakże na Ziemi mieszka Władca Pierścieni. A na Marsie są gwiezdne wrota. Nie bez przyczyny są na nim wyryte podobizny małpo-ludzi.
Na jednym księżycu Jowisza panuje życie. Mieszkają tam inteligentne ośmiornice…
Czarowniku
przemień mnie w orła,
bym mógł dostrzec i przegonić kruki.
Innym razem w pełnokrwistego konia,
bym mógł przeskoczyć ogień.
W końcu przywróć pierwotną postać
i ofiaruj skrzydła.