Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

JacaM

Użytkownicy
  • Postów

    430
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez JacaM

  1. Ołowiany pająk przysiadł na piersi Drażni włochata strzałą miejsca wolne od wspomnień Katapulta napięta czekaniem gotowa wynieść smoczą łuską ukryty kunszt bez zapłaty i hołdu Potrzeba niewiele przycupnąć opodal tych co bez siebie nie mogą Sycić oczy ich ogniem by na papierze kwasem wypalać echa krynolin i ubierać w słowa rewers tatuaży Brakiem pokory jest zaniechanie choć wbity w ciało kawałek metalu zawęża czas do ułamków Nie proszę o nic wracam do śladów na piasku broczę wgryzając wzrok w cudzą namiętność
  2. idealistą to ja nie byłem nawet pseudo:-) Dzięki ava za Nobla;-)))
  3. Pieniądz czyni wolnym bywa kluczem i zbawieniem Banał jak telewizyjna ciemna noc Pierdolić tamto i to też pieniądz staje się mostem i tyle czego nie kupisz to ukradniesz adrenalina jest darmo Na odwrocie kolorów z boku słów zostanę Czemu nie wierzysz i uciekasz do centrum Do centrum miasta brodząc przez kopnięty horyzont złamany graniczną autostradą Za szelestem papierków jak kulawy pies na przestrzał dróg do centrum miasta błądząc przekraczając niepewnie czerwień Macie rację mądrale odkrył to Alfred Nobel Broń nie czyni wolnym tkwi w portfelu czekając na strzał
  4. Jest może agresywny, ale to nie jest wylewanie żalu i nie ma nic wspólnego z niedocenioną twórczością. Kluczem jest akcja, adrenalina i strach, poprostu mi tego brakuje
  5. Koncentracja na odwrotach słów jak niedopełniona woń krwi zawraca spojrzenie pryzmatem akcji Niezrozumiałe dla mieszczuchów i innych logicznie umocowanych zjadaczy Tak to już jest z tym oczywistym piekielnym niebem i niebiańskim piekłem Z koniecznością i wyborem smrodem własnego strachu i kopem adrenaliny Zapewne jakiś nawiedzony składacz słów powie że bredzę jak obity pies Więc kocim gestem pominę i przygięty kark prostując zawrócę w azyl spalonych mięśni za rewers powiek
  6. Wirtualni wojownicy przywalą niemiłosiernie z klawiatury aż po myszy kres tyle na to potrzeba odwagi ile z tego wynika na dzień dobry z siłą wodospadu prosto z muszli zakręcone wirem w dół płynące słowa słowa słowa Niedopowiedzenie i koniunktyw utonęły w świeżo ubitej żółto brązowej pianie Tra la la Panie i Panowie do butonierki decha dobita hufnalem Przywalmy temu w bieli co umarł i temu na nartach co za bardzo skacze może jeszcze komuś i jeszcze Prawdziwy rock and roll
  7. www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=66101#dol Hmm ;-)Duschamp nie jest przypadkowy, to jeden z moich ulubionch artystów, często się do niego odwołuję Dzięki za poczytanie
  8. Ona jest taka jak niedopełniony chleb czekając na nią czuję więźbę powietrza Domknięcie pod grafitową dachówką w rozbełtanej czerwieni pryzmatów pewnie ma być takie jak już ktoś wyśpiewał Trotuar brzmi funkowym rytmem Wycierałem chwiejnie te ulice zanim odnalazłem pion Ona jest tak olśniewająca że banał mi cieknie spod palców Zostawię nawiedzonym poetom szukanie oryginalnych słów Ich sedesowe natchnienie rozgarnia mój nastrój dodając perspektywy spojrzeniu Autentyczność zabawne słowo jestem jaki bywam Miotam się zawracając sacrum gdy profanum niesie zabawniej Dla niej zrezygnuje ze świętości do rana (dla KK)
  9. Zaprzepaszczone opowieści nad zawróconą poręczą te schody biegną bez refleksji za wzrokiem w dół Niezapłacony rachunek z przeprosinami tyle zostało z warkoczy i nadziei Podniesiona za włosy pierwsza miłość trochę obita brudna i zleżała Żyrafa ma bardzo długą drabinę zagląda w okno szczerząc się papierosem Panie i Panowie zapraszamy do teatrzyku opadłych masek i spodni Dieta najlepszym sposobem na odchudzenie złudzeń i kieszeni Wspinając się z głową poniżej stóp krzywimy horyzont po każdym stopniu Te schody biegną z refleksją w dół wzrok wbity w sufit pomaga w umieraniu codziennością
