Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kraft_

Użytkownicy
  • Postów

    1 737
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Kraft_

  1. w bajkach o poziomkowym sadzie tam gdzie wiodą ślady stóp na pamięć uczysz mnie smaków pytania i krzyk pozostawiając bez odpowiedzi kiedy zbyt nagłe porażenie wiosną wyrasta ze zranionych pragnień zaplątani w dzikie wino rozrzutni dotykiem przesuwamy smyczki dźwięcznie po strunach gwiazd by kosmos rozebrać do naga wtedy malujesz pod tym obrazem zakwitają drzewa a ja już wiem między kłamstwem a prawdą coraz większe
  2. piękne miejsca po trzecim grzańcu zmieniam twarz dokładam coraz więcej drewna wreszcie płonę kiedy niebo wędruje za zakrętem i znów wszystkie ławki zajęte zaklepałem ci miejsce obok siebie przyjdź przytul zaurocz usiądź pulsująca złóż materię w otwarte ramiona ucałuję każdy jej zakątek i powiem bądź nic się nie stało maleńka
  3. krzykiem do samotności przychodzisz zazwyczaj w czarnej sukni czujesz się z tym tak dobrze mieszkając pomiędzy szeptami które odrzucasz umyślnie dopóki nie chodzi o miłość kolor ciała w objęciach namiętności nadchodzi dopiero szaleństwem nocy kiedy na podłodze przestajesz układać sny w kostkę a wybory łączysz w jedno posłuchaj gram głos gitary każdy kwiat każdy liść jest twój tak niewiele potrzeba by dźwięk pożądania przykuć do łóżka
  4. nie mam pomysłu na wiersz pamiętam tylko tańczyłaś w deszczu krocząc boso po granicach mojego umysłu który potykał się o własne neurony uwiodłaś łapiąc krople w naparstki by nic nie uciekło patrzyłem jak płonie niebo zrobione na szaro potem były usta od tamtej pory robię z wiosny konfitury na zimę usiłując początek przybliżyć do końca
  5. piękne miejsca po trzecim grzańcu zmieniam twarz dokładam coraz więcej drewna wreszcie płonę kiedy niebo wędruje za zakrętem i znów wszystkie ławki zajęte zaklepałem ci miejsce obok siebie przyjdź przytul zaurocz usiądź pulsująca złóż materię w otwarte ramiona ucałuję każdy jej zakątek i powiem bądź nic się nie stało maleńka
  6. podobno za cztery koma pięćdziesiąt pobudza receptory szczęścia powodując stan rozkoszy czasami nocą odczuwam tak samo i to całkiem za darmo najadam się choć równie słodka nie jesteś przecież do niej podobna słodko-gorzka smakujesz najlepiej na gorąco bezcenna
  7. nie łatwo ale jakże cudownie współistnieć w pewnej odmianie wyobraźni symbol miłości a może coś więcej tuli unikatową powtarzalność dodatków ranki nie bolą codziennością nieśmiertelny element krajobrazu kalkulacja słów chciany dotyk gdy wewnątrz wnętrza nie wszystko jest takie proste gdzieś w nas prawdziwa droga z drogowskazem na życie poza horyzontem tam wiersz woła o ciebie pisany przez sen tęsknym głosem mapy pogody pokazują wiosnę kiedy mam twoje i potrzebna mi tylko kropka
  8. by cie dogonić muszę wyjść poza siebie i zostać świętym mikołajem ujmę w dłonie całą tajemnicę przecież wiesz jak lubię pierogi w grudniu kiedy pierwsza gwiazdka zabłyśnie nadzieją a podarki pod choinką wyczarują uśmiechy na twarzach podnieconej dziatwy prosto przez komin przyjdę nocą zapieścić twoje sny w prezencie pokocham jeszcze bardziej wtedy cię złapię aż zaskrzypią deski
  9. za kwadrans do wieczności oczy w kolorze niepokoju szukają chwili dla siebie od rzeki idzie chłód a one wypatrują bliskości światła w fazie przejścia w stan duszny strach żal niepewność wymieszane z bilansem życia od deski do deski banalnie tkliwe pożegnania to utopia choć dodają ostatnich sił kiedy chcą wierzyć a ostateczność jest chaosem gdy ziemia obiecana to jedyne co pozostało z nadziei otwarte uprzywilejowani na prawo windą do nieba ci drudzy na lewo łapać metro do czeluści
  10. nie pytaj o przeszłość skrawki z życia uwieczniłem w wierszach upadki wzloty śmiech i płacz zagubionej miłości cierpienia na trzy utwory radość twojej dłoni ostatnim spacerem po plaży dzikie spojrzenia szalone noce wszystko już było zapytaj o przyszłość ale tak bym tobą potrafił
  11. zakochany w miłości wyobrażam sobie zaczarowany świat i ciebie w nim pośrodku każdej naszej sekundy a wyobraźnia ze mnie drwi pytania pozostawiając bez odpowiedzi zabierz mnie stąd zabierz do siebie gdzie krew płonie prawdą gdzie znajdę ramiona z których nie będę potrafił uciec kiedy odchodzić jest tak trudno a jeszcze trudniej powracać aż do śmierci
  12. gdybyś wiedziała przypadkowo spotkani ludzie to zbyt mało by znaleźć drogę którą idziesz powiedz czy w swoim ogródku uprawiasz inny świat taki gdzie nasze role gramy kwiatem bo widzisz za kulisami wielka improwizacja pod znakiem miłości więzi w nasionach uczucia błagające o rozkwit posadź je w swojej ziemi
