Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kamertonka

Użytkownicy
  • Postów

    266
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kamertonka

  1. Kamertonka

    instynkt

    tratwa trzeszczy pęka na spawach wypadamy z niej w panice ktoś poszarpuje na głowę wchodzi mną się ratuje bo nie krzyczę choć nos nad taflę ledwo wystaje pod szałem ciężaru panikarzy czekam ze stoickim spokojem czy jakieś dalej się jeszcze wydarzy nawet w krytycznym stanie zastanawiam się nad warunkami i oto odkrycie czy je widzicie znajduję grunt tuż pod nogami zamknijcie się wreszcie bo coś wam wyznam to nie głębina żadna tylko zaledwie błaha mielizna
  2. Kamertonka

    krucyfiks

    kocham wolność również w interpretacji nawet samego znaczenia Boga zaproponowany tekścik ma dla mnie głębokie znaczenie ale dyskusje "dlaczego" pozostawiam już mojej wolnej intymności kontaktów z boskością pozdrawiam Pańską Biel szanowny posukujący i przyznaję medal
  3. zgodzę się z Wami tylko poczęci bo końcowy gwóźdź owoców nie jest jednoznaczny (dla mnie) przełamanie własnych ograniczeń jest pierwszym owocem nie chodzi też o podaną wyżej chorobę tylko o nasze reakcje w sytuacjach jakiegokolwiek przyparcia do muru podczas wymiany zdań pomiędzy bohaterkami tekstu zasugerowałam się sprawdzoną zasadą, że silniejszy dyktuje warunki w tym wypadku klimatu spotkania ( gdzie dla mnie „silniejszy” nie znaczy „mocniej zadający ból”) może sytuacje które nas spotykają są tylko sprawdzianem jak zachowamy się w całym łańcuszku następujących po sobie scen i dowodem na to czy wystarczająco poznaliśmy siebie aby dopiero wtedy zrozumieć i dotrzeć lepiej do drugiego człowieka choćby po to żeby czegoś go nauczyć wybaczając, a tym samym ulżyć sobie postawiłam niewidzialne pytanie o nasze refleksje nad wartościami życia, które niestety budzą się dopiero w chwili zagrożenia tego cennego skarbu tekst przeczytany samymi literkami faktycznie może być zlepkiem banałów jeśli tak go odbieracie to pozostaje mi tylko się uciszyć i czytać go, i poprawiać ale wiem, że żadną kolejna wersją nie zadowolę wszystkich każdy z nas jest odrębną galaktyką emocji, myśli i doświadczeń mających wpływ na naszą postawę i świadomość zatem nie trafię w percepcję wszystkich czytających za orty, gramaty i liretowniki przepraszam i dziękuję za ich wyłowienie, widać lepsza jestem w hodowaniu ziół, psów i podglądaniu gwiazd, niż sprawdzaniu swoich tekstów czy z tego wyrosnę? czas pokaże tulę Was mocno i dziękuję jeszcze raz za obecność przy kamertońskiej zlepce do niebawem, bo lubię tutaj być
  4. podziękowała za wizytę i jest pocieszona że można mieć z tego zabawę a i niezłe widowisko kiedy fantazja jeszcze robi uniki od emerytury używajta dowoli ściskam wszystkich (na ciepło z lekką nutą dekadencji hihih)
  5. Kamertonka

    Ożywica

    urzeka mnie klimatem i możliwością elastycznego odbioru urzeka po prostu poozderko
  6. Kamertonka

