Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Koziorowska

Użytkownicy
  • Postów

    393
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Koziorowska

  1. odsączam od przewlekłego życia ostatnie drobinki światło zacne w komicznym istnieniu bawię się w noc którą porzucił ranek zakochany w obojętności zdany na siebie odporna na szczęście podnoszę pokłady człowieczeństwa zwichnięty język bardzo ludzki powłoka wiatru zagubiła się w lewym przedsionku pomiędzy rozpustą a zwykłym nieszczęściem podłączona do krwiobiegu powracam na brzeg gdzie można odnaleźć płaskowyże utkane z sieci linii papilarnych pociągnięte uśmiechem rubasznym kantem odnajduję w sobie białe róże przekonuję Boga o drzazgach czule pomiętych u krawędzi gwiazdy polarnej
  2. @iwonaroma Dziękuję bardzo za komentarz. @w kropki bordo Tobie też dziękuję za opinię. Cóż... Wydaje mi się, że trzeba być najpierw wzorem do naśladowania, aby móc komentować czyjąś twórczość w podobny sposób... Pozdrawiam.
  3. pośród miast cienistych zaplątanych we własne niezgaszone ulice zakamarki których nie poznały jeszcze twoje niezaspokojone stopy ciasno jest zbyt ciasno by oddychać świeżym niebem zrywać bezimienne kwiaty odbierać horyzontom nieznane ptaki biegnę dusza ucieka mi spod stóp nie wiem którędy po łyk zardzewiałego wydechu znów obdarzasz mnie swoim niedościgłym wyznaniem niewiary nitką światła urodzaju schwytanego między zazębione pagórki chwytam w zęby różę pustyni wydzierganą na sercu obcą dla świata nieznaną dla odcisków na chodniku upstrzonych
  4. Koziorowska

    Sted

    Sted twoje nieoswojone stopy z nabożności przymilają się do mojego intymnego oddechu kilka skradzionych haustów uprzejma buńczuczność malowniczych zakątków czyśćca uwiera w węzły światła jesteśmy żeby kilka losów zespoił (bez)bolesny rozum idee sypiące się spomiędzy traw o które nikt już nie dba obolałych od ściskanych pod powiekami obojgu zamarzły wydarte konstelacjom archipelagi przystrzyżone i przecięte na pół najłagodniejsze jest oczekiwanie na ten jeden jedyny przedział przeludniony po ostatni akord postradane naprędce zmysły na złość trotuarom przytłoczonym połaciami kroków i ich mogił
  5. z twarzą w lustrze rozbieram się ze strachu przed pieczęcią zakazanej niedzieli czułe trawki czarno-białe tłamszą się w nogach łóżka łaszą do podeszw proszą o więcej między skroniami nagromadziło się nieco spazmów paroksyzmów łez krzyków zniewieściałych po szpik po rdzeń języka człowieczej nieskromności obudziłam się z twarzą w lustrze zapomniana na zawsze pożegnana nie wiem gdzie wznieść myśli dla śnieżnobiałej czerni bliskich wyczerpanemu skojarzeniu *** Przy okazji pragnę się pochwalić jeszcze jednym sukcesem: https://opt-art.net/helikopter/6-2021/katarzyna-anna-koziorowska-siedem-wierszy/
  6. Ja chciałabym tylko pochwalić się kolejnym sukcesem. ;) https://opt-art.net/helikopter/6-2021/katarzyna-anna-koziorowska-siedem-wierszy/
  7. @Dag Dziękuję za tak piękne słowa... Pozdrawiam Cię serdecznie.
  8. zziębnięta kartka z dźgniętym puentą wierszem uniżona wszechmoc której imienia nie pamiętam zlituj się miłości pokaż myślom kierunek bycia słowom cierpki bezgłos nie chcę snu który niesie mi urodzaj dawnych modlitw przestarzałych pragnień wskrzeszonych o naiwnym mniemaniu wyprasuj sumienie wznieś jeszcze jedną świątynię dla nieznanych raf koralowych dla przedłużającego się cienia nie spodziewam się po tobie smutku utraconych dłoni zbuduj z wieczności sen by był mi wzorem kierunkiem przeznaczonym dla nikogo
  9. natchnięte żądze zawsze chowam pod poduszką z rozkoszą pielęgnuję ślady oddechu na nadgarstkach uwolnionych od namiętności następna noc podeptana bezdusznie przez księżyc ratuje przed bezsennością poranek posądzony o cień kona ukrzyżowany kto to myślał aby rozmawiać ze zmarłymi? kto pisze listy do zmartwychwstałych? tańczę choć muzyka odmawia posłuszeństwa płaczę ale nie jest mi przykro zaciskam słowa zielone jak pierwszy wiosenny powiew zlizuję ślady z twoich pięt aby uzupełnić przerwę w trzydziestoletnim dzieciństwie
  10. bądź mi krzykiem żebym mogła zagłuszać półszeptem i kościstym muśnięciem bądź rozżaleniem żebym rozpieszczała i oswajała aż po korzenie bądź świtem wstępem do bezkresu blizną po śmierci bądź smutkiem by osuszał ślady zębów na skroniach i nadgarstkach bądź cielesnością jaką trzymałabym w górnej szufladzie obok bielizny i nienarodzonego wiersza bądź letnim popołudniem kiedy to usta budzą się z zimowego snu i kipią od nadmiaru bądź nieprzemakalnym sercem niech zabije od czasu do czasu w moją stronę pod znajomym adresem bądź życiem aby towarzyszyło podczas spaceru na granicy sadu w trakcie gwiazdobrania bądź moją młodszą śmiercią niech zapala nocną lampkę śmieje się z naszych modlitw o jeszcze bądź wreszcie miłością przekrojoną na pół czerstwą dostatecznie by ominąć słodko-kwaśną epokę
  11. @Michał_78 Serdeczne dzięki! Pozdrawiam.
  12. Jakie piękne słowa... Dziękuję Ci serdecznie za ten wiersz. Pozdrawiam!
  13. @Jo Shakti Dziękuję. Bardzo się cieszę, że przypadł Ci do gustu mój tekst. Pozdrawiam. :)
  14. @Max Dziękuję bardzo! I pozdrawiam. :)
  15. zamień się ze mną na wyrzuty sumienia są nowe bez śladów użytkowania zamień na zetknięcia oczu na przypadkowe pocałunki ciał wiem że wierność kłamstwu jest silniejsza od blasku który wydobywam spomiędzy twoich ust znów tańczę na krawędzi miłości i utrapienia poprzez urodzaje mętnych znaków ale ty śmiejesz się słodko-kwaśno rozbierasz do naga po szpik cienkiej kości ale ty spoglądasz jak odradza się moja krew jak kwitnie w żyłach rozprostowuje zabiegane archipelagi
  16. Chciałabym umieć tak ciekawie pisać o jedzeniu. :) Pozdrawiam!
  17. płoną moje papierowe ślady na drodze do zbawienia w proch obracają się domki z kart nieposłuszne spojrzenia prosto w twarz anioła stróża tego samego co zazwyczaj znów pomyliły mi się wielokropki wykrzyknik stanął na warcie nie módl się w moim imieniu Wszechmocny znów zapomniał o aparacie słuchowym i kuli u nogi chciałabym przytulić do sumienia całą przyszłość doświadczyć bólu znanego wyłącznie z (przy)widzenia pod płachtą skóry schował się cały mój bezkształt
  18. niebieski ptak któremu wiatr przetrącił skrzydła od początku wiał w oczy wiedziałeś w jakim momencie odwrócić kartkę już przez kogoś zapisaną bez marginesów wiedziałeś kiedy spojrzeć w zielone oczy śmierci tak dobrze znane z widzenia tuż obok jest Bóg jego omnipotencja i koślawe kościste kolana wiem jednak że to pierwszy raz kiedy twojej duszy zabrakło miejsca w ciele o trzy rozmiary zbyt małym uciskającym na wysokości mostka
  19. @Leszczym Jeśli chodzi o mnie, to jestem zakochana w twórczości E. Stachury. Serdecznie ją polecam. :) Co do mojego wiersza - dzięki, jest mi bardzo miło. Pozdrawiam! :)
  20. proszę przyjdź z tobołkiem pełnym ususzonych dziesięcioleci w imię mojego krzywego ciała wróć z ostatnią niespełnioną granicą marzeniem ze złamanym językiem dotknij moich nagich powiek zostawiając odciski podobne spowszedniałej kromce w zębach trzymasz krzyż sięgający najwyższych znamion gwiazd choć śnię skrupulatnie i na złość jątrzącym się ciemnościom oczekiwanie wyrzyna się u wezgłowia niczym mleczny ząb czeka na ciebie cała moja jaskrawość jak każdego świtu spodziewam się plam twoich kroków na moim całunie na przedeptanych powrotach
  21. niedowidzące usłużnie godziny karmi się miękkimi śladami po naskórku za granicę przepływają statki porzucone przez załogę piję prosto z dzbana mleko adoptowanej matki krwawiącej twardymi paciorkami różańca z którego już nikt nie korzysta przygwożdżona do ramion nieba poszukuję bólu objawionego pewnego mroźnego letniego poranka bólu który pozwala kochać za pisemną zgodą
  22. Koziorowska

