Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Janusz_Ork

Użytkownicy
  • Postów

    1 568
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Janusz_Ork

  1. Aniu, Magdo, dziękuję za wstąpienie, poczytanie i dobra słowa. Jestem na początku mojej drogi poetyckiej i każda wskazówka cieszy. Ciągle szukam swojego stylu, wyrazu ekspresji i siebie. Serdeczne pozdrowienia Janusz
  2. Rafale, Kubo, to chyba jakieś nieporozumienie, że piszę wiersze aby się podobały potencjalnym czytelnikom. Dlaczego piszę wiersze to jedna sprawa, dlaczego je tutaj publikuję to inna sprawa. Ta pierwsza jest prywatna, więc nie będę sie tłumaczył. Ten drugi powód to chęć otrzymania feedbacku, jakiejś wskazówki, aby ewentualnie poprawić warsztat. Tago wszystkiego nie powie mi żadna szuflada. Dziękuję za zatrzymanie się u mnie i serdeczne pozdrowienia. Janusz
  3. na początku drogi jest błogo beztrosko wtedy człowiek ślepy instynkt porzuca ratio na skrzyżowaniach wybiera fałszywe drogi w poszukiwaniu szczęścia które jest złudzeniem chwili wymyśla historyjkę albo bajek wiele po czasie wierząc że to jego życie traci włosy zęby i wiarę na starość liczy lata w życiu nigdy nie patrząc ile było życia w latach
  4. Cezary, Rafale, dziękuję za czytanie. Jak wnioskuję ze wszystkich zamieszczonych komentarzy "popełniłem" wiersz w afekcie, który pod żadnym względem nie przypadł do gustu czytelnikom. No cóż bywa i tak. Pozdrawiam serdecznie Janusz
  5. Almare, Teresko, Kubo, dziękuję za czytanie i szczery feedback. Pozdrawiam Janusz
  6. Pijemy wino, szlachetny trunek, tak czerwone jak krew i cierpkie jak ostatni pocałunek. Patrzymy na rozbite w kawałki słońce w oknach starego domu, czerwone zachodzące, niepotrzebne dziś nikomu. W ciszy, nie rozmawiamy ze sobą, - nie mamy sobie nic do powiedzenia - słychać tykanie zegara. Jakże wrogo brzmi twoje – żegnaj! - zamiast - do widzenia -. Rozprysły się nasze uczucia, jak to słońce w szybach okien i już się nie łudźmy; jeszcze przed zmrokiem z kochanków staniemy się obcymi ludźmi.
  7. Hallo make up, znowu się unosisz i urągasz a miałem przyjazne motywy pisząc mój komentarz. Ale z Twojej odpowiedzi wnioskuję, że sprawa jest prosta: jeśli w Tobie tyle strachu przed myśliwymi z forum to po prostu nie publikuj tutaj. Spróbuj wydać swoje wiersze w jakimś dobrym wydawnictwie. Proszę nie denerwuj się za bardzo i pisz dalej. Powodzenia i pozdrowienia Janusz
  8. Hallo make up, Twój wiersz, w porównaniu do innych na tym forum, nie jest najgorszy, ale nie jest to taka perełka, za jaką Ty sam go uważasz. Ale nie przejmuj się i pisz dalej. Nie rozumiem, dlaczego tak się unosisz, kiedy czytelnicy krytykują Twój utwór. Wiersz, raz wypuszczony na "wolność" (czytaj: opublikowany), musi się sam bronić. A jeśli nie zachwyca czytelników, to nie pomogą żadne interwencje z Twojej strony. Przyczyny niepodobania się są różne: brak przesłania, niewyraźne przesłanie, forma, warsztat i oczywiście percepcja czytelnika, na którą nikt z piszących nie ma wpływu. I jeszcze jedno: Twoje słowa " poezji nie można się nauczyć, nie ma zasadniczej szkoły nauki poezji, ten dar się ma albo nie, ..." dotyczą także Ciebie samego. Jeśli z tej formułki wykluczasz siebie, to są one nie tylko tendencyjne ale aroganckie. Moja rada: pisać dalej & keep cool. Serdeczne pozdrowienia Janusz
  9. Aniu, bardzo rzadko komentuję wiersze tutaj publikowane. Mam swoje powody. Ale są wiersze, których nie można minąć bez słowa, Twój zaskoczył mnie bardzo, bo bardzo dobry. Liryka i forma, która do mnie przemawia. Co do marudzenia: w czwartym wersie pierwszej zwrotki usunąlbym to pierwsze :"mieście". Ta uwaga absolutnie nie umniejsza klasy Twojego wiersza. Serdecznie pozdrawiam Janusz
