Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Cierpiąca Matko zgodzona z losem, Schylona w dole, z smutku patosem. Pod Krzyżem smutna płakać nie może, Z słowem modlitwy- zlituj się Boże. Matko Katyńska z bolesnej ziemi, Żle traktowana razem z wszystkimi. Zgięta zgryzotą,śmiercią podlona, Z Jezusa Krzyżem na Swych ramionach. Ubiczowana-gwożdżmi przybita, Odwiecznie cierniem-Rzeczpospolita. W cichych mogiłach,tu Matka leży, Też rozstrzelana pośród żołnierzy. Legła bezbożnie,obdarta ,zbita, Z czaszek rozbitych potrafi czytać. W kolczastym drucie i bez wyroku, Oczodół patrzy bez imion w oku. Krwi tamtej mało oprawcom,katom, Rosji przywódcom bez czci psubratom. Z idei władzy i pazerności, W krzywdzie bezmiaru ,kłamstwa ,podłości. Matko Katyńska leżysz wśród sosen, Ty z martwych powstań-krzycz światu głosem, Niechaj się prawo pochyli prawem, Prawdzie katyńskiej oddając sprawę. Józef Bieniecki
  2. Makami łąk, Chabrami pól. I w leśnych polan wrzosie. Tam pszczeli ul , Tu ptasi chór. I zapach chleba w kłosie. Rybami wód. I leśnym runem. W ostępach dziczą zwierza. W ziołach piołunem, Wiosny zwiastunem. Bezkresem ziem przemierza. I bucha latem, W bukietach kwiatem. Z cienistych wód,gaików. Turkus baldachem, Zwisa nad światem. Błękitem wód-strumyków. Modlitwy śpiew, Z poszumem drzew. Historii zgiełku pełnej. Odwagi zewem, Żołnierzy śpiewem. Zapachem krwi bitewnej. Tu wiary moc, Nie gasi noc. Bo łaską Ducha tknięte. Swołocz szatańską, Modlitwą Pańską. Bo myśli-serca święte. Józef Bieniecki
  3. Ty ma jedyna!-tak ci w uszko szeptał, Snując bajkowe przyszłości obrazy. Głupia..z ust innej już miłość wychłeptał, Czas bez wyrazu-nieważne wyrazy. Publicznie pieścił-moralność za płotki, Niechaj staruszek oka nie zawiesza. Takie niewinne,dziecięce pieszczotki, Ślepą naiwność-podsyca ,pociesza. Powraca echem stare porzekadło, Wszystko za zgodą -na zawsze przepadło. "Miłości gdybyś chociaż dupę miała, bym cię tak zerżnął,że byś się zesrała." Romansidło jak powidło, Nie jada się na raz. Jedno, drugie by ci zbrzydło, Śląc ogólny marazm. Delektując po drobince, Ciągłym smakiem grzeszy. Dozowanie w okruszynce, Czekających cieszy. Trudno na to-miłość rzekła, Myśląc sprawiedliwie. Ja bym obu ich urzekła, Niech nie biorą chciwie! Józef Bieniecki
  4. Agonia nocy-jutrzni czas, Złotą poświatą wita. Jeszcze uśpiony drzemie las, Mgłą w szatę drzew spowita. W liściach paproci rosy łzy, Zapłaczą mgłą poranka. W oparach mgieł wypływa z wód, Poety Świtezianka. Pośród z nimfami brzegiem szła, Mijając z mokradłami. Od bagien je tuliła mgła, Skrzydliła welonami. Jak wiolinowy lasu klucz, Nimfy -z piosenek nutki. Łzy rosy leją z sennych ucz, Poranne niezabudki. I szarość nocy,smutny cień, Złote jutrzenki runo. Rzeżkość poranka,nowy dzień, Z ptasząt nabrzmiałą struną. Na pajęczynach srebrnych łąk, Z taktem wiatru kołysze. Na horyzoncie złoty krąg. Wpisany w śpiewu ciszę. Józef Bieniecki
