kiedy koniec mroku broni się przed świtem
baśnią dźwięków zwabiona co czule szeleści
chcąc zapisać drgania w mowie twej ukryte
czujnie nadsłuchuję tuląc resztki pieśni
ton nieziemski rozkwitem złudzeń pod powieką
gwiezdnym kwiatem na polanie uspionych otchłani
szczodrze woń rozsiewa jakby dzwonków nutą
w ową noc skrzydlatą kołysząc słowami
w przesyconym powietrzu bez nadziei cienia
pochłonięta śpiewem jak we mgle się gubię
zostawiając ślady na trawie milczenia
w tym bezmiarze cykad sensu nie pojmuję
łzę ocieram z jeszcze zapatrzonych oczu
w senną głębię co oplata umysł swoim czarem
kiedy chcąc pochwycić szepty twego głosu
bezskutecznie łowię zadyszane fale
troche za bardzo pourywane jak dla mnie, ale sa momenty smaczniutkie....: "półtony szarości" , "deszcz monotonnie rysuje na szybie pąki wiśni".......pozdrawiam
bosą stopą dotykane wykresy
pomiędzy prostą słów a krzywą ciał
na tak wiele było ich stać gdy
wersy mnożąc się po nocach spijały sen
zrodzonych w oddechu obietnic
w iloczynie bujnej wyobraźni
wdzięków razkładanych na czynniki pierwsze
z wielką niewiadomą odciśniętych
szeptów
dokladnie.....moje zainteresowanie wywolal tytul, ale czytajac wiersz troche sie zawiodlam nie widzac zwiazku....choc wiersz ma ciekawe mysli.......pozdrawiam ;)
chciałabym zamknąć się
na cztery spusty niepamięci
lecz stoję brakiem słów
w ramionach wciąż tej samej historii zadumania
myśl pieszczona czasem obejmuje dzień
kiedy wszystko wydawało się takie proste
jaśmin pachniał uroczo a wiśnie
nad wyraz słodkie miały usta
stopy z lekka dotykały
świeżych poranków
aż biec się chciało
by witać uśpiony jeszcze świt w rozkwicie
dłoni splatanych rytmem zrozumienia
zgodnie kołysanych czułością
zawieszonych na tafli nieba
nieposkromioną siłą miłości
w drodze do ciebie
zapomniałam o własnym istnieniu
subtelny, ze znajoma delikatnoscia kobiecej natury, gdy w poblizu pojawia sie niewinnosc......serdecznie pozrdawiam i caluski sle dla dziewczynek....:*
błądzę jak słowa
na kartkach do Ciebie
lękam się
kolejnego słońca
co nie dla mnie wschodzi
tęskniąc do dni
w których miałam nadzieję
że istniejesz
pomyłki
czyż to nie ludzkie
tyle ich dookoła
wolałabym dotknąć
i sparzyć się tysiące razy
niż czuć podmuch niepewności
idę -bez sensu
nie wiedząc gdzie
i czy kiedyś tam dojdę