Jerzy_Edmund_Sobczak
Użytkownicy-
Postów
242 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Jerzy_Edmund_Sobczak
-
Mary Celeste
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marlett Jest jeszcze jedna rzecz, którą usiłuję zachować w tego typu dynamicznych wierszach. To rytm. Wiersz jest zrytmizowany lub zachowuje pewną melodię. Twoje dwie pierwsze propozycje złamałyby ten rytm. Wybieram więc określenie statek sunie. Okręt pewnie by ładniej brzmiało, ale jest zarezerwowane dla jednostek wojennych, a to była zwykła, handlowa brygantyna, która stała się niezwykłą. Dzięki, Marlett Jerzy Edmund -
Mary Celeste
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Prawdę, mówiąc, Marlett, ja sam zastanawiałem się nad tym zwrotem. Pędzić jest mimo wszystko poprawnie, choć kojarzy się z lądem, raczej. Nie zastosowałem zamiennika, bo trudno było mi go znaleźć w tym przypadku. Choć myślę, że określenie sunie byłoby bardziej adekwatne. A nie chcę użyć płynie, bo jednak chcę przedstawić pęd. A Ty, jak myślisz? Jerzy Edmund -
Mary Celeste
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ahoj, cumy rzuć! Oddala się keja. Na gaflach i rejach podmuch żagle wzdyma. Gną się maszty, łajba w przechyle, burtę liżą fale. Mewy nad kilwaterem wrzeszczą. Wiatr szanty gwiżdże w wantach i na fałach. I choć horyzont nie przybliża się wcale, statek sunie, a sternik trzyma kurs na wschód. Wyruszyła w rejs Mary Celeste. Zaciągnąłem się na starą brygantynę, niezła łajba, lecz sławę ma złą. Pod poprzednim kapitanem znana była, jako pechowa Amazon. W ładowni tysiąc siedemset jeden beczek spirytusu, nie zabraknie na grog. Biją szklanki na psią wachtę, ciecze czas, łajba w mrok wpływa, widnokrąg za mgłą. Hej, wszystkie ręce na pokład! Od Europy nadciąga sztorm. Chmurne, wirujące obłoki toczy. Statek ustawia się w dryf. Refuj gafle! Żagle zrzuć! Kurs na Azory! Niknie w rozszalałej nocy, sponiewierany bryg. Wpływa w mit. Na szalupy pora. Hen, na horyzoncie Gibraltaru skała. Brygantyna wychynęła z mgieł. Pusty pokład, załoga zniknęła. W ładowni tysiąc sześćset dziewięćdziesiąt sześć beczek spirytusu uwalnia duchy, w oparach donikąd odpływa po wierszu wiersz. Chwilę jeszcze snuję się wśród nich, chociaż i ja stąd odejdę. Dryfuje pośród oceanu statek widmo - Mary Celeste. A mewy - wciąż wrzeszczą i wrzeszczą. -
polatuchy
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Irena_Zborowska Co czynię, Irenko. -
Roztocze
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na maria_bard utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@maria_bard Okazuje się, że to ty nie znasz tej nazwy. Sopot, oznacza spad, nurt, potok. W Sopocie to Kamienny Potok Adekwatna nazwa dla wielu w Polsce strumieni lub rzek. A ja jestem Sopocianinem, a nie sopocianinem. -
polatuchy
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@maria_bard Eeech, powinienem tylko westchnąć na takie dictum kobiety. Ale kobiety należy szanować i zgadzać się z nimi we wszystkim. Cóż! Mamy inne spojrzenie na poezję. Myślę jednak, że to dobrze, pomijając fakt, że zżymam się na wiele tekstów uznawanych tu za nią. Proszę, Mario, wymień mi wszystkie dopełniaczówki z tego tekstu. Lub to, co uznajesz za metafory dopełniaczowe. Przeklęty dopełniacz. Powinno się go wyrugować z języka polskiego. Poezja jednak broni się sama. Jerzy Edmund -
Roztocze
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na maria_bard utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@maria_bard Lubię taką poezję. Odrobinę Leśmianowską w nazwach dla tych dziwadeł. Oddziałuje na moją wyobraźnię. Sopot, to jak rozumiem, potok z czystym nurtem, przebijający się przez tę całą magię. Znam tę nazwę, bo jestem Sopocianinem. We mnie jest morze i strumień. Przedziwna muzyka. Tak jak w tym wierszu, choć zamiast morza falują łąki przed wejściem w podziemia. Ładne Jerzy Edmund -