  5. Złote ścierniska mgła ranka ścieli, W śnieżnych sukienkach , nieba anieli. Nim tarczą słonka ziemię oświecą, W niebo ulecą. A skowronkowie czując chłód jesieni, I złote zmiany w bujnej zieleni, Dzwonią swe pieśnie, w żyznych ugorach, Łąkach i polach. Boćki poważne stoją na łące, I choć przyświeca słonko gorejące, Coś na poważnie we stadach radzą. Klekocząc wadzą. Na miedzy w polu,siedziała róża, Gęsta nad wyraz ,krzaczasta duża. Różane kajki godnej pasteli. Bóg jej przydzielił. W zakolach rzeki, górski potoka, Jaz w głębi skryty, podwodne oka. Woda jak kawa po tamtej burzy. Kłębi się chmurzy. Jodły z smrekami nie rzucą szaty, Tworzą z sosnami lasu strój bogaty. Tylko liściaste wpiszą w zieleni. Tchnienie jesieni. Na kartofliskach czuć smak ziemniaków, Na skłonie nieba, rój drożnych ptaków. W czas nostalgiczny uderza w strunę. Posypie runem. Józef Bieniecki
  6. Poprzez pajęczyn biały haft. I niebo ścielisz pierzem. Kłębiaste polem niesie w świat, I śnieżne lśnią pancerze. Na skrzydłach czasu płynie wpław, Przestrzeni się nie lęka. Stąpając wierzchnią szatą traw, I słychać w lasu dzwiękach. Próżnię wypełnia,bije w ton. Na fali pianę jeży. Gdy z nieba spada niczym grom, Zawsze młodzieńczy,świeży. Na modrych falach płynie w dal, Burzliwym mknie tumanem. Dmie przerażliwy, sponad hal, I rzeżkim muska ranem. Na skrzydłach ptaków niesie pieśń, Samouk wieczny, gra. Na raz tajemnie znika, gdzieś, Jak nocna senna ćma. Józef Bieniecki
  7. Znów mazgała zapłakała, Gdy się o tym dowiedziała, Że jak płacze, jest mazgała, I takowej żadna chwała. Czy się dzieje ,czy nie dzieje, Ona płacze,łzami leje. Łzy na każde zawołanie, Szlochy,fochy i płakanie. Często nie wie, o co chodzi, Ale tonie w łez powodzi. Może lubi w nich popływać, Albo coś za łzami skrywać. Dzisiaj się też dowiedziała, Że w loterii los wygrała. Wielu by się ucieszyło, Ją na odwrót ,przygnębiło. Płynie w życia łez powodzi, Sama nie wie o co chodzi, Swej radości nie dociecze, Topiąc się we łzach rzece. Józef Bieniecki
  8. Wiklinowy koszyk niosę, Zgadnij proszę co przynoszę? Wieczko skrywa ,pozór błachy, Może kapcie ,może łachy? Sera rożek i masełka, I śmietany jest kobiełka. Może zatem to orzechy, Wysuszone, wziął spod strzechy? Kłębków pełny pewnie wełny, Albo jabłek,na wskroś pełny. Jak z jarmarku,to z jarzyną, Albo pusty z swą wikliną. Cóż by jeszcze mógł przenosić, Powiedz ,czy się muszę,prosić? Spróbuj-gwożdzie,nie pasują, Pokaleczą,porysują. Na śniadanie póżna pora, Ryb nie nosi się z jeziora. Kwiaty nosi nie przykryte, I przycina się ze świtem. Jajek kopę-nie ziemniaki,? Dziś majowe mam maślaki. Piszę o tem-mało kto wie, W maju-żniwa maślakowe. Józef Bieniecki
