Uginała się podłoga.
Usiadłem na łóżku i okryłem ciało kocem. Czułem jak mnie uzależniają i usypiają. Na szczęście ocknąłem się.
Potem podszedłem do stołu, który prężył się. Leżący obrus patrzy i jest świadomy. A skromna serweta swoje wie.
Stojące łyżeczki rozmawiają, choć nie znam głuchej mowy. A ozdobiony czajnik bywa lirykiem.
W osobliwej komnacie poczułem się rzeczą.
Wiszą arrasy, klejnoty i świeca zdobiona.
Na stole stoi korona.
Wiele zjawa przenika,
gdy chcę ją dotknąć; znika.
Przede mną jest obraz stary :
przedstawia dzwon i wiszącego zakonnika.
Nie obraca się w egzystencjalne pary.
W komnacie na tronie siedzi czas. Nosi koronę i świecidełka. Rozkazuje krzycząc, grozi, szyderczo śmieje się i bawi się lalkami.
Obowiązkiem władcy jest nakręcanie zegarów. Różnych : słonecznych, elektronicznych, atomowych… Ostatnio nadworny mechanik wynalazł budzik próżniowy.
Chwilami jest niewidzialny,
ciąży,
dołączony jest do innych kluczy,
kilka z nich wypadło.
Dlatego warto przejść
kilka razy tą samą drogą.
Niestety diabeł podrabia klucze.