polatuchy
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Irena_Zborowska To odpowiem, Tobie szczerze. Poezja w przeciwieństwie do prozy, korzysta z pewnych narzędzi, których zadaniem jest transcendencja wypowiedzi. To co nazywasz gulgotaniem, może być po prostu niezrozumieniem języka, przekazu poetyckiego. Tak nauczona odrzucasz pewne sposoby, narzędzia. Nie wszyscy potrafią czytać. Nie piszę o tobie, akurat. Ale mam wrażenie, że portalowi tzw. poeci, zwyczajnie czepiają się, bo ich tak nauczono, gdy autor użyje tzw. narzędzi niebezpiecznych. A to inwersji, a to metafory dopełniaczowej, a to rymu zbyt dokładnego, nie przystającego do współczesności. A już gramatyczny wyklucza całkowicie. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. To gorzkie lekarstwo i mało kto z niego skorzysta. No i myśleć. Obrazowo, plastycznie, muzycznie. A zapachy w poezji...? Jerzy Edmund -
Lapsus (drabble)
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@le_mal Sądzę. I gorąco przepraszam. Nie wspomnę, oczywiście, wspominając na przekór, że moim zamierzeniem nigdy nie było obrażanie kogokolwiek. A już Ciebie w szczególności. Jurek -
polatuchy
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
zza zapuszczonych szarych niespranych pozostałości chwil zasłon smogiem wpisanych w sploty starej koronki przędą uroki w bezzębnych ustach mamląc przepisy na postny obiad z kaszy jaglanej w okrasie muchy z pajęczej sieci rankiem wyrwane miejskie szeptuchy moszczą na grzędach w ścianach kamienic twarze wtopione w okienny portret chociaż o życiu już zapomniały na pamięć znają każdy sąsiedzki dramat lub farsę w zamierzchłych czasach sprzedane diabłu zamiast rodziny koci chowaniec pozwala nieraz na dotyk jakiś i iskrę z grzbietu na dłoń upadłą gdy noc zapadnie szlafroków poły rozpięte w dłoniach jak skrzydła gacków by z parapetów lotem ślizgowym pod księżycowym odlecieć rauszem na miejski sabat kiedy nad ranem umierają tuląc do siebie szkielety kocie poznać to można jedynie po tym że kamienicom ślepną oczy -
Na drodze do raju
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Teraz prosto. Tylko ostrożnie na światłach, aby nie zwracać na siebie uwagi. Jeszcze jedna przecznica. Widać już podjazd szpitalny. Oglądam się przez ramię na wnętrze furgonetki, wypełnionej po brzegi trotylem oraz termitem dla wspomożenia efektu. Razem z kliniką wywali i sfajczy do gleby połowę dzielnicy, a ja pójdę do obiecanego przez proroka raju. Można już. Gaz do dechy. Dociskam. Nagle, coś wypada przed maskę. Daję ostro po hamulcach, aż rzuca mnie na kierownicę. Przeraźliwy pisk i skomlenie. Wypadam z szoferki. Śliczny, łaciaty kłębuszek próbuje ujść na pobocze, ciągnąc za sobą bezwładne, tylne łapy. Ślady krwi. Chwytam i przyciskam do piersi. Ludzie mogą chwilę poczekać. Muszę pędzić do lecznicy weterynaryjnej. -
Lapsus (drabble)
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@le_mal Przydałoby się dokładne czytanie, w dodatku ze zrozumieniem. W tym przypadku niedoróbką było jednak światło nie takie, o ile odpowiednio odczytać metaforę O seksizm posądzają głównie ci, którzy są najbardziej seksistowscy. -
Lapsus (drabble)
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Marlett Ha ha! Że niby kobieta dźwiga na głowie cały świat? To staromatriarchalne, heretyckie poglądy. -
Lapsus (drabble)
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
@Marlett Och, Marlett, wcale tak nie myślę. Wymskło mi się. Lapsus taki. Jerzy Edmund -
deszczotwór
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Kajetan_Kass Dziękuję, Kajetanie, wiersz jest faktycznie klimatycznym malunkiem i melodią jednocześnie. Co do treści, interpretacja dowolna. Ja uważam, że wiersze opublikowane należą również do czytelników. A mnogość ich interpretacji jest wskazana. Oczywiście pewna myśl przewodnia mi przyświecała, ale w tym przypadku bardziej postawiłem na muzyczną abstrakcję. I rzeczywiście, jest tam, a właściwie była literówka. Nastąpiło przesunięcie przy kopiowaniu. Dziękuję za spostrzeżenie. Jerzy Edmund -
