-
Postów
2 467 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
20
Treść opublikowana przez befana_di_campi
-
@Olgierd Jaksztas co to znaczy "odnios"? A nie przypadkiem odniesienie albo odwołanie (się)?
-
"Dobra pani" po swojemu opowiedziana
befana_di_campi opublikował(a) utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Z pokoju pani Eweliny zadźwięczał dzwonek. Ten z kolekcji kryształowych, co swoim szklanym, ostrym alarmem codziennie roztrącały poranną ciszę. W związku z tym panna Czernicka powinna się teraz natychmiast poderwać i pognać na złamanie karku do sypialni chlebodawczyni. Tym razem było jednak inaczej, mimo że nie dalej niż wczoraj dobra pani Krzycka otulona muślinowymi zwojami śnieżnobiałego peniuaru zasiadła przed gotowalnią do wieczornej toalety; za fotelem stała czesząca ją Czernicka, do której – po dłuższej chwili milczenia – zwróciła się pani Ewelina: — Wiesz, moja Czernisiu, mam kłopot… Panna Czernicka zbyt dobrze znała dobrodziejkę, żeby się dopytywać o powód jej nowej troski.; kłopot to kłopot, gdyż najprawdopodobniej jej dobra pani znów zapragnęła kogoś zbombardować tą swoją nadgorliwą sezonową miłością. - Wiesz, moja Czernisiu – powtórzyła pani Ewelina – odnoszę osobliwe wrażenie, że Opatrzność ostatnio o mnie zapomniała. — A bo pani przyzwyczaiła ludzi do swej nadzwyczajnej dobroci — odpowiedziała Czernicka – machinalnie drapując puchową pościel w efektowne fałdy. Lecz mimo królewskiego posłania, noc pani Krzyckiej ciężka była niczym przemoczona końska derka. Coś nad jej głową tupało i tuptało, skądś, - może z salonu? – dochodziły zaświatowe akordy rozstrojonego fortepianu oraz przeciągły jęk wiolonczeli; nadto pani Ewelina usłyszała jeszcze dziecięcy, z perlistym śmiechem łączony szloch; wyraźnie skrobały o posadzkę psie pazurki, gdy z garderoby głucho łomotał szafkowy zegar. Mocno pachniały konwalie, przekrzykiwały słowiki i piszczały kosy, zaś nad pobladłą twarzą pani Eweliny chyliła się zjawiskowa fizys znanego artysty, który rok temu dla niej i tylko dla niej przyjechał na parę tygodni do nudnego, zapyziałego Ongrodu. I właśnie wtedy, ona – Ewelina Krzycka - na dźwięk wymówionego przez służącego nazwiska drgnęła, wyprostowała, by udać się na spotkanie wkraczającego do salonu gościa. W chwili, kiedy go witała, jej uśmiechy oraz rumieńce uczyniły ją podobną do świeżo rozkwitłej pąsowej róży. Podczas pobytu muzyka w Ongrodzie, pani Ewelina nie raz i nie dwa pogrążała się w nostalgicznie rozkosznej zadumie nad tym, jak „Bóg w nieprzebranej dobroci zesłał na mroczną i chłodną drogę jej życia ciepły i jasny promień słońca. Promieniem tym stał się dlań ów genialny i śliczny ten człowiek wypadkiem na szerokim świecie spotkany, a teraz za drogiego przyjaciela duszy i serca przez nią przybrany. O, jakże on ważną rolę w istnieniu jej odegra! Czuje to po przyśpieszonym oddechu swej piersi, po tej fali życia i młodości, która, zda się, nagle napełniła całą jej istotę i aż wzdymała serce. Było już jej tak pusto i nudno na świecie, czuła się tak samotną, tak przez wszystko zawiedzioną. Już, już zastygnąć, zestarzeć, w martwą apatię lub w ciemną melancholię popaść miała, gdy oto Opatrzność dowiodła jej raz jeszcze, że czuwa nad nią, że wśród najgłębszej nawet niedoli ufności w czuwanie to tracić nie należy. Byleby tylko genialny, piękny i drogi przyjaciel ten przybywał prędzej…” Rzeczywiście, dla niego, wyłącznie dla niego, nader dystyngowana pani Ewelina Krzycka po raz kolejny meblowała swój świat, więc nie dziwota, że po odjeździe artysty i ona za nim niebawem podążyła. Ale Florencja, w której przed rokiem koncertował jej piękny wiolonczelista przywitała ją ciągłym deszczem. Miasto kwiatów nagle przemieniło się w czarno-biały i biało-czarny drzeworyt: chiaroscuro