  10. Przecięta kopniakiem opowieść zaległa ogryzkiem w zagłębieniu Z dziewczyną rozjaśniającą wylot przepiłem definitywnie smak Tunel jak to tunel musi mieć wylot Banany wyprostowały się same a drzewa pochyłe jak zawsze Wychodzę z knajpy na billboardową ulicę Gdy szarość była kolorem może i Wojaczek tu pijał kolekcjonując milicyjne pałki Więc chleję efekciarsko z Ratoniem jako mentorem Możecie nie wierzyć ale nawet go pamiętam Po raz kolejny jestem jaki bywam nie schlebiając niedowidzącym koniunktywu
  11. To nie Tirówka a czeka przy drodze;-) dla mnie ok
  12. Ona jest taka jak niedopełniony chleb czekając na nią nie czuję więźby nieba Domknięcie w rozbełtanej czerwieni pewnie ma być takie jak już ktoś wyśpiewał Trotuar brzmi funkowym rytmem Wycierałem chwiejnie te ulice zanim odnalazłem pion Ona jest tak olśniewająca że banał mi cieknie spod palców Zostawię nawiedzonym poetom szukanie oryginalnych słów Ich sedesowe natchnienie rozgarnia mój nastrój dodając perspektywy spojrzeniu
  13. To o zwykłej dziewczynie;-)
  14. Ta dziewczyna choć ruda ogień ma trochę zleżały Po trzecim kieliszku wyważa bramy stojące na oścież Krąży wodzona za nos rozbijając otwartością czubki butów Wulgarnie zaczepiana oburza się bezimiennie stojąc w miejscu Rdzawa choć nie krwista nie zapada w pamięci Więc gdy ją scena ukrzyżuje będzie czegoś symbolem Tak artystycznym że niezrozumiałym Nie prowokującym jak fontanna z pisuaru Goniącym Rose Selavy na rowerowym kole
  15. Nie powiedziałem jej za wiele Może zupełnie nic? Niczego już nie dopowiem Ale dziękuje za milczenie za życzliwą nieobecność za nie podniesione kamienie Myślicie że to mało jeden but mniej gdy wszyscy kopią? Dwadzieścia lat tego nie zatarło Trzy oczywiste róże z czarną kokardą i garść ziemi Ave atque vale siostro
  16. Dla mojego ojca słowa pewnie jak granaty Dla mnie jak milicyjne pałki A dla mojego syna? pozdr;-)
  17. A tak sobie pryzmatem, zakrzywic załamac;-)
  18. Niemożność podparta otwartymi drzwiami stojąc na progu czeka no odcisk ust Zabawne to średnio i skutkuje katarem ale tak to bywa z miłością Sentyment spod paznokci obcością ściera wspomnienia Och schizofreniczny kupidynie strzelałeś na oślep zleżałą amunicją Więc cóż my tu mamy widzę ją nad sobą ubrana w szczegóły W załamaniach zaległy przerysowania łososiową barwą zakrzywiając światło To tylko anaglif skóry bez kociej sprężystej miękkości Nie odpowiem na żadne pytania najzwyczajniej zasnę
  19. Burza zapytała mojego synka o wodę w czajniku Lampa naftowa szemrze o brązie herbaty Kubuś Tygrysek i Prosiaczek łagodząc grzmoty machają na dobranoc Błyskawice drobinami światła wydłużają cienie Wieczór stukający deszczem zacieśnia nastrój Po prostu wyłączyli prąd
  20. Między Kazikiem Ratoniem a Dylanem Thomasem między wódką a wódką choć od dawna nie pije Kilka lat minęło a nie schował jej rzeczy opowiada synowi jak bardzo go kochała Nic nadzwyczajnego dziewczyna poszarpana w aucie dziecko bez matki i łagodna klechda na dobranoc Nocą zmartwychwstała pamięcią poprawia poduszki i tuli wzrokiem Nieobecnością zaplata modlitwy Wpisana w uśmiech chłopca dodaje sił rozjaśniając powietrze Nad ranem okno przesiewa światło zapełniając miejsca znajomym kształtem jakby nic się nie stało Łatwiej wstaje i kroi chleb
  21. Bo Nikifor to dziecięca optyka, naiwność , hm może czystość?
  22. To nie świerszcze brzmią papierowo atramentową deklaracją wiary szmerem kartek zagłuszających modlitwę Już nie wiem gdzie drewniany dom z blaskiem kominka i miejscem na ciszę Z braku naiwności niedowidzę zakurzonego Chrystusa Ocknąć się na rzut kamieniem od starości wyprostować plecy z uśmiechem Śladem Nikifora prostodusznie odmalować powrotna drogę do dzieciństwa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...