Zacytowana przez Ciebie opowieść nie ma rangi dogmantu i nie jest prawdą objawioną. To tylko pewnego rodzaju ilustracja.
A to znasz?
Na bezludnej wyspie żył sobie rozbitek. Codziennie z nadzieją wpatrywał się w horyzont wyczekując pojawienia się statku.
Pewnego dnia, gdy wybrał się w głąb wyspy po prowiant, na tle nieba zauważył dym. Wrócił pędem na brzeg, gdzie stała jego chatka i oczom jego przedstawił się straszny widok: chatka płonęła - i to sponad niej unosił się dym! Rozbitek zaczął biegać jak szalony, krzyczał, próbował gasić, ale nic nie pomogło. Wreszcie usiadł i zaniósł się płaczem. Nagle usłyszał głośny, głęboki dźwięk - podniósł głowę i zobaczył, że oto w kierunku wyspy płynie statek! Okazało się, że marynarze zobaczyli smużkę dymu, skierowali statek ku wyspie i uratowali rozbitka.
Morał: następnym razem, gdy twoja chata spłonie, nie rozpaczaj - może to sygnał? Etc., etc.