Lapsus (drabble)
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
- Fiat lux - wypowiedział Bóg, obmacując mrok dłońmi. Nie wiadomo czy zająknął się w tej ciemności, potykając się o czarne nic, ale zamiast światła pojawiła się kobieta. W dodatku cała promieniejąca zadowoleniem z siebie. - No niby coś się świeci, ale to nie ta kolejność, cholera - mruknął Przedwieczny z wyraźną dezaprobatą.- Trzeba będzie ukryć na razie tę niedoróbkę. Hmm, póki co schowam ją w chaosie, byleby tylko nie nabrała od tego złych nawyków. Wyciągnę ją później niby to z żebra Adamowego, jak już będę stwarzał ludzkość. Lepiej niech mają to swoje przekonanie, że pierwszym stworzonym był mężczyzna. -
W zachodzie
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@anna_rebajn Dziękuję, Anno. Hmm, przegadany, powiadasz. No cóż, pewnie jak niemal wszystkie moje. Ja to nazywam - bogato ilustrowany w obrazy, dźwięki i emocje. Staram się pisać polisensualnie. Jerzy Edmund -
JAJECZNICA
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Stefan_Rewiński utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przepełnia mnie nadzieja, Stefanie, że tym tekstem, chciałeś sobie tylko zrobić jaja z publiczności. Czy to jest jeszcze poezja, nawet satyryczna? Mam ogromne wątpliwości. Czy to są zmiksowane jaja? Z pewnością tak. Czy owa jajecznica jest daniem odpowiednim dla tak zwanego działu dla wprawnych poetów, jak zwał, tak zwał? Chyba raczej nie. No, chyba że chciałeś zobaczyć jakie będą reakcje po przeprowadzeniu tego jajecznego doświadczenia alchemicznego. I nie rób tego również na twardo. A już, bój się Boga, nie wkładaj jaj do mikrofalówki. Grozi wybuchem. Z poważaniem Jerzy Edmund -
W zachodzie
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
One z kłusa przechodzą i znów kopytami o ziemię w galopie szalonym, bo dziś kończy się świat. Odchodzi w nieznane, pobladły, skurczony. Czas jaki znam. Zacznijcie bal! Gwiazdy runą do nieba, nim spadną, zakrzyczą i zgasną. Dym. Rozdmucha wiatr. Pogorzelisk odwiedzać nie warto, a jednak grzebię się w snach. W zimnych zgliszczach odkrywam stłuczone zwierciadło. Lecz w nim odbicia brak. Nie pamiętam, jak włosy splatałaś, zalotnie zerkając przez ramię w nagości nieskrytej. Moje życie. Nie pamiętam. Mocno ściskam, rękami obiema, okruszek szkła. Dosyć wzruszeń. Wszak nie ma. Twoich piersi poemat nie odbił się tu. Brak śladów stóp. Znowu ruszam powoli, choć boli, w kolejny rok. Będę szukał w zachodzie, uparty przechodzień. W galopce na balu, bez żalu. Wodzirej prowadzi. Ja za nim. Krok w krok. -
deszczotwór
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Lilka_Laszczyk Wiesz, Lilka, coś w tym jest. W tej melodii deszczów. Są różne, ale jednocześnie nie do pomylenia z innymi melodiami. Są magiczne zarówno w staccato delikatnym, jak i w burzowej furii. Dla mnie każdy deszcz, każda burza, to jeszcze nieokiełznana poezja. Bardzo dziękuję za pochylenie się nad wierszem. Jerzy Edmund -
Splątanie
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Każdej jutrzni leżę krzyżem na zimnej i twardej posadzce przed ołtarzem Zbawiciela. Modlę się. Wiem, że zsyłane na mnie obrazy otchłani są darem od Najwyższego. Nie, nic nie wiem. Mea culpa, mea culpa. W swojej pysze chciałbym, żeby tak właśnie było. Mea maxima culpa. A jeśli, to kuszenie szatana? Tym bardziej modlę się o łaskę poprzez ofiarę ze swojego cierpienia. Wszak i Pan zstąpił do piekieł po ukrzyżowaniu. Znowu pycha. Jeszcze więcej pokuty. Nowicjusze wcierają sól w świeże rany po samobiczowaniu. Modlę się. Łaska Pańska niech będzie z nami. Gratia Domini nobiscum. Moja ofiara jest niczym w stosunku do cierpienia Ukrzyżowanego. Nigdy nie dorównam Mu w bólu. Kiedy zadaję sobie rany pokutne dla Pana, jestem szczęśliwy, że On potrafi docenić starania grzesznika. Kolejna pokuta. Szczęśliwość jest tylko dla bezgrzesznych. Modlę się. A jednak, moje sny... Ostatnio miewam bardzo dziwaczne sny. Prawdę mówiąc, niemal zapominam ich treści zaraz po przebudzeniu, kiedy widzę rozsypane tuż obok, na poduszce, płomieniste włosy Gwen, bądź, innym razem, wpółodkryty, idealny owal piersi Sary. Ale jednak pozostają we mnie zimnym, nieprzyjemnym osadem. A przecież powinienem się bawić, cieszyć się. Wszak jestem dobrym człowiekiem. Number three na liście rankingowej tygodnika The Observer - People of good will. Na imprezach charytatywnych wykładam najwyższe sumy na sierocińce i schroniska dla psów. I choć kotów nie cierpię, mimo to założyłem Kocie Niebo. Przedsiębiorstwo zajmujące się darmowym skracaniem cierpień tych pleniących się nadmiernie czworonogów. Każdy może dostarczyć niechciany miot kotki, wraz z nią samą. Bezdomne śmietnikowce, czupurne dachowce, koci ogrodnicy. A wszystko w niepowtarzalnej feerii wystawy futerek użytkowych i artystycznych, z których jedne na pasy przeciwreumatyczne, inne, choćby z persów, na futra niby sobolowe. Zupełnie za darmo z obietnicą uczciwej zamiany na wypchane gumą do żucia maskotki lub kolorowy popiół, wypełniający urny stylizowane na kocią boginię Bastet. Jestem człowiekiem bożym, który w każdą niedzielę opłaca modlitwy do Najwyższego na specjalnym koncie. Myślę, że drogę do Nieba mam otwartą, a jednak wciąż wpłacam datki na różne przedsięwzięcia. Choćby na wszczepy czaszkowe dla waleni, regulujące odległość na jaką mogą się oddalić od placówek opiekuńczych. Dla ich dobra, aby nie zagubiły się w oceanie i nie napotkały drapieżników, bądź kłusowników. Dziś idę na imprezę, wielki bal dobroczynny, którego nie mogę przegapić. Dostałem oficjalne zaproszenie od nagrodzonej oscarem, przecudownej gwiazdy porno. Sara i Gwen też tam będą. Może uda mi się je w końcu namówić na trójkącik? To odsunęłoby kwestię snu. I aż drżę na myśl, że mógłbym zasnąć. W objęciach obydwu kochanek, może nie musiałbym. Bowiem śni mi się piekło. Zimne cele, świst bicza, krzyże... Prawdziwe piekło. Śnię o inferno. I choć brak tam kotłów ze smołą oraz potępionymi, tylko przedziwne pejzaże wysokich budowli, setek wież babel, sięgających świętokradczo po niebo. Drogi, jak przelewające się rzeki, pełne pędzących smoczych kreatur. Tłumy bezwstydnych demonów, kłębiących się i przewalających chaotycznie we wszystkich kierunkach. Od silentium do jutrzni, z woli Pana Naszego, nawiedzam piekło. -
pociąg
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Rafał Kałuski utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Sposób zapisu jest jak najbardziej adekwatny do zawartej emocjonalnej treści wiersza. Pociąg jest oczywiście dwuznacznością wagonów zawierających słowa i emocje, jak i nieodpartym pociągiem do drugiej osoby. Przy czym puenta wcale nie jest jednoznaczna, bowiem wykolejenie można rozumieć żartobliwie, jak i w sposób dosłowny, kiedy miłość jest niebezpieczna. Oczywiście można by nieco poprawić, ale tak jak jest też jest dobrze. Zmieniłbym może nieco pogrupowanie strof na mniej poszarpane, aby uzyskać efekt graficzny wagonów pociągu. Pozdrawiam Jerzy Edmund wiesz strofy potrzeby zmieniają się wiersze jak ludzie też zmieniają słowa w ładne opakowanie w prezent od losu miłość a jej koleje prowadzą do Ciebie moje wykolejenie -
deszczotwór
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
pod rynną skulony w bębnienie wsłuchany werblistów okiennych szyb pluszczy obłocznych kuzynów posłocznych i braci posiępnych upadłych na ziemię przeźrocznie sinieniem zapłacze a za czym za niebem w nielśnieniu a zaczem strumieniem zatraca się w pędzie by zdążyć do morza zanim chmurnogór ubędzie pod rynną pijany zieleni spijaniem niewdzięczna to praca wsiąkanie -
Upadek
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Przepełnia mnie niczym nieuzasadniona pewność siebie. Czuję się, jak okręt prujący pod fale, zmiatający sprzed dzioba kry, symbolizujące przeciwności losu. Po prostu mam nieźle w czubie, w dodatku uchachana skrętem, wyjaranym na spółkę z Elką. Impreza była przednia i nieco się przeciągnęła. Stuk! Stuk! Stuk! Stuk! Echo kroków. Odgłos moich obcasów wybijających rytm na pustej, ciemnej ulicy. Następny autobus dopiero za półtorej godziny, postanowiłam więc przejść się ten kawałek do domu na piechotę. Przepełniona śmiałością, za nic miałam głębokie, mroczne cienie, kryjące się po bramach i zakamarkach Nowego Portu. W zaułku, przez który przechodziłam, skracając sobie drogę, odgłos obcasów zmienił się na przytłumione stuku stuk puk, stuku stuk puk, stuku stuk puk. Ooo, a teraz będę szła aleją mew. Są! Snujące się w tę i z powrotem, lub stojące nieruchomo w oczekiwaniu na klientów. Co pewien czas podjeżdża jakaś bryka i po krótkich pertraktacjach, zabiera wybraną królową nocy w im tylko wiadome, intymne miejsce. Mijam spoglądające na mnie z wrogością dziwki. Zgrzyt hamulców i obok mnie zatrzymuje się auto. Nawet, całkiem niezła fura. Kierowca wychyla głowę zza opuszczonej szyby. Przystojniak. Ile? - pyta. Co ile? - tłucze mi się po głowie. Po chwili zaskakuję. Nieoczekiwanie dla samej siebie odpowiadam. - A na ile wyglądam? - Dam trzy stówy. - Dwa razy tyle - podbijam. - Zgoda, wsiadaj - rzuca, uchylając drzwi. Jak w transie, bezmyślnie obchodzę wóz i moszczę się na fotelu obok kierowcy. Wątpliwości przychodzą dopiero po chwili. Co ja wyprawiam? Jestem kurwą, jestem kurwą - powtarzam sobie w duchu - jestem kurwą. I nagle, zaczyna bawić mnie ta sytuacja. Zamiast obaw i strachu ogarnia mnie przekorna ciekawość, jak to wszystko się skończy. Przy czym, moja wyobraźnia nie sięga zbyt daleko. - To dokąd jedziemy? - pytam nonszalancko. - Do mnie. - Jego odpowiedź jest bardzo lakoniczna. Zajeżdżamy przed wieżowiec z okresu Peerelu. Już w windzie, wznoszącej się na ostatnie piętro, czuję jego dłoń przesuwającą się wzwyż po udzie. Dziwne, ale nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Odpowiedzią jest pulsowanie w podbrzuszu. Wysiadamy na dziesiątym. Ciągnie mnie za rękę jeszcze wyżej. Wchodzimy po schodach na dodatkowe pięterko, coś w rodzaju dobudówki. To maszynownia windy i wyjście na dach. Dopiero w tej chwili zaczynam odczuwać niepokój. - Mieliśmy iść do ciebie - mówię z głupia frant, próbując wyrwać się z uścisku jego dłoni. - Jesteśmy u mnie. Przyciąga mnie do siebie. Gwałtownym ruchem zrywa bluzkę. Guziki sypią się po podłodze. Drugą ręka sięga pod spódniczkę, próbując ściągnąć majteczki. Szamoczemy się. W pewnej chwili uderza mnie na odlew w twarz. - Zapłata po numerku, dziwko - syczy przez zęby. Policzek mi płonie, na oczy opada czerwona płachta. Popycham go z całej siły. Potyka się, przez chwilę balansuje na niskiej poręczy, po czym przechyla się i upada w dół, koziołkując po schodach. Spoglądam z góry na znieruchomiałe ciało. Wokół głowy wykwita ciemna kałuża. -
Opiekunowie
Jerzy_Edmund_Sobczak odpowiedział(a) na Jerzy_Edmund_Sobczak utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Spłynąłem z nieba świetlistym oparem. Twoje kamienne skrzydła uwalane ptasim guanem, przyjacielu stary. Co tutaj robisz, bracie, niekochany? Stopy mi wrosły w ziemię, depcząc kości. Może z miłości, bądź ze smutku czuwam. Marzeń umarłych, by nikt nie zbezcześcił. Pragnień poetów, szaleństwa i dumy. Choć samobójców do światła nie wrócę, i ja się smucę z potępionej duszy. Krusz czaszki bracie i czuwaj nad trupem. Ja stąpam lekko, nie podepczę uczuć.