Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'warszawa' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Znaleziono 14 wyników

  1. Jesienny wietrzyk czasem zakręcił gołąbek znalazł losu okruszek na drobnej rączce lśniący kasztanek suszone chwile zielnik pamięci Złocisty listek wplótł się we włosy czułe spojrzenie ogrzewa serce piesek wywęszył rozkoszny zapach rozanielony macha ogonkiem Spójrz akordeon do życia prosi tańcząca para uśmiech dziewczęcy uliczny grajek rozdaje dźwięki do puszki wpadło szczęście za grosik Zielnik - ręcznie wykonana kolekcja zasuszonych roślin, utrzymana zwykle w formie zeszytowej
  2. Na szarym bruku milczące cienie w słoik nabite marzenia sławy żywi zasnęli w gonitwie próżnej czar miasta duchów do tanga wabi Oczy zapadły w martwe ekrany welony zwiewne mijają pustkę blade uczucia w zimnych ramionach parkiet kołysze miarowym smutkiem Szamani mody z jawy zwietrzeli kryzys rusałki z banerów zdmuchnął pod szklanym lasem zgasły latarnie na łuku z tęczy Warszawę tańczą
  3. Wieści biegają wzdłuż niespokojne sierpniowa burza pod płaszczem błyska z bramy wychodzi młodość do nieba święty z kapliczki patrzy zadziornie Wolność nadeszła z pustym chlebakiem zabito konie była kiełbasa z browaru worek z jęczmieniem zniknął na ogniu z mebli wciąż tylko kasza Pocisk zbłąkany trzy piętra zdmuchnął wiara ze śmiercią w piwnicy tańczy pokerek czysta miłość tęsknota za słońcem latem woń pomarańczy Na Matki Zielnej po swoje przyszli brama skrzypnęła po raz ostatni RONA zbierała na złoty bilet w płomieniach cichły wariatki krzyki Wszystkie opisane tu, zasłyszane od rodziny i znajomych, zdarzenia są autentyczne.
  4. Wyschniętą rzeką ulica płynie zasnuta spalin dumnym orszakiem wygody cielec przyjmuje hołdy hałas procesją sunie na gapę. Na targu szczęścia dusze z plastiku przymiarka marzeń na sukces nowy stare naturą światło zgaszone sztucznością szumi zapach zachwytu. Koszyk niczego kolorów pełen wśród nich kilogram śmierci ukryty przynęta wabi uśmiechem słodkim| życie na raty możesz zakupić.
  5. Parkowa ławka dziś wesolutka uchodźców smętki z piwem spłynęły na wózku żebrak pod Żabką snuje mgły o wódeczce i hojnych wróżkach W alejce piesek za rzutem goni rajskim jabłuszkiem w trawie ukrytym panienki serce w smartfon zaklęte w kałuży listek pomarszczył życie Dzieci na górce zjeżdżalnią krzyczą po szusie ziemia ze smutkiem milczy staruszka z laską kuśtyka z wolna jesień przygasa wśród białej ciszy Wszystkie zdarzenia opisane w wierszu są autentyczne
  6. Krokusy wdzięczne słodkie dziewczęta zalotnie wabią pszczołę do wnętrza Myślom na trawie pięknieje dusza zwolnione z życia już nic nie muszą Alchemik dostrzegł w gruzach remontu złom co przemieni w humor wiosenny Wrona znalazła w śmietniku szczęście dziobem wyjada resztki rozsądku Gołąb podrywacz przed panną kręci marzy o jajku i ciepłym gniazdku Dzieci pisane swobodą ptaków odkryją wkrótce nowy fragmencik
  7. Pierwsza brygada szuka gdzieś zgubionego stosu w ciemnej szkole poznania życia stracona nauka. Czasu koło zamiata śniegu płatki szalone z raju wspomnień wygnane anioły dawnego świata. Kilka haseł wyblakłych z encyklopedii lista pewność ksiąg zakurzonych dziejów ziemi igrzyska. W mrocznej gęstwinie losu ruczaj konsumpcji tryska w sztucznym reklam chaosie brygada szuka stosu.
  8. W Warszawie czułem gniew Na wszechobecny tłok. W Poznaniu denerwowały mnie Korki i spóźnione tramwaje. W Krakowie nie miałem mapy I gubiłem się na każdym kroku. We Wrocławiu potykałem się O krasnale na Rynku Głównym. W Gdańsku mieszkała moja mama, Więc nawet tam nie pojechałem. W Szczecinie mieszkałem długo, Tylko ze względu na szkołę. Jestem tylko powietrzem, Nigdzie nie jestem na stałe. Jak piosenka o domie rodzinnym, Dobrze się jej tylko słucha w obcym kraju.
