Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kamertonka

Użytkownicy
  • Postów

    266
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kamertonka

  1. Sznurkowy pleciony żyrandol, ręczna robota Indian z Peru - tłumaczyła żartem zniesmaczonym gościom. Ale podobno zrobili go górale. Nasi, swojscy. Sentymentalny kurzołap wyniesiony z rodzinnego domu. Kategoria - kicz w dobrym wydaniu. Do klimatu mieszkania pasował, bo ta kanciapa nie miała żadnego klimatu. Rozklekotane koszalińskie meble na połysk już zdeco matowy, syntetyczny dywan z wypalonym od żelazka śladem, firanka na której falbanka i ulubiona broszka matki z plastikowym pająkiem krzyżakiem, jeszcze wersalka z wklęsłym miejscem od cudzego zasiedzenia. Do tego całe mnóstwo innych wyrwanych z kontekstu, nadpsutych gratów. Od kiedy Mario się wprowadził, a tak dokładniej od kiedy zaczął zadomawiać się, te zniszczenia narastały. Nie robił tego jak facet, zdecydowanie, świadomie tylko wślizgiwał się ukradkiem. Zawsze kiedy było to dla niego wygodne, po nocnym dryfowaniu po knajpach, albo z kumplami na mieście. Po co miał wracać do zrzędolącej matki? Miał swoją Ptysię z kremem miętowym. A Ptysia cierpliwa, taka wyrozumiała, ciepła, bezgranicznie akceptująca. Tylko dureń nie wykorzystałby takiej okazji. Wybaczała wszystko, bo bardzo pragnęła być kochaną, gotowa zapłacić każdą cenę, nawet poświęcić wartość szacunku do samej siebie. A matka zawsze mówiła „szanuj się dziecko, bo jak sama tego nie zrobisz, to nikt inny cię nie uszanuje”. Jedna z czterech jej złotych rad na krzyż, to jedyne cenne dary z jakimi została wyprawiona w dorosłe życie. Nigdy nie były zgodne, ale teraz Ptyśka wiedziała, że matka miała rację. Jednak nadal nie chciała tego przyznać, tym bardziej, że czuła się mądrzejsza od kury razem z jajkiem. Zwłaszcza teraz, tuż po zakończeniu nieszczęsnego małżeństwa. Przecież zrobiła to żeby zacząć siebie szanować, głęboko wierząc, że los podsunie jej coś lepszego. A że Mario nie jest ideałem... któż nim jest? Jak pozna ją dokładnie i zobaczy ile od niej dostaje serca, to wtedy ją doceni i na pewno się dla niej zmieni. Trudno rozstrzygnąć które z nich było bardziej naiwne w swoich oczekiwaniach. Ona, oczekująca jego metamorfozy, czy on z nadzieją, że Ptyśka nigdy nie zacznie wymagać od życia czegoś ambitniejszego niż browar i lufka z którą ją zapoznał. Był dumny z faktu, że przy nim pierwszy raz zapaliła trawkę. Gdyby wiedział, co wtedy ukazało się jej oczom, które bezradnym śmiechem nie mogły zamydlić okropnej wizji? Siedziała na kanapie z podwiniętymi pod tyłek stopami, a on klęczał przy niej na podłodze. Dobrze się bawili. Mario lepiej, bo miał również dobre pośmiewisko z jej dziewiczych doznań. Mieszanina strachu i ciekawości z posmakiem wyrzutów sumienia. Sumienie miała wrażliwe i czujne. Jednak w obecnych okolicznościach zagubiła nie tylko sumienie ale i samą siebie. Światło świec tańczyło niespokojnie. Już to ostrzegało, że jej niewinność jest zagrożona. Potem słyszała mroczną muzykę i własny bezradny śmiech. Taki przy którym ręce opadają, na granicy głupoty i obłędu poddania się owej. -Nie patrz na mnie tak krytycznie, kiedy się śmieję. Przepraszam, nie wiem co mnie tak ubawiło. Jest mi głupio, bo to durne tak się chichrać - tłumaczyła , bo była zażenowana pomimo głupawego rozbawienia, a raczej przez nie właśnie. -Ależ przecież jesteś najzupełniej poważna, nie wiem za co przepraszasz - powiedział opanowany, ale w jego oczach kryła się jakaś ubawiona ironia i nawet zachwyt triumfu. Zaczęła się bać, ale postanowiła nie przerywać swojego śmiechu żeby nie dać po sobie poznać, że skutecznie ją wystraszył. Czuła się jak ofiara zakładu psychiatrycznego w którym jedyną zdrową na umyśle osobą jest zakaftaniony pacjent. I wtedy zaczęło się dziać coś, czego długo nie potrafiła