W drugiej strofie odnoszę się do cytatu z Księgi Rodzaju "nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić". Takie odniosłam wrażenie obserwując wielojęzyczny i wielonarodowy, wielokulturowy tłum zjednoczonych ludzi na Paradzie. Skojarzeń z "burdelem" w sensie, o którym Pan pisze absolutnie nie miałam, a jeżeli, to burdelem kalejdoskopicznym w sensie totalnego bałaganu wizualnego, formalnego (estetycznego) i oczywistego syfu na trotuarach i ulicy, który w rezultacie komponował się w konkretną całość. A więc, jeżeli "burdel" to w znaczeniu dekonstrukcji dającej nową postmodernistyczną jakość. Myślę więc, że zadaję pytanie o tę nową jakość, o pewien punkt (dark spot [P.Virillo]), w którym się znajdujemy jako kultura i cywilizacja. Parada stała się dla mnie znakiem naszej współczesności. Jej wydźwięk totalnej dekadencji wskazuje na koniec pewnej epoki, niesie ładunek nihilizmu i być może braku wszelkich ograniczających totalistycznie wartości. I ten ostatni aspekt budzi nadzieje na bardzo proste, dialektyczne stwierdzenie o świeckiej paruzji dziejów.
Pozdrawiam ;)