  9. Nie ginąć żal gdy wróg u bram, Nas armia nie powstrzyma. Patrząc w historii światłą dal, Zgniatamy też olbrzyma. Na sercu wiara,w sercu Bóg, Łopoczą z nim sztandary. Nie zdzierży w nas tu żaden wróg, Bo warci są ofiary. Gdzie dwóch polegnie,stanie trzech, Oddamy młode lata. Ma takich synów każdy wiek, Aż do skończenia świata. Szybciej niż wicher,czołgów stal, Wygody nikt nie pyta. Im jest Ojczyzny-Polski żal, W ustach Rzeczpospolita. Gdy wojny miną-ciemny las, Pieśń partyzancką w szumie. Niech o nich pamięć żyje w nas, Jak on pamiętać umie. I miną lata,wieki już, Na panteonie czasu. Wiązankę wdzięczną,serca róż, Ze śpiewem złóż od lasu. Józef Bieniecki
  10. Na skrzydłach chmur, Spływa od gór. Twórcza myśl skrzydlata. A rymów wiersz, Stanowi chór. Dla nieba-granic świata. I gna ją wiatr, Od szczytów Tatr. Na górnej niwie Śląska. I myślą spada, Piękny kadr. Jak w pieśni-Jasia gąska. I chyli twarz, Kwiatami łąk, Na niebie turkusowym. I w bukiet składa, Tysiąc rąk. Pod krzewem kalinowym. Na nutkach rymu, Pieśnie muz. Wybrane wśród tysięcy. I zapach kwiatów, Z tysiąc róż. Czekany od miesięcy. Józef Bieniecki
  11. Głowa w chmurach. Oczy w słup. Subkultura. Żywy trup. Rządzi kasa, Bóg i władca. Na obcasach. Zły doradca. Człek maszyna, Zgrzyty w trybach. Gnić zaczyna, Od łba ryba. Prysło zdrowie. Kasy brak. Jest przysłowie, Człowiek wrak. Wrakiem ciało. Wrakiem duch. Żyć przestało. Zamilkł słuch. Chora moda. Chory człek. Życia szkoda. Podły wiek. Józef Bieniecki
  12. I ludzi żal i Polski żal, Popłakać chce się ino. Że ich do siebie wzywasz w dal, Na służbie Polsce giną. I ciężko jest-ocieram łzy, Pęknięte serce szlocha. Gdy obok nas do dzisiaj szli, A wielu tęskni ,kocha. Chociaż zastąpi wielu z was, Nie będzie już to samo. Bo nie ta sama myśl i czas, Zamknięci Nieba bramą. Rzuceni, na nieróbstwa stos, Kto chce-to to dostrzeże. Przeciw rządzącym dając głos, Dla Polski-w dobrej wierze. Przyjmij ich Boże,chylę skroń, Ja hołd oddaję wielu. I podaj Swoim Bożą Dłoń, Zdążali w słusznym celu. Ty Panie Życia-Śmierci daj, Rodzinom i sierotom. I utul w żalu cały Kraj, My Cię prosimy o to. Józef Bieniecki
  13. Rachunki krzywd spisane łzą, W sercach skrzywdzonych matek. I w gruzach cały piękny dom, Codzienność polskich dziatek. Przelana krew-wylane łzy, W wielu -katyńskich dołach. Na krzyżu wisi polski świat, O pomstę w Niebo woła. Katów ,oprawców ciągły brak, Historia fałszem zszyta. Taki Rosjanie widzą świat, A w nim- Rzeczpospolita. Z katowni jęk,a z więzień płacz, Przy dołach krew -posoka. Przekleństwa ino-twoju mać, Już rzeką krwawą płyną. A imperialne odurzenie, Ze wschodnim bałaganem. I barbarzyństwem orientalnym, Bandyctwa jest przesłaniem. W nieludzkiej ziemi ino Sybir, Gułagi i obozy. Łubianki każnie i kopalnie, Szubienic las-powrozy. W dwudziestym pierwszym wieku zgrzyta, W ryju zbrodniarza-gada. Wolna dziś Rzeczpospolita, I prawa jej sąsiada. Józef Bieniecki -70 Lat Golgoty Wschodu. -W Dzień Zwycięstwa Stalin do generałów: -Największą zdobyczą wojenną-jest Polska.