  10. Szanowny Panie Biały, coś trzeba z tym "szajsem" zrobić. Dla kogoś kto nie zna niemieckiego, brzmi to może nawet dobrze, ekspresywnie ale dla wszystkich, którzy dobrze władają niemieckim, brzmi trochę prymitywnie i płasko. Dlaczego nie "shit, lutum, merde"? Wiersz podoba mi się. Pozdrowienia. Janusz
  11. Panie Biały, Ryan'a widziałem a także masę innych dokumentalnych filmów na ten temat (historia interesuje mnie bardzo), programów, wywiadów etc. Szczerze mówiąc nie o tej "sieczce" chciałem napisać ale o ludziach tej samej religii, z tym samym strachem przed śmiercią i atawiźmie w skrajnych sytuacjach, kiedy ratio przestaje grać rolę. Dziękuję za wstąpienie i dobra słowa. Pozdrawiam serdecznie. Janusz
  12. Grażyno, dziękuję za czytanie i dobre słowo. Poydrawiam. Janusz
  13. Jagódko, ja nie wspominam wojny, bo jej nie przeżyłem. Jak już w przypisie wyjaśniłem zainspirowała mnie wypowiedź jednego z żołnierzy, którzy to piekło przeżyli. Dziękuję za wstąpienie i czytanie. Pozdrowionka. Janusz
  14. Bestio, (o jakże nie lubię takich nicków, które w wołaczu brzmią jakbym obrażał) dziękuję za sugestie, pomyślę nad przeróbkami. Cieszę się, że się podoba. (my piszący jesteśmy tacy łasi na każdą pochwałę) Pozdrawiam. Janusz
  15. Stokrotki moje, Nachmanko, dziękuję za wizytę i opinie. Cieszę się, że ten rymowany żart podoba się. Pozdrowienia. Janusz
  16. Szanowny Panie Biały, jak widzę z tenoru przedkomentatorów, wobec percepcji czytelników jest się bez szans. Ja lubię Pana "swetry na wagę" a i chronologia historyczna jest tutaj drugorzędna. Może dlatego odbieram ten wiersz inaczej niż inne Pana wiersze (a czytam wszystkie). Te myśli wspomnieniowo-rozliczeniowe nachodzą mnie także. Niektóre wyraziłem wierszem, niektóre prozą, ale mój warsztat nie jest tak rzetelny. I jeszcze jedna uwaga: wcale nie uważam, że "podczymuje" Pan zachodnie stereotypy. Niektórzy Polacy bronią się przed niekorzystnymi opiniami, bo nie mają odwagi przyznać sie do tego, jacy są naprawdę. Wiersz dobry, podoba mi się. Pozdrowienia Janusz
  17. Dwa głosy się uniosły wśród huku i ognia rozpasania, dwa głosy, jak szept w niebo, modlitwą, ostatnią nadzieją ocalenia, przetrwania. Dwa głosy się uniosły, w dwóch językach choć takie same w słowie, przerywane suchym staccato, gdy pluli w siebie ołowiem. On ich wysłuchał i ocalił. A świst żelaza dalej rozcinał innych na dusze i ciała, które leżały w zatoce poniżej. Między błyskami zimnej stali a spalonym kamieniem złociście lśniły na łańcuszkach krzyże. * * * *Wspomnienia jednego z weteranów II Wojny Światowej, z okresu lądowania wojsk alianckich we Francji na odcinku Omaha Beach.
  18. Babo, Kasiuballou, Kubo, dziękuję za wstąpienie i komentarze. A teraz parę słów na temat wiersza. Powodem napisania jest to ciągłe biadolenie peelek (autorek) na temat niespełnionej miłości, samotności, porzucenia przez ukochanego, tęsknot do "księcia z bajki". Ale jak widzę ta nutka ironii nie została zauważona. Co do krytycznych słów na temat formy: przyjmuję je w tym wypadku jako komplement. Bo forma tego wierszyka nie jest przypadkowa, co świadczy, że powoli udaje mi się dobierać formę do intencji (forma zresztą dobrze zauważona), a to znaczy, że robię malutkie postępy warsztatowe. Kubo, wiersze, jakiekolwiek by były, to nie rozprawy naukowe ani nawet odzwierciedlenie nauki. Pozdrawiam serdecznie, (także 80 pozostałych czytelników, którzy wstrzymali się ze swoimi komentarzami). Janusz P. S. Przepraszam, że tak późno reaguję na komentarze, ale ten ciągły brak czasu.
