Siedem grzechów głównych
Cieniem okrywa się Ziemia. Światło spod nóg jej ucieka
Gdy chcąc zapomnieć cierpienia, człowiek wciąż nurza się w grzechach
Pycha nas trzyma za karki, łby nam zadziera wysoko
W strachu przed niedowiarstwem w naszą wielkość i godność
Chciwość kończyny wykręca i szuka wciąż oszczędności
Płacz nawet jej nie zniechęca, tego co ogryza kości
Nieczystość kusi spojrzeniem, smakiem, zapachem i kształtem
Serc ufność depcząc niewiernie, by pozostawić z bękartem
Zazdrość nam sen z oczu strząsa, pozbawia wciąż w myślach innych
Tego co w pocie miesiąca, a my się schylić boimy
Jak bęben skórę napina, głód pozbawiony łaknienia
A rzeczywistość wykrzywia, potok napoju w płomieniach
Gniew wąsko oczy zaciska, warg wrogość zszywa w grymasie
Bracia na krańcach urwiska, siostra zapomni o bracie
Ostatni gwóźdź Zbawiciela do krzyża srogo przytwierdzi
To bierność jego stworzenia, by z kolan wstać i się zmienić
Czy to natura człowiecza? Genotyp jak postępować?
A może walka odwieczna i w nas moc by decydować?
Odpowiedź mogą znać drzewa, róża co tkwi nieruchomo
W nie wsłuchać nam się potrzeba i w księgę z nich nieskażoną.