z czarno-białymi przekrojami ulic, biało-czarnymi placami, ciemnymi sylwetami świątyń, smolistymi konturami mostów i mgielno białym niebem. W międzyczasie sam idol, mimo solennej obietnicy, iż on, jej przyjaciel umiłowany, będzie na nią czekał z frazami polskiego poety Juliana Wołoszynowskiego[1]: „Czasem szuka się kobiety wiecznej poprzez wszystkie kobiety spotkane, czasem przyśni się kobieta – sen. Będzie oczy miała jak tamta miała i rysy twarzy jak inna, bujne włosy, jak trzecia; kibić jak jaka następna. Będzie głosem mówiła symfonicznym jak bukietem z nut gdzieś zasłyszanych, będzie wierzyć w życie zagrobowe, lecz swych ust nie uchyli twoim ustom. Pod wpływem snu i tajemniczej siły magnetycznego fluidu wejdzie przez sen w twoje życie, wejdzie na chwilę, bodaj jedną…” teraz jak gdyby nigdy nic wyjechał na tournee w towarzystwie jasnowłosej sopranistki o petrarkowskim imieniu Laura. Nic się więc pani Ewelinie nie powiodło: nawet okłamały ją lustra, przenikał ziąb, gryzła dojmująca samotność, drażniła afektowana przymilność Czernisi, nużyła swoista monotonia krajobrazów z przewidywalną do bólu wkomponowaną w nie architekturą, męczył uporczywy lazur firmamentu. W dwa dni po powrocie do rodzimego Ongrodu, umęczona i zanurzona w bezsilnym półśnie, pani Krzycka po raz wtóry potrząsnęła dzwonkiem: - Jaśnie pani?... – zapukał lokaj. - Panny Czernickiej! - Hmmm, nie wiem jak jaśnie pani to powiedzieć, bo panna Czernicka… - Co panna Czernicka? - Posesor[2] biegusiem sprowadził doktora, a Janek księdza. Panna Czernicka nie żyje. [1] Julian Wołoszynowski (1898-1977) – polski prozaik, poeta, dramatopisarz, krytyk i aktor teatralny. [2] Posesor – zarządca majątku.-
1
-
Śmierć beztalencia
befana_di_campi odpowiedział(a) na Just_obserwator utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Śmierć? Chyba żywot wieczny jak u Lenina 😬 -
Środkiem drogi Fiołkowej
befana_di_campi odpowiedział(a) na wierszyki utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@agfka bardzo to oryginalne ☺️ I jeszcze te fiołki, ktorymi w b. r. nie było mi dane, abym mogła się nimi dłużej nacieszyć 👋 -
Może wzejdzie słońce
befana_di_campi odpowiedział(a) na andrew utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No i kwita :-D -
Może wzejdzie słońce
befana_di_campi odpowiedział(a) na andrew utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@andrew Amen 😁 -
brzoskwinie
befana_di_campi odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@andreas To brodę se wytrzyj :-D- 12 odpowiedzi
-
1
-
- owoce
- nieskromne
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ciepłym promieniem po rannej rosie lilia się ślizga i lotos pachnie mimozą kwiat pomarańczy listek paczuli – egzotyką Wibruje akacja solejki jedwabiem tym co otula słodką kobietę już zgęstniał maj syropem czerwca rozsnuwa błękit nostalgia 18.05.2018
-
brzoskwinie
befana_di_campi odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz symboliczne! Brzoskwinie 😁- 12 odpowiedzi
-
- owoce
- nieskromne
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zalety i wady kałuży
befana_di_campi odpowiedział(a) na befana_di_campi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@agfka Mądre spostrzeżenie :-) -
@Dekaos Dondi Nnnooo :-)
-
brzoskwinie
befana_di_campi odpowiedział(a) na Jacek_Suchowicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jacek_Suchowicz Quasi Leśmianowskie? Lecz symboliczne: to na pewno :p- 12 odpowiedzi
-
1
-
- owoce
- nieskromne
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zapach konwalii
befana_di_campi odpowiedział(a) na befana_di_campi utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@violetta Jaśmin też będzie :) -
@Bajkot z Miedzyświata Ja też, ale to mój problem ;)
-
Nad nami błękit