    ****

    ... taaaaakiego wielkiego tak mi się skojarzyło, wyrwało, wy/nasunęło pozder
  7. Stopy bose w ziemi matkę tańcem wbijasz jak sztylety przyodziany w skóry łatkę chcesz ofiary mej niestety Silne mięśnie, dumnie spięte dzikie oczy lśnią jak zorze groźne usta w łuk wygięte Manitu ci nie pomoże Bo nie szukam już ratunku pragnę starcia na żywioły żądam gradu pocałunków twarzy grymas mam wesoły Bębnów bicie i krwi wrzenie w Indianina prężnym ciele tańczą wokół mroczne cienie działa belladonny ziele Przecinając sznurów pęta zdałeś się na łaskę losu pożądaniem twym zaklęta nie zagłuszę władzy głosu Harpia głodna porwie ciało zatapiając w nim swe szpony trwała zemsta, doskonałą chcę powielać twoje zgony Giń we wnętrzu i powstawaj cyklem nieskończonych jęków rozkosz i ekstazę dawaj w naszych ciał pierwotnym dźwięku Chciałeś driadę płochą posiąść feromonem zaszokować nie zdołałeś jednak dosiąść teraz pragniesz się w niej chować Tak dominant w mężnym ciele z zachłanności zmienił rolę zatracając się w aniele i poddając mu w niewolę
  8. w temacie futerek doradzam żywe, bo cieplejsze i rozweselić też potrafi najlepiej bezpańskie, te są najwierniejsze a oczekiwanie to takie nakręcanie (się) poozderko
  9. nie jestem odważna więc chyba nie zasłużyłam na ten szacunek co do bólu może niech każdy mówi za siebie znam różne zdania cudzy ząb zawsze boli mniej (a są też tacy którzy mają dentofobię albo coś gorszego) jeden dzień z szpitalnej kolejki dla bohaterki tego tekstu wyglądał właśnie tak i właśnie tak go czuła poza tym zgrzyt gwoździa na szybie był najistotniejszy reszta do polemiki, a co tam nawet z panią Kaśką (mogę ją poświęcić) nieudolności poprawię jak skończę pracować dziękuję za uwagę, nawet to miłe bajabongo (w wolnym tłumaczeniu "do niebawem") Rhiannon .ozdrawiam
  10. plastikowe pojemniki apropopopopop literówek ściskam w pyska i do zobaczyska albo raczej poczytania bez zbędnego owijania bywaj bratku
  11. literówki rzecz nabyta do pozbycia ale czasuuuuuuu może doba? wierna prosząca litości kamertośka
  12. ojej juz ktoś tzn Ty to czytałaś? pewnie jeszcze jakieś szlifki potrzebne, ale musze umykać, bo mój pies na parcie na łowienie gwiazd jeszcze sierpień jeszcze spadają a my mamy sporo życzeń do spełnienia ściskam serdecznie i do kolejnych literek pa słonko
  13. Spogląda na swoje dłonie, pomimo strachu prawie się nie trzęsą. Prawie. Od razu przypomniało się jej durne powiedzonko Zbyszka. „Kiedy włożysz dwa palce do ... każdy wkłada gdzie chce, ale jak już włoży te dwa palce, to wskazującego jest mniej, środkowego jest więcej, a właśnie ten kciuk jest prawie.” Głupie to wszystko. Sterczy tu od rana. Myślała, że skoro jest wpisana na 08:00 to po godzinie będzie wolna. Minęło 11 godzin. Tyle czasu pod kolejnymi gabinetami po to chyba tylko, żeby czekając przemyśleć ile warte jest życie. Miło ze strony Anki, że chciała tu przyjechać razem z nią. Dobrze, że nie przyjęła tego wsparcia. Po pierwsze wiedziała, że w towarzystwie zacznie się rozklejać i byłoby jej głupio, a do tego utknęłyby tutaj na cały dzień. Długo nie wiedziała czy komukolwiek mówić o odkryciu. Siostrze na pewno nie powie od razu. Rozważała to poważnie. Niedawno straciły matkę. Młoda może niepotrzebnie się wystraszyć. Marta czuła się w obowiązku odkryć karty dopiero kiedy pozna jakieś konkrety i tylko pod warunkiem, że będą one wyrokiem. Pamięta jak długo bolało, że matka ukrywała przed nimi zbliżające się zagrożenie. Powiedziała więc na razie tylko Ance i przyjęła jej pocieszenia. Nie chciała za dużo o tym rozprawiać żeby za każdym razem nie przeżywać na nowo wdzierającej się paniki. Choć chyba taka cicha panika nigdy jej nie opuszczała. Od tamtej chwili mocowały się cały czas. Kiepsko wtedy spała. Kręciła się całą noc jak królewna na ziarnku grochu. Faktycznie uwierało ją jakieś ziarenko. Wymacała prześcieradło i nic nie znalazła. Podniosła się i światło dopalającej się świeczki też niczego nie objawiło. Dotknęła czułego miejsca i...znalazła drania. Zamarła. Był wielkości grochu, może fasolki - Jak to? Kiedy on tam...przyszedł, urósł, przyplątał się? Nie chcę, nie, to nieprawda! -zaczęła szeptać – wszystko będzie dobrze, Martuś, wszystko będzie dobrze - uspokajała samą siebie. Rano zadzwoniła do lekarza, umówiła się na wizytę. Prywatnie, bo szybciej. Ważne żeby szybko reagować. Choć to pewnie nic wielkiego, no przecież takie rzeczy się zdarzają. Przypomniała sobie jak w zeszłym miesiącu klientka jej opowiadała z nadzieją w głosie: - No jak będę miała dobre wyniki, to za dwa tygodnie amputują mi pierś, bardzo się modlę żeby były dobre. Słuchała i nie wiedziała co powiedzieć. W tej chwili ta młoda kobieta pragnęła najbardziej na świecie pozbyć się własnej piersi. Wyniki były dobre, bo w zeszłym tygodniu, kiedy się widziały, pani Aneta z ożywionymi oczami podniosła przed nią bluzkę i pochwaliła się blizną jak wymarzonym tatuażem. Horror. - Ja siebie tak szybko nie skreślę, nie dam się nikomu kroić - teraz wiedziała, po co chłonęła tyle wiedzy na temat ratowania zdrowia, kiedy zachorowała matka - mamik za szybko się poddała, Ja nie jestem taka miękka. Nie ze mną takie numery. Ej , Życie! Czy mnie teraz słuchasz? Ja tak szybko nie odpuszczam. Pogódź się z moim towarzystwem, bo niełatwo się mnie pozbyć. Postanawiam trwać - pyskowała myślami w eter dodając sobie odwagi i poczucia, że nikt nie musi się o nią troszczyć, bo sama świetnie