wytłumaczyć. Oczy Maria błyszczały metalicznym błękitem. Był w nich chłód zaczynający aż parzyć. Jego twarz powoli rozciągała się wzdłuż. Broda nabierała nienaturalnie szpiczastego kształtu i wyostrzyły się zakola na czole, do tego stopnia, że przypominały rogi. Teraz to była twarz kozła. -O mój Boże Kochany, Jezu najsłodszy!!! Siedzę z Szatanem! - pomyślała tylko, bo przerażenie kazało jej milczeć i nie dawać po sobie poznać doświadczania tejże wizji.Szybko przywołała swoje myśli do porządku. -O nie, to przez to zioło, mam omamy- tłumaczeniami chciała siebie uspokoić. Napinała mięśnie twarzy, otwierała szerzej oczy, przełykała ślinę, oddychała głęboko, najprzytomniej jak potrafiła, żeby dotlenić mózg i wyrwać go z pomylonego kina w którym utknęła. Ilekroć zaciskała powieki i je otwierała, twarz Maria znów była normalna, pogodnie ubawiona, ALE TYLKO NA CHWILĘ!!! Żeby znów rozmywać sie w demoniczną obcość. Zebrała się na odwagę, dotknęła jednego z rogów i poczuła ból. Krew zaczęła kapać z jej serdecznego palca. -Tego już za wiele, ja wariuję - pomyślała. Zerwała się i ślimaczym, zataczającym się krokiem dotarła do kuchni, choć miała wrażenie, że robi to w podskokach. Zaczęła szukać jedzenia, jedzenia, jedzenia. Przyszedł za nią. Był taki spokojny i silny. Paraliżował ją strach, a jednocześnie chciała schronić się pod parasolem tego opanowania. W tej sytuacji panicznie potrzebowała wsparcia, a Mario był tutaj jedyną silniejszą od niej istotą. Przecież byli sami. Podszedł od tyłu, jedną ręką objął ją w pasie, a drugą droczył się, zabierając kawałki papryki, które w pośpiechu kroiła żeby zapchać czymkolwiek wrzeszczące ssanie żołądka. Stanowczym szarpnięciem odwrócił ją przodem do siebie i zaczął zachłannie całować. Zwiędła w jego ramionach i osunęli się na podłogę. Na rozpalone najpierw strachem, a teraz pożądaniem ciało chłód posadzki działał jak dodatkowy bodziec odrywający od rzeczywistości. Robił z nią wszystko co chciał, wszystko czego się bała. Robił to różnie. Robił to długo. Zgubiła się. Zgubiła w jego ramionach. A kiedy ocknęła się szarym świtem, miała w głowie tylko dziecko Rosemary i pierwszy raz w życiu nie chciała własnego. Palec już nie krwawił, ale nadal czuła piekący ból. Piekło również serce, a pająk z plastiku zdawał się ożywać na falującej firance.
  2. o i jeszcze jedna w tym samym zdaniu poMad ja tak niechciejąco to znajduję przyszłam tutaj czytać słowo wierzysz?
  3. przepraszam leciałam przez tekst jak na mustangu bardzo chciałam doczytać do końca zanim mnie pies wywlecze na spacer wciąga okrutnie mała literówka "Stoję pomad tym wszystkim, widzę wasZ wszystkich" jeszcze wrócę oj wrócę .ozdrawiam
  4. teraz to już sobie dzięki Wam wmówiłam, że jestem zmysłową nimfą oj faceci bójcie się mam Was kilku na celowniku a do tego jestem uparta jak...osioł dziękuję za miłe łechtanie chyba mnie troszkę rozpieszczacie i jeszcze zaczęło mi się to podobać co będzie dalej? obym się nie zagubiła jak zacznę wariować to proszę o ściągnięcie mnie na ziemię ściskam wszystkich serdecznie a resztę energii zużyję do zatłamszenia mojego psa niech ktoś mnie wygoni bo nie skończę tych ckliwych wywodów no sio Kamertośka poszłaaaa na spacerek
  5. "szalenie delikatny jestem na kacu"??? wódka to temat rzeka jak i efekty jej naddawkowania poozderko
  6. jak patrzę na takie wiersze i podeprę je przeczytanymi komentarzami to odzyskuję wiarę miło tu nie chce się odchodzić no chyba tylko po to żeby odnaleźć w sobie podobne refleksje i coś napisać w takim właśnie klimacie sumując mój wywód tekścik jest skuteczny pozdrawiam
  7. zaciskam zęby i tupię zbyt często jesteśmy bezradni na to co się wokół nas dzieje bardzo przykre, że Twojej opowieści nie można utknąć pomiędzy fikcję chyba zostanę cichym mścicielem posdrawią
