Jan_Wodnik
-
Postów
1 051 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Jan_Wodnik
-
-
to jest taka antykasyda właściwie, taki był zamysł.
piosenka dla arabofilów... pozdrawiam i dzięki za wpis.0 -
wiersz bez ironii i drwiny? jak najbardziej tak pzdr
0 -
przybieżeli bogaci w osły i wielbłądy
dobili do groty jak statek do portu
rozbili obóz by złożyć hołd panu
co się w betlejem narodził
niewielka drobina lśniła jak gwiazda
czyniąc z miejsca nikczemnego świętość niebywałą
przy ognisku wierni choć tego nie wiedzą
rozbijają niebiańsko bogaty namiot
a on w gnieździe jak jaskółka w skale
wzrasta duchem i ciałem
pozostały jeszcze wieki co przed nimi
jak diuny się piętrzą wymownym majestatem
przyszłość jest dziś wczoraj i zawsze
wieczność pana rozświetla świat
srebrzystym sierpem księżyca
a więc to pewne: będzie Jezus - nic nadto
wszystko się dokonało jak jego zwycięstwo
oraz moc co przez tysiąclecia trwać będzie
mimo zbrodnie i wojny barbarzyńców
na których spadnie miecz miłosierdzia
by wyzwolić dobro0 -
mam podobne wątpliwości, choć przytup hm.. w sumie dlaczego to miałby być przytup ? Niezależnie od hołubców przytupu itp.pozdrawiam i życzę udanych Świąt i szopenowskiej weny. Pozdr.JW
0 -
@gabrysia_cabaj
Ja właśnie sobie też czytam :DDD dla poprawienia nastroju, ostatni wers chyba zmienię na : z ziemi włoskiej do Polski. Forma brała się ze słuchu(!), by oddać ruch łódek i brzmienie/ nastrój barkaroli Fryderyka... I niech ktoś powie że rytm melodia, rym, nie jest domeną poezji. Dzkb. JW0 -
dzk za wpis. "Wejście" miało brzmieć, stąd aliteracje ,zabieg zamierzony i pod kontrolą... Dzk. pozdr. JW
0 -
a ty mi nie przeszkadzaj snuć smutne swetry słów na ciało
pod jesień gdy chłód i wszystkie rowerowe ścieżki
prowadzą w mrok zaś szczytność pospolitych łajdactw
płynie balonem nad miastem co miele żarnami kości
na proszek na sen gdy jeszcze ulice nic nie mówiąc
pocą się ze strachu by nikt ich przez pomyłkę nie rozkopał
i kiedy spiderman wziął bezterminowy urlop a batman
odpiął swój polotny płaszczyk powiedz
jak znosisz te buty które nie chcą już pracować
a gdy powędrują na przymusowy odpoczynek
do kosza w noc jak bezoka modiglianka daj znać
gdy schowasz się w bezmiar czerni w lęk
który codziennie wybucha tysiącem równoległych światów
o świcie kiedy trzeba wstawać i znów iść w dół
po schodach do piwnicy miasta po mięso i chleb
a grot wbija się w bok i dzwonią klucze drzwi
których nigdy nie będzie można otworzyć
ni wejść
ni uciec
ni pozostać
wśród prostych emocji
co strzelają z rzeczy które zobaczysz lub dotkniesz
(- to nie wiersz to czysta poezja czerwonych pantofelków
macierzyste komórki bozony chaotyczny bełkot materii
na dnie gdzie nudne nic zawijane w sreberka
przegniłych uśmiechów) - więc jak znosisz te buty
które odchodzą i nie chcą i już
no powiedz...0 -
JP II wielkim człowiekiem i papieżem był... Pełna zgoda.
0 -
legenda - w tekście napisana dobrze. A w tytule źle... .Wypada poprawić...
0 -
ciekawy i szczery a przy tym romantyczny z ducha i litery. Przeczytałem z zainteresowaniem. Pozdrawiam.
0 -
rzekłeś : kumulacja metafor... W każdym razie dzk za czytanie i wrażenia. Pozdr.
0 -
Tu nie o to w ogóle chodzi... To jest o Różewiczu.... , aluzje czytelne jak byk...Dzk i pozdr. JW
0 -
stara kobieta wysiaduje ocalałe jajo
potem dzieło wkłada do kartoteki
z napisem lej po bombie następnie
stempluje to białym wierszem
który wyfruwa z jej trzęsących się ze strachu dłoni
gołąbkiem pokoju z bolszewicką gwiazdką
wyrzezaną jak w korze brzozy ( tej brzozy)
na ślicznym czółku
nie wiadomo nadal czy to lament
czy pogodzenie się z losem
dlatego widzowie są raczej zdezorientowani
nie mówiąc o bogu który oddzielony ścianą
bunkra jądrowego nie bardzo wie
jak znów zaistnieć nie narażając się
na lubieżne spojrzenia i plugawe epitety
i wszystko byłoby jeszcze do zniesienia
gdyby nie fakt przyduszenia głazem
przez niedźwiadka miłości
który przypilnował aby szarość
stała się mierzwą obiecaną
w tępych albo przerażonych umysłach
powodując obstrukcję
całkiem jeszcze żywego organizmu
walczącego o oddech0 -
roztoczył się zapach mdławo-rozmydlony
w słońcu bieleją śnieżne kwiatki
w przydomowych ogródkach i parkach
zabieliło się na początku lata
słowom dać jaśminowy zapach
odurzający aromat co przywoła miłość
jak słodycz lata - w ramionach kwitniesz
a ja wzrastam w jaśminowych lewadach
drobne gałązki poruszane ciepłym wiatrem
niosą miłe wonie sypią śniegiem płatków
króluje biel a ty w tej bieli jesteś
jak w ślubnej sukience i kwietnej woalce
dać słowom zapach i oszaleć w aromatach
miliarda kwiatków - życie przetańczyć z tobą
w jednym z najpiękniejszych światów
bo jaśmin jest wszędzie i już we mnie zakwitł
ten przewrotny słodko gorzki jaśmin0 -
Dzięki za wpis, Mietko. Lepiej ,źeby nie, jednak.:) Pozdrawiam.