  19. Białe lica i przekwitłe oczy ożywają na wspomnienie pocałunku, co je kiedyś zamroczył miłosnym tchnieniem. Na jedną chwilę, oka mgnienie rumieniec pojawia się na twarzy i dusza drży wzruszeniem; Stara panna o przeszłości marzy. Życie inaczej się potoczyło, próżno dziś o przeszłości marzyć. Prózno dziś żałować czego nie było a co może mogło się zdarzyć.
  20. Dzień dobry Panie Biały, dziękuję za zatrzymanie się i opinię. Pozdrawiam. Janusz
  21. Szanowny Panie Biały, dziękuję za rzetelną analizę warsztatu i wyliczenie wszystkich słabych punktów utworu. To jest feedback, jaki oczekuję. Dzięki za czas i wizytę. Serdeczne pozdrowienia Janusz
  22. Przyzwyczajamy się do wszystkiego. Często i mocno. Bardzo nie lubimy zmian a jeśli już, to powolne i rzadkie. Dlatego często jesteśmy zdziwieni i bezradni. Zawsze zaskakuje nas śmierć, zdarzenie feralne i ostateczne. Zawsze zaskakuje nas wojna, zdarzenie tylko feralne, po którym nic już nie jest takie, jakbyśmy tego pragnęli. Czasem reagujemy zdziwieni na zdarzenia pozornie banalne. Dziwi nas, że zegar zamilkł tak nagle, a on ze starości liczyć już minut nie potrafi bo stępiły się po latach jego zmysł czasu i wszystkie zębatki. Dziwi nas, że krzesło jeszcze nie tak stare kuleje i chwieje się na wszystkie strony, a ono z wysiłku siedzących już trzymać nie potrafi ani nawet krzyczeć z bólu okropnego w stawach drewnianych. Dziwi nas lustro pęknięte poprzeczną blizną, a ono połknęło już tyle obrazów, że więcej już nie jest w stanie. A ponieważ obserwujemy tylko zewnętrzne zjawiska, dziwi nas także brak pana i łańcucha, dziwi nas przestrzeń tak nagle otwarta. Stoimy bezradni i zakłopotani i przeklinamy nowe zmiany do czarta.
  23. Z Kasjopei, z Wegi, z Aldebarana ślą nam życzenia, podziękowania, dobrze trafiliśmy, nazwy nader udane dla ich gwiazd, ich światów, nazwy dobrze dobrane. Depesza kończyła się zapewnieniami, że zawsze możemy liczyć na nich. Pretensje przyszły z innej strony. Naród na NGC7742 poczuł się urażony, że tylko litery, liczby, żadnej wyobraźni, żadnej inwencji, że niby żadnej inteligencji, że to doprowadzi do dyplomatycznej interwencji. Wysłano wyjaśniającą depeszę z zapytaniem o właściwą nazwę, z zapewnieniem, że będziemy się cieszyć, gdy stosunki ułożą się przyjaźnie. Podpisano Ziemia. Wkrótce przyszła odpowiedź taka: Ziemi nie znamy, układów nie chcemy, BBBBBBBBBBB, AAAAAAAAAA, BA, A.
  24. Stojąc na brzegu podziwiałem widok stary, znany: morze wrzynało się horyzontem w niebo i wracało odbitą falą, która w swym biegu niosła strzępy chmur i białej piany, delikatniejszej od runa złotego. Morze mieniło się i lśniło, fale polerowały żółty piasek i szybko zacierały za mną moje ślady tak, jakby mnie tam przed chwilą nie było. Zdjęcie, krótki fragment życia, jak mrugnięcie powieki, okruch światła, czasu wstrzymanie. I kiedy fale będą szemrały wieki, po mnie jedna pięćsetna sekundy zostanie.
  25. ogień wygasł zwiędły stare kwiaty lata toczyły się od papierowych do srebrnych ciągle dźwięczała porcelana tłuczona na szczęście nienawiść zdrewniałymi ustami krztusili słowa zagrzebani w sobie zmagające się ciała w ekstazie i bite stoczyły się gdzie nie przecinają węzłów miecze
×
×
  • Dodaj nową pozycję...