  9. Ze zwierzątkami tak już bywa Gdy ma się ich za dużo Że lubisz je tylko gdy mruczą Nie warczą, nie paskudzą Wiem – hodowałam swoje racje I sto mnie pluskiew ssało Źle wymierzone interakcje Tu dużo, tam za mało Teraz do tego się uśmiecham Nad płytą betonową Bo nic tu nie jest przypadkowe Litera. Liczba. Słowo. Czasami gdy mnie wiatr zatoczy To na przechodniów wpadam Nie daję w weekend spać do nocy I cały tlen im zjadam Asfalt jest ciepły dziś. Faluje. I przeszłość w nim oglądam. A ludzie dziwnie na mnie patrzą Choć od nich nic nie żądam Sięgam pamięcią gdy ćwiczyłam Codziennie rzuty noża I latam wkoło nad dachami Młocin i Żoliborza
  10. Gimbusom Kurtka Skórzana, buty sk8towskie, tipsy, torebka... – Ważne, by duża! Firma? Hilfiger, Converse, Adidas... Włosów zmierzwionych szalona burza, Spodnie obcisłe, pasek z ćwiekami, Jeden na drugi powsadzanymi. Tak to jesteśmy dzisiaj ubrani Dzieci Warszawskiej Pustyni.
  11. Mój tramwaj - torby pogniecionych twarzy autobusy cukierkowych blondyn maźniętych na czarno Ciasno tu od pustki, kubki ze Starbucksa Ciągle wożą się tylko miejscowi (ja czasem też) Ale wiem dobrze gdzie mój przystanek Pozerzy, lalusie, żule Wciskam przycisk „akceptuj” jak w biletomacie Nie lubię, ale jechać chciałem Obcy dla obcych, choć mówią, że stąd I tak oddycham, a serce stuka swoje Tupię z lekka uśmiechem, segreguję U siebie w bramie, u siebie wśród kelnerów Układam to miasto jak chcę +++ Weź coś zjedz, nie połykaj kija Lubisz sadzone? Rozbij to jajko Przetnij na pół i zacznij swą ucztę Od środka smakuje najlepiej trochę pieprzu, trochę soli A teraz rozpłyń się jak żółtko
  12. wyrzuciłaś wyrzuciłaś człowieka jak worek kartofli na zewnątrz bo źle pachniał przeszkadzał nie był ładnie ubrany teraz pewnie ci miło i ciepło
  13. Dziwnie wygląda burza nad miastem Nie pasuje do neonów konkurencja piorunów Nie widać strachu w oczach ludzi Chowa się w głębi źrenic - antropologiczny, pierwotny, stłamszony wstydem Biją jednostajnie serca tłumów Jak stukanie obcasów na mokrym chodniku Furkoczą poły płaszczy jak tysiące ptasich skrzydeł poderwanych do lotu Tylko w ciemnej jaskini samochodu błyskają białka oczu Cień zawisł nad Warszawą Droga jawi się rzeką lśniącą i bezładną Wijącą się i głęboką, czarną wstęgą Przeciętą na pół białą granicą życia Bieleją kości na autostradzie Warczą silniki jak wilki Trzeba jechać, zdławić chwilową niepewność zatonąć w noc Bo na końcu drogi ktoś czeka, zabijając senność Wysoko rozciągają się dachy najeżone rzędem piorunochronów skrzą się deszczem, jak ogniem, niebo spłynęło krwią Ponad głowami filistrów rozgrywa się piekło Cywilizacyjno-naturalny odwieczny konflikt racji Dmą surmy klaksonów, dymią pochodnie kominów I tylko gdzieś w ciepłych trzewiach autobusu ktoś zdejmuje słuchawki i wsłuchuje się w grzmot Odmieniec - samotny w populacji ślepych ryb, co pływają po dnie Zwraca wzrok ku górze i wzdycha Ten ostatni z żołnierzy szczęśliwych na wojnie
  14. Mateusz przytarł nosa SebastianowiPo czym ten drugi chodzi wkurzonyW złości wódeczki se polał, aż prawie ujrzał agonięWidząc to Jessica chce pomóc ojcu, bo czas goniLecz po chwili wybiega z krzykiem prędko A on szczęśliwy, że wódki nie wylał jak uderzył dziecko
×
×
  • Dodaj nową pozycję...