Przepraszam za zmianę w tytule, już ją usunęłam. :)
Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. :) Nawiązując do twojego wiersza nie miałam na myśli, że mój będzie podobny, chodziło mi o to, że Twój wątek min wywołał we mnie taki właśnie oddźwięk. Twoja Peelka rozbraja miny (lub twierdzi, ze się tego nauczyła), moja po wielu próbach wie, że to się nie uda. Chce jednak iść do przodu, jednak nie rozbrojone miny zawsze wybuchają raniąc ją w taki sam sposób po raz setny.
Masz rację, tak jak @Justyna Adamczewska, dostrzegając niepokój w ostatnich wersach - bycie rozdzieraną, czy rozdzieranie siebie na dłuższą metę nikomu nie służy. Co może Peelkę uratować? Może po prostu miny omijać, nie bawiąc się w sapera? W końcu, tak jak już napisałam powyżej, na polu minowym jest jeszcze POLE... Może jednak Peelka wchodzi na miny, bo ktoś jej kiedyś wpoił (albo sama sobie wmówiła), że z minami trzeba się mierzyć, trzeba je rozbrajać?
Podoba mi się taka wymiana spostrzeżeń co do różnych sposobów postrzegania tych samych motywów. :)
Pozdrawiam :)