Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Wychodzę w wieczór, razem z tobą, By kwiaty zrywać z nieba łąki. A cisza nocy, naszą mową, I w twych ramionach kwiatów pąki. Na rozmarzonym firmamencie, W gwiazdach przemyka splot nadziei. I spływa na nas, jak zaklęcie, Ziemi życzliwych czarodziei. Księżyca piękno nas uwodzi, Na skrzydłach środkiem płynie lata. I srebrnym włosem z nieba schodzi, Wspólna nadziei ,myśl skrzydlata. Ramieniem nocy otuleni, Jednakim rytmem serca biją. I sami sobą upojeni, Ja twój fiołek ,ty lilią. A noc faluje ponad nami, I Drogą Mleczną myśli wiedzie. I ku nam spada ,kometami, A księżyc z nami choć na przedzie. Słowik umyślne grzechy czyni, Aby zalotnie nas pokusić. Żaden z nas za to go nie wini, Bo do miłości nie trza zmusić. Józef Bieniecki
  2. Och!-Czerwienią się czerwienią, Słoma z butów im wychodzi. Gwardii starej nie odmienią, Choć dziś w gwardii starzy-młodzi. Podpierają się przeklęństwem, Kłamstwo dalej im nie szkodzi. Liberalnym przeciwieństwem, Wypływają z słów powodzi. Dziś twe białe kołnierzyki, Grozę sieją zakłamania. Pomieszają w końcu szyki, W dobie twego przemijania. Tam gdzie piekło diabła nosi, Katolika błyskasz okiem. Pewnie światu znów ogłosi, Żeś jedynym jest prorokiem. Och-skrzywdziłeś Polskę brachu, Kiedy mądry lud przybędzie. W końcu kubeł łykniesz strachu, Braknie ciebie na urzędzie. W świecie żyjesz wirtualnym, Choć zło twoje da się zmierzyć. Faktem jest też namacalnym, Sprawiedliwość jak wymierzyć. Józef Bieniecki,
  3. Nieśli wolność na bagnetach, I niewolę z piętnem zła. A w totalnym kłamstw systemie, Zmora świata szła. Powiewały hasła szczytne, Myśl jednoczy piekła wid. Ideały utopijne, Chcą wynieść na szczyt. Pieką pieczeń ze skrajności, Dwa bliżniaki w socjaliżmie. Zamoczyli łapska krwawe, W utaplanym nihiliżmie. Bój się wciąż o dusze toczy, Jak okłamać -okraść lud. Puki lud ma w dupie oczy, Poczekamy z nim na cud. Tak jak kiedyś Całoszesku, Krótka piłka-i strzał w łeb. Smycz założą wkrótce pieskom, By nie prosić się o chleb. Krótkie nogi miewa system, Gdzie we kłębku jądro zła, Złodziej -kłamca jest ministrem, W własne gniazdo sra. Józef Bieniecki
  4. Na okienku kotka Łatka, Leży pośród kociąt stadka. Stać jest na to kocią matkę, Każdy więc ma jedną łatkę. Dwoje liże -trzech mamusia, Przytuliła do cycusia. Szóste bardziej zbuntowane, Wychowuje swoją mamę. Łapka w uchu,to po chrapkach, Już po nosku bije łapka. Wierci się i kręci Psotka, Po braciszkach łazi ,kotkach. Zabrzęczała jakaś muszka, Koło noska, koło uszka. Zamiast w muszkę,trafia Psotka, Pazur w nosek brata kotka. Miau-miau miauczy, bracik kotki, Nie chce mieć tu siostry Psotki. Niech jej mama da po łapie, Póki pazur jej nie zdrapie. I dostała lanie kotka, Nie cycusia-głodna Psotka. Będzie za to w nocy głodna, Zawsze trzeba jadać do dnia. Józef Bieniecki