    śnięte sny

    na pamiątkę po świecie pragnę złożyć czarne lilie zadedykować ci to epitafium umieraj długo i szczęśliwie zaciśnięta pięść języka jak zwykle trafia w sedno łzy są bardzo drogie nie warto stoję u krawędzi wrażliwości odurza mnie zgiełk w tym zaginionym życiu nie mieszka ani ból ani papierowy bezdech płynę wraz ze śniętymi snami płynę w dół ciała ślad twojego serca dogorywa w zbyt czarnych wargach
  23. przebudzone wieczory karmią mnie prośbami znów pokutuję za roznegliżowane wspomnienie przysięgam na lazurową krew nie walcz o marzenia gdzie dwóch się bije trzeci korzysta wypłyń na głębię zdradź Boga z moimi snami zagęszczoną śliną popraw błędy w życiorysie zbliż do światła obróć w palcach uzupełnij dziurę w całym
  24. współczesna prognoza pogody nie sprzyja miłości przedwczesna noc nie pobudza jest w nas pierworodne kłamstwo którego nie wyplenisz chcesz urodzić się na próbę nie żałować zerwanych naprędce róż cierpienie jest świadectwem że miłość należy do nas nie módlmy się za wczorajszy dzień to za pięćdziesiąt lat
  25. Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele oddechu. Nie wystarcza więdnącym falom melancholii. Przypływy tłustej krwi łaszą się do nagich kostek. Pomóż marzyć o lepszej zimie, obumierającym śniegu, coraz cięższym poranku. Niech ten, za którego umierają aniołowie, za którego kona Bóg, stanie się dowodem na istnienie słońca. Nie baw się moją duszą, potrafi ugryźć bez uprzedzenia. *** Pragnę się pochwalić, iż nawiązałam stałą współpracę z miesięcznikiem literackim „Bezkres”.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...