Kiedy za siebie dziś rzucam spojrzenia,
widzę promienne, świetliste marzenia;
lecz gdy rękami je chwytam obiema
- tego już nie ma.
Gdy spojrzę w przeszłość, widzę drzew aleję
i lekko po niej biegnącą nadzieję;
lecz wkrótce na nią lęk jakiś cień rzuci
- to już nie wróci.
Gdy się obejrzę, zalśni czasem w oku
wysoka postać o magicznym wzroku;
lecz cóż - utkane z mgieł i świateł ciało
już się rozwiało.
Gdy się obrócę, wciąż jeszcze w oddali
tajemny płomień niezmiennie się pali;
lecz gdy krok jeden zrobię – wtedy właśnie
niknie i gaśnie.