Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

macia miszka

Użytkownicy
  • Postów

    485
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez macia miszka

  1. Kiedy dowiedział się, że ma raka myślał, że będzie posiadać egzotyczne zwierzątko na swoim utrzymaniu. Będzie wyprowadzał je na spacer i bawił się w berka. Dzieciaki przed tym niecodziennym tworem będą chowały się po kątach. Nigdy nie był zbyt inteligentny. - To rak krtani ; taka choroba - stwierdził lekarz, który zastanawiał się czy jego pacjent nie posiada także raka mózgu. Janek zawsze za dużo mówił. Tyle, że sam do siebie. Był zbyt nadęty, bez odrobiny niezbędnego dystansu. Kiedy koledzy z kolonii pytali czy kiedykolwiek walił sobie konia odpowiadał, że nie bo by się zmęczył. Nie wiedział, że chodzi o jego fujarę . Myślał o tym prawdziwym - takim ze stajni. Jeden z kolegów z obozu złożył mu prawdziwie niemoralną propozycję - tylko kawałeczek ; sam nie dosięgam. Janek zanurkował. Już po sekundzie jego podniebienie wypełniło się soczystą parówką. Nie zdążył w porę a kolega nawet nie oponował. Oliwa z siurka spłynęła w dół jego krtani. Wspominając to zdarzenie postanowił zadzwonić pod 0-700. - Tu śliczni chłopcy ; spełniamy twoje marzenia. Już po kilku godzinach zjawił się jeden z nich. Janek nie chciał dawać, nie chciał też aby on dawał. Chciał tylko oliwy. Chłopak się zgodził. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział to tak jakby dawał mu jakiś apetyczny kąsek przyozdobiony piórkami. - Zwykle nie spotykam się z klientami ale ............................. Nieznajomy dał mu numer swojego telefonu. Ale ja wcale nie lubię chłopców - protestował wyraźnie przestraszony Janek. - Co ?! - myślałeś, że moja sperma cię uleczy. Ty chyba jesteś niespełna rozumu. - Ktoś mi to kiedyś mówił. - I chyba miał rację. Załamany Janek zaczął jak to w takich przypadkach bawić się rączką od czasu do czasu rozgniatając zszarzałymi od hektolitrów kawy zębami kawałki gorzkiej czekolady. Po tym jak miliony plemników wylądowały na jego zapadniętej klatce piersiowej zaczął bawić się szmacianymi lalkami. - Cześć chłopczyku - chodź zabawimy się.- Teraz nie mam ochoty , może później. - A może wolisz chłopców ty mały pedałku - odpowiedział piskliwy głosik w jego głowie. Janek zorientował się, że zawsze podniecały go siurki. Nie, nie lubił dzieci. Fiutki w stanie erekcji były mniej apetyczne od tych małych, wystraszonych z drobinkami śluzu na wierzchu. Kiedy dotarło do niego, że zostało mu kilka miesięcy życia postanowił nauczyć się wszystkiego co mógłby robić sam. Ping -pong, tenis, siatkówka, piłka nożna, koszykówka i inne gry zespołowe oraz te typu jeden na jednego nie wchodziły w rachubę. Pozostało więc pływanie z bonusem w postaci umięśnionych chłopaków bawiących się wodą niczym dziecko nową zabawką, skakanka o, którą kilka razy się potykał ( albo może ona o niego ), rolki, łyżwy, rower i takie tam. Kiedy już zdążył to opanować w rekordowym wręcz czasie postanowił bardziej przyłożyć się do nauki języków obcych. - Ich liebe Dich - podpowiedział samouczek, I like you, I like boys, very like. Zostało mu jeszcze tylko kupić gitarę oraz pianino. Za pierwszym razem bolały go opuszki palców ( tak samo jak w przypadku zabaw z rączką ) ; wszystkie struny pękały. Pianino przygwoździło mu palce. Postanowił zadzwonić do znajomego z 0-700. Ku swojemu zdziwieniu przyszedł lada moment i zrobił mu masaż dłoni. W jego odczuciu Janek okazał się osobą niezwykle dobroduszną co za tym idzie łatwowierną i dość naiwną. Oboje już po pięciu minutach tonęli w różowej pościeli w kwiatki paląc fajki i gapiąc się w sufit. - To był mój pierwszy raz - powiedział nieco onieśmielony tym faktem Janek. - Jak na pierwszy raz zrobiłeś mi niezłe rodeo - uśmiechnął się jego partner obnażając szczerbę między zębami. Następnie musnął jego policzek ustami i udał się w sen. Janek żarliwie się modlił. Wpatrywał się w postać Jezusa Chrysusa na krzyżu błagając o jeszcze jedno lepsze życie. Kościsty tors Chrystusa nie przeszkadzał. Janek potrafił oddzielić sprawy swojego gejostwa od religii. Nagle blask słońca przebił się przez zasłonięte okna tworząc na d głową Janka coś na kształt aureoli. - Będziesz żył - odezwała się postać z krzyża. - To tylko drobna infekcja - pomyliłem klisze ale z pana mózgiem przydałoby się coś zrobić - odezwał się lekarz. - Musimy to uczcić - stwierdził wyraźnie uradowany nieznajomy. - Co teraz kiedy umiem już wszystko ?! - nagle zmarkotniał Janek. - Nie wszystko słoneczko - w sprawach seksu masz jeszcze spore zaległości. - No to musimy je nadrobić - w tym momencie Janek położył swojego chłopaka na wznak. - A jutro poznasz moich znajomych ( i swoich pierwszych przyjaciół ).
  2. oddech mi zabrałaś pole manewru i pole przestrzeni więc tak jak jeż wystawiam kolce lecz nic nie widzę a ty pochłaniasz mnie swymi ząbkami to nic, że krwawisz ale czy nikt ci nie powiedział, że pancerniki są niejadalne.
  3. patrzę na żółwia i myślę wolniej i tak jak on zamykam oczy na czas niepewny swojego istnienia.
  4. a ja wybaczam ten wiersz nie można już prościej.
  5. tylko tytuł mnie rajcuje.
  6. zależy dla kogo ja pracuję z chemii miałem dwóję o ! nawet się rymuje rzeczywiście trzeba rozwinąć tę jakże ubogą myśl nawet biedak z centralnego się nią nie posili.
  7. żeby tatuś nie szukał po szafach kochanka mamusi a mamusia nie potykała się o stertę zbyt drogich pantofli, roślinka mogłaby szybciej rosnąć i odpowiadać kiedy z nią rozmawiam, pani psycholog powinna słuchać nie ładnie jest rozkładać nogi i myśleć o swoich problemach, mój brat niech nie przegląda się w lustrze i doszukuje drugiego geja i w końcu żebym zagubionego w grze w chowanego niewidzialnego przyjaciela.
  8. dzień matki już był może mama będzie zadowolona ja nie nawet na wiersz to za mało zbyt banalne i puste niektóre teksty silą się na coś większego wychodzi jednak kicz np. "najdroższe istnienie stworzone z woli Boga".
  9. dwie dłonie złączone w popcorn w towarzystwie tandetny film pana harlequina i pan bileter co bawi się rączką pani w bufecie orzeszki, migdały pokrywa skorupkami ja zrywam z nocnym seansem wpatrzony w plakat myślę sobię : gwaizdy wracam do domu dziecko uśpione palcem podniebienia czas dać mu pierś to pora karmienia.
  10. możesz opowiedzieć to znajomym ale nie w wierszu i nie w taki sposób bez użycia słowa strach w tytule skoro wiersz ma być o strachu i żadnego tam boję się itd, itp.
  11. czasoprzestrzeń waszych rąk uwięziony zyskać nadzieję na powietrze spijam usta waszych słowa tak nabrzmiałe je zlizuję swym oddechem i odchodzę nic już nie trwa bo autobus to przystanek końca mego serca.
  12. dała jadu kropeleczkę, dała tego co ma najlepsze i wypięła się na świat ludzki cały a w obronie zamknęła swe patrzały no i leży w pasiaty brzuszek ubrana a koło niej ja : jej ofiara boli skóra ; piecze skóra miód jest dobry ; miód kosztowny misie lubię miodzik ssać lubią osom, pszczółkom szkodzić one jednak pielęgnują ludzkie ciało swym nektarem no i żądłem, które na pamiątkę jak tatuaż pozostanie.
  13. widocznie zaistniała jakaś pomyłka w pierwowzorze było : Zazwyczaj wracał z sińcami na twarzy oraz siatką pełną potłuczonych ziemniaków zmieniłem bo nie miało sensu ziemniaki niechlubnie zostały korzystam z kafejek ale mnie to nie tłumaczy.
  14. myślałem, że jesteś facetem Oxymoron brzmi jak mormon.
  15. jedna litera robi różnicę ale tak jest dobrze sens pozostaje taki sam.
  16. Zawsze kiedy wracał ze szkoły czekali na niego : kobieta z, której się wyłonił oraz mężczyzna - dawca. Wracał zazwyczaj z sińcami na twarzy oraz książkami pozbawionymi kilku nazbyt istotnych szczegółów. ziemniaków. Rodzice mówili : jesteś samotny - znajdź sobie przyjaciela. Niestety linia 0-700 była nieustannie zajęta a pani w słuchawce prosiła zadzwonić po północy. Telewizja karmiła go głupawymi kreskówkami z kotem próbującym pożreć mysz, której IQ z każdym odcinkiem coraz bardziej wzrastało. W trakcie zabaw z rączką, która niechlubnie zagnieżdżała się między jego nogami ziemniaki kipiały ze złości a seksowny kanarek z utęsknieniem czekał na papu. Lepka, biaława substancja miała posmak soli zmieszanej z glutami. Lepsza byłaby wódka, którą schował pod rękaw wykradając z miejscowego sklepu. Wpatrywał się w lustro. Jego własna ręka wciągnęła go niszcząc dawne odbicie. Ku swojemu zadowoleniu szczerzył zęby poprawiając włosy zwilżone żelem. Odnalazł przyjaciela. Rodzice byli zadowoleni. Nie pałętał się pod nogami. Mogli zająć się sobą wykorzystując wielgachne łóżko, które w swoim czasie tonęło pod ciężarem ich ciał. Nie musieli dawać mu kieszonkowego. Podobno sprzedawał ulotki na mieście. Podobno. Matka raz widziała chłopca podobnego do jej syna, który uciekał chowając w kieszeń portfel pewnego grubasa. Podejrzenia się potwierdziły kiedy dostała telefon ze szkoły. Od dawna go tam nie widziano. Kiedy zapytała o imię tajemniczego przyjaciela zaczął wymachiwać jej palcem przed nosem : ty, ty.... Łzy zaczęły mu kapać z głęboko zapadniętych oczu. Chciał wybiec i uciec z tamtąd czym prędzej. Schować się przed całym światem. Wpadł na ojca-komandosa. - Przeproś matkę - rozkazującym tonem powołał na świadka jego sumienie. Matka powstrzymała ciężkawą jak stal prawicę ojca, która zaczęła wirować w powietrzu. Chłopiec zabrał swojego przyjaciela. Uciekając przed swoim przeznaczeniem potknął się o schody. Słup kręgów zrobił kilka wywrotek. Głowa chłopca położyła się na zimnej jak lody posadzce. - Tak chłopczyku już dobrze. Ciepła jak mleko dłoń zaczęła gładzić jego włosy, opuszki palców p[ieściły podbródek, policzki wilgotne. - Tylko ty i ja, tylko ty.
  17. czasoprzestrzeń waszych rąk uwięziony zyskać nadzieję na powietrze spijam usta wasze słowa tak nabrzmiałe je zlizuję swym oddechem i odchodzę nic nie trwa bo autobus to przystanek końca mego serca.
  18. upadł już włos siwy przez życie stracony w, którym się kryła młodość , starte w proch marzenia teraz dojrzewa do śmierci spokojnej jak skóra drzewa a może po prostu ojcze tego dla ciebie chciałem ( aby spełniły się twoje marzenia ) .
  19. niedogolony włos ugina się pod ciężarem żółtej podwiązki na udzie smaganym wiatrem ulicznej zakonnicy.
  20. podaruję Ci w podzięce za Twą mękę Panie prosto z serca kamień kiedy spytasz mnie : dlaczego ? wpatrując się w Ciebie odpowiem : przecież kłamię.
  21. kartki w zeszyty wsypują się pewne dat minionych zdarzeń w biegu plecak nakładam przygniata ciężkość głos historyczki wisi w powietru ostatni dzień dzień kamikadze był 1 września i nie pamiętam gdzie wtedy byłem.
  22. tło słońca rośnie pragnienie by go wypełnić słowami bez nazwy a gdzieś uparte o lasek boloński tkwią prostytutki 1 września rozgrzany Paryżew Wieże World Center tak jak i my żyją tą chwilą i umierają jednym oddechem.
  23. w tle ulic włóczy się zagubiony, nocny rajdowiec, tramwaj pędzi torów rozkoszą, blask słońca sliniejszy niż męskie uda, gazety z obrazków wycięte mają pragnienie by je wypełnić, schowana w walizce biznesu z sałatą kanapka czeka na usta swojego pana, a ja podążam tą samą wypełnioną portfelami pasażerów drogą.
  24. blask słońca rzuca cień pana robotnika depczę po nim zuchwale zamykam w sobie.
  25. kto ?! mama jak przeczyta to się dowie aha miało być tak właśnie powstałem jedno słowo robi różnicę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...