da sobie radę. Jednak klimat szpitala nie wpływa korzystnie na budowanie dzielnej postawy. Dlatego od jakiegoś czasu zaczynała się dusić. Zawsze kiedy wkradało się zdenerwowanie w Marcie narastało napięcie i zaczynało jej brakować powietrza. Kolejka ospale ruszyła i znalazła się za piekielnie skrzypiącymi drzwiami. Iście niekomfortowa sytuacja. Kiedy prawie nagą stanęła przed kimś szczelnie ubranym, panika objęła dominację. Piersi usmarowane zimną galaretą, a pani w kitlu powarkuje i szarpie oschle. Kobieta o ładnych rysach i nadętej minie, na kieszonce kitla podpisana Katarzyna Jakaśtam. Pewnie też zmęczona siedzeniem w tej instytucji do późnych godzin. Za oknem słońce zachęca do lenistwa na łące, czy biegania po mieniącej się wodzie. Łąka, maki, cały dywan zieleni przetykany czerwienią delikatnych płatków, motyle. - Tak, powinnam myśleć o rzeczach przyjemnych i wyłączyć mózg na bodźce zewnętrzne - Marta złapała się ratunkowo świtającego w głowie wątku. Mają zapaść decyzje: chemicznie hodować dalej, czy na rzeź. Pierwsze wkłucie, ból którego się nie spodziewała, przecież była taka wytrzymała, miała pewność, że bolesne mogą być tylko wyniki, a ten z zaskoczenia uwierał ją już nawet w głowie, narastające napięcie... potem już tylko bezdech i po akcji. - Niech pani nie wydziwia, jak mam pobrać próbkę? - zdenerwowanie pani Katarzyny sięgało apogeum równego strachowi Marty, która zemdlała. Kiedy już doszła do siebie i świadomość ulokowała na właściwym miejscu wyszeptała: - Pani Katarzyno? Bardzo Pani nie lubi tej pracy? - delikatność wnętrza i podrygi dumy dawno poszły w odstawkę podczas walki o przetrwanie, dlatego zapytała naturalnie cicho i najspokojniej. Pani Kaśka zastygła w bezruchu, a na jej twarzy zaczęło się malować wzburzenie graniczące z nienawiścią. Pełnym chłodu oraz pogardy wzrokiem chciała wymierzyć policzek, ale zauważyła, że oczy Marty były nadal spokojne i ciepłe, już nie ukrywała w nich samotności. Przy zderzeniu źrenic obu kobiet, niczym gromu i spokoju, pani Kaśka się poddała. Opuściła ręce i głowę, po chwili milczenia najdelikatniej jak potrafiła pozwiedzała: - Przepraszam, bardzo przepraszam, siedzę tu od rana i wie pani ludzie potrafią zmęczyć. Zachowują sie jakbym to ja decydowała o wynikach. -Tez pracuję z ludźmi i nie wyobrażam sobie żeby ich źle traktować tylko dlatego, że poprzedni klient był niemiły, a teraz bardzo się boję. - odpowiedziała Marta - Również się boję, o każdą osobę, która stąd wychodzi. To nie jest lekka praca, choć nie męczy fizycznie to jednak dobija bezradność. Przetwarzam tylko dane, nie mam wpływu na owoce - Tutaj znów przypomniało się Marcie powiedzonko sąsiada „Nie kwiat, lecz owoc stanowi o wartości rośliny, chcesz poznać człowieka patrz na jego czyny” a kiedy się ubrała, pani Katarzyna podała jej rękę i wyznała: - Jest pani wyjątkowa osobą i dlatego z serca życzę pani, abyśmy się więcej nie spotkały, a jeśli już to nie w tym gabinecie. Marta uścisnęła ją ciepło i wyszła nacieszyć oczy widokiem nieba, które delikatnie się różowiło przygotowując słońce do zachodu. - Może jutro też będzie dzień? – przemknęło Marcie przez głowę – pożyjemy zobaczymy – wsiadając za kierownicę cieszyła się, że ma za sobą kolejne pozytywnie zakończone zmagania z ludzkimi słabościami i to były dla niej wystarczająco dobre owoce.
  14. No właśnie a przeciez my podobno z waszego żebra ja jak zwykle jestem zwyczajnie wyrwana z kontekstu a nie jakiegoś Adama poza tym Bóg lepiąc kobitki mógł już uniknąć błędów na które nie zwrócił uwagi podczas lepienia faceta tak więc następny model jest doskonalszy pozdrawiam
  15. zaczynam mieć poważne obawy, że Hanka to zwykły Hans bądź ostrożny albo idź na całość później będziemy się martwić serdecznie i takie tam wiesz
  16. chichranie udoskonalone dziękuję za uważność w czytaniu i na przyszłość dodam, że do obrazy potrzebne są powody a o te jeszcze się panna nie postarała i nie pójdzie z tym tak łatwo ściskam mocno
  17. dziękuję za wstawiennictwo wszystkim wrażliwym gościom z pisaniem moim jak z ulubioną muzyką nie ma rzeczy be jest tylko ich niewłaściwe wykorzystanie i nadużywanie nie jestem mistrzem (no chyba że dla samej siebie, ale w innych kategoriach) dlatego bywam tutaj, a nie na regałach w księgarni więc nie mam do siebie żalu, że to napisałam nad finiszem pomyślę biorąc pod uwagę rady pomyślę dzięksy ponowne i do niebawem robaczki .ozdrawiam wszystkich włącznie z panem JakubemS (boczemubynie?)
  18. szczere wyznanie i ma w sobie cóś pogratulować wrażliwości autorowi i pozazdrościć adresatce a jesień już się zaczyna powracać co robić pozder
  19. a mi w to graj ale przeczytałam dorosłości mogłam? pozdrawiam
  20. Panie Jacku dziękuję za uwagę, coś tam może pogmeram i ew będzie to widoczne w tekście szanowny JakubieSpanie witam po pierwsze, bo nie było nam chyba jeszcze dane tym bardziej, że jak widzę jest pan rzadkością i jako jedna z nielicznych miałam zaszczyt poczuć pańską trzcinkę skutek odwrotny bo zamiast złajana mogę poczuć się wyróżniona miejsca kultu omijam szerokim łukiem i niezorientowana jestem, że toż to już częstochowa dziękuję tym bardziej za pozdrowienia - odwzajemniam i zapraszam do reszty mojego kalectwa (sprawdzimy pańską wytrzymałość, bo ja na razie dzielnie daję radę) p.s. mało tego, właśnie sprawdziłam, że nie tylko rzadko pan bywasz ale i piszesz wręcz przezroczyście, bo zupełnie niewidocznie pa
  21. Kamertonka