0 -
ponegocjujmy z czołgiem zatańczmy przed nim
z kwiatami w butonierkach z wiankami we włosach
zaśpiewajmy ludowe wzruszające pieśni
ponegocjujmy z czołgiem z lufą armaty
nie traćmy podczas rozmów głowy ani nogi
i nie spuszczajmy z oka co już wypłynęło i się toczy
rozgląda ciekawie na wszystkie strony
pięknej katastrofy
więc pogroźmy palcem zagonom pancernym
niech sobie nie myślą że wbiją nas w ziemię
pokażmy pociskom gdzie raki zimują
choć ich jądra różnią się nieco od jąder szarych komórek
pozdrówmy dyktatorów od serca prześlijmy całusy
a na pewno zmiękną i nie będzie rzezi
no i nie zapominajmy o bohaterach - są mili
choć już właściwie do niczego niepotrzebni
(jak papierowe naczynia pod toast i fajerwerki)
a więc w końcu twardo i pryncypialnie
ponegocjujmy ach sztuka perswazji (potyczki słowne
chwyty retoryczne strzeliste riposty wprost w stalowy pancerz )
to masowa broń na miarę nowej cywilizacji
tak więc armaty czołgi rakiety słuchajcie
miłość i tolerancja
bum
i paruje beton wśród grzybokształtnych obłoków
i latamy pięknie w atomowym amoku
wymieszani transpłciowo bez słów0 -
oto pawana w tył i w przód
frykcyjny ruch
wśród kolorowych szmat
jęk smoleńskich wdów
trupy polaków milczenie katów
ukłon kark zgięty
z góry w dół
służalczy podryg bolszewii
chwiejny krok kolorów sto
tłum przechrztów
wśród kolumn wisielczych
pręży się i męczy
koślawy tan
ponury bal
wśród rozdartych pajęczyn
parada pornobolszewii
ktoś zapomniał
po co tu przyszedł
stoi do luster się wdzięczy
rozporek rozpięty różowy czub
zaś tłuszcza jak budyń sunie po marmurze
z humorem wisielczym
raz tył raz przód
frykcyjny ruch
pokrętny sznyt bolszewii
a oto i ona
wjeżdża na salę
szum kamer brawa
w tle chichot i jęki
przemierza salę
w stalowej urnie
jak symbol hańbionej pamięci
frykcyjny ruch
tył i przód
totem pornobolszewii
więc rusza w tan
wisielczy tłum
jęk smoleńskich wdów
wśród kolorowych szmat
trupy polaków milczenie katów
lecz nagle znika
z żałosnym hukiem
w czeluści śmietnika
jak sierp i młot
tęczowa swastyka
i ta pawana
na śmierć bolszewickiej tęczy0 -
a może "niebieskie źrenice" jako tytuł? Pozdr.
0 -
Szczerze i od serca...Wiersz zatrzymuje. Pozdrawiam.
0 -
Wobec próśb o puentę jestem zmuszony ogłosić konkurs, ponieważ ten wiersz wydaje się mi kompletny i ja nic więcej nie jestem w stanie z nim zrobić, niestety. Pozdrawiam komentujących.
0 -
@Marlett
Marlett, tu nie o to chodzi - ma być nieziemska aura - i jest. Pozdr.0 -
@Mieczysław_Borys
Miło, miło, miło. Wielkie dzięki. Pozdrawiam Podlasie i Mietka.0 -
@Natalia__Rainbow
Wybacz natalio,ale ta przeróbka niestety nieudana... Dzięki za wpis i pozdrawiam.0 -
bo to są sprawy potoczyste jak jabłka w trawie
krągłe i jędrne jak biodra i piersi
bo to są sprawy truskawkowe malinowe
uśmiechnięte soczyście kwitnące kwiatem wiśni
to sprawy zmysłowe jak olejek różany
na ustach wezbranych nabrzmiałych od krwi
i jak przelotne muśnięcie nieziemskiej firany
za którą skrywa się raj
to takie sprawy nieważkie jak wianek
wpleciony w słowa niewinnie
i jak źdźbła trawy o świcie
trącane lekko palcami stopy
gdy wirujesz i śmiejesz się w głos
płosząc mary i krople rosy0
romanza
w Wiersze gotowe
Opublikowano
romantycznieją hałdy kłamstw zebrane przy drodze
prostej do piekła autostradzie tęczy
słuchaj dzieweczko co stoisz na poboczu
zalewasz się łzami czekając na księcia
co się opóźnił o kilka epok
romantycznieją kopce termitier ekobetonowych
z eurobłyszczącymi taflami szklannych luster nieba
ona nie słucha wokół siebie szuka kogo
za rękę trzyma zapatrzona w chłopców
co życie oddali pod wieprzem
to w umarłe hufce powstań warszawy
szumią sznury samochodów nowego światu
opodal bestiarium na placu defilad
koncert letniej muzy ona rozpłacze się to zaśmieje
oszalała lecz tego lata romantycznieją drzewa
trawniki i ogrody czucie mają wielkie
wiara tryska wśród starych uliczek
gdzie kolumna na której podróżne żurawie
i po śmierci kocha a choć brak żywego ducha
na krakowskim przedmieściu przed pałacem słuchaj
dzieweczko gołębie gruchają pieśń co zapali martwe miasto
i podniesie kraj na wyżyny szkiełka i czucia...