  5. A gdy za wiarę trzeba lec, Ojczyżnie oddać drogiej, Kładzie najdroższą z życia rzecz, W objęcia śmierci srogiej. Na ołtarz rzuca młody los, Z odkrytym staje czołem. Z miłością przyjął wrogi cios, Dla katów jest aniołem. W stosie zapalił wieczny czas, Ten płonął będzie wiecznie. Puki ostatni wrogi raz, Ustąpić z drogi zechce. Kapłan męczeńską drogą szedł, A ciężki krzyż przygniatał. A Dobry Bóg na pewno chciał, Nie do skończenia świata. I nim zbrodniarze ześlą noc, Zamknęli mu powieki. Bolesnych doznań zaznał moc, Wrzucono go do rzeki. Józef Bieniecki
  6. Wrośnięta w ziemię,chateńka wiekowa, W rogu z południa ,kępa kalinowa,. Okienka małe, wejście miała jedno, Z wyglądu pusta,spróchniała i biedna. Pokryta słomą,komin pobielały, Strzechę przebija na wskroś od powały. Jedna izdebka,piec w rogu z przypieckiem, Na nim babeńka przyśpiewuje z dzieckiem. Sążeń na środku, chłopu ponad głowę, Gruby, podpiera belki powałowe. Na ścianach wiszą wsze święte obrazy, Prośby słuchały,już tysiące razy. Od dawnych czasów ino Matka Święta, Czasy obrazów od dawna pamięta. Półmrok panował, pachniało grzybami, Świętym kadzidłem z wszystkimi ziołami. Latem czy zimą ciepliła zagata, Widok przysiadły daje chatki skrzata. Przed chatką ławka,studnia zmurszała z kamienia, Czapa czereśni zadawała cienia, Wodę czerpano,tyczką wraz z wiązadłem, Kulką nazwana albo też prowadłem. Płot był drewniany, młody wprawdzie jeszcze, Chatkę z podwórzem obciskała kleszczem. Człeka wiek zmorzył,cmentarz niedaleko, Spoglądać można stąd ku dalszym wiekom, Dzieci odeszły,w chatki podwalinach, Czeremcha gości,bez dziki zacienia. Ciężko na sercu,już nie może płakać, W pamięci słowa ku tym czasom wracać. Józef Bieniecki
  7. W tym kieracie nic nie macie, Kogoś znacie lub nie znacie. Chyba że dziurawe gacie, I na nogach stare lacie. Dziecko się twe w błotku pluska, Pieśń się ciśnie w usta ruska. Dziś na obiad jedna kluska, Wstrętna muszka skrzydłem muska. Biją się dwa Żydki w sklepie, Bo się Polską obu hepie. Gdy cię palną w łeb podciepie, Może bieda cię poklepie. Bogaci bywają próżni. Biedni też bywają różni. Życie cię w końcu wyróżni, Jak kowal wykuje w kużni. Cień głupoty dmie już w róg, Stojąc gdzie jest Polski próg. Nim załapią ,że to wróg, On dostanie nóg. Józef Bieniecki
  8. Już się kładą spać motyle, Ptaków brzmi melodia cicha, W kartofliska, na badyle, Wiatru siadła też muzyka. Wkrótce boćki w dal popłyną, Chmur zwiśnięte już firany. Liść się złoci pod brzeziną, Często deszczem zapłakany. Babią nicią rok przeleci, Oddech lata czasem chuchnie. Może słonko tam zaświeci, W dębczak dzięcioł słabo puknie. Wron zebrało już się stadko, Wierci ,kłamie i narzeka. Ale zgodne są gromadką, Czas niezmiennie im ucieka. Wirtuoz ,zaś skrzypek polny, Solo wygra nam pod strzechą. W kominie usiadł przezorny, Cieszy ciepła się pociechą. Józef Bieniecki