befana_di_campi odpowiedział(a) na andrew utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ładnie, nawet bardzo :))) -
Podszepty
befana_di_campi odpowiedział(a) na Marcin Sztelak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Piękny i mądry wiersz :) Więcej podobnych :) -
Tu zbyteczny opis rosy z mgłą i porannego słońca na jeziornej tafli Powietrze ma białe skrzydła szumią zielone liście dosładza w zalążku bergamotka Pukają do serca frezja jaśmin rozmaryn biała lilia gdzie bazą woni brzóz mokra kora chłodna darń rozgrzane piżmo 14.05.2018
-
mój najwiersz
befana_di_campi odpowiedział(a) na Pan Ropuch utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Najważniejsze samozadowolenie :-D -
Piekło zamarzło
befana_di_campi odpowiedział(a) na Poezja to życie utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
"Liryka, liryka, /Tkliwa dynamika / Angelologia i żal..." Czyż nie tak, Maestro Konstanty? -
przemijanie (1)
befana_di_campi odpowiedział(a) na marekg utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Konwencjonalnie jak sofistyczne stwierdzenie. Myśl posrebrzona. -
Zalety i wady kałuży
befana_di_campi odpowiedział(a) na befana_di_campi utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Na łąkach raczej nie ma kałuż, mimo że w swoim tekście o tym zjawisku umownie nadmieniłam, bowiem same łąki bywają też podmokłe. Tam są strumyczki bądź cieki, które rozlewają się w większe lub mniejsze akweny na łąkowych steczkach. -
Kałuża – trochę brudnej wody, czyli niewielki akwen o poszarpanej linii brzegowej oraz znikomym znaczeniu strategicznym, który wojsko może przebyć bez użycia ciężkiego sprzętu. Okres egzystencji kałuży: Umownie przyjmuje się, że późna jesień - wczesna wiosna. Kwestia ta wymaga jednak głębszej analizy naukowej ;-D Występowanie kałuż(y): chodniki, łąki, lasy, dziurawe szosy, ulice, albo i Stadion Narodowy w Warszawie. Skład kałuży: 60% – woda, 30% – zanieczyszczenia, 6% – porzucona odzież, plastiki, śmieci, papiery, liście, 3% – część ożywiona (np. dżdżownice, chrabąszcze, pędraki, sezonowo żaby, pijawki), 1% – śladowe ilości selera, gorczycy i orzechów arachidowych... Zalety kałuży: Centrum rozrywki dla ludzi w wieku (przed)szkolnym. Sposób na znienawidzone osoby (wystarczy wjechać samochodem w kałużę obok której stoi nasza ofiara). Ponadto: jest taka teoria, jakoby kałuże są bogate w minerały i białko. Istnienie kałuży już jest zaletą samą w sobie. Wady kałuży: Paskudny zapach i smak (np. kanalizacja warszawska z osławioną Czajką). Często rozlewa się tam, gdzie nie powinna. Zawiera mokrą wodę. Absurd kałuży: Zapatrzona na autobusy - płacze deszczem?.
-
@befana_di_campi Ja "opowiedziałabym" po swojemu: Pokój mój i ta przestrzeń, które czuwają nad krainą uśpioną - jednym są. Ja struną co nad szemrzącą szerokością drga rezonansami naprężoną. Ciałami skrzypiec są rzeczy, szemrzącej ciemności pełnymi; tam wewnątrz śni płacz kobiecy, we śnie zbełtany myślami złymi całych pokoleń..... Potrzebuję drżeć srebrem: wtedy będzie pode mną wszystko żyło, a co w zdarzeniach jest w błędzie do światła będzie dążyło, które niebu kołysanie przez tony moje taneczne nada i wąską, wątłą szczeliną w starą otchłań bez końca spada.. Moja korekta to w żadnym wypadku nie imperatyw, bowiem każdy przekłada czyjąś poezję i własnymi słowami, i osobistą wyobraźnią, powiedział mi w styczniu 1978 roku w Krakowie śp. Pan Mieczysław Jastrun, kiedy analizowaliśmy rozmaite tłumaczenia rzeczonego Poety. W tym przede wszystkim - Jego :)
-
A gdzie katarynka?
-
Inny „Test lustra”
befana_di_campi odpowiedział(a) na Marcin Tarnowski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
I jaki morał tej opowiastki?- 4 odpowiedzi
-
1
-
- psychologia
- świadomość
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: