Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jerzy_Edmund_Sobczak

Użytkownicy
  • Postów

    242
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Jerzy_Edmund_Sobczak

  1. He he, Krasnoludzie w mithrilowej zbroi. A gdzie ty widział nawet przy Kieleckich przeciągach, nawiewane szklane. A dworzec czy parking supermarketu, to dla bezdomnego nie bar z kartą dań. Co pozbiera to jego. Parę dwójek za odwiezione wózki i można odpocząć od świata i Krasnoludów przy łyku wisienki. Klerem to mnie zadziwiłeś. Wiem, że to kiepy, ale chodziło mi o te wybierane z popielniczek. Och tak, wiem, że Twoja poezja jest wzniosła, a nawet jej pierdy pachną. Dziwne jednak, że nie zauważasz różnych stron świata wokół siebie. Przy tym nie o kierunkach myślę, a raczej odcieniach bieli. Czerń jest najciemniejszym. Ale jeżeli nie zastosujemy mechaniki kwantowej, to czerń wciąż jest bielą.
  2. rozszalały się przeciągi na dworcu w ... kąty nawiewając październikowe śmieci stosy butelek plastykowych całując opakowania na wpół opróżnionych kasztanków liście skradziony papier toaletowy czerwonym migotliwym klejnotem resztki wisienki na rubinowym języku nachylony nad kolejną tacą przesypującego się dobrobytu rozpalam w lufce mocnego wystarczy mi kiepów na całe życie
  3. Nie bójcie się że ziemia wahnęła że pod pięścią wypiętrza się ściana sen tęsknotę poprzemieniał w bryły sen przesączył się w przestrzeń za murem dziewczyny nieskonsumowane dziewczyny nieskonsumowane pozostawione sobie same pozostawione same pod ciosami rozkruszę czas ścianę nawarstwień bez znaczeń w lustrze gęba wygląda inaczej gdzie się gwiazdy podziały gdzie się gwiazdy podziały drzewa sięgają po dach wzrósł gaj bez znaczenia klepsydry i słoneczne zegary starość mitem zmyślonym przez moiry wkrótce zacznę kochanie taniec w szale osaczeń słońce cień i omamy w kąt zegarów wnikanie niechaj ta pozostanie której nie dotknie runący strop a na kraterze zabawa lawa zmieniana w bazalt dwoje na wyspie bez cieni w konstelacji odbitych słońc reszta precz; miłowanie idźcie precz! miłowanie to nie tylko grawitacja ciał _________________
  4. Ten wąż ma nieco szersze znaczenie. Otóż piszę ze szpitala. Około miesiąca temu wpadłem pod pociąg i przeżyłem. Straciłem tylko stopę. A jednak jestem optymistycznie nastawiony do świata. Przeżyłem. Mam kolano. A przy dobrej protezie będę jeszcze śmigał. A więc interpretacje mogą być wieloznaczne.
  5. Łup, łup! Na białych słoniach w tupocie stóp. Filigranowe woltyżerki z chińskiej porcelany. Palankiny z indyjskiego jedwabiu. A w drodze, król asyryjski, Ninus, do wykarmionej przez gołębice. Dumne nabrzeże Babilonu. W wiszącym ogrodzie z zazdrością syczę w wysokiej trawie, obserwuję taniec nagiej Semiramidy, wyśnionej kochanki południowego nieba. Wąż beznogi.
  6. @ja_bolek Nie dyskutując, w ogóle, stajesz się głupkiem. To akurat mojego autorstwa.
  7. @Zbigniew_Rułkowski Skopiowałem twój wiersz, Zbigniewie, na dysk do wielokrotnego przeczytania. Zamierzam odpowiedzieć tobie komentarzem. Pozdrawiam Jerzy Edmund
  8. Wybuchła, jak zwykle o tej porze słońca. Wciąż chłodno, a jednak komary wyrywają się z zaklętych, jantarowych form. Powtarzam swoją wędrówkę z jesieni. Mam więcej czasu. Przemierzam więc, tu i tam. Już znam po imieniu dawno umarłych patrycjuszy. A bazylika przede mną - raz! Raz za plecami. Zwierciadła okiennych wystaw perfidnie pokazują mi, że jestem sam. Opuszczam uliczkę. Odtąd będę szczególnie ją kochał. Chociaż taka krótka. Na Moście Chlebowym kanału Raduni brakuje jednej kłódki.
  9. @Bronisław_Muszyński Aj, aj. Smród zbuków zastałem aż tutaj. Wiem, nie powinienem podchodzić bez maski. Wiatr wiał w inną stronę, ja miałem katar i nie wyczułem Bronki chimeryczki. Sorry, limeryczki. Słusznie prawisz, że mam zmykać. Toteż spadam stąd. Jednak niemojego smrodu nie wezmę ze sobą. Ale i tak za późno. Zasmrodziłeś wszystkie działy, pododdziały i centurie. Widzę, że ludzie boją się tobie odpowiadać na chamskie zaczepki. Nie bójcie się, doprawdy. Knura moglibyście, bo bywa groźny. Smród zbuków wskazuje jednak na stan postapokaliptyczny. Postjakikolwiek. Postptakach.
  10. @Bronisław_Muszyński Teorii dryfu kontynentalnego, nie zamierzam ci wykładać, boś inteligencją tożsamy z pierwocinami życia Pangei. Wyjaśnię jeno, Bronmuszko, że chodnikowe nie nadają się do odsłuchiwania. Wiem, bardzo byś chciał, żeby było inaczej. Masz blisko, pełzając. Niestety Life is brutal.
  11. @Bronisław_Muszyński Panienki tak mają. Zwłaszcza Bronie się bronią nawet z broną w ręku przed adoracją. Przecież nie musisz być i nie jesteś połetą i tfurcą. Wklepujesz limeryki jak króliki. I dobrze. To ten dział akurat dla nieswobodnych. Ale nie ściskajmy tak ud. Starość nie oznacza końca seksualnych przygód. Rozchwytywany, uchyl rąbka szlafroka. Lub nie. Bo zbuki limeryczne. Czy to przyjemne dostawać to, co sam innym dajesz?
  12. @A_B Podoba mi się Twoja odpowiedź. Przepraszam, ogromnie i majestatycznie, że Cię pomieszałem ze Zbigniewem i zrobiłem typowe dla zupek w proszku dwa w jednym. Moja odpowiedź, z kolei, była kosmologicznym żartem. Spróbuj zrozumieć ogrodnika, który próbuje coś na jałowym gruncie. A energia? Męska, wiadomo wypala się zaraz po erupcji. A ja nie jestem obrażalski i Ty nie wydajesz mi się takim. Choć poczucie humoru mam dosyć trudne. Niemniej, wybacz A_B. Niektórzy myślą sobie, że zaimponują, jeżeli nie poezją lub jej czytaniem, to dawną wiedzą ze studiów. To nie u mnie. Sam jestem głupi, i niewiele we mnie inteligencji, bo dopiero przejrzałem na oczy po eksperymencie, pożal się Boże. Otóż znalazłem na dnie szuflady gaz pieprzowy. (Zbynio poda Tobie chemiczny skład tej substancji. Wiem, że kapsaicyna, ale Big Zbych poda strukturalny wzór chemiczny) Pomyślałem, że podaruję mojej niedawno poznanej pani do obrony. Oczywiście, zechciałem sprawdzić, psikając sobie odrobinę na rękę. Odbiło po oczach. Oślepłem na czas długi. Teraz już widzę klawiaturę i monitor. Przez łzy, bo wciąż płaczę. Nie jestem Ci wrogiem. Wręcz przeciwnie. Sam widzisz, że jednak mało inteligentny jestem. To dopiero była erupcja. A ja? Nie dlatego skruszon, że przez pieprz w gazie. Ale dlatego, że faktycznie mogłem Ciebie urazić. A nie chciałbym. Z poezją swoją i innych jestem obeznany. Oczywiście, nie mam żadnego monopolu. Potrafię jednak odpowiadać na niewyszukane, choć zakamuflowane żarty. Nie jestem cielęciem na tym polu. A na tym portalu testuję cierpliwość martwych. Mało co dycha. Ten portal. I może tylko w dziale dla niezaprawionych coś się naprawdę dzieje. Cieszę się, gdy ktoś w ogóle odpowiada. (Tu wykluczam Bronmusa) Gdyby jeszcze merytorycznie o tekście? Jeżeli ciekawi Cię forum, portal, który żyje, to zapraszam na PW. Tam mogę agitować. Jerzy Edmund
  13. @Annie_M Pan Bronmus ma zapalenie opon objawionych. Nie wiem kto objawia. Bóg czy Przypadek? Nie rozwodziłbym się nad opiniami tego antypoety. Pozwolę sobie dla Ciebie wycezylować ten wiersz. Oczywiście to tylko propozycja od kolegi poety, który ma już pewne pojęcie o warsztacie, a który wyczuwa poezję u innych. To tylko słowa, niczym ptaki w locie. Nie przysiądą, nie znikną wieczorem, jak wrony kraczą stadami. Zbierają się w chmury gradem, ciążą myślami, lękami, życzeniami w pobożnym strachu. Aż spadną kiedyś na ziemię, dotąd przepiękną, na zieleń i kwiaty, kamieniami. Możesz odrzucić taką modyfikację, ale stworzyłem piękny wiersz, tylko dlatego, że Twój miał ogromny potencjał. Tetryk Bronisław oczywiście mnie obesra. Jako czyni to wszystkim. Taka natura teryków beztaleńć. Ty masz talent. Pisz. To co uczyniłem z Twoim wierszem, to tylko wizja, propozycja. Uwielbiam pracować w materii poezji z talentami.
  14. @Zbigniew_Rułkowski Wszak nie o zorientowanie elektronów tu chodzi, jak sugerujesz koleżance A_B. Wtedy i owszem, łańcuchy polimerowe. Węgiel, powtarzalny węgiel w naszym zaścianku kosmicznym, gdzie życie pleni się łańcuchami. Albo zaśmieca polimerami. A przecięż, zajrzyjcie pod podszewkę lub pod majtki kosmosu. Wtedy wulkan to nie tyle wypiętrzenie krwisto emocjonalne w narządzie prokreacyjnym. Może to słowo, które było u Boga? Może Boża ejakulacja? Jak kto liznął mechaniki kwantowej, a nie tylko chemii organicznej. Jak kto liznął niewyobrażalnego, choć znanego pod majtkami, to wie, że magia kryje się w osobliwościach czarnych dziur. Big Bang zaś, to wulkan, biała dziura która mówi za Ciebie A_B, za Ciebie Zbigniewie, choć nie za mnie. Bo ja jestem poetą i stwarzam sam. Stwarzam światy, kochanki, poetki, czasem wiersze. Lepsze lub gorsze. Wyobraźcie sobie kochani, że ten był esemesem do kochanki. Ale, jak powiedziałem, jestem poetą. W dodatku posiadam obszerną wiedzę. Również chemiczną, bądź fizyczną. Poeta fizyk, biolog, może matematyk. Cóż chciałeś wypowiedzieć Zbigniewie w kwestii konfiguracji? Kogo zawstydzić, gdy większość tego nie rozumie. Myślałeś sobie, że ja też. I dlatego przejdzie bez echa w satysfakcji. A to prosty erotyk żywiołu ziemi. Bo alchemikiem też jestem.
  15. @ja_bolek Bolek, zignoruj go, albo wyśmiej ze swobodą z jaką ja to czynię. To jest zakała wszystkich portalów literackich polskiego odprysku sieci internetowej. Gdzie się pojawia, złośliwie wytrząsa się, podając swoje jedynie słuszne, od dupy strony kanony pisania haiku bądź limeryków. Znany troll. Zwykle banowany po jakimś czasie. Być może tu się utrzyma, bowiem nie widzę zdecydowanej moderacji. W takim razie trzeba dać mu odpór oddolnie. Delikatnie, acz zjadliwie. Nie ma co wyzywać od kurew czy kursyw. I tak nie pojmie. A jednak zdecydowanie pokazać na jakim gówienku wolno mu siadać. Tetryk z manią nieomylności, co tym bardziej jest śmieszne, gdy się czyta te jego wypociny monoformalne i monotematyczne. Tak jak powiadam. Można olać, albo wskazać mu jego miejsce. Nie reagować emocjonalnie na zaczepki, a jednak spokojnie wyłożyć mu, gdzie ma się umysły zamknięte. W dupie będzie mu najlepiej. JES
  16. @luna_ Super manifest. Pisany do kobiety, która mnie skaleczyła. Jestem jak najdalszy od polityki wszelkiej, bo to dla mnie suka i znane w krysztale pomyje. Ojczyznę kocham, jako i tę, która zadała mi ranę. A bo to pierwszy raz? Z Ojczyzną lub kobietą? Obrazowanie ironiczne. Mam gdzieś spiskowe teorie dziejów. Jestem poetą. Czyli człowiekiem wrażliwym. Wypowiadam się metaforami. Ale warto nauczyć się je czytać. Oczywiście, czytamy własnymi doświadczeniami. W moim zamyśle nie było nikogo urazić. Ciebie, Kasiu rozumiem, ale tego, nie wiem jak go nazwać, potakiwacza pod spodem, to nie bardzo. Nie cierpię potakiwaczy. Jurek
  17. Choć nadal nie dotykam krawędź natarcia wypiętrzanie ręce bezbronnie uniesione ku piekłu i prawie nie mogę już znieść powstrzymaj język na chwilę nim wytrysnę ogniem poezją zmień perspektywę ust skieruj w niesamowitą osobliwość. grawitacja rozszarpuje całego ciśnieniem wniknę sam bądź dosiądź miłosiernie. przesłaniając stożkami horyzont. majestatycznie i ja wulkan
  18. Ne potrafię kochać dwukrotnie bez obrazy raz jeden chociaż piersi bliźniacze raz a większego piekła mógłby być kurort wymieniany w reklamach strażników Jehowy na diabła Mu takie straże ten jeden ukrywam głęboko nie przejmuj się jest bezpieczny choć nie dla twoich oczu spróbuj sercem rzucić żadna tam odległość na przeciwległą stronę stadionu wiem teraz narodowy napompowany flagami uszytymi z majtek wdów smoleńszczyzny bez mężczyzny słomianych spod strzechy a przedwiośnie byłoby piękne tego roku niedługo doszyją łatki ze śliniaczków sierotek ślinię się ach ślinię ale przecież nie Ojczyzny wypatruję jeno skompromitowanej podobnie wsobnie rozedrganej od krzywd podaj dalej Ciebie
  19. Ach! Nie przelewa mi się. Bida, aż piszczy z ukontentowania, Dałem jej popalić, dziwce. Blondynka, a ja lubię blondynki. Ech! Zboczylim z tematu. A to powyżęj nazywa się, Bronmuszko, dygresją, mówię, bo pewnikiem nie wiesz. No więc, w związku z tym powyżej, można mnie faktycznie nazwać biednym człowiekiem. A co do komentarzy, Bronmuszko, nawet o stopę nie przybliżyłbym się do twojego tekstu. Odpada wiec zarzut komentowania persony, bowiem nie komentuję nawet wypocin. To natomiast jest odpowiedź na prywatną wiadomość przedstawioną publicznie, Bronmuszko. Wiem, srali muchy, będzie wiosna. Już niedługo. A ty się uchowałaś zimą. Pewnie w gówienku legowisko miałaś. Tam fermentuje aromatami i ciepełkiem. Latasz i złośliwie bzyczysz nad utworami, o których nie masz pojęcia. Ech!
  20. @Bronisław_Muszyński Bronmuszko, Ty moja ukochana, a tak brakowało mi twojego bzyczenia bez sensu. A Ty jesteś tu i wspierasz mnie swoją zapiekłą nienawiścią do ludzi wszelakich. Czyż to nie cudowne, że świat jest taki maleńki, jako ta polana, na której gówno borsucze i oczywiście moja ukochana Bronmuszka. Ach, nurzaj się w gówienku, będziesz piękniejsza. A nie mówili ci tata z mamą, wuj z chujenką i babcia z dziadem, żeby nie zaczepiać alchemika? Toć on straszny. Eliksiry i dryjakwie wszelakie zna na latające i biegające. Tym razem, znaj moje serce, alchemik będzie łaskawy i nie pryśnie muchosolem. Przydepnie obcasem. Chociaż fuj, czy warto zeskrobywać, czy kupić nowe?
  21. @ja_bolek Rymojeb, fakt, ale dlaczego bejojeb? To nie do końca synonim. Dziękuję, Bolku. Jerzy Edmund
  22. @Bronisław_Muszyński Och, Bronmus, dziękuję Ci za tę konstruktywną wypowiedź. Jak zwykle, w Twoim czarującym stylu. Nic dziwnego, że wszyscy tak Cię lubią. A nie chciałbyś czasem wrócić i pomieszać swoim magicznym ble, bla, ble, beeee ( tu torsje). O ile pamiętam to bana w wieżowcu, dostałeś na czas określony. Nie pamiętam tylko na jak określony. Mogę sprawdzić i przekazać Tobie tę informację. Nudno bez Ciebie. Refluks zbanowany. Karolek zbanowany. A gdybyś wrócił, byłby jeszcze jeden juzer do zbanowania. Przemyśl. Z życzeniami w dniu Święta Kobiet Twój alchemik.
  23. Napastników było dwóch. Pogięty, zająkliwy, oraz szczupły, wręcz patykowaty, szczekliwy, agresywny w tonie. A, i jeszcze jeden, nie zauważyłem zrazu, bo nie rzucał się w oczy. Kurdupel skurczony, niewidoczny. Widocznie obstawiał ewentualną drogę ucieczki. Kropka. Odezwałem się pierwszy. Taka moja taktyka na zasiewanie niepewności. Zwykle się nie sprawdza. - Panowie mają do mnie jakieś słówko? - Nie wiesz, poeto marny, że to ja tu zadaję pytaania? - przeciągnął ostatnie słowo pytajnik. W rzeczy samej, nie wiedziałem, choć mogłem się tego domyślić. - Wyskakuj z drobnych, grafomańska łachudro! - wykrzyknął wykrzyknik. Jako to oni mają zazwyczaj w swoim zwyczaju. - Przyszłą kryska... - pomyślałem, rozglądając się za myślnikiem, żeby jakoś wyodrębnić dialog porozumienia. - Przepadłem z kretesem. Do tej pory spacja zwykle wyciągała mnie z kłopotów. Tym razem schlała się wzmocnionym atramentem i leżała zafajdana w knajpie dla poetów. Przyszło mi wywracać kieszenie na nice. Na płyty chodnikowe, do złudzenia przypominające klawiaturę, wypadło z anemicznym brzękiem kilka poetyckich okruchów i jedna napoczęta improwizacja. Przez co, oczywiście, przestała być improwizacją. - A cóż to za gnioty? - pisnął pytajnik. - Kursywa jego mać! - warknął wykrzyknik. - Pomylilim autora! Chyba, na pewno, tak! To jakiś rymojeb w dupę kopany! Jak na interiekcję, wydał mi się nieco egzaltowany. Ale zaperzyłem się, bowiem ubodła mnie wątpliwość interlokutora co do mojego talentu. - Owszem, nie wiem, kto panów skierował, to znaczy nasłał z windykacją, niemniej zapewniam, że jako twórca jestem znany i szanowany po całej tej, przecież, obszernej stronie osiedla. A zwłaszcza w wieżowcu naprzeciwko. - A mógłbyś się przymknąć gniotorobie? - Tym razem, pytajnik zapiał fałszywie falsetem. - I co z nim poczniemy? - zwrócił się do chudego. - Widział nas! Musim go uciszyć! Na zawsze! - szczeknął ten trzykrotnie. - Czyli permanentnie? - uściślił pytaniem pogięty. - Tak, właśnie, jakoś, kursywa pogrubiona jego mać! Coś wezbrało we mnie. Najpierw śliną, potem urażoną dumą. Splunąłem im pod nogi moim doskonałym, acz niedocenionym erotykiem [url=http://www.osme-pietro.pl/post166292.html#p166292]śświnnka ślinka[/url]. A po chwili charknąłem [url=http://www.osme-pietro.pl/post185696.html#p185696]Królewną Plujką[/url] . Pobledli, lecz już za moment poczęli rechotać lubieżnie. Zły manewr. Może skończyć się molestowaniem przed lub po fakcie odebrania mi życia. Należało czymś ciężkim. Z grubej rury. A co ja się będę patyczkował, nie muszę przecie grać czysto. Fair play jest dla frajerów. Pieprznę plagiatem, poniżej pasa. - Bez serc, bez ducha, wy szkieletów ludy - nieco tylko przekręcając, wzniosłem inwokację znanej ody. Jeszcze bardziej pobledli, z odcieniem trupiosinego. Dokopałem więc ze skrzydła, a potem wzleciałem nad poziomy. Moment, kiedy chwyciły ich torsje, wykorzystałem na strategiczny odwrót. Rzuciłem się do ucieczki. Gdzieś z tyłu, pulsując niebieskim światłem, nadjeżdżał na sygnale, jak zwykle spóźniony, paragraf. Na moje nieszczęście przepomniałem o kropce. To nie była zwykła kropka, raczej mikroskopijna czarna dziura z osobliwością. A ja przekroczyłem sferę Schwarzschilda. Punkt bez powrotu. Zostałem wciągnięty w grawitacyjną studnię. W zawirowaniach czułem, że teraz to ja dostaję torsji. Osobliwość przetrawiła mnie, przenicowała i wypluła do innego wszechświata. Obudziłem się z głową na zarzyganej klawiaturze. Obok leżały puste flaszki, na monitorze zaś kłuł w oczy samotny tytuł mojego, planowanego dzieła dla potomnych. Sen o potędze
  24. Najpierw, Andrzeju, o zapisie, bo rzuca się w oczy. Stara, odchodząca w niebyt maniera rozpoczynania wersów z wielkiej litery. Poza tym taki zapis rwie płynność tekstu. Co jako zaimek mający zastępować zaimek przymiotny który, nie brzmi zbyt elegancko tzw. cokanie. Zmieniłbym, choćby tak którzy na ziemi raj budują Wiersz bez interpunkcji, więc usuń przecinek w pierwszym wersie czwartej zwrotki. I ostatni wers. Określenie mega nie wybrzmiewa mi zbyt poetycko, zwłaszcza w nawiązaniu do miłości. Jest taki stary ładny przedrostek arcy ale to też jest arcytrudne Poza tym wszystko ok. Jerzy
  25. tak wiem jestem niepokorny bowiem milczę pełnymi zdaniami krzyczę ciszę zabijam komary uskrzydlone harpie brzęczą mi w mroku który noszę w torbie z zeszłorocznymi zakupami z wyprzedaży używanych dusz abgrejdowanych świeżym sumieniem prasowanym pod ciśnieniem opinii jedynie słusznych poglądów na temat polityki miłości napędzanych chemią hormonów produkowanych na bazie jaskółczych gniazd nieruchomości śmigłych grotów kolących niebo choćby bez aniołów byleby z tobą nieznajomą zadomowioną od dawna pod pazuchą w miejscu gdzie nie dochodzi złudny spokój ciszy przed burzą a na krańcu świata domek i pokój z widokiem na sąsiednią galaktykę basen podwodny ogródek sypialnia obszerne łoże z baldachimem liści dwoje kochanków zastygłych w bursztynie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...