  14. Wiek smarkaczów dziś nadęty, Wejdzie kiedyś pewnie w pięty, A na razie z skrzekiem mody, Rzucą Bogu drzewa kłody. Profesorska skrzeczy wrona, W telewizji rozkroczona. Naśladują ją smarkacze, Na swój sposób-nie inaczej. Dziś stanowią "większość "w walce, Z piekła rodem ,trzy padalce. Choć bez żądeł ,sztucznie syczą, Na medialny rozgłos liczą. Marksistowska swołocz stadła, Krzyż we szpony już dopadła. A dopadła kawał drzewa, Marsyliankę nad nią śpiewa. Krzyż -symbolem jest-i basta, Czyż do Boga wam urasta. Nie ma Boga ,piekła nie ma. A to tylko kawał drzewa. Józef Bieniecki
  15. Czy misiu chciał,na pewno miał, Dwa oczka blisko noska. Wszystko poważnie w życiu brał, Gdy dotykała troska. Ciepłe futerko,zimny nos, I uszka oklapnięte. I gdy potrzeba słodki głos, Stawały się prezentem. I pełny brzuszek-dobry pan, Nie skąpi mu łakoci. Jedli we dwoje ,nigdy sam, Ten zawsze chciał ozłocić. Była zabawa,wspólny sen, A był też przytulanką. Po nocy kiedy wstaje dzień, Najlepszą koleżanką. Można pogadać,w kółku siąść, ,Użalać,pogawożyć. Czasem dosiadał mały gość, By serce swe otworzyć. Byli szczęśliwi razem dwaj, W podwórku,przy strumyku. W kępie jaśminów,zwanych Gaj. Pomysłów miał bez liku. Józef Bieniecki
  16. I była cicha,puki noc zniewala, Otula łąki obwoluty kirem. I nieruchoma, jako piasku fala, Nie ,nie wylała żadnych głosów lirę. Smutna ,bezgłośna,jak kosmosu głębia, W przepaściach wiecznych nie zdąża do końca. Gdy się wiekami z wiecznością zazębia, W nieskończoności oddala od słońca. W przepaściach leśnych,za dnia kryta mrokiem, Czas nocy wokół stokrotnie zniewalał. Nocy ciemnością ,niewidzącym okiem, Jakby na wieki nocami pokalał. Gubi się w myślach,oko nie wykole, Czy na krawędzi bezdenne przepaście. Czy w łące stanę,a może na pole, Rzucone skrajem jeżyny i chaszcze. Mrokami trumny skryta potylica, Skrzydłami nocy okrywa bezwiednie. Z złowieszczą ciszą stapia okolica, Złowrogie szepta w ucho przepowiednie. I kłuje w oczy, w uszach grzechem szumi, Nie da rozpoznać gdzie koniec ,początek. Bo tylko ona okłamywać umie, I tylko nocy narzuca porządek. Józef Bieniecki
  17. Na balkonie pelargonie, Uśmiechnięte w słońca stronie. Uśmiechać się nauczyły, Uśmiechnięte piękne były. Słońce razem w słonecznikach, Śle uśmiechy na promykach. Czy deszcz siąpi ,czy w pogodę, Uśmiech mnoży ich urodę. Kwiaty łąki, uśmiechnięte, Pojedyńczo ,razem wzięte. Uśmiechają się od rana, Łąka śmiechem zakochana. Ptaki by nie zaśpiewały, Gdyby się nie uśmiechały. Pięknem dzielą razem z nami, Uśmiechając się śpiewami. I w strumieniu szemra woda, Bo w nim uśmiech i pogoda. Dla wzburzonej długim deszczem, Został zawsze uśmiech jeszcze. Niebo w chmurach- wielka strzecha, Chmurzyskami się uśmiecha. Nieba łzami,ja w to wierzę, Uśmiecha się do nas szczerze. Jak powietrze w oddychaniu, Moc do życia -w uśmiechaniu, Bo to jedna życia siła, Z nim z początkiem się poczęła. Józef Bieniecki
