wybacz mały poślizg
spóźniłem znowu się
nie wesele tym razem
a pogrzeb
moich ambicji
leżą głęboko zakopane
nikt nie odnajdzie ich
rzucam ziemi garść
ktoś położył kwiat
zamyślony stoję
sił już brak
zawsze i wszędzie
wszystkich zawodziłem
grząski grunt
nic tu po mnie
zapadam się
naderwane ścięgna
zerwane mięśnie
już nic nie trzyma nas razem
może siła rozpędu
albo przyzwyczajenie
kto to wie
ten który mógł to
pozszywać
połączyć na nowo
zamknął swój warsztat
@WarszawiAnka bardzo dziękuję! " Bardzo też mi się podoba tytuł - chociaż w ogóle nie kojarzy mi się z miastem. Gdy go przeczytałam, pomyślałam o wąskim, ostro zakończonym gotyckim oknie na jakimś zamku...."
Ciekawe skojarzenie:))
a może bym tak Kochanie
napisał do Ciebie
dawno tego nie robiłem
oddycham wspomnieniem
w ten duszny dzień przedwiośnia
patrząc na błyszczące dachy szarego miasta
z naszego małego balkonu
na ostatnim piętrze
tu kawa poranna
i żytnie bułki z dżemem
pamiętasz
wieczory przy świecach
przegadane noce
śmiechu garść
konewka łez
nie czuję skropionych rosą rzęs
nie słyszę szeptu Twoich stóp
nie czuję już nic
dlaczego
zamiast Twojej dłoni
obejmuję tęsknotę i żal
leżę w ciemnym pokoju
płatki marzeń
wolno opadają z sufitu
przykrywając twarz
wsłuchuję się w głos samotnej myśli
spływającej po ścianie
niewygodna pozycja życia
uwiera głowa pełna niespełnionych pragnień
i tylko szmer zdartej płyty
spod starej igły
trzyma mnie jeszcze
w nadziei na lepszy czas
ktoś moją radość związał łańcuchem
i wrzucił do otchłani
zblazowany chodzę po ulicach
bez ładu i składu
czas odziera mnie z resztek kolorów
rdza przenika do wnętrza
rozpadam się na milion cząstek
by znów je poskładać
nie lubię mówić więc piszę
choć nie jest mi łatwo
czy przeczytają nie wiem
czy zrozumieją nie sądzę