    skażdego słowa

    otwórz drugie oko a ujrzysz, że nie jestem zgryźliwa (mogę się nawet czuć urażona takim odbiorem) życzliwa owszem pokręctwo odbieram tu jako pozytyw dźwięczę sobie tylko cichutko szaaaaaaaaa już, a usłyszysz o widzisz od razu lepiej pa .opdrawiam
  22. ok .milu wypatruj mnie następny bacik będzie z myślą o Tobie tak cierpliwie mnie podchodzisz, że znajduję serce i okażę jeeeeeeeeeeeee dzięki za wgląd
  23. Cieczy gęstej sztorm szaleje cyklon myśli wrasta w głowę góry lodu choć topnieją mrożą serce czuć nie mogę Szklanka nie zalewa fali rozczarowań portów losu a owoce tam zebrane są dalekie od kokosów Jedna tylko jest roślina bluszcz spojrzenia tulącego muska czule troski pędzlem wnosi w życie coś nowego Delikatny lecz stabilny i nie mogę już zaprzeczyć że choć jeden żyje człowiek z którym chcę się uczłowieczyć
  24. Łańcuszek szczęścia? mnie właśnie Pan Jacek szturchnął
  25. tjaaaaa części należy szanować aby nie uległy wypaczeniu chociaż kiedy pedały chcą odskoczyć na bok to im tego nie zabronię hulajnoga też jest frajdą zmyślne dziełko, zmyślne zachwalam poozderko
×
×
  • Dodaj nową pozycję...