  18. Wiater nostalgii przyniósł głos, We swej profesji rzewnej. Skrzydłem jesieni spływał los, Na święto Matki Siewnej. Po roli ornej,miedzą szła, Ze Psalmu cichym głosem. A była zwiewna, jak ta mgła, Co łzawi ziemi rosę. Usiadła w cieniu,w kępie łóz, By wzrokiem objąć pola. Gdzie krzew kaliny wielki rósł, W rzuconych tu ugorach. I była smutna-człowiek chce, Wyprzedać polską ziemię. Źe nim głupota rządzi żle, Osiągnie epidemie. W Matczynym sercu ludzki głos, Splamiony interesem. I zniewolenia widzi los, Bożka pieniądza-kiesę. Wzdycha do Syna w skardze dnia, Na ludzi się użala. Człowiek przez życie ino gna, Na pożądania falach. I poszła dalej,w światło dnia, Gdzie chłop obsiewał pole. Razem z nim siejąc ,polem szła, Modląc za jego dolę. Józef Bieniecki
  19. Otwórz Zosiu okienko, Niech twą buzię zoczę. No i piękne złociste, Przedługie warkocze. Łagodne brwi zakola, Oczy głębią modre. Rzęs rusałki motyli, W nich spojrzenia mądre. Spojrzyj, jak to ty umiesz. Ja tak bardzo proszę. Taką sercem cię kocham, W nim na zawsze noszę. Niech twe piersi falują. Ja wiem skąd ta fala. Każdym twoim oddechem, Pieści mnie,zniewala. Niech się tobą pocieszę, Osobą i głosem. Oby oko pieściło, Choć wzruszenia rosę. A gdy w końcu zamkniesz, W sercu nosił będę. Na śnie ,nocnym marzeniu, Nadzieję uprzędę. Józef Bieniecki
  20. Powiem krótko zdrada ,a mówię bez złości, Kto pozbawia Narodu chleba i własności. Stery dzierżąc u władzy,kłamie i okrada, Niech go piekło pochłonie,bo po stokroć zdrada. Niszczy dobro moralne-przeciwko naturze, W zwyrodniałych pomysłach złorzeczy kulturze, Oby się nie narodził,bo zło wszelkie w biesie, Jego miejsce nie w ziemi,a wieczne w hadesie. Herodowym plemieniem,niewiniątek zbrodnie, Piekła niechaj rozpali wieczystą pochodnie. Dla przykładu potomnym,niechaj dzisiaj pali, Byśmy jutro żałobnych marszy nie grywali. Zastawiają się prawem,w którym nie ma prawa, Ino myśl poroniona,dla dobra koślawa. Pozorami podparta jako Babel-wieża, Bogatym posługując,a w biednych uderza. Moralności urąga,by w zmowy przekręcie, Zło zboczone rozgrzeszyć,stawiać w postumencie. Deprawuje i niszczy,by na wrogich skrzydłach, Obce kulturze stwory-podrzucić mamidła. Obłudników na jednym posadzicie stosie, Decydując obłudnie,o przyszłości,losie. Tworząc złudne nadzieje i wszystko przekrętnie, Traktując obłudnie,perfidnie i wstrętnie. Józef Bieniecki
  21. Gnał wiatr drogą ku drzewom, W liściach lato kruszył. W szeleszczącym śpiewie, Niejednego wzruszył. A by było jednako, W iglasty las wmieszał. Tu jodełki ,tam sosny, Pieścił i pocieszał. Tulił w łąkach badyle, Niósł na skrzydłach ptaki. Albo śmigał biczyskiem, Jałowcowe krzaki. Piął się potem ku niebu, W złej serca potrzebie. Morze chmur poprzeganiał, W swym jesiennym gniewie. Wszystkich wszędzie batożył, Srogi on,,och srogi. Nawet w ludzkie obejścia, Wciska się przez progi. Wydmuchawszy swe płuca, Legniesz hen na stepie. Dotąd zimna babula, Tam swą biedę klepie. Józef Bieniecki
  22. Kiedyś księżyc spoglądał-pogodnie ,wylewnie, Chmurą dziś pogłaskany-złośliwie i gniewnie. Czym ja Panie zasłużył,czy niebo sprzysięgło? Takim nieba obrazem przeciw mnie wyległo? Myśli wczesnego ranka,jako skarga sroga, Smaga zimnem i deszczem Niebieskiego Boga. Liściem straszy zranionym,jak starością człeka, I niechciane z przeszłości boleści wywleka. I czym dalej tym gorzej.Tu kałuża,błoto, Chce się wyć człowiekowi,wyć z wielką ochotą, W piekło przekleństw uderzyć,sponiewierać zda się, Nie spoglądaj przed siebie,nie oglądaj za się. Niebo ciągiem pochmurne,myśli,samo zdrowie, I powodzie myślami,przeżycia hiobowe, I to z samego rana. Odyniec