  8. ja powiem tylko tyle, że cieszę się z podstaw do mojej pozytywnej opinii o facetach coraz częściej mam tutaj okazję łamać swoje poglądy, że jesteście niewrażliwi lubię zmieniać zdanie jeśli ktoś mnie przekona, że tkwiłam w błędzie a wersja mojego komentarza bez zbędnej paplaniny to: łaaał tekst się podobaaał .ozdrawiam
  9. nooooo tego nie da się raz przeczytać teraz padłam na kolana ale jeszcze tu samobójczo powrócę i mogę tylko przypuszczać jaki czeka mnie koniec poozderko
  10. delikatnie porusza aż chce się podskoczyć po ten owoc ukłony
  11. na argentyńskich to znam się tylko dogach jednak cały czas się uczę to rozpostrę też jakoś mi nie wchodzi ale na resztę nie marudzę oj nie pozder
  12. no no i jeszcze raz no oby świadkami takich sytuacji były tylko literki oby pozdrawiam mocno/nocno
  13. miałam ochotę obejrzeć dobry teatr i nie miał mieć słodkiego przegruchanego końca przeczytałam TO dziękuję wystarczyło pozdrawiam
  14. na zdrowie białych myszek w różowych okularach delirium tremens "więc chodź pomaluj mój świat" szklaneczką albo pucharem potem można już iść za kotem najbardziej krętymi ścieżkami nie biorę odpowiedzialności za to co tu napisałam i na trzeźwo nie uznaję tego za mądre za pozdrowienia wezmę odpowiedzialność pozdrawiam
  15. cóż ja mogę albo milczę jak grób albo mam atak przegadulstwa taka przewrotka ze mnie pozdrawiam wszystkich serdecznie
  16. bladość jest u mnie naturalna więc tym razem nabrałam kolorów zawsze to jakaś przygoda posdrawiĄ
  17. czai się skrobie nieśmiało nadzieją w próg wspomnień by jeszcze raz zwinąć się w kłębek spokoju na wymoszczonych i profanowanych przez przechodniów kolanach by wygładzić pod moją dłonią lęków nastroszone futro chce zamruczeć wyraźniej niż kiedykolwiek by uśpić wartownika rozsądku i kradzionym pocałunkiem przebudzić kobiecość której zabroniłam istnieć
  18. Kamertonko... wybacz mi... "leciałam" po tekście... i wyłuskałam to, co najbardziej dla mnie... Pozdrawiam z letnim mazurskim słońcem... :) Kamertonko, mam podobne odczucia jak Nata...to jest wg mnie esencja tego wiersza serdecznie pozdrawiam :) Krystyna S. Teresko i Natuś (jeśli tak mogę) nie potrafię poszatkować tego tekstu nawet jeśli parzy prozą wtedy siebie w tekście wynikałaby z ... no właśnie skąd? ale nie mam żadnych pretensji przecież można co się (w tym przypadku Siebie) chce jeśli bezkolizyjnie dziękuję za poświęcenie chwili cennego czasu pozdrawiam
  19. Nigdy nie będzie zgody na takie zakończenie. Nigdy nie będzie zgody tutaj na taki kres. Choćby nam miało kiedyś bracie zabraknąć łez . pozdrawiam i cala reszta...
  20. bardzo mnie to wyznanie zasmuciło baaaardzo co mam zrobić teraz?
  21. witam towarzycho i cieszę sie że z moich pokrętności skapło coś dla gości bo siebie to trzeba najsamwprzód dobrze poznać potem pokochać bo uciekać nie ma sensu i dopiero wtedy bogu przydzielić miejsce dziękuję za czytactwo i chęć rozumienia
  22. a ja uważam że w swoim poktęctwie dzieło to ma swoją logikę i wymowę motyw z cukierkiem dotarł do mnie jak film z dobrym podkładem muzycznym .ozdrawiam
  23. ale bodziec dziękuję mam gdzieś białą sukienkę taką co zawsze pachnie latem idę ryć w szafie coś czuję że w tej kiecce ogarnę nawet wieczność hihih pozostawiasz dobry nastrój ściskam ciepło
  24. delikatnie a jednak pobudzająco pozytywnie bardzo przypadło mi do gustu pozder
  25. pięknie to Emilu zrobiłeś a ja mogę tylko dodać w bliskości tematu komunia porozumiewać zacznijmy się modlitwą chwalebną błagalną dziękczynną i ust nie rozchylając szacunkiem siebie karmmy to lekkostrawne, a pożywne danie miłości dioptrią w oczy zaglądajmy przez pokornie opuszczone powieki człowiek to nie wszystko a tylko jego miano, mienie, mniemanie coś jednak w nim drzemie wielkiego przebudzenia czas, pora na delektowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...