  9. Wróble się kąpią w piasku-zamiast w wodzie, Dziobek wyciąga do słonka radośnie. Albo we wodzie,kurz brudu otrzepie, I zaćwierkają sennie i bezgłośnie. Na studni siadła kocica z synalkiem, I niby drzemie,tak na to wygląda. Oba przez oka spoglądając szparkę, I czujnym uchem w kierunku spogląda. Reks wyciągnięty zaległ na betonie, Zamknąwszy ślepka, natęża słuchawy. Bociek na dachu zasiadł jak na tronie, Obok zaś jesion,suchy i koślawy. Jaskółek parka ,śmiga w niebo -w stajnię, W gniazdku dokarmia wciąż głodne maleństwa. Z stajni zrobiły ptasią jadłodajnię, Tak krążyć będą do pełni-zwycięstwa. Krowa na łące zamiata ogonem. I częściej leży,a rzadziej się pasie. W kierunku stajni spoglądając stronę, Bo i pasienie nie leży na czasie. Skowronek ciągle pracowicie dzwoni, Stojąc w przestrzeni,wyśpiewuje trele. On tylko jeden,od pracy nie stroni, Tego tak mało,a tak bardzo wiele. Józef Bieniecki
  10. Młodości lata, których piętno, Mignęły chwilą beznamiętną, Wachlarza migło ino chwilką, A byłem kiedyś też dziecinką. Dmuchawiec życiem poszybował, Na łaskę i niełaskę zdany. I los spokojny często psował, I pędził wiatrem potargany. I nie pozwolił opaść zgodnie, Gasił i świecił dnia pochodnie. Wzlatał, opadał,znowu wzlata, Jak kaleczona myśl skrzydlata. I chybił gruntu tuż nad wodą, Tafli palcami, prawie sięgał, Dobrze ,że mając duszę młodą, Nie dosięgała go mitręga. Osiadł na liściu jak żaglowiec, I płynie życiem mój dmuchawiec, Targany falą,bity deszczem, Już nie pamiętam, co i jeszcze. Kurczowo trzymam się listeczka, I życiem płynie ma łódeczka. Wiele mam szczęścia ,bardzo wiele, Uparcie drążą moje cele. Józef Bieniecki
  11. "Stara miłość nie rdzewieje", I cóż z tego -jak uciekła? Czyżby jakieś czarodzieje? Uciekając nic nie rzekła. Po wspomnieniach choć się snuje, Dziś już stara i samotna. O przeszłości konkluduje. Byłam kiedyś nader psotna. Młoda ,piękna i zalotna, Miała z czego -wybierała. A że cwana i obrotna, Wybrała i odleciała. Czas odmienia ,myśleć umie, I oddaje się zadumie. Można dzisiaj powspominać, I na przeszłość powypinać. Choć nie gardzę sentymentem, Ten przyjmuję z jakimś wstrętem. Kiedyś był dla mnie potworem. Dzisiaj tylko jest zadziorem. Teraz pewnie ja ucieknę, Nie odpowiem,nic nie rzeknę. Zagojone ,niech nie ranią, Nie jest serca mego panią. Józef Bieniecki
  12. Czarne przekleństwo z hukiem bomb, Z jazgotem karabinów. I nurkującym rykiem trąb, Walących się kominów. Przy drogach mrowie ludzkich ciał, Lotniczy szał "rycerzy". Krzew z bestyjalstwa w liściach drżał, Niemiecka dzicz żołnierzy. I noc zaborów,krew i trup, Tak zechciał wnuk Gethego. Już kopią rowy,a nie grób, Domyślcie się dlaczego ? Wieku bandycki-krzywd i łez, Czy znowu się powtórzysz.? Może położysz światu kres ? Zaczyna już się chmurzyć. Pokój ,umowy-papier precz,! Zwyciężców się nie sądzi. Ważny dobyty z pochwy miecz, Polityk wie -nie błądzi ! I nożem w plecy brata ,brat, Słowiańska krew spłyneła. Mało uderzał wiekiem kat, A Polska nie zgineła. Głupota wodzów,krótki wzrok, Tron Bogu chce odebrać. I szach i mat,końcowy szok, Nie chciał, a musiał przegrać. Olbrzym w bamboszach,ciepły chłop, Skier strzały przy kominku. Nadzieje spełzły-spełzły w klop, Zmalałeś mój Rusinku!!!! Józef Bieniecki W 70 Rocznicę Wojny.