raniony podwija ogony, Ostatkiem sił woli,w skraj lasu spłoszony, Widzi nagle swój koniec.Był strach przed zabiciem, A teraz z konieczności zawalczy o życie. Deszczu ciągłe batogi,niebo bez litości, Pluje ciągłe przekleństwa,za me ,ludzkie złości, Potykając o kamień,w błoto nagle szurnął, Kątem oka w kałuży ujrzał twarz pochmurną, W poszarpanych kędziorach.Nadziei tchło śladem, Choć patrzało promykiem jesiennym,choć bladym. Myśl spłynęła z kałuży,po niebie,skąd jeszcze, Jesień roni łezkami,rozsiewa wciąż deszczem. Słońca promień bledziutki,choć marniutki spadał, Jak płochliwe dziewczątko,przysiadał,to skradał, W świadomości zakwitło,choć świat zionął pluchą, Było mała iskierką-iskierki otuchą. Innym okiem spojrzałem,potrzeba tak mało, By z jesienią człowieka serce nie płakało. W beznadziei pogody,przyszłość skrada blada, Gdzieś w czeluściach jescestwa wątpliwość odkłada, Wypluwając w pogodzie swe bóle i żale, Takie życie obłudne-niegrożne szakale. Józef Bieniecki
  23. Moja rabatka zapłonie w kwiatkach, Słońca złocieniem,wiosny promieniem. Jedne z finezją dotkną pasteli, Inne wypłyną spod akwareli. Ozdobne w liście, inne kępiaste, W tęczowych kwiatach,różą kolczaste. Tam łączka wrzosów, w fioletu cieniach, Będzie się mienić w słońca promieniach. Szałwia ,posłanek,wraz z makiem wschodnim, Z złotnicą żółtą ,Mikołaj Olbrzym. Rumian,dziewanna,zawsze wspaniała, Czosnek z ostnicą będzie rastała. Może utworzę ją z małych kwiatów. Pierwiosnków,bratków,innych bławatów, Pośród żonkili i tulipanów, Będzie rabatka u stóp kasztanów. Lilii grządeczka wprost roześmiana, Z boku frezjami poubierana. Maciejka, fuksja,i pelargonie, Rozchodnik wielki po drugiej stronie. Stokroć,nagiętek, zapominajka, Paszcza, lawenda po schódkach w rajkach. Żepich z niecierpkiem usiądzie w parach, Różne łubiny w długich falbanach. Józef Bieniecki
  24. A kiedy czas zapłacze w nas, Swoją żałosną nutą. Kolejnych wspomnień wróci czas, Jak gdyby był pokutą. I dobrych chęci tylko zew, Złych snów melodią spłynie. I wspomnień wzburzy w sercu krew, W jesiennej już godzinie. A złotych liści tylko czar, Babiego lata włosy. Kolejny Boga wzbudzi dar, Pożegnań ptactwa głosy. Na fali wspomnień zwiśnie myśl, We szkiełku mrużąc czasu. Bo czas już tamten,to nie dziś, To czas starego lasu. Szumi lub śpiewa starą pieśń, Opiera wichrom często. A myśli jego biegnie gdzieś, Gdzie szumi młodnik gęsto. Wtóruje dziś do śpiewu tak, Jak kiedyś tamte ptaki. Bo to kolejny taki znak, Piękny- nie byle jaki. Józef Bieniecki
  25. Po domu,burzą drugi dom,. Miasto cmentarnych trupów. Kikut kominów z wszystkich stron. Wagony cennych łupów. Już do niewoli nie chcą brać, Na miejscu egzekucje. Niemców na mordy ino stać, Eksterminacja kluczem. Samotny w gruzach k-em grał, Na wykrwawionych szańcach. A na widecie dzieciak stał, Stąpając boso w palcach. Krwi morze toczą,krzywdę,ból. W krzyżackim hołdzie prawa. By psychopatom stawiać dwór, Na miejscu gdzie Warszawa. Legły tysiące ,setki już, Niezwyciężona jęczy. Smród trupi,głód,gryzący kurz, Nie błaga i nie klęczy. Poszło tysiące wiernych sług, Na wartę, w chwale Pana. I tam przed Stwórcą padli z nóg, W kurz Nieba,na kolana. Józef Bieniecki W 70 Rocznicę Powstania Warszawskiego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...