  13. tam gdzie kryją się strachy warstwa po warstwie układasz wilgoć w pożądanie pragniesz jak samobójca który umiera co noc boisz się czasu kolacja w samotności to udręka a przecież nie musi tak być kiedy przemówią moje palce śniadanie może być naprawdę smaczne jesteś kobietą uwierz nigdy się nie skończysz bo tylko talerz można wylizać do sucha
  14. za co kocham ciebie ja internetowy łapacz chmur w ramach terapii dla dwojga za domek na skarpie w prawym górnym rogu ekranu tam gdzie avatar cichych bohaterów za próby mikrofonu kiedy mnie słuchasz i rozdział powieści umieszczony gdzieś na serca dnie za wiersz napisany po zachodzie słońca słowami wtulonymi w nadzieję kiedy smutek ogarnia myśli za czas kosmosu w oczach księcia za to że pozwalasz mi być dziękuję ci marzenie moje
  15. nic nie widzisz byłam u fryzjera to fenomenalnie znaczy fenomenalnie cię obcięła dureń jesteś bystry jak woda w klozecie dobrze że chociaż inni doskonale widzą ach tak czyżby ja oczywiście jestem ślepy a ty czy twoja kobieca intuicja nie podpowiada ci że jestem gościem w twoim ciele gdzie się podziały te diabelskie oczy te poranki o smaku winogron pocałunki na bezdechu kiedy usta smakowały jakby miało nie być jutra ot taka nostalgia w gorącym labiryncie myśli wśród zlodowaciałych prześcieradeł kłamczucha przez chwile zasiedliśmy do stołu teraz niepokój w trzepocie miało być tak pięknie a ciepło palców liczę na palcach wariat chodź tu do mnie
  16. pośród stukotu butów które niosą oczy w domu otulającym drzewa spisujesz kroniki kociego miasta gdzieś tam gdzie nawet demony się lękają zakamarki wypełnione końcem miauczą wniebogłosy a najlepszy z twórców pół metra nad ziemią próbuje ocalić sny zapinając noc na guziki chcę tam być w wielka ulewę z tobą powracać w miniony czas by na peronie dla samotnych usłyszeć pogłos kropli jakie wypłakałaś za nas oboje o ptakach i kwiatach niewiele już pamiętam coraz mnie mniej pośród stukotu butów ale ok wszystko gra nie wkurzam się pozwól tylko teraz ja sobie zaklnę
  17. ciałami pusto aż makiem zasiał chwilą która jest zawsze za krótka uczysz mnie ciszy tak trwa nasza lesson of depresion a ja gorę gdybyś tylko zechciała być skomlidusza miałaby prościej a tak wizje alternatywne są jedynie czekaniem na powroty marazm anabioza w stylu retro i życie ucieka o stosunkach między nami nadal wiem niewiele wiążę co rano sznurowadła z nadzieją że chociaż trampki poniosą
  18. od tego czasu kiedy uwiodła go landrynka wiele się zmieniło głupi mądry po szkodzie zrozumiał poniewczasie w domu miał przecież delicje wczoraj wysłała smsa teraz jest lekko roztroskany kupił po drodze bukiet róż to chyba dobre na początek może zdąży chociaż przeprosić zanim pizdnie nim o podłogę och gdyby tak tylko wybaczyła cukierków już nigdy nie weźmie do ust
  19. rozmowy między abstynentem a pijakiem sprowadzają się do wytykania sobie kto ma gorzej tak naprawdę nie wie nikt jeden w rozwiązanych sznurowadłach udaje zabawę ona już dawno go opuściła drugi w biurze matrymonialnym wciąż czeka na swoje nie opuszczę cię aż do śmierci i dusi się dopięty pod szyję na ostatni guzik złoty środek to jaskółki które latają w sam raz
  20. a gdyby tak zapolować na zielone by nie odejść w czas głęboki jak pamięć ten cichy jesienny liść weź ode mnie i przytul usłyszysz jak bije dotknij to czego nie ma jest tutaj krajobraz malin na wczoraj na dziś na jutro wtedy tyle we mnie narodzin ile człowieka kocham
  21. w takich chwilach po zmroku gdy dzieci dostały na kino wstajemy na nowo przebudzony literuję twoje źrenice czytam że nie jestem samotny że wciąż pachnę twoim ciałem to dla mnie tak wiele znaczy i wystarcza by wiedzieć że nadal jesteśmy nieśmiertelni
  22. wieczorem przy otwartym oknie nocne pisanie trochę drżę kilka chwil na milczenie kiedy echo odbija się od myśli dotknąć gwiazd nie jest wcale łatwo jak nigdy dotąd świecą pustką a koniec sezonu na motyle przypomina o znikającej przestrzeni kropla po kropli spływają słowa kot na parapecie wytrzeszcza własną noc tylko wiatr ma blisko przez płot za ogrodem rośnie drzewo z dedykacją dla ciebie ono nie może być na kredyt tak samo jak miłość położona na szklanym blacie jaśniejszej strony księżyca ukrywasz w objęciach mroku
  23. cholera wie dlaczego nie mówię o miłości łamanie skrzydeł to nonsens nie moja branża a niewidzialna smakuje że hej ale to tamta zawsze wie najlepiej oczywiście że nie uciekam sprzed luster również tylko nie lubię jak coś wyrywa mnie ze snu no chyba że ty może dzisiaj nam się uda cholera wie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...