  13. Kmieć nad kmiotki, W butach słoma, Nos jak świński przód ogona, Uszy ośle do przesady, Spróbuj wygryżć go z posady! Świdrujące oczka świńskie, Ręce-jak dwa koła młyńskie. Głowa duża,prawie końska, Usta szparka,zła i wąska. Szyja długa-jak żurawia, Ale głowa zastanawia. W tym zestawie jak makówka, Końska wprawdzie -mała główka. Idąc -ręką macha wiele, Nogi ,ręce, jak piszczele. Tułów-niby cios ze gniotka Taki obraz mego kmiotka. On nie mówi, ino skrzeczy, Mówi często też od rzeczy. Kiedy bywa zamyślony, Jest tym faktem przestraszony. W żaden sposób mistrz on nie jest, Wietrzy trafnie swój interes. Fizjonomia choć przeklęta, Ma talenta prominenta. Józef Bieniecki
  14. Srebrzyste nici pajęczyny, Wiatr włóczy po ścierniskach. Na kępkach młodej koniczyny, Zatrzymał się na listkach. Jako latawce wiatr porywa, I snuje srebrnym włosem. By rankiem,włosów siwa grzywa, Srebrzyła ranka rosę. Pajęcze wiater napiął żagle, I targa między trawą. Jego porywy,mocne, nagłe, Pokładły się z murawą. Koronek wzór ,misterny haft, W perlistych drży kropelkach. Odtwarza piękna Boży ślad, Stworzenia to iskierka. Na babim, lecie hen poleci, Jak chmurek zwiewne piórka. Jeden włos pognał,drugi ,trzeci, Mignęła cieniem chmurka. A złota jesień,z babim latem, Strofy piosenek pisze. Gdy pędzi wiatrem ponad światem, Pieśń kocha,ponad ciszę. Józef Bieniecki
  15. Niechaj biją do końca, Jako dzwony zeżlone, Wolne dusze i serca górali. I halnego popłyną, Nutki gór rozpalone, Od wiersycków,po hali,doliną Sabałowe bajania, Szepczą smreki wiekowe. W Chochołowskiej,Na Pęksowym Brzyzku, Na Golgocie Giewonta, W Kirach na Kościelisku, I we Mylnej ledendą popląta. W rozmodlonym stumyku, W rozszeptanej Siklawie, W księżycowej się ślizga zadumie. W pieśniach starej legendy, W zasłużonej oktawie, Po koronach popłynie w poszumie. Spadnie w przepaść z krawędzi Zagubiony gdzieś w niszy, Zbudzi kamień z łoskotem. Odrzucony jak duszek, Żadne ucho nie słyszy, Tęskni ,aby wrócić z powrotem Józef Bieniecki
  16. Państwo ,Naród-nienormalność, Wszystko polskie w oczy koli, Gdyż poprawność polityczna, Trzyma się zdradzieckiej roli. Trzeba prawdę przeinaczyć, Aniołowi dodać rogi. Temu ,który niepoprawny, Na początek złamać nogi. Na historii białe plamy, By niemieckiej nie prać zbrodni, Na przeszłości porozpalać, Wypędzonych ból- pochodni. Dziś zbrodniarze opierzeni, Porastają już w skrzydełka. Jeden diabeł, się rumieni, Reszta udział ma w jasełkach. Kiedyś trup się ścielił gęsto, Widać winnych jak na dłoni. Chociaż mówią o tym często, My nie winni-tylko oni. Prawdę na gwałt trzeba zdusić, Nie wygodna-była -będzie. Po co dziś historię kusić, Nowe dajmy jej orędzie. Zakrzyczymy pokrzywdzonych, To bogaty tu ma rację. Niech przeproszą wypędzonych, Popierajmy "demokrację". Koło znowu się zamknęło, Gdyż potoczyć się musiało. Jakim biedny -coś jęknęło. Tak mi mało-ciągle mało.! Józef Bieniecki
  17. Państwo ,Naród-nienormalność, Wszystko polskie w oczy koli, Gdyż poprawność polityczna, Trzyma się zdradzieckiej roli. Trzeba prawdę przeinaczyć, Aniołowi dodać rogi. Temu ,który niepoprawny, Na początek złamać nogi. Na historii białe plamy, By niemieckiej nie prać zbrodni, Na przeszłości porozpalać, Wypędzonych ból- pochodni. Dziś zbrodniarze opierzeni, Porastają już w skrzydełka. Jeden diabeł, się rumieni, Reszta udział ma w jasełkach. Kiedyś trup się ścielił gęsto, Widać winnych jak na dłoni. Chociaż mówią o tym często, My nie winni-tylko oni. Prawdę na gwałt trzeba zdusić, Nie wygodna-była -będzie. Po co dziś historię kusić, Nowe dajmy jej orędzie. Zakrzyczymy pokrzywdzonych, To bogaty tu ma rację. Niech przeproszą wypędzonych, Popierajmy "demokrację". Koło znowu się zamknęło, Gdyż potoczyć się musiało. Jakim biedny -coś jęknęło. Tak mi mało-ciągle mało.! Józef Bieniecki
  18. -czy wy wiecie coś o wolności słowa,chyba nie-jak bym chwalił bym mu i im ubliżał-współczuję j. bieniecki
  19. Na platformie starej zdrady, Znów w powodzi słów się gzije. I nieważne kłamstw przykłady, Bo te stare są niczyje. W oczy kole propaganda, Przystrojona frazesami. Prezydenta awangarda , Koli w oczy bilbordami. Tusk już pierwszą ma pozycję, Na bilbordzie prezydentem. Winni skazać na banicję, O Ojczyżnie mówi z wstrętem. Cimoszewicz stary kłamca, Można zrównać go z piskorzem. Więcej miewa z przebierańca, Lepiej wysłać go w przestworze. A prawica pokłócona, Raz po raz do oczu skacze. Do rządzenia nie stworzona, Winna czyścić raczej sracze Wielu Ruskich i Germańców, Wszelka swołocz i paskudztwo. I masońskich wprost odmieńców, I żydowskie nań dowództwo. Państwo szczurów,przebierańców, I szubrawców i zasrańców. Józef Bieniecki
  20. Ciężko mu jest gdy przy budzie, Na łańcuchu, żyje-w trudzie. On z natury nie niewolnik, Zwierz to wolny i swawolnik. Kocha, tęskni i też czuje, I przyjażni potrzebuje. Tęsknie patrzy w niebo wolne, Na nim ptaki niepokorne. Zimna buda-ciepła buda, Nie poczyni dla nich cuda. Na łańcuchu-jak w niewoli. A to gorzkie-a to boli. Józef Bieniecki
  21. Czarny jak noc,a nie w łatki, Niepodobny do swej matki. Lubi za to też ciepełko, Gdy się wciska pod kołderką. Ciekawią go świata dziwy, Stał się z kotka więc myśliwy. Sprytny łowczy,jak wiewiórka, W drzewa wspina na pazurkach. Życie gotów jest poświęcić, By się wróblom dać przekręcić. Tak przekręcać z łapki w łapkę, Zrobić na chwilę zabawkę. Gdy mu smaczek nie zabrania, Spożywa je na śniadania. Och!Na myszy cięty-kosa, Nic nie smyrnie koło nosa. Śpi -udaje ,że zabity, A pracuje koniec kity. Oczy mrużąc zaś pociesznie, Myśli miewa tylko grzeszne. Józef Bieniecki
  22. To ciekawe nocne zwierze, Nazywają nietoperzem. Fruwa wszędzie i jest ssakiem, Nazywają stąd zwierzakiem. W nocy żyje w świecie ciszy, I dlatego wszystko słyszy. Co na drodze jego stanie, Miewa zawsze na śniadanie. Echosąda zaś mu służy, By nie zderzyć się w podróży. W grotach sypia i jaskiniach, Łebkiem na dół,łapką trzyma. Józef Bieniecki
  23. Sprawcę z ofiarą pomylono, W moralnym nihiliżmie. Hucpę z głupotą odznaczono, W światowym obskurtyżmie. A "moralistów" wsteczne grono, Według talentów mierzy. Kota ogonem odwrócono, By prawo sprzeniewierzyć. Piszczą francuzkie pieski z świata, Salonów błędne zgraje. I chętnie widzą pozza -w kratach ,Moralność -obyczaje. Słowa sprzeciwu miażdżą media, I prawdę w trybach mielą. A w ich naturze nuta wredna, Przestępczym służy celom. Niechaj powszechność potępienia, Tresurze nie ulegnie. Czuje u szyi moc kamienia, I w morzu raz polegnie. Artystów siedzi liczne grono, Też z kryminalnym piętnem. Tych zaś od razu osądzono, Nie łudzą się przekrętem. Józef Bieniecki Kibicom Polańskiego.
  24. Ja płomienny głos wygłoszę, Na kamieni kupie. Myśląc o końcówce nosa, No i-własnej dupie. Takich w końcu nie trza szukać, Na kamieniu rodzą. Szkoda tylko ,że koło mnie , Albo za mną chodzą. Pełna kiesa i dostatek, Jest życia złą kużnią . Choć o słomie i o butach, Powiedzieć nie póżno. Chociaż ciuchów na niej gama, Stracha nie pomylę. Bo brzydoty nie maskują, Rozpoznam o milę. Sypie się już stare próchno, Tapetą pokryte. Albo jako stary kubłak, Łatami poszyte. Czas już porył własną bruzdą, Ona z nosem w chmurach. Sobkowate ino serce. Sypiąca figura. Józef Bieniecki
  25. Bardzo ostry jest to zwierz, A nazwisko nosi jeż. O krawcowe się nie prosi, Gdyż na grzbiecie igły nosi. W noc pracuje, we dnie śpi, Zimą słodkie miewa sny, Szybko biega,dobrze pływa, Choć zjeżona igłą grzywa. Gdy przeraża go wróg-smoka, Chrząka,tupie,gwiżdże ,cmoka. Zwija się w obronie w kulkę, Na niej z igieł ma koszulkę. Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...