Zgubiłem się, poszukiwałem miasto o nazwie Cel.
Spotkałem tajemniczego gościa,
bełkoczącego; był ubrany na czarno.
Patrzył zawadiacko…
Spytałem go, jak mogę trafić do owej miejscowości.
Odpowiedział wyraźnie,
lecz wskazówka okazała się mylna.
Pies ogrodnika,
adwokat diabła,
„kundel” z sakiewką,
„lis” zamiatający ogonem,
prawnik z „długimi uszami”,
prokurator z krzywym nosem,
ławnik ubrany w kratę,
krzywy świadek
i sędzia z młotkiem w mojej osobie.
„Chochlika bibliotecznego” znacie ?
Kłania się on poecie,
poczym skacze między kolorowymi książkami,
niczym oparzony.
Potem znalazłem go – śpiącego,
obok poematu w szarej okładce.
Posiada on rysunki skromne
i jest nieco zakurzony…