Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kamertonka

Użytkownicy
  • Postów

    266
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kamertonka

  1. no to teraz pędzę pod okno zadbać o ogródek wszystko mi wyjaśniłeś hihih a poważnie to jakoś rozmarza Twój tekścik rozmarza poozderko
  2. mądrość to skarbiec, który warto powiększać zaniedbany kurczy się straszliwie a pielęgnowany pomoże nam we wszystkim troszkę nie zgodzę się z Panem Suchowiczem (jeśli mogę) prawda nie zabija tylko właśnie brak mądrości na jej przyjęcie jest ciosem czasem nawet śmiertelnym i samo nazewnictwo nie czyni prawdy(w tym temacie) pozdrawiam autora i gości
  3. pobudza do szukania nadziei zatem dziękuję i poozderko
  4. w drugim wersie "ten" jest zbędne trzeci zwrotek ma brak ogonka w "nadzieję" bo chyba nie chcesz niczego nadziać nie lubię ingerować w cudze teksty albo mi pasują albo nie ostatki masz fajne kocham nadzieję a na punkcie burzy mam chyba aż fiksację to by było na tyle czas na pozdrowienia i toast dla Nadziei .ozdrawiam
  5. teraz można oczy zamknąć ideały pogasły tam na wprost nie ma już nikogo i barwy wyblakły i dźwięk jak abecadło potłuczony padł z taniej butelki spragniony destrukcji łyk aby wychodząc z siebie na progu usłyszeć anioła pocieszający głos lecz ten głupawo milczy wmurowany w ograniczeń bezradną ścianę pozostał dialog prowadzony wewnętrznie rwany na stosie gdzie rozsądek sczezł blizny zbierane dla poprawienia pamięci bilans upadków na ostrze brzytwy szkic osobowości kreślony tanecznymi potknięciami że niby to wygłupy i żarty dystans swobodny do samego siebie a siebie już nie istnieje siebie obeschło przegniło teraz wszystko jedno mu wszak bo mieć powinno nadzieję którą niedawno żyło siebie zwyczajnie trafił szlag i tylko ten psiak jak oddech wierny nadal pokornie stopy liże jakby za wszystkie świata podłości on jeden miał płacić szacunku odsetki podziw dla niego za cierpliwość taki to i palcem w ziemi jaskinię wydrąży a stwórcy pochwała czy pretensja za ową drzazgę miłości w porypanym świcie trzeba siebie jeszcze zamyślić głębiej jakie tutaj bogu przydzielić miejsce
  6. dziękuję Państwu za przybycie na moją grządkę pochlebstwa połaskotały zbieram cenne uwagi do koszyczka Panie Sylwku L ma być uszczerbiona wł od uszczerbku taki mój dziwaczy słowołam i wreszcie Panie Jimmy "płynący w dół" wzruszył mnie Pan swoją wnikliwą analizą i doradztwem jestem pod głębokim wrażeniem i podumam nad przemeblowaniem zgodnie z Pańskimi sugestiami ukłony za poświęcenie czasu bardzo to cenię życzę Państwu miłego wieczoru a mniej oficjalnie to trzymajta się ciepło kochane robaczki bo Kamertośka ze szczerego serducha Wam tego życzy
  7. lepiej późno niż wcale zaglądam i chwalę poozderko
  8. świeże jest najlepsze zmyślny zakup podoba mi się pozder
  9. na zdrowie ośmielę sie szepnąć
  10. ...i dobrze, konstruktywny komentarz jest mile widziany, nie jest to czepialstwo, ale życzliwe rady, dzięki. Krosna, niestety tkają stare wzory. Jak powiadają mędrcy; "stare to dobre skrzypki i wino". Oczywiscie to żart. Pozdrawiam. uf widzę że mam do czynienia z myślącą personą dzięki Ci Panie za Twe hojne dary
  11. pod pachą niech lepiej mają jakiś aty perspiro, bo ich niecne plany legną w gruzie
  12. to był zdecydowanie Łobuz Pospolitus ..zdrawiam
  13. bardzo mnie zaciekawiło pochwalam i pozdrawiam
  14. masz dobre krosno na wiersze może tylko w splocie trochę za dużo ten i te i tp ale nie odbieraj TEGO jako czepialstwa nie mam takich intencji pozder
  15. nie czepię się tekstu przesłanie z przytupem i nawet czytało mi się to takim ciągiem pospiesznym a na końcu to BUM poozderko
  16. świetne! mogę to powtórzyć jeszcze kilka razy bo jest świetne poozderko
  17. za ścianą już świt sąsiedzi szurają do pracy kawowym kubkiem smakowym talerzem rutynowo odmierzają czas a tutaj jeszcze mrok zasiedziały przydługo od nie liczę kiedy i filiżanka życia z aromatem zwietrzałym uszczerbiona łyżeczka od siorbania wczorajszych wydarzeń krucha jak porcelana wszystko przez te wykwintne potrzeby fajansu nie byłoby żal aż tak bardzo
  18. bardzo łatwo zostać leśniczym a nawet leśniczówką a jakby tak: otwieram okna słońce rozświetla wazon zmartwionych kwiatów bo nic tak kwiatów nie uśmierca jak cięcie i zaciemnienie poozderko i dziękuję z ciepłe słowo
  19. wilgotność trawy merydianów pieszczota stóp przebudzenie
  20. Balanzone? warum?
  21. dziękuję przyznam się że miałam stracha żeby to wywlec na światło otucha płynąca z Waszych słów naprawdę koi ukłony zamaszyste kapeluszem z wiecznym piórkiem
  22. Pierwsze kroki w rejestrowaniu świata, na którym się pojawiam. Zdumienie na warunki tej planety, miejsca moich kolejnych doświadczeń. Wtedy już istniało poczucie, że jakoś nie pasuję do ram narzuconej mi rzeczywistości. Rzeczywistości? Tak ją wszyscy nazywali. I traktowali poważnie aż do przesady. Cóż, chyba to był sposób na przetrwanie. Postanowiłem zaufać stacjonującym tutaj dłużej niż ja. Stawali się autorytetami z racji stażu trwania. Naśladownictwo i próby zrozumienia irracjonalności ich postaw. Oj, nie było to łatwe... Sam początek to uśmiechy, zachwyt w oczach, kiedy się nade mną pochylali i gładzili po twarzy, głowie, a także rękach. Było w tym miłe odczucie bliskości, ale jednocześnie nieprzyjemna szorstkość powierzchni ich skóry. Dawało to poważne rokowania, że gęstość owego świata nie będzie łatwa do przyswojenia. Żywiłem jednak głębokie przekonanie, że skoro już tu jestem to konsekwentnie podejmę wszelkie starania, aby sprostać doświadczeniom czekającym na mojej drodze. Ta nieporadność i zależność od innych w sytuacjach głodu, zimna, gorąca czy innego fizjologicznego dyskomfortu miały mnie chyba przygotować do współistnienia z nimi. Są potrzebujący i mogący oferować pomoc. Taka fajna idea wymiany, współpracy, jedności. Dopóki wykazywali przyjazne zamiary znosiłem odczuwalną dla mnie twardość tego wymiaru. Jedno z pierwszych traumatycznych doświadczeń pojawiło się bardzo szybko. Po ciepłym i komfortowym poczuciu sytości w brzuchu, nastąpił stan sennego rozleniwiania. Wyrwało mnie z niego nieprzyjemne ciśnienie. Kiedy udało mi się wydalić z siebie zbędny ciężar powróciło poczucie lekkości, jednak nie na długo, bo lepka maź wypełniająca pieluchę nieprzyjemnie oblepiała fragmenty ciała, z którym przecież dopiero się oswajałem. Co robić? Kwilić? Wiadomym już było, że wtedy zawsze reagują. Przeważnie reagują. A jeśli nie, jest jeszcze opcja łez i wrzasku. Ależ męczarnia. Taka huśtawka doznań, bo teraz muszę liczyć się z szarpaniem i warczeniem nade mną. - Ależ się zesrała! Kurcze, dlaczego zawsze ja muszę ją przewijać? Jesteś ojcem, też możesz to robić. Przy okazji przypomniano mi, że w rozgraniczeniu na płeć (mają tutaj taki podzielnik) jestem nią. Ojciec nie reagował, więc całą złość przelewano na mnie: najsłabsze ogniwo w łańcuchu więzi rodzinnych. Łańcuch!!! Więzi!!! Rodzinnych??? Komentarz chyba jest zbędny do definicji grupy najbliższych sobie istot. Ale nie marudzę, przybywam tu doświadczać i uczyć się przyjmowania postaw. Naśladować moich najbliższych (zastępujących mi początkowo nawet Boga), czy jednak tworzyć rzeczywistość na własną rękę? Dylemacik...ale podejmę drania.
  23. w deszczu bez ciebie parasolki perkusja suchość na ustach